Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Podobnie jak w wierszu „Bez znaczenia” znacznie lepiej, i tutaj odnajduję Twoje krytyczne spojrzenie na współczesnego człowieka. Mam nadzieję, że się nie mylę, w przeciwnym razie odbiorę to, jako moje obsesyjne widzenie we wszystkim, tej wstrętnej współczesnej gonitwy do celu po trupach.
Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



w wielu wierszach przedstawiam brudne strony człowieczeństwa
i w tym tak jest
ale jest bardziej ogólny niż szczzegółowy
opisuje w małym kawałku to co opisywałem w szczegółach
gdzie indziej
m.in. w
"Bez znaczenia" znacznie lepiej
Opublikowano

Zrezygnowałeś Tomaszu z interpunkcji i ja także zatrzymałam się przy trzecim wersie, ale wszytko gra. Wiersz rzeczywiście mocny, jak już napisano powyżej, można mieć tylko nadzieję, że tym, co to po trupach... zdarzy się być w sytuacji zupełnie odwrotnej... może coś zdołają zrozumieć.
Pozdrawiam...:)

Opublikowano

to i brzmi, i ma sens!

a nie tak jak znaczna część tutaj publikujących-podają myśl ,a teraz poprawcie moje błędy(czyt. napiszecie mi z tego wiersz) albo składają wyrazy bez żadnego sensu i liczą, że ktoś się zachwyci, a może i przy okazji zinterpretuje tzn. znajdzie jakiekolwiek znaczenie dla tej przypadkowej zlepki

myśl można już znaleźć po pierwszym czytaniu, ale i tak warto jeszcze kilka(naście, może dziesiąt) razy powtórzyć, bo udało Ci się bardzo dobry wiersz napisać
pozdrawiam:-)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



witam

pierwsze dwa wersy i mamy ~~niewola~~woli~~wolności~~wolności~~ zgrzyta to i się nie podoba ~~ podsumowanie to dwa wytarte wersy jak stary dobry ręcznik frote niby służy dobrze ale to już nie to ~~ wiersz ogólnie płytki, nic odkrywczego powielenie paru już dawno wypowiedzianych myśli
-

pozdrawiam
Opublikowano

Stronę techniczną pozostawiam bez słowa, jeżeli chodzi o odbiór wewnętrzny początkującej "forumowiczki" wiersz jest dość ostry. Czytając go czułam się jak nic nieznacząca istota. Ale moje wiersze nie dorównuja Twojemu (to komplement). Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



trudno
ale zauważ
że każda powielana myśl
ma swoją metaforę
czy się komuś podoba czy nie
metafory się powielają

a tematów nie sądzę by było więcej niż
Poetów i poetów którzy sobie z nimi radzą
Opublikowano

wolność to trudny temat, bo tak naprawdę czy człowiek będzie kiedykolwiek wolny? wydaje mi się, że nie, nigdy nie ma wolności w pełnym znaczeniu tego słowa, bo zawsze jesteśmy czymś zniewoleni i uwikłani w jakieś schematy i inne takie :) ale się rozgadałam ;) podoba mi się :)

pozdrawiam cieplutko Tomaszku, buziaczek słodki ;*

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...