Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

nieproszeni goście - wiejskie opowieści dla dorosłych


Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo gorący lipiec 2004 r. Jak zwykle pod jabłonką na mojej wiejskiej posiadłości wyleguje się goła pani Mania, jedyna sąsiadka jaką mam. Zawsze przychodzi tanecznym krokiem w zniszczonej podomce. Zdejmuje ją ruchem znanym jej od lat. Ta podomka ma pewnie tyle lat co jej właścicielka, a pani Marysia nie jest już od dawna dziewczynką. Rozkłada ją na bujnej trawie i tak wyleguje się wśród traw i kwiatów na podomce w wyblakłe niezapominajki.
Pani Mania jest postawną brunetką, pochodzi gdzieś z gór, wygląda na lat 50 ale
z pewnością ma dziesięć lat mniej. Te jej kąpiele wśród polnych traw i kwiatów, trwają każdego roku w jego gorących dniach. Wiem o tym dobrze, tak dobrze jak znam szczegóły anatomiczne sąsiadki. Wiem gdzie ma pieprzyk, bliznę czy ślad po ukąszeniu komara, jakie ma piersi, brzuch, cipkę i nogi. Bywały dni kiedy przygotowany na jej „odpoczynek”, uzbrojony w lornetkę lub aparat fotograficzny o dużym przybliżeniu, czołgałem się za drzewami aby podejść jak najbliżej. Czasami myślałem nawet i dzisiaj też tak myślę, że pani Mania dobrze o mojej obecności wiedziała.
Kiedy przychodziła tak, pod tę samą od lat jabłonkę, mruczała coś jak kotka i sama do siebie się uśmiechała.
Jej mąż Stefan był murarzem, a gdy nie miał pracy w swoim fachu pracował jako robotnik leśny. Nie było go w domu całymi dniami. Ale kiedy był, jego obecność też sąsiadce nie przeszkadzała.
Pani Mania nie wylegiwała się w tym leśnym sadzie z samej chęci odpoczynku. Zaraz na początku po kilkunastu minutach wewnętrznego uspokojenia zaczynała się sama sobą zabawiać. Przyciągała piersi do ust i powoli, z namaszczeniem, ssała swoje sutki. Śliniła palce i kreśliła jakieś magiczne figury erotyzmu na swoim brzuchu. Jej mruczenie było już wtedy słodkie i namiętne jak marcowej kotki na dachu. Później, mniej więcej po 30 minutach dotykała wreszcie cipki. Nogi podkurczone i szeroko rozchylone, a ona leniwie, pomalutku, masowała pokaźną już wówczas łechtaczkę. Jej ciało prężyło się i widać było, że przebiega przez nie jakiś niewidoczny prąd. Po długiej chwili naładowanej ekspresją zdarzeń erotycznych następował orgazm. Ciało autorki orgazmu gięło się i prostowało jakby dopadł ją atak epilepsji. Jeszcze tylko krótki, urywany krzyk i zapadała cisza, ustawało miauczenie, a pani Mania ściskała nogi, uśmiechała się do siebie i powolutku kładła się na bok, podkurczając kolana aż pod brodę. Nigdy nie dowiedziałem się czy wtedy spała. Gapiłem się jak oszalały w wygoloną, ogromna cipę wystającą za zgięte uda. Znałem każdy szczególik, każdą fałdkę, każde zagłębienie. Czułem niemalże słodki zapach jej wnętrza. Oddychała ciężko, chrapliwie jak po wyczerpującym biegu. Ale ten bieg miał inne imię. To było kolosalne podniecenie. Widziałem ciemną piękną odbytnice. Jej wygląd zwiastował nie byle jakie przyjemności. Gdy tak rozdygotany i rozogniony gapiłem się przez lornetkę, bywały dni, gdy trzepałem konia jak oszalały. Gdy wytrysnąłem, leżałem na plecach odpoczywając, czasami też zasypiałem. Kiedy zaś oddałem się samemu patrzeniu, seans trwał dalej. Mania budziła się z orgastycznego snu, przeciągała, uwodzicielsko uśmiechała, śliniła dwa palce prawej dłoni i wskazujący z lewej. Te poślinione palce lewej ręki, po dość długim masowaniu całej cipki wpychała w jej mroczne, ekscytujące wnętrze. Palec lewej dłoni wędrował przez zgięto udo do pupy. Masturbowała się pięknie. Teraz już cicho bez krzyków i mruczeń, wierciła tymi palcami w swoich ponętnych dziurkach. Co jakiś czas wyciągała palce z cipki, wkładała je głęboko do buzi, a ja z odległości kilku metrów, słyszałem basowe mlaskanie. Sąsiadka z lubością smakowała sama siebie. I dalej do cipki i jazda i wolno i szybko i jeszcze wolniej i trochę szybciej. Aż przychodziła ta chwila, że przeżywała drugi orgazm. Głęboki, wewnętrzny, pełny. Czasami tryskała swoimi sokami. Wtedy ten jej zapach doprowadzał mnie do wewnętrznego szaleństwa. Erotyzm namiętności sprawiał, że dygotałem. Zamglone oczy przeszkadzały mi w patrzeniu. Ale byłem bardzo, bardzo szczęśliwy. Jeżeli nic sobie nie robiłem,to wieczorem przeżywałem katusze przez bolące jądra. Lecz pani Mania miała buzię uśmiechniętą, czarne włosy zwichrzone, ale szczęście promieniało z całej jej postaci. Wolne już wilgotne dłonie, wędrowały leniwie po brzuchu i piersiach, a ona wyciągnęła, z lekko rozchylonymi nogami zasypiała. Można było wtedy podejść i pocałować ją, ale ja nigdy tego nie zrobiłem. Korciło mnie wiele razy ale się nigdy na to nie zdobyłem. Po pierwsze bo mi nie wypadało zrobić to podstępem nieświadomej sąsiadce, a po drugie pan Stefan zabił kiedyś w bójce o swoją żonę dwóch ludzi, odsiedział 12 lat w więzieniu i uważany był w całej okolicy za zakapiora.
Po pewnym czasie te erotyczne seanse mi spowszechniały. Wolałem spać na leżaku w cieniu podwórkowej lipy albo iść z psami na spacer. Kiedy jednak przyjeżdżali do mnie koledzy ciągnęli mnie tam ze sobą, abym pokazał im to co znali z moich opowieści lub wcześniej doświadczyli. Czułem się wtedy jak przewodnik w muzeum. W końcu przestałem tam chodzić wogóle, bo nawet największy erotyzm człowiekowi spowszednieje. Wtedy zacząłem dostrzegać
pewne rzeczy których dawniej ani bym się domyślał. Najpierw zobaczyłem wydeptane ścieżki w młodych sosenkach na krańcach mojej działki. Początkowo myślałem, że to sarny lub dziki ale kiedyś zobaczyłem odciśnięty na mokrym piasku ślad buta. Stałem się czujny. Któregoś dnia spotkałem w swoim lesie wiejskiego faceta. Zapytałem za czym to łazi. Odpowiedział niespokojnie, że za maślakami. Nie miał jednak koszyka, ani worka, ani innej reklamówki. To mnie zaciekawiło. Zostawiłem go lekko speszonego i poszedłem dalej. Odchodząc w odbiciu szkieł okularów przeciwsłonecznych .dostrzegłem, że facet walnął się na ziemie i zaczął się czołgać w kierunku sadu. Pomyślałem sobie, że oto amator wdzięków pani Marysi. I nie myliłem się. Z odległości około pół kilometra, przez silną lornetkę, zacząłem przyglądać się leśnej okolicy sadu, a dokładniej, okolicy ulubionej przez sąsiadkę jabłonce. Po chwili dostrzegłem i drugiego osobnika wijącego się wśród traw. Później jeszcze jednego zamaskowanego brzozowymi gałązkami. Na czereśni zaś (sąsiadce jabłonki), dostrzegłem zawieszonego gościa ubranego mimo ciężkiego upału w maskujące ubranie wojskowe. Pani Mani nie widziałem, ale po tym co te wiejskie chłopy robiły swoim koniom wiedziałem, że „seans” już trwa. Ten „grzybiarz” walił fujarkę ruchem powolnym, ale tak rytmicznym, że można było regulować zegarek. Przy wytrysku jedną wielką wiejską łapę zacisnął na ustach. Był naprawdę bardzo dyskretny. Temu w wojskowej panterce było niewygodnie. W końcu wyćwiczonymi ruchami zsunął się na niższą gałąź, a drugą grzmocił konia tak wielkiego jak małego cygana noga. Jego ciało drżało, gięło się i prężyło. Myślałem, że zleci na łeb. Ale nie. Trysnął w końcu na bujne trawy trzy metry niżej a jego zwiotczale ciało zawisło i wyglądał jak jakaś wielka nadrzewna jaszczurka. Trzeci przyklęknął za młodym świerkiem i widziałem tylko jego drżenie. Wtedy dojrzałem jeszcze, blask odbitego słońca. Pochodził on ze środka okazałego jałowca. Po paru chwilach wszystko było jasne. W jałowcu siedziało dwóch chłopaków w wieku licealnym, a ten błysk zdradziecki to błysk okularów jednego z nich. Nie mogłem dojrzeć co tam się dzieje, ale sądząc po wyginaniu się wielkiego jałowca musiało tam być wesoło. Znudziło mnie to w końcu.
Trwałem jednak na posterunku dalej aby zobaczyć to do końca. Wreszcie pani Marysia wstała, poprzeciągała się i tym swoim tanecznym krokiem popłynęła do domu.
Na drugi dzień nie było mnie na wsi bo pojechałem odwiedzić mamę. Ale następnego, już od samego rana zastanawiałem się jak mam się pozbyć, tych nieproszonych gości nie wchodząc w otwarty konflikt z dalszymi, ale przecież też sąsiadami. Nie mogłem przecież pozwolić na dalsze masowe trzepanie koni na swoim terenie. Około 11-tej przyjechał w odwiedziny mój przyjaciel Piotr. On właśnie wpadła na szalony pomysł by przepędzić klientów hukiem. Wybuch w tej małej polodowcowej dolinie byłby tak głośny jak wybuch bomby. W jakieś pół godziny po przyjściu sąsiadki. Piotrek napompował gazem z butli dwa kondomy, złączył je ze sobą i przywiązał do nich długi na metr nasączony benzyna sznurek. Zakradliśmy się cichutko w okolice sadu, ale od strony podwórka czyli tam, gdzie podglądaczy być nie mogło, bo obraz stamtąd był żaden. Po zajęciu właściwego miejsca Piotrek podpalił sznurek i zaczęliśmy się nawet wycofywać, ale od razu grzmotnęło tak, że poczułem jakby mi pękła głowa.
Nic nie słyszałem (przez następne dwa tygodnie zażywałem antybiotyki bo pękła mi błona bębenkowa w uchu) ale patrzeć mogłem więc patrzałem. To co się działo trudno opisać. Czy mogłem się spodziewać, że pani Mania ma aż siedmiu amatorów swojego ciała. Ziemia, drzewa, krzaki, wszystko nagle ożyło. Młodzieniec w harcerskim mundurku, starszy facet, w podkoszulku i krótkich spodenkach, ktoś inny z rowerem pod pachą. Jakiś elegant w marynarce w pepitkę i pod krawatem, ale bez spodni, z podniesionym jeszcze podnieceniem kutasem zasuwał zboczem tak szybko, że był to pewnie najszybszy bieg w jego życiu i ten „grzybiarz” z przewieszoną lornetką. Ostatni pędził prawie zupełnie goły, ubrany tylko w zwisającą z konia prezerwatywą i sandały, podglądacz o skórze tak czarnej, że Piotrek do dzisiaj twierdzi, że tam wtedy był murzyn.
A pani Mania? Widziałem jak się zerwała by zaraz potem wyrżnąć na ziemię, podniosła się jeszcze raz i znowu walnęła. Wtedy zauważyła, że ma nogi zaplatane w podomkę w wyblakłe niezapominajki. Złapała ją wreszcie i dziwnym cwałem z „fruwającymi” cyckami popędziła do domu. I to już prawie koniec całej historii. Jeszcze tylko tyle, że w krzaku jałowca znaleźliśmy dziwny przedmiot. Były to dwie tekturowe rolki po papierze toaletowym połączone taśmą izolacyjną dla elektryków. W ich wnętrzu znajdowały się różne szkła od okularów, a były one tak dobrane, że jakiś wiejski wynalazca z kilku par okularów zrobił lornetką o niezłych przybliżeniach.
I to już wszystko, gdyby nie żal po tych wspaniałych chwilach naładowanych taką dawką erotyzmu, że po samych wspomnieniach ciarki latają mi po mózgu. I musze przyznać, że ucieszyłem się, gdy pod koniec miesiąca, pani Mania, swoim tanecznym krokiem szybowała pod jabłonkę.
Zrozumiałem wtedy, że ci nieproszeni goście nie byli tak bardzo uciążliwi jak mi się początkowo wydawało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydawałoby się, że to niemożliwe, a jednak - Don Cornellos, autor Dziennika Nieco Rubasznego okropnie nudził się czytając powyższy tekst, nawet nie doszedł do jego połowy. Wyraźnie coś jest nie tak, i albo Don Cornellos musi iść do seksuologa, albo ten który Don Cornellesowi obrzydza jego umiłowaną dziedzinę życia, jaką jest erotyzm.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 13 lat później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta   I tu jest właśnie problem: mieszkałem na Czerniakowskiej i wszystko sam zorganizowałem, potem: trzy baby - Hanna Gronkiewicz-Waltz, komornik sądowy Olga Rogalska-Karakula i sędzia Agata Puż - wszystko mi zrujnowały, patrz: esej - "Świątynia Wiedzy", a teraz: po raz drugi zorganizowałem sobie życie i mieszkam na Konduktorskiej - to ja stawiam warunki, patrz: esej - "Warunki" - mam wrażenie, iż pani w ogóle mnie nie czyta lub po prostu jest pani tysiąc lat za mną - pani dopiero zaczyna życie, ja: po prostu żyję i tyle na temat, bo: ręce mi już opadają...   Łukasz Jasiński 
    • @Łukasz JasińskiJa zajmuję się organizacją swojego życia, kupuję sobie fajne rzeczy do domu, wszystko stare wymieniam na nowe, planuję, analizuję czego potrzebuję:) a czyjegoś życia nie potrafię zmienić, bo każdy sam sobie musi zmienić swój mózg:)
    • @A-typowa-b   Podobno, proszę pani...   Łukasz Jasiński 
    • @violetta   A singlem nie jestem, bo: nie chodzę na Parady Równości i nie mam zamiaru pracować w jakiejkolwiek międzynarodowej korporacji, otóż to: czarna mafia - kościół - to też międzynarodowa korporacja, jestem pogańskim racjonalistą - libertynem i intelektualnym biseksualistą - uniwersalnym, także: państwowcem, jeśli moja mam umrze w moim mieszkaniu, to: pójdę do pani Małgorzaty Mączyńskiej z administracji i poproszę ją, aby zadzwoniła po policję - taka jest procedura w razie śmierci danej osoby - sekcja zwłok, powinna się pani wstydzić, iż jako osoba słyszącą - uwielbia pani decydować o życiu innych osób, wie pani może o tym: jeśli osoba niepełnosprawna opiekuje się osobą pełnosprawna - jest to złamaniem prawa?   Łukasz Jasiński 
    • @MIROSŁAW C. Pozdrawiam i dzięki.   @[email protected] wzajemnie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      . @Łukasz Jasiński cześć, podobno można. Pozdrawiam Łukaszu.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...