Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

1. ...dwadzieścia dziwnych lat.
Zamknięte w nich daty i godziny, przejechane pospiesznymi kilometry, kroki, słowa i litery, myśli, oddechy, litry i kilogramy, ludzie i skurwiele … wszystko było jak drgnienie powieki Wieczności. Minęło z prędkością szczytowania i nagle czas zatrzymał się teraz.

- Co znaczy POZYTYWNY?! – nutę niepewności zagłusza nuta histerii.
Owłosiona męska dłoń przykrywa moją. Bladą, chudą rękę z resztkami czerwonej emalii na paznokciach.
- Spokojnie pani…- spogląda w kartę – Pani Nino. Z tym można żyć. Trzeba tylko dbać o siebie, regularnie przyjmować leki, proszę mi wierzyc, to jeszcze nie koniec…pani Nino…

…..

Nienawidzę lata. Rozgrzanego asfaltu i smrodu ludzi w autobusach. Czterdziestostopniowych upałów, potu, dziury ozonowej i raka skory. Festynów na stadionach i w parkach, gdzie króluje wata cukrowa i gwiazdy disco polo. Nienawidzę słońca.
Dobrze ze nie muszę wychodzić. Że w lodówce została jeszcze jedna butelka.
Napiję się. Ale tylko łyczka, tylko szklaneczkę, na dworze jest tak gorąco…

…...


- Gratuluję!
Tępo patrzę jak wielkie, czerwone usta rozciągają się w obleśnym uśmiechu. Świńskie oczka łypią to na mnie, to na monitor. Facet w białym kitlu pokazuje cos na ekranie tym swoim tłustym paluchem który przed chwilą rozchylał moje wargi sromowe. Nic nie widzę, jakieś plamki tylko, to nie możliwe, żeby któraś z nich miała zrujnować mi życie. Nie… to niemożliwe, niemożliwe, niemożliwe, nie…
- Słyszy mnie pani? Mówię, że to już siódmy tydzień

Ponoć zdarzają się sytuacje, w których można zrobić tylko jedno z dwojga – śmiać się albo oszaleć. Na oddziale ginekologiczno - położniczym rozległ się histeryczny śmiech.

…...


- Kto tam?
- To ja, Ninka
Zza odrapanych z białej farby drzwi daje się słyszeć stukot obcasów. Głupia! Mówiłam jej, żeby nosiła inne buty, przez te szczudła nabawi się żylaków.
- Ninuś! – szczupłe ramiona już na klatce oplatają moja szyję. Uścisk jest mocny, serdeczny.
- Nineczko kochana! Szmat czasu! Chodź, właz do środka, mogłaś chociaż zadzwonić zrobiłabym ciasto czy coś…
- Daj spokój Anka, wiesz, ze nie lubie słodyczy, poza tym i tak nie umiesz piec – uśmiecham się do przyjaciółki, Ania uśmiecha się do mnie.
W pokoju czuje słodko – słony zapach i smród tanich perfum. Dym szczypie w oczy. Dopiero teraz zauważam jakie ma zwężone źrenice.
- Chodź, siadaj. Napijesz się czegoś? Kawa? Herbata?
- Założę się ze nie masz ani kawy ani herbaty. Nie masz nawet czajnika.
Anka wybucha śmiechem i znów rzuca mi się na szyję.
- To może wodę?
- Taaa…- odpowiadam po chwili namysłu – chyba, ze masz ognistą.
- Stara, kochana Nina!
Jej czerwona sukienka znika w kuchni.

Opublikowano

no nieźle,


co by tu napisać? hmmm,

napiszę, tak...

niektórzy, TUTAJ, lub niekoniecznie TUTAJ, myślą, pocą się i płodzą potem jakieś dyrdymały, jestem przekonany, że ciebie pisanie nie męczy, przychodzi ci z łatwością...

łyczek , szklaneczkę bym wypierdolił bo nie pasuje stylowo do reszty...

jest ok. a nawet ciut wincy...no o czywiscie moim skromnym okiem, patrząc na to wszystko

Opublikowano

Miło Cię widziec.
Tekst albo do poprawki i rozwinięcia albo do wyjebania, zreszta jak wszyskto co zdarzyłam tu zamieścic.
Nie mam ani czasu ani weny, zresztą -zwyczajnie mi sie nie chce pisac. To wyżej napisałam z nudów, miałam wolny wieczór.
Niemniej jednak dziękuję za komentarz.

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Rafael Marius dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie, ale nie końcem, lecz początkiem, który wskazał mi drogę , co dalej muszę robić!  Zresztą, nie pominąłem przesłanek z jego podpowiedzi , jakie pozwalają odkrywać to, co zostało nieodkryte albo zatajone!?   Więc zaczniemy od tego, czym jest język światła i cienia?            

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        !!!!   Interpretację już mam!              
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Bcmil Czytając powyższe przypomniał mi się film z Jet Li Kiss of the Dragon (2001).   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...