Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Szeroki, szczerbaty uśmiech:)
"Szczylowaty kurdupel" - :)))

Dlaczego "okaleczone ogrody"?
No, chyba, że z tej swojej łódki ostrzelał
sowicie tą zieleń, trochę jak na filmach o komandosach:)

"Tylko czemu..." - wg mnie bez tego wersu wiersz jest
lepszy, bo "z jajem". A razem z tym wersem staje się bardziej
poważny, choć i tak poważny już nie będzie, czyli psuje
jedno, nie dając nic w zamian.
Ale to subiektywnie rzecz jasna:)
Pzdr!

Opublikowano

Wydaje mi się, że bez ostatniej zwrotki trochę brak puenty - samo stwierdzenie prostego, oklepanego faktu?
Muszą być jakieś rany, bo inaczej czas ze swoim browningiem byłby niepotrzbny, musi mieć do czego strzelać :> Dlatego ogrody są okaleczone, a on zabija rany...

pzdr.

Opublikowano

Ależ to nie jest "samo stwierdzenie prostego, oklepanego faktu",
wg mnie właśnie przedostatni wers jest świetną puentą, w kontekście
poprzednich wersów jakby sam z siebie drwi - wiersz ironią
poddaje pod wątpliwość prawdziwość tego powiedzenia.

Ja po prostu postuluję wyrzucenie ostatniego wersu,
ew. zmianę. Ale nie upieram się, być może to ty masz słuszność:)
Po prostu bardziej podoba mi się bez ostatniego.
Pzdr!

Opublikowano

Cieszę się Bartoszu, że w ogóle sie podoba, ale zabiłeś mi niezłego ćwieka, bo jak się okazało,
postrzegasz to calkiem inaczej niz ja, a co jest dla mnie świetną nauką, jak dalece różne są nasze stanowiska - autora i odbiorcy. Od siebie mogę dodac tyle, że najpierw w mojej głowie utworzył się obraz Czasu, który "zabija" i skojarzenie ze ślepymi nabojami, bo jak wiadomo zwykle potrzeba go bardzo wiele, by wyleczyć rany, a dopiero potem dopasowałam do przesłania pewien "obraz" (znowu!) I początkowo rzeczywiście miałam pomysl na jakiegos gangstera, komandosa, Van Damme'a tudzież Chucka Norrisa z bazuką :D Ale jakoś wierna kulturze śródziemnomorskiej, postawiłam na Amora :)
No nic kończę już, jeszcze trochę potrzebuje Czasu by to przemyśleć i wyobrazić sobie ten wiersz w formie, jaką Ty zaproponowałeś.
dzięki i pzdr.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar dzięki   jesień owszem zadowoli jeśli ładna jest i młoda słodko może cię ukoić ale kasy potem szkoda :)))       @violetta od czego jest kobietka tego nie wie sam Bóg raz wściekła raz kokietka nieobliczalna i już :)))  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To przepiękna zwrotka warta najlepszych poetów ! I ostatnia też złota warta. Gdyby udało się dotrzymać kroku pozostałym ... 
    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...