Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

mnożę wczorajsze
przez pryzmat źrenic i ust
zamkniętych. próbujesz mnie
przygłaskać pod włos to z lewej
to z prawej strony nadgryzasz

bułkę z jagodami w poszukiwaniu
nadzienia jakby mniej
mnie również. właściwie nic. się nie

stało-cieplna
w innych dłoniach gorące nie parzy


kawa rankiem. piwo nocą. papierosy
zawsze

Opublikowano

Jeeeeej
Aż mi tak w duszy pisnęło...
a to:

stało-cieplna
w innych dłoniach
to..ech...
zabieram ten wiersz i ..dziękuję :)
Też mi się wydaje, że te trzy gwiazdki zbyt ostro odcinają resztę.
pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czy ja wiem...Myślę,że świetnie sobie radzisz bez tego
całego kosmosu; a wiersz zabieram - cały. Dorysuję sobie ino
jedną gwiazdę hihi:))))0 Pozdrawiam cieplutko:))) EK
Opublikowano

Miło czytać taką poezję ale nadzienie jagodzianki zależy od Ciebie wtedy takie wiersze można będzie także jeść a czytać będziemy tylko czasopisma i książki :)

Opublikowano

Zręcznie napisany wiersz, kupują ciekawe przerzutnie i celność obrazów (bułka z jagodami/stałocieplność).
Zastanowiłbym się jednak nad tytułem, który mnie osobiście nie przekonał (te braki pod palcami dość oczywiste i bezpłciowe). Może zamiast pomysłowego zakończenia- przyciągający uwagę tytuł?

Serdeczności

Fei

Opublikowano

hmmm... niestety widzialem zabieg takiego konczenia fraz z innej beczki juz w zbyt wielu wydaniach. niektore z nich, jak te t.bieli odbily mi się traumą i dlatego może tak repulsywne mam wrażenia. ale nawet obiektywnie patrzac, to czy na serio jest to srodek wart uzycia? czy to sztuka miksowac wyrazy i frazy na wzor: "na krzywe drzewo to i salomon nie naleje", albo "kto rano wstaje ten leje jak z cebra"? szczególnie kiedy tak bardzo dezorientuja czytelnika, jak w tym przypadku? na dodatek rozbijasz proste konstrukcje poprzez prefiks (stało). jedyne co plusuje, to homonimicznosc, nie calkiem tego samego "stało".

a jak wyjasnisz w ogole to rozbicie drugiej i trzeciej zwrotki? bo ja to widze jak zwyke "widzi ci sie":)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



gdyby wszystko, łącznie z nadzieniem, zależałoby ode mnie - przewróciłabym świat do góry nogami, więc może lepiej nie ryzykować - ale miło czytać taki wpis, dzięki;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...