Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zadrżała potęga Niebian, Szatan mieczem płonącym
Nakreślił znak na szerokim nieboskłonie czasu
Zbladł Pan, strach rozrzucił śnieżne skrzydła po polu
Dumy straszliwej, śmierci i gniewu wyższego niż On
Skąd wrony, żmije i nimfy przepiękne tutaj są
Jezus za krzyż obrażony został pod baldachimem
A tylko On miłością nienawiść mógł spiąć

O, Starcze, który idziesz ze śpiewem swym przez pustkę
O, ślepcze, co widziałeś ten lot jedynej z gwiazd
Drogą przez las idziesz, Twe okrwawione, święte stopy
Znaczą ścieżynę wśród legowisk wilków tych złych,
Podnieść to ciało miłością zranione i przeklęte
Sławę na wieki zapomnianą, ten miecz krwią białą
Synów i braci jego zbroczony, nie widzisz tego, zmęczony

Szatan uderzył i starły się siły, zmieszały i ranne
Jedna potęga, druga upadkiem, strącone ciała
Jak grad raniły Matkę tą, Ziemię, Gaje, Tyfona karmicielkę
Jezus wstał, nim czas przyjdzie na niego, za topór chwycił
I wbiegł w walczących i straszliwie ciął, Aszamel padł
Belzebub naprzeciwko ruszył Furię wstrzymać nagłą,
Nim oddech wziął, jak wdech wbiło się ostrze do płuc

Azazel wstał, jak równy z równym, lecz Gabriel go starł
Ostrze przecięło diabelską twarz na pół i prysło
Czarcie wnętrzności zapłodniły ziemską równinę
A Anioł żaden nie upadał, kruszały zastępy legionów
Posępny Lucyfer powoli się cofał, czując zwycięstwo
Tych czystych postaci, od których miecz odskakuje w bok
Przeklął sam siebie, jakże tak można odchodzić?

Pozbieraj Starcze te części istnienia przeszłości
Ten smak pradawnych, zimnych, oszronionych jagód
Ciąży tu jeszcze klątwa niedoszłego Pogromcy
Znać szponów ślad, męki buntu, co został sam
Kres znać upadku, przeciwstawienia się stałości
Lodowatej wody zalewającej płomień wieczny
By z sykiem opaść i zostać tam…

Opublikowano

O matko, ale się rozpisałeś; dobrze,że z sensem. Dużo czytania, ale
dobrego czytania i to na dodać (+) tak się mówiło na matematyce za moich lat szkolnych.
Wtedy o plusach nikt nie mówił.Pozdrawiam Cię z wiosną. Podoba się.
Temat b. ciekawy. EK

Opublikowano

Michale - jakies archiaczne tematy? Zabrakło jeszcze kotła ze smołą piekielną i smażenia grzeszników? Napisałeś coś dla wyobraźni przaśnej - mogłeś walkę tych aniołów ująć w jakiejś
konwencji dzisiejszej wiedzy o kosmosie, świecie... Jak na baśń, to może i tak, ale za kótkie. Pozdrawiam.

Opublikowano

jak dla mnie zdecydowanie za dlugi. dotrwalam ale nie drgnelo we mnie. pozdrawiam.

Opublikowano

dziś na świerzo powiem że trochę tego wszystkiego za wiele,

"Matkę tą, Ziemię, Gaje, Tyfona karmicielkę" nie wiem czy to specjalnie ale takie wyliczanie zapycha tylko miejsce


choć teraz mam wrażenie że już kiedyś ten wiersz czytałem, może to była świętej pamięci
TAWERNA albo tutaj gdzieś kiedyś w warsztacie


ogólnie ciekawy styl alee taki trochę jakby nie w modzie(-:


pozdrawiam

Opublikowano

Gniew Jezusa... kto by pomyślał, że cię na taką opowieść weźmie. Trafiasz w sedno, może to wpływ rekolekcji? Nie wiem, wiem natomiast, że lekko mi się to czytało, chociaż treść ciężka i zakrawa na herezje prawie (Jezus obrażony za krzyż). Dla mnie to najlepsza pozycja od czsu gdy zacząłem czytać twoje wiersze. Tzn. inne, o których mówiłem, że są dobre były dobre, ale inaczej niż ten.
Pozdrawiam

Opublikowano

Nim przeczytalem komenty, ludzilem się, że to jakiś żarcik.

Nie bede się rozplywal, jak tematyka jest moim zdaniem durna, bo to zdaje się kwestia gustu... Chryste! Popłakałem się ze śmiechu.

1. To nie jest poezja. To jest epika. Mamy świat przedstawiony, narratora. Nie wiem czemu to jest zwersyfikowane.

2. Gaja? to chyba z jakiejs innej mitologii. ja sie na tym nie znam, ale w ogole chyba niezle namieszales w osobach wystepujacych.

3. "Azazel wstał, jak równy z równym" - czekaj, ja teraz siedze, a ty mi wytlumacz jak mam wstac, by wstac jak równy wstaje z równym.

4. Przekomiczne słownictwo. Infantylna, niekonsekwentna archaizacja tekstu.

5. miecz odskakujący w bok od czystych postaci - tutaj sie przewrocilem.

6. przecinki po O!?

7. Nieuzasadnione wielkie litery (np. niedoszly Pogromca)

8. zdania wielokrotnie złożone..:/

9. Szukanie jakis popierdolonych synonimów Szatana.

10. roooooooooozlllaaaaaazłość.

11. Przeklął sam siebie, jakże tak można odchodzić? - a coz to byla za klatwa?

12. lodowata woda? czyli lód?

13. moglbym pisac i pisac i pisac. nie wiem co jest w tym wszystkim najgorsze. boze! cos ty popelnil? kanon grafomanii.

14. najwazniejsze: nie rob tego wiecej, bo dostane przepukliny

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Starzec Wiesz, że Twój wiersz mnie zatrzymał? I teraz myślę sobie - kto tak naprawdę wie, kiedy jest za wcześnie, a kiedy za późno? Wystarczy, że jedno z Was tak pomyśli, a droga się rozminie.
    • Jego kraj może zerwać więzy uległości, Jego lud może znowu zaznać wolności, W ich sercach nadziei tysiąc zagości, Lecz jego nadzieja umarła. Promienie księżyca morze oświetlają, Swobodne fale dziko napierają, A wiatry Gondalu dostojnie grają Swój hymn o północy.   Grają na murach jego więzienia, Budząc w jego sercu wzruszenia, Bo ich dźwięk przyzywa wspomnienia Rzeczy, które się zdarzyły. Jego dusza z wichrem się złączyła I w królestwie śnieżnej ciemności kroczyła, Krainie, która wielką rozpacz kryła, A zwątpienie odebrało głos.   Ziemia Harolda zerwie więzy uległości, Jego lud może znowu zaznać wolności, W ich sercach nadziei tysiąc zagości, Lecz jego nadzieja umarła. Wolność została mu odebrana; Jego przyszłość na ziemi poznana; Jeszcze kilka lat w kajdanach, Potem więzienny grób.   O ile poprzedni wiersz Emily mógł być związany z Gondalem, tu nie ma wątpliwości. Nie jestem tylko pewien kim był ów Harold. Być może chodzi o Geralda z Exiny, uwięzionego i zamordowanego przez podstępnego rywala do tronu Juliusa Brenzaidę.      His land may burst the galling chain, His people may be free again, For them a thousand hopes remain, But hope is dead for him. Soft falls the moonlight on the sea Whose wild waves play at liberty, And Gondal's wind sings solemnly Its hollow midnight hymn.   Around his prison walls it sings, His heart is stirred through all its strings, Because that sound remembrance brings Of scenes that once have been. His soul has felt the storm below, And walked a realm of sunless snow, Dire region of most mighty woe, Made voiceless by despair.   And Harold's land may burst its chain, His subjects may be free again, For them a thousand hopes remain, But hope is dead for him. Set is his sun of liberty; Fixed is his earthly destiny; A few years of captivity, And then a captive's tomb.
    • @Roma Jakby balans między dzieciństwem a dorosłością. Pełen jest ulotnych obrazów  samolociki, taniec, tęsknota... To opowieść o potrzebie lekkości, wolności, i o pogodzeniu się z tym, że nie zawsze trzeba „latać”, by czuć sens.
    • poznaliśmy się  o dzień za późno spóźnieni łzą pod powieką wczesną wiosną bzem łaskoczącą spojrzeniami  utkani  na wieki   poznaliśmy się o noc za wcześnie zachłanni dnia rwącą rzeką późną zimą lodem płynącą uczuciami splątani na przekór   poznaliśmy się...
    • Potrafię istnieć jedynie  w lęku pierwotnym i chaosie marazmowych, zimowych wieczorów. Zatruty, niemożnością odmiany straconych lat. Ukryty przed światłem, które zamiast  ciepłym promieniem otoczyć duszę,  wypala ze mnie cząstki człowieczeństwa. Gdybym choć podejrzewał po co,  ciągle tańczą mi nad głową  tarcze słońca i księżyca. Migocą gwiazdy, przez pył początku czasu. Gdybym mógł to chciałbym wyjść  ze swego cielesnego więzienia.   Doczesność mnie goni. Tonę w stertach codziennych sprawunków. Lecz nie dla mnie ludzkie sprawy i dole. Ja potrzebuję swego boskiego wręcz zajęcia. Ucieczkę w świat ułudy i cudu istnień. I mogę tak trwać w transie aż do zaśnięcia. Dla Ciebie nic nie znaczą te karty zapisane. Te słowa otuchy i uczucia. Elegię i hymny do Twych oczu i węgielnych, turmalinowo błyszczących włosów. Ty chcesz rycerza a nie poetę. Piękno i kunszt atletycznych,  antycznych herosów. Piękno uśmiechu, twarzy bożka  o herubinowych, kręconych włosach a nie chichot szaleńczy bestii. Umorusanej w mogilnej ziemi,  złaknionej krwi swoich prześladowców. Przemierzającej bagna cuchnące siarką i lasy martwe ze ściółką wyściełaną kośćmi, zawleczonych tu z dawna  dziewic i strażniczek świątyń. Czy widziałaś kiedyś jak żeruję wilk? Jak wychyna się nagle z mroku,  pośród owocującej bogato czeremchy. Jak ślepia jego błyszczą,  niepohamowaną radością na widok,  bladego, stężałego ciała, żałobnie podświetlonego,  srebrzystym ogonem światła pełni. Nos jego najpierw przy ziemi,  sprawdza czy czuć już  niezachwiany wyrok litościwej śmierci Później węszy wokół ciała,  łaknąc wszystkimi zmysłami,  delikatnej, słodkiej zdobyczy. Przednimi łapami wskakuję  na nieruchomy żywot  i pysk wtula w gładką skórę szyi. Krew u ofiary zamarłą na wieki już taflą  nie burzy się w tętnicach. Szorstkim jęzorem zlizuję,  rześką i zimną rosę z napiętej skóry. Wreszcie siada ochoczo na ofierze  i wgryza się kłami  w narkotycznym wręcz uniesieniu. Ścięgna i żyły pękają bez trudu. Pazury rozorują młodość i sprężystość piersi. Tylne łapy posuwistymi szarpnięciami, tną jak nóż delikatne pasma podbrzusza. Po wszystkim bestia schodzi z ofiary, triumfując nad je   zbeszczeszczonym truchłem. Spełniona i radosna,  zadziera łeb umorusany w ciemnej posoce. Lodowy wicher, dmiący od bezkresu puszczy. Zastygły, mroźny księżyc, odbijający echo śmierci.     Wczesnym brzaskiem po miejskim bruku niesie się cichutkie stąpanie łap. Bezdomny kot, zbłąkany,  zerwany z łańcucha pies? Czy tylko cień,  cichcem odbijający się na  węgłach i witrynach. Zaciągnięty przez,  przeciąg kamienicznej bramy. Bezszelestnie mknący po spirali schodów pod znajomy adres. Legatus Mortis - u Twoich drzwi. Przy drzwiach Twej alkowy. Poblask, tchnących żądzą mordu oczu nad Twym pogrążonych we śnie ciele. Dotyk przeraźliwie lodowatych i mokrych,futrzanych łap na Twych krągłych biodrach. Charkot, zgniłego oddechu  nad rumianym policzkiem. Pierwszy promień słońca  przebił się przez, zakurzone, brudne szyby, grubych okiennic. Padł na Twoją anielsko wyrzeźbioną twarz, Twój luby chrząknął niezrozumiale przez sen  i cofnął gorącą, żylastą dłoń z Twoich ud, legnął wygodnie na wznak. Otworzyłaś szeroko oczy.  Odwróciłaś się i tuląc się jak kotka obdarowałaś go soczystym pocałunkiem, jedną ręką brodząc po jego wyrzeźbionym brzuchu a drugą zatapiając  w jego jasnych lokach. I on otworzył oczy oddając Ci  pieszczotę w całej pełni. Przez mgnienie wręcz, kształt jego żrenic zdawał Ci się dziwny i zwierzęco obcy, lecz po chwili i one zaznały  kojącego blasku poranka.   Wtedy to czar prysł. Nastał dzień.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...