Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dziewczyna szła tak dobrze znaną sobie ulicą w kierunku przystanku autobusowego.
Po jej głowie plątały się najróżniejsze myśli, ale najgorsze było to, że tęskniła za Adrianem.
Usiadła na ławeczce znajdującej się w pobliżu przystanku i zamyśliła się.
-Milena?! Usłyszała czyjś głos i podniosła oczy.
Przed nią stał Fred Walter. Jak zwykle tak samo rudy, tak samo piegowaty, jakim ostatnio go widziała. Stał się jednak barczysty i bardziej przystojny
-Oh cześć! - Odpowiedziała uśmiechając się i wstając. – Boże! Fred! Jak ja cię dawno nie widziałam!!
-Nawzajem, - zaśmiał się i przytulił ją.
Poczuła dziwne ciepło w jego ramionach… coś jej to przypominało.
Mechanicznie odsunęła się i speszona wlepiła wzrok w jego buty.
Buty które zazwyczaj były poobdzierane i stare, ale nie tym razem. Chłopak miał na nogach skórzane polakierowane pantofle.
Spodnie także nie przypominały starych wytartych dżinsów. Nowe, ładnie skrojone, granatowe dżinsy świadczyły, że Fred Walter już nie był zwykłym popychadłem.
-Co ty tu robisz?! - Zagadnął wpatrując się w nią z zainteresowaniem.
-Wróciłam z wakacji - odpowiedziała pewnie.
-Aa, ale czemu tak wcześnie. Przecież byłaś na wakacjach z…
-nie ważne z kim byłam… - przerwała mu ostro.
-Aaa, no dobra. - uśmiechnął się rozumiejąc, że nie powinien dalej drążyć tematu.
-Chodźmy, podwiozę cię. - Zaproponował, rozglądając się czy przypadkiem nie nadjeżdża autobus.
-Masz samochód?! - zapytała zdziwiona.
-A jak. - Odpowiedział śmiejąc się.
Dziewczyna kiwnęła głową i poszła we wskazaną stronę.
Myślała, że ujrzy jakiegoś 20 letniego grata, ale się myliła. Przed nią stał w bardzo dobrym stanie ford skorpio.
Chłopak pomógł wsiąść jej do samochodu i po chwili usadowił się na drugim siedzeniu.
-No więc, gdzie jedziemy? Zapytał uśmiechając się szarmansko.
-Do ministerstwa.
-No dobra, jak sobie życzysz, - zgodził się, lecz po chwili znowu się odezwał - za podwiezienie zjesz ze mną kolacyjkę?
Dziewczyna uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
-No to wpadnę po ciebie po 18. Milenko.

Opublikowano

Zaczynając od spraw technicznych:
-stał się bardziej przystojniejszy - chyba bardziej przystojny
-niego, jego - razi
-Na nogach rudowłosego były skórzane polakierowane pantofle - lepiej brzmiałoby, że miał na nogach, a nie były na nogach
-nią, niej - znowu za dużo
-Aa, ale czemu tak wcześnie. - zakończ pytajnikiem
-Przecież ty byłaś na wakacjach - "ty" zbędne
-uśmiechnął się domyślając się - tragedia, może "uśmiechnął się rozumiejąc, że..."
-Chodźmy, podwiozę cię? - od kiedy to jest pytanie? "podwieźć cię?" - jak najbardziej, ale to...
-zapytała zdziwionym głosem - mogła po prostu zaptać zdziwiona
-Chłopak pomógł wsiąść jej do samochodu i popędził na drugie siedzenie - nie mogę sobie wyobrazić faceta pędzącego na drugie siedzenie
Poza tym brak przecinków, myślników i innych takich.
Długość komentarza świadczy o tym, że tekst mi się nie podoba.
Pozdrawiam

Opublikowano

Zgadzam się z przedmówczynią. Oprócz tego:
-nieważne- pisownia łączna
-szarmancko- pisane przec c, nie przez s
Tekst niezbyt się spodobał. Praktycznie nic się nie dzieje. Ot, taki szkic niewielki. Może gdybyś bardziej rozbudowała? Wówczas można również popracować nad tworzeniem zdań.
Zwracaj uwagę na: przecinki, kropki, myślniki. A jeśli chodzi o tytuł- to dziwny. Oprócz tego, że osobiście preferuję słowo tekst a nie "text", to ogólnie "Bezsensowny text" nie zachęca.

Opublikowano

abstrahując od wytkniętych już usterek natury technicznej... nie wiem, o co chodzi w tym tekście. będzie ciąg dalszy? bo jeśli nie, to tytuł przestaje wydywać mi się przekorny, o co posądziłam go, gdy nie mnie skusił.
pozdrawiam :)

Opublikowano

wygląda jak streszczenie kilku(nastu) odcinków "M jak Małość" albo czegoś w tym guście. zupełnie nie moje klimaty, odbiłem się, jak ten - nie przymierzając - kauczuk. Błędów wypisywał nie będę, bo są wymienione powyżej (widzę, że niektóre już poprawiłaś). ogólnie rzecz biorąc nie podoba mi się.
pozdr

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

A "szarmansko" nie poprawiłaś na "szarmancko" - co jest formą poprawną.
W internecie można znaleźć i korzystać ze słowników on-line. Podaję linki:
www.sjp.pwn.pl (słownik języka polskiego)
www.korpus.pwn.pl/szukaj.php (przykłady poprawnych sformułowań itp)
www.so.pwn.pl (słownik ortograficzny)
Nie jest ujmą, wciąż uczyć się swojego języka.
Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...