Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pamiętnikowa historia z panem Y w bliskim tle


GASPAR_VAN_DER_SAR

Rekomendowane odpowiedzi

DZIEŃ PIERWSZY, PONIEDZIAŁEK.
Spoglądam na Ciebie. Wiem doskonale, za kim podąża Twój wzrok. Nie muszę bynajmniej w tym celu znać jego imienia, nazwiska, numeru PESEL ani nawet twarzy. Ty wiesz o nim niewiele więcej. Ot, kilka podstawowych faktów. Nigdy z nim nie rozmawiałaś.
Może znam go osobiście. Nie wykluczam... W końcu przypadki chodzą po ludziach. (Dziwna myśl – przecież nigdy nie wierzyłem w istnienie przypadku...)
Nazwijmy go panem Y. Ta niewiadoma zawsze była mi bliższa od X, bo choć mówi podobnie mało (czytaj: nic), to jednak jest jednak nieporównywalnie bardziej oryginalna. A litery są jak ludzie - oryginalność pomaga nawet tym, którzy nic sobą nie reprezentują.
Pan Y jest szczęściarzem. Cholernym szczęściarzem. I tak jak wszyscy inni cholerni szczęściarze – do których należymy zapewne my wszyscy – nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielki fart kopnął go w życiu. Nie wie o tym dlatego że nie ma pojęcia o Twoim istnieniu. Nie można mieć co do tego żadnych wątpliwości. Fakt, że widział Cię raz czy drugi, gdy przechodziłaś korytarzem czy chodnikiem, nic tu nie zmienia. W końcu w takich sytuacjach widujemy codziennie setki, a nawet tysiące osób.
I choć wydaje mi się to absurdalne, zazdroszczę panu Y.
DZIEŃ DRUGI, WTOREK.
Pewne rzeczy zaczynają do mnie docierać. Powoli przyjmuję do wiadomości to, że pan Y to ostatnia osoba, jakiej powinienem czegokolwiek zazdrościć. Mieć tak wielkie szczęście i nie wiedzieć o tym to chyba najbardziej przykra rzecz, jaka może zdarzyć się w życiu.
Już nie zazdroszczę panu Y. Uwierz mi na niewypowiedziane słowo.
Nie zazdroszczę mu, podobnie jak nie czuję zazdrości wobec sytuacji wielkiego dzieła sztuki, które co prawda jest podziwiane, ale samo nie zdaje sobie sprawy z tego, że dla kogoś – niby wbrew Kopernikowi – staje się na chwilę centrum Wszechświata.
DZIEŃ TRZECI, ŚRODA.
Znowu nachodzą mnie dziwne myśli. Pragnę być choć po części w tej sytuacji pana Y. Chciałbym tak wyglądać, grać w piłkę, nosić tak samo modne ciuchy. Zakładam bowiem, że tak wygląda nasz bohater. Dziewczynom podobają się właśnie tacy, choć zdaję sobie sprawę z tego, że mówiąc tak, obrażam Cię.
Niby wiem, jak wiele temu chłopakowi brakuje do pełni szczęścia. Teoretycznie zdaję sobie sprawę z tego, że on nie jest wcale szczęśliwy. On jest po prostu farciarzem i nie ma o tym pojęcia. Ale chcialbym być na jego miejscu. Chciałbym, by oblegały mnie tłumy dziewczyn, i byś była wśród nich Ty.
Może kiedyś spojrzę na to inaczej. Może zrozumiem coś więcej, ale na razie jestem tak płytki, by wszystko zamykać w prostych odczuciach. A te odczucia mówią mi, że sytuacja pana Y jest lepsza niż moja.
DZIEŃ CZWARTY, CZWARTEK.
Budzę się rano i rozumiem, że noc, podczas której nic się nie wydarzyło, może zmienić człowieka. Może miałem jakiś sen, którego nie pamiętam, i to on wywarł taki wpływ na moją psychikę? Stałem się istotą świadomą swoich pragnień. Wiem, czego chcę. I przede wszystkim - wiem, czego nie chcę.
Nie chcę mieć takiego imienia, które zamknęłoby mnie w kilku dźwiękach czy znakach. I nie chcę też, żebyś Ty takie miała. Chcę tylko, żebyś przyszła, stanęła obok mnie i spytała:
- Jak mam cię nazywać?
- Analfabeta - odpowiem.
- Dlaczego? - zdziwisz się.
- Po to, żebym mógł zawrzeć w sobie całe Istnienie, które będę chciał zawrzeć, i jednocześnie nie był w stanie określić tego żadnymi znakami, które sklasyfikowałyby mnie jako pana X, Y, Z, A, B, C czy jakiegokolwiek innego.
Wtedy będę istniał naprawdę - ja jako ja. A koło mnie Ty w charakterze Ciebie. Po prostu nie zamkniemy się nawzajem w literach i imionach.
A pan Y? Zostanie w ułamku sekundy przeczytany. I skończy się. Można przewrócić stronicę.
DZIEŃ PIĄTY, PIĄTEK.
Wiesz, że kiedy człowiek podejmuje pozornie drobne decyzje, na chwilę zapomina, jak diametralnie są one w stanie odmienić jego życie? Wiesz, że chłopak, który pierwszy raz w życiu zdecydował się poprosić dziewczynę swoich marzeń do tańca, w chwili, w której podjął decyzję, całkiem zapomniał, że nie potrafi tańczyć? Więcej - nie przypomniało mu się to podczas całego tańca, co nie spowodowało bynajmniej, że podeptał partnerkę. Są takie chwile, w których przez przypadek wynosimy się ponad nasze ograniczenia. Dzieje się tak wtedy, gdy zapominamy o istnieniu samych siebie - ludzi zbudowanych z wad niczym z cegieł na fundamencie niedoskonałości.
Czy wiesz, że ten chłopak popełnił tylko jeden błąd? Zapraszając tę dziewczynę do tańca, nazwał ją po imieniu (bo przecież niewątpliwym brakiem kultury jest powiedzenie do kobiety: "ej, ty!"). Jej długie imię dawało się niestety pięknie skrócić i on z tego skorzystał. O tyle, o ile on mógł w tej sytuacji wychylić się ponad sztuczne bariery, o tyle ona została zamknięta w jednym słowie.
A powinna była przyjąć jakieś dobre imię. Najlepiej Kreska - żeby mogła sama zmazać każdy wyraz.
Coś bym jeszcze napisał - o tym chłopaku i tej dziewczynie. Ale może nadużyję słów. Może zamknę ich w kliku literach. Czy mówiąc "ty" i "ja" można zabić w człowieku głębię?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...