Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

warkocze dymu spalonych za sobą wyjść
czarują nad ogniem
hokus
pokus taniec

swąd spalonych włosów
szczypta złuszczonej skóry
kilka kropel po-dziewiczych soków
skrzydła motyla

zmieciona z ciała woń na srebrzysty stos
wżarła w najpiękniejszą z blizn
pomiędzy potknięciami płomieni
pudełko zapałek
moja trumienka i domek żuczka

za szklaną kulą zawraca ruch planet
opieram o szybę oczy nie trzaskam drzwiami
zbieram szpilki
i martwe robaki

Opublikowano

Pani Anastazjo, to jest niedobre od tytułu, do końca. Taki nielogiczny horrorek wyszedł. Jeśli Pani zechce, proszę napisać, rozwinę swoje zastrzerzenia do tekstu.

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


niedobre? może: nie! dobre! :)
i o wyraz chodzi nie logikę :) (wyraz nie mylić ze słowem)
zastrzegam sobie chęć do poznania sedna owego horroru i jego nielogicznego rozwinięcia :)
Kcem!
Pozdrawiam. Anape.
Opublikowano

))...Ależ, proszę bardzo. Co prawda nieco straciłem chęci po Pani odkomencie, bo wytykanie komuś zwykłej literówki to trochę tak, jak ze starego dowcipu o wojsku - jak kapral nie ma racji, to wytyka szeregowcowi, że ten ma sznurowadła źle zawiązane. Ale niech tam będzie...)
Do tekstu więc:
- Tytuł - sabat, to jest jednoznaczne - zlot czarownic; w tekście nie ma ani jednej (poza peelką) postaci, więc tytuł mocno nietrafiony - już lepiej byłoby napisać "feniks" - tak samo zużyte i pensjonarskie, ale bardziej z tekstem brzmiące.

- tekst idzie po dość histerycznych tonach/środkach artystycznych - te wszystkie użyte środki kumulują się szczególnie w II zwrotce, tworząc tam dość niestrawną papkę słów, pozostałościach po wszech-pożarze z I zwrotki. Te po-dziewicze soki w kontekście balansują na granicy niestrawności czytelniczej. Rozumiem, że to świadomy zabieg, mnie nie przekonuje, może dlatego, że nie jestem zwolennikiem ciągłego krzyku/wrzasku w tekście, lub (inaczej) - niesmacznego ekshibicjonizmu. Poza tym są one w sumie dość pretensjonalne i pensjonarskie bardzo (na zasadzie: "O, ja mam już soki !!!!", "O, Matko !!!" i takie tam...)..;-))

- III właściwie mogłaby być, może bez tej blizny i całości koło niej, metafora naciągana jak guma od majtek, naciągana na siłę, ale np koncówka tej zwrotki warta lepszego towarzystwa.

- no i ostatnia - raczej chyba nie oczy o tę szybę, co? Może czoło, może głowę, ale oczy? Peelka wystawia je na słupkach, czy wydłubuje przed "oparciem o szybę"? No i "nie trzaska drzwiami"...Jakimi, przepraszam, drzwiami, skoro te (i wszystko inne) spłonęły były w pierwszej zwrotce, na dodatek tańcząc? Zbieranie drobiazgów w dwóch ostatnich jest niezłe, prawdziwe.

Tak to, według mnie oczywiście, w sumie wygląda. Zbytnie nagromadzenie, wzajemnie się wykluczających, potworności (źle dobranych środków wyrazu/przekazu). Proszę spróbować wygrać coś tzw "następnym razem" na półtonach, cieniach skojarzeń, a nie od początku do końca walić słowami, jak młotem.

pozdrawiam.;-)

Opublikowano

Lobuś (wybacz zwrot pieszczotliwy) absolutnie niczego nie próbowałam wytykać, wtykać też nie :) Różnimy się tym, że ja działałam na wyobraźnie, próbując rozszerzyć możliwości interpretacji przekazanych słów. Uwierz, nie był to przytyk, raczej, żart dążący, zgrabniej lub bardziej koślawo do wyprodukowania w Tobie antidotum na jad ;) (pozwolę sobie dodać, że zartuję w tym momencie)
Nie bedę polemizowała z Tobą na temat Twojego odbioru wiersza, widzisz w niej kupę, ok, kupą też może być "stos" :)

Nie zgodzę się z zarzucaną 'nielogicznością"
po krótce:

sabat - tak i owszem zlot czarownic, dlaczego musi być tak mnogo jak wskazujesz w argumentacji? dalczegno nie ukierunkować odbiór na przekaz jednostki, która tworzy ogół? Uwierz, że nie jest zamysłem wiersza opowieść o paniach z ponoć długim owrzodzonym nosem :)

Nie ma krzyku w wierszu - a jak przy nim pokrzyczałeś to ole!
"O ja mam już soki" tu jest dopiero nielogiczność - po-dziewicze - "mialam ci ja sokow dzban" gdybys tak napisal, moze zanucilabym piosnkę tę :) A poważnie, absolutnie nie w tę strunę interpretacji uderzaj, może zobaczysz wówczas więcej (to nie konieczność nadmieniam)

dlaczego oczy? bo się uchem nie patrzy - zwłaszcza w szklaną kulę :)

teraz też nie trzasnę drzwiami (jeśli nie ma drzwi, nie ma czym trzaskać, to logiczne, nie nielogiczne :) - zamysłem w tym miejscu jest peryraza do cechy, zachowania, bla bla bla

Rozumiem, że się nie podoba
czasami warto dłużej pomyśleć ..."a nie od początku do końca walić słowami, jak młotem"
i nikt nie powiedział, że walenie to taka najgorsza rzecz :)
Przeprszam za szczyptę kwaśnego tonu, ale należało się :)
Pozdrawiam. Anape.

Opublikowano

))))....Nie ma problemu (byłby dopiero, gdy bylibyśmy szalenie poważni)...;-))). Pokazuję Ci jeden z możliwych odbiorów tekstu. Mnie osobiście wydaje się, że wiersz powinien być tak skonstruowany (wymyślony i przekazany), aby skojarzenia, metafory i inne środki wyrazu prowadziły czytacza w takim kierunku, w jakim chce Autor. Twój wiersz jest, dla mnie, zbyt chaotyczny, przy tym mocno przerysowany, niepotrzebnie napięty. Ale to oczywiście tylko moje zdanie - tekst jest Twój i będzie taki, jakim go zechcesz stworzyć. Na marginesie - nie bardzo mnie przekonują Twoje argumenty (szczególnie z tym "sabatem"), ale niech tam. )) Kładę to na karb powiedzonka : "moje musi być na wierzchu"...;-))

pozdrawiam.;-)

Opublikowano

eeeee tam...na wierzchu, wcale moje nie musi być...osobiście wolę jeśli coś innego leży na wierzchu :) :D
uczepiłeś mi się tytułu, wegie mnie tytuł nie stanowi ani odpowiedzi ani puenty, ani nie broni wszystkich argumentów. Może i nawet, jeśli mnie przekonasz, zmienię go specjalnie dla Ciebie i Ty będziesz miał na wierzchu :)
Nie będę przekonywać do wiersza,... sądy sądami...a sprawiedliwość musi być po naszej stronie! heh!
Z mrugnieciem oka. Anape.

Opublikowano

))))...sądy sądami...a sprawiedliwość musi być po naszej stronie! heh!...))

Mam gdzieś w piwnicy chyba ze dwa granaty, to Ci je podrzucę, jak chcesz (z wyjętymi zawleczkami)...;-))))

pozdro..;-))

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Piękne życie małych istot i wiele morałów:)
    • A do psot i wina Hani Witos poda
    • @m1234 Dziękuję za odwiedziny i refleksje. Pozdrawiam. @Nata_Kruk Dziękuję za uwagę, pozdrawiam.
    • Pod koniec dnia, Zosia jak zwykle nie spieszyła się z powrotem do domu. Przycupnęła rozmarzona na nawłoci, zachwycając się bogatą paletą jesiennych kolorów. Była niezwykle sympatyczną, choć nie zawsze pracowitą pszczółką. W czasie pracy, zdarzało jej się zamyślić, zapatrzeć, pomarzyć... - Och, zapomniałam! Dzisiaj zamykają drzwi przed zimną..- Zerwała się nagle przebudzona tą myślą. Za późno. Kiedy przyfrunęła, wszystkie ule były już zamknięte, do wiosny. - Trudno, może jakoś przetrwam. - Pomyślała naiwnie, podlatując do pożółkłego drzewa jesionu. - Panie jesionie dostojny i jasny, może byś mnie trochę ogrzał. Nie jesteś kuzynem słońca...? - Mruknęła na małej gałązce. Jesion nic nie odpowiedział, a na miejsce ciepła, nadchodzący wieczór owiał ją przejmującym chłodem. Instynktownie sfrunęła z drzewa, szukając schronienia między opadłymi na ziemi liśćmi. Drżąca, schowała się pod tymi, które wydawały się najbardziej suche. - Co ty tutaj robisz maleństwo ? - Na krótko zbudowaną kryjówkę, zburzył swoim nosem jeżyk. - "Cudownie, skończę jako przekąska jeża.." Pomyślała wystraszona, wpatrując się w czarne oczka przybysza. - Czemu nic nie mówisz? Nie będziesz moją kolacją. - Uśmiechnął się jeżyk, jakby jej myśli usłyszał. Bardzo podziwiam i szanuję pszczoły. Bez Twojej pilnej pracy, nie miałbym teraz tylu przepysznych jabłuszek. A muszę ci się przyznać, że jest to mój ulubiony przysmak. - Dodał pogodny, i sądząc po głosie, nieco starszy jeżyk. - Poza tym, lekarz mnie męczy, że powinienem przejść na dietę....Jak wiadomo, ciężkostrawne jest żądło pszczoły...- Próbował żartować, na co w końcu, uśmiechnęła się Zosia. Kiedy opowiedziała mu co się stało, jeżyk wyznał, że wcale jej się nie dziwi, bowiem jesień była jego ulubioną porą roku, więc i on na jej miejscu pewnie by się spóźnił do domu. - Zaraz coś wymyślimy. - Pocieszał ją, widząc jak coraz bardziej drży z zimna. - Tutaj, w naszym ogrodzie, kiedy jest już po słońca zachodzie, mamy małą tajemnicę. Obiecaj, że nikomu jej nie zdradzisz..?- Zaciekawiona Zosia pokiwała znacząco główką. Jeżyk mocniej chrząknął, po czym z suchej trawy i patyczków w ogrodzie wznieciło się małe ognisko. Ożywione liście zaczęły tańczyć wokół niego, zarobiło się gwarnie od śmiechu i cichych rozmów. - Ojej! - Wydobyła z siebie zaskoczona pszczółka. - A te liście się nie spalą? - - Większość z nich trafi do stajni, gdzie staną się nawozem. Niektóre jednak, z ogniem wolą przytulić przestrzeń ostatnim powiewem ciepła. Przyjemnie ogrzana, Zosia z ulgą zatrzepotała skrzydełkami. Zadumana przy ognisku, zadawała sobie pytanie, jak przetrwa następne coraz chłodniejsze dni. . - Zanim zaśniesz, pamiętaj: O świcie polecisz do pasieki. Wtedy, kiedy człowiek koło kur się kręci. - Wyrwał ją z zadumy jeżyk, jakby znowu czytał w jej myślach. - Po co? - - Zaufaj, zobaczysz rano. - Jeżyk okrył ją troskliwie liściem i oddalił się na drugą stronę ogrodu. W pachnącym i wygodnym kokonie, pszczółka zasnęła, zmęczona po całym dniu silnych emocji. Poranny chłód, bez trudu ją obudził. Mimo że w zimnym powietrzu, ciężko jej było rozprostować skrzydła, dzielnie wzbiła się w górę i pofrunęła w stronę pasieki, tak jak radził jej przyjaciel. Z daleka ujrzała przy ulu człowieka. Ul leżał przewrócony. Zosi mocniej zabiło serce. Pofrunęła szybciej, z bliska dostrzegła, że ul był otwarty. Być może to była jej jedyna szansa, aby wlecieć do środka. Gdy już się zbliżała do drzwi, pod ulem zobaczyła rannego jeża. - Co się stało?!- Wzruszona, natychmiast do niego podfrunęła. W tym samym czasie, człowiek podniósł go i włożył do małego koszyka. -Nie martw się o mnie. Ten człowiek ma dobre serce. Na pewno mi pomoże. Szybko uciekaj do domu. Niebawem, na nowo będziesz bardzo potrzebna. - Wyszeptał z uśmiechem jeżyk. Było za mało czasu aby wszystko jej wyjaśnić. Przed świtem, przydreptał tutaj w towarzystwie krecika. Razem przewrócili ul, tak aby drzwi mogły się otworzyć. Niestety w tym samym czasie zakradł się przy kurniku lis. Zaatakował i lekko go zranił. - Do zobaczenia przyjacielu. - Szepnęła Zosia, ufając że właściciel pasieki dobrze się nim zaopiekuje. - Do zobaczenia kruszynko, dziękuję za jabłuszka. Wiosną Ci wszystko opowiem. - Jeżyk zawinął się wygodnie na dnie koszyka w kłębek i zasnął. Wiosną, zazwyczaj rozproszona Zosia, tym razem była niezwykle pilna. - Zwolnij, mamy czas siostrzyczko- Upominała ją rodzina. - Nie wolno zmarnować ani jednego kwiatuszka. Jeże uwielbiają jabłuszka. - Odpowiedziała pszczółka, uśmiechając się na myśl o wieczornym spotkaniu z miłośnikiem jabłek.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...