Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wciąż ten sam głos:
- Ziemniaki!
Za chwilę:
- Cebula! Ziemniaki!. Cebula! Cebulaaaaa!
Ciągle w drodze. Kilkanaście kilometrów każdego dnia.
- Ta ta ta ta ta...! – podjechał żółty samochód.
Dzieciak sąsiada już wysępił pieniądze na lody. Tym razem tylko na te na patyku.
- Pssssssyk – syczy otwierana puszka. Puszka owinięta kawałkiem gazety. Podobno nie wolno tak oficjalnie. Zakaz. Przepis. Przepisy są od tego, by je łamać. Czy komuś to przeszkadza? Nieszkodliwy, trochę otępiały sąsiad usiadł na ławce przed blokiem. W ręce ściska puszkę. Chlip. Łyk:
- Aaaa...
- Hau, hau, hau…
- Arnold!... Arni! AAAAaarni!
- Dzień dobry!
- Łup! – trzasnęły drzwi. To sąsiad wraca z Arnim do domu.
Oparty o parapet – świeżo upieczony magister. Ciągle ten sam. Po prostu człowiek. Entuzjazm po nocy jakoś nie wraca. Wyjście do kiosku po gazetę to rytuał.
Gazeta już przyniesiona. Oferty przeglądnięte. Niektóre podkreślone. Otwarta gazeta leży koło niedopitej kawy. Filiżanka cały czas ta sama. Uszko ubite 3, 4 czy 5 lat temu i sklejone kropelką. Filiżanka czerwona. Firmowa.
Współlokator na wychodnym. Poczucie godności na drugim końcu pokoju. Wpatrzone w powłoczkę, która jeszcze nie tak dawno myślała, że wtedy wszystko się zmieni. Najłatwiej wyjść z siebie, stanąć obok i bezmyślnie wykonywać wszystkie czynności dnia codziennego.
W łazience spędza prawie godzinę. Wreszcie ma czas, by o siebie zadbać. Dokładnie myje zęby. Obcina paznokcie. Zmywa wannę, kuchenkę. Zbiera rzeczy do prania. Nikt mu dziś nie powie:
- Zapuściłeś mieszkanie. Śmieci nie wyniosłeś, a to przecież twoja kolejka.
Składa ubrania. Rzeczywiście dopiero teraz widzi, że w szafie jest dość miejsca na wszystko. Wystarczyło tylko poskładać w kosteczkę. Porządek nadaje sens jego życiu. Całe szczęście, że porządek nie trwa wiecznie i jutro znów będzie można na coś się przydać. Choćby tak lokalnie. Można zawsze umyć jeszcze okna i wyprać firanki. Wyciągnąć odkurzacz. Robota na dwa dni. Co najmniej. Za ten czas poczucie godności nie powinno zostać sporo nadwątlone.
Ważne, że człowiekowi pozostają chociaż wspomnienia. Niezatarte obrazki, które w chwilach zwątpienia nadają życiu sens.
Ludzie, którzy weszli kiedyś na naszą drogę, w chwilach samotności i beznadziejności, maszerują ścieżkami naszego umysłu…, naszej pamięci…

***

Marek
Dziennikarz z powołania, wędrowiec z konieczności. Skromny mieszkaniec małego miasteczka. Czas trwoni na poszukiwaniu swego miejsca na ziemi.
- Właściwie do kraju przyjechałem na miesiąc… - mówił do słuchawki - ale chętnie się z wami spotkam.
Tym razem spotkanie organizował Krzysiu, odwieczny pesymista z przekonania. W klubie zjawili się prawie wszyscy, którzy żegnali go na imprezie po „obronie”. Pracę magisterską bronił jako pierwszy z całego roku. Zależało mu na szybkim wyjeździe:
- Bilety w kieszeni, umowa w Internecie – żartowali sobie z niego.
A on witał się z ludźmi i pytał:
- Gdzie Zosia? Przyjdzie? Może do niej zadzwonię? Daj numer, proszę…
Dzwonił. Zosia nie mogła się zjawić, pracowała na drugą zmianę w innym pubie.
- Gosia? Gdzie Gosia? Będzie? Daj numer, zadzwonię…
Witał i żegnał wszystkich, którzy przychodzili, bardzo serdecznie. Nie dziwiło to nikogo. Zawsze był taki: skromny, serdeczny, pokorny, niewielki człowieczek o wielkim sercu i gigantycznym umyśle.
Pokory nauczyło go życie.
- Czesiek k…, trzymaj młodego.
Młody wybierał ziemię.
- Młody k…, skocz po flaszkę – padała komenda .
- Umarlak będzie jutro. Kasa, k… dzisiaj. Cała nie, k… tyko część, k…
Kamienie były wystarczająco ciężkie, by przenosić je w dwójkę. Płyty granitowe ocierały ręce, nawet w rękawiczkach.
Stał nad tym dołem…, dziurą wykopaną w ziemi. Wykopaną jego rękami. Jego własnymi rękami. Żal i ból rodziny, którą widział z oddali wypełniał jego serce. Po brzegi.
Nie zmieniał się tylko on i ekipa, w której, k… pracował. Klienci bywali różni. Stawki były wysokie.
Jedne wakacje w zawodzie grabarza nauczyły go więcej niż kolejne miesiące na studiach. Zapewniły mu też miejsce w regionalnym dodatku pewnej gazety. Jego reportaż zrobił furorę. Otrzymał nagrodę. Na razie tylko instytutową, przyznawaną przez komisję studencką.
- Czy on to oparł na własnym doświadczeniu? – pytali profesorowie.
Zdaniem Łukasza:
- Nie ma czego zazdrościć.
Tymczasem zazdrościli mu wszyscy. Prawie wszyscy.
Samolot wzbił się w górę. Znów coraz dalej od domu. Od tego prawdziwego, rodzinnego, w małym miasteczku. Coraz bliżej przygody. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, Hiszpania…, Wielka Brytania…. Ileż razy zmieniał miejsce zamieszkania w ciągu ostatnich dwóch lat? Nie liczył podróży. Wszędzie miał przyjaciół, do których jechał z radością:
- Mark!...Marko!
Wszędzie czekała na niego namiastka domu. Wszędzie zarabiał pieniądze.
Mały, choć i wielki, szczęśliwy, pokorny i skromny człowieczek. Ciągle w drodze.

***

Gośka
Miłość do literatury była motorem jej życia. Rozkochana w języku francuskim. Na zawsze przeniosła się do Niemiec. Pierwsze słowa w nowym, obcym dla niej języku brzmiały:
- Ich heisse Małgorzata, Margaret…. Meine Liebe Freundin…
Skończyła polonistykę:
- Może zastanowiłaby się Pani nad podjęciem studiów doktoranckich? – proponował promotor.
- Mam już inne plany – odparła nawet dosyć szczerze.
Mimo tego, że zawsze marzyła o karierze naukowej, nagle, kiedy pojawiła się przed nią taka możliwość, przestała o niej myśleć. Zrezygnowała, zanim jeszcze zdążyła cokolwiek rozważyć.
- Brakuje mi tej atmosfery studiów - pisała w niejednym liście do swoje przyjaciółki. – Tych wykładów, rozmów i książek. Brakuje mi towarzystwa ludzi natchnionych, dla których literatura jest osłodą życia.
Dzień spędzała w czterech ścianach nienależącego do niej mieszkania. Czekała, kiedy ON wróci z pracy.
ON – przystojny blondyn o polskim pochodzeniu. Dobrze władał niemieckim. Mieszkał już tam ponad dziesięć lat. Długie dziesięć lat, które dla Gośki stanowiły trochę ponad połowę jej życia.
- Niemieckiego uczę się sama. W domu rozmawiamy na razie po polsku.
- Może wybrałabyś się na kurs, na pewno byłoby Ci łatwiej, poza tym zawsze miałabyś okazję spotkać jakichś ludzi. Nie musiałbyś siedzieć sama całymi dniami.
- Mam telewizor - odpowiadała.
Miała właściwie wszystko, co chciała.
Pracy przestała szukać, kiedy tylko padło sakramentalne „tak”. Wiersze przestała pisać już dużo wcześniej.
- Nie widzę w tym sensu! To dobre dla nastolatek.
Pozostały po niej zapisane zeszyty. Pseudonimy i pusty pokój, do którego ostatecznie wprowadziła się młodsza siostra.
Gosia żyła czasem samymi wspomnieniami:
- „U prząśniczki przędą jak anioł dzieweczki, przędą sobie, przędą jedwabne niteczki….” – wyły kiedyś wracając do domu zdezelowanym maluchem Tomka.
Wybuchały niekontrolowanym śmiechem. Zepsuły hamulec… ręczny hamulec, który sprawił, że w samochodzie rozchodził się lekki swąd palonego ogumienia.
Wracały razem z niejednej imprezy. Rozmawiały razem o niejednym chłopaku. Miały wielkie plany wspólnego mieszkania na studiach. Scenariusze studenckiego życia układały jeszcze w liceum. Gosia zamieszkała jednak w innym akademiku, w innym mieście. Nie było im dane razem studiować. Dwie wariatki, bez poczucia kontroli nad rzeczywistością.

***


Przemek
Rozsądek i przedsiębiorczość całkowicie zdominowały jego jestestwo. Pracę zmieniał kilkakrotnie jeszcze w czasie studiów. Był kolekcjonerem praktyk.
- Ile dostajesz w tym radiu? – zapytał Paweł, a kiedy nie usłyszał odpowiedzi doprecyzował.– Chyba nie pracujesz tam charytatywnie?
Tymczasem Przemek praktykował wolontariat w międzynarodowych firmach.
- Za friko robi, idealista – podśmiewali się koledzy ze studiów.
Przemek robił to dla papierka.
- Mała rzecz, a cieszy - komentował w domu.
- Doświadczenie to rzecz bezcenna – powtarzał mu tata. – Pamiętaj jednak, że kiedyś będziesz musiał tym doświadczeniem wyżywić rodzinę.
Przemek nie myślał o tej swoje przyszłej rodzinie. Nie była mu jeszcze, a może nawet w ogóle, potrzebna.
- Rozwożenie pizzy to dobra fucha – przekonywał kolegów, którzy czas poza wykładami spędzali w klubach studenckich.
- Co prawda, prestiż może zerowy, ale przynajmniej jest kasa – powtarzał pod nosem.
To była pierwsza kasa, którą zarobił. Oblał za to dwa egzaminy. Nie miał czasu, żeby się do nich przygotować.
- Synu, studia przede wszystkim – otrzeźwił go tato.
Kolejna rozmowa kwalifikacyjna odbyła się dwa miesiące później. Tym razem zarzucił sieci (jakkolwiek, by to nie brzmiało ironicznie) na dużą firmę.
Rozmowa przebiegała na wysokim poziomie. Nawet anglojęzycznym.
- Oj, tutaj trochę przesadził, bo zbyt dobrze ocenił swój anielski w życiorysie – relacjonowała przebieg spotkania mama Przemka podczas rodzinnej uroczystości.
- Bo to teraz wiadomo, jaki poziom wpisać? – oburzyła się ciocia Zosia. – Się dogada i starczy, po co jeszcze poziom?
Tymczasem poziom był pierwszoplanowym czynnikiem. Drugoplanowym okazał się brak błyskotliwości lub, dla pocieszenia, błyskotliwość stłumiona.
Kolejnych porażek nie wpisuje się do życiorysu. Coś jednak trzeba było wpisać.
- Zainteresowania mówi Pan… - siedzący naprzeciwko dostojny mężczyzna przyglądał się mu z uwagą. Badawczy wzrok wpatrywał się w jego zmarszczki mimiczne.
- Dzień dobry – usłyszeli po chwili.
- Pan pozwoli, że przedstawię – dostojny mężczyzna podniósł się na chwilę – Pan…… - Przemek szybko zapomniał jego nazwisko, a może w ogóle go nawet nie usłyszał. Taki był zestresowany.
Nowoprzybyły Pan nie zadawał żadnych pytań. Siedział i uśmiechał się aż nazbyt szczerze.
- Podejrzane - pomyślał Przemek, ale kontynuował rozmowę.
- Teraz to na wszystkie spotkania w sprawie pracy przychodzi cały sztab ludzi – uświadomił Przemka współlokator. - Pewnie psycholog przyszedł i oceniał twoje niewerbalne zachowanie.
Komunikacja werbalna i niewerbalna? Czy nie mówiono mu o tym na studniach.? No, proszę. A podobno studia przeładowane są teoria? A tu. Chociaż właściwe… Racja. Samą teorią.
Nie zadzwonili. Nie było w tym nic dziwnego. Wielu nie dzwoniło. Nawet wtedy, jak mówili, że zadzwonią, nie dzwonili.
- Zły PiaR mają – skomentowała znajoma. W dzisiejszych czasach to nie do pomyślenia. Firma musi dać o klienta. Nawet jeśli szefostwo nie ma zamiaru kogokolwiek zatrudniać, to musi stracić czas, żeby to elegancko, delikatnie przekazać. Przede wszystkim chodzi tu o pozostawianie dobrego wrażenia.
- Dziękujemy za zainteresowanie naszą firmą i naszą ofertą. Niestety aktualnie nie planujemy rozbudowywania kadry, ale z pewnością weźmiemy Pana zagłoszenie pod uwagę w przyszłości – przeczytał.
Na stole leżało jeszcze pięć wydruków komputerowych o podobnej treści.
- Dobry PiaR – westchnął Przemek i zalogował się na skrzynkę. Tam czekało już zaproszenie na kolejną rozmowę.
Tydzień później Przemek przeprowadzał się do Monachium. Sam, nawet w marzeniach, nie wymyśliłby lepszego zakończenia. To był dopiero początek.

***

Madzia
W rzeczywistości odnalazła się tylko przez przypadek. Pani ekonomistka z dyplomem polonistki. Literatura była jej pasją jeszcze w szkole podstawowej.
- Madziunia weźmie udział w olimpiadzie – obwieściła pani Podstawna na lekcji polskiego.
Madziunia zamarła w ławce.
- Ja? Dlaczego ja? – zaniepokoiła się. Sama chciała przecież starować w olimpiadzie geograficznej, tylko w geograficznej. Na swoje nieszczęście była jednak dobrą uczennicą, która zbyt sumiennie odrabiała zadania.
Skutek był taki, że zdecydowała się na konkurs matematyczny.
- Cudownie - ucieszyła się matematyczka.
Zdawała do liceum ekonomicznego. Na studia dostała się z odwołania, po interwencji Pana Boga.
- „Studenci z klasą” to dobrze zapowiadający się program. Dzięki niemu można zyskać pedagogiczne doświadczenie i spróbować swoich sił w roli nauczyciela – powiedziała kiedyś Ulka, przyjaciółka Madzi.
Ulka studiów nie skończyła. Zajęła się karierą w firmie męża. Teraz prawdopodobnie przebywa na wakacjach w Egipcie lub w Tunezji. Opalona. Chyba nawet szczęśliwa, niedoszła polonistka.
Madzia pracę magisterską tworzyła praktycznie „na kolanach”.
- Wstyd się przyznać – wyznała – ale nawet nie mam kiedy wprowadzić tego w komputer.
- Żebyś choć tych kartek nie pogubiła – ostrzegała mama.
Zawieruszyły się zaledwie trzy. Treść dało się odtworzyć. Pani Magdaleno – gratulujemy pani tytułu magistra. Bardzo wartościowa i ładna praca, może warto byłoby pomyśleć o publikacji.
- Pewnie – burknęła zadowolona - pomyśleć to i warto, ale opublikować to mam we własnym zakresie – skomentowała w głębi duszy.
- Takie życie –podniosła ją na duchu ciocia Lusia - Gratuluje.
Krzyś czekał na Magdę przed salą. Praca, nie ta napisana, nie ta magisterska, ale ta zarobkowa, na Madzię niestety nie czekała.
- Jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień? - martwiła się w drodze do domu. - Od czego zacząć? Kolejny raz kupić gazetę. Przeglądnąć ogłoszenia w Internecie?
- Trzeba szukać czegokolwiek, a CV posyłać na prawo i lewo - proponowała Kasia.
- Nie – doradzała Karola, studentka czwartego roku. - Musisz wybierać tylko takie ogłoszenia, które będą specjalnie dla Ciebie.
- Idealistka – skomentowała Madzia. – Wysyłać tylko na ogłoszenia czy posyłać do wszystkich szkół, które znajdę w książce telefonicznej?
- Tylko nie adresuj na sekretariat, bo żaden dyrektor, żadnej szkoły, nawet nie dostanie twojego podania – narada na imprezie „po obronie” trwała do 3 w nocy.
Nastrój pogarszał się stopniowo wszystkim gościom. Większość z nich też była na etapie poszukiwań swojego miejsca w życiu zawodowym, o uczuciowym już nawet nie wspominając. Magda miała przynajmniej to szczęście, że jej rozterkom i dylematom dzielnie towarzyszył Krzyś. On miał pracę i prawie cały czas milczał.
- Jak komuś bardzo zależy, to wcześniej czy później jakąś pracę znajdzie – uważał i już wcześniej dał to do zrozumienia Madzi.
- Najlepiej będzie, jak osobiście wybierzesz się do tych szkół i sama zaniesiesz swoje papiery.
Tylko pamiętaj, prosto do dyrektora, a w sekretarce mów, że w zupełnie innej sprawie przychodzisz – doradzali.
- Na przykład? – zainteresował się Piotrek.
- A że studentka jesteś… i chciałabyś badania do pracy magisterskiej… i zgodę potrzebujesz… albo że w ramach tego wolontariatu, co mówiłaś?... „Student z klasą” czy „Szkołą z klasą”… to dobry pomysł, na wolontariat patrzą inaczej niż na pracę.
Madzia z głową pełną cudzych pomysłów, kładła się spać dopiero nad ranem. Tytuł magistra nie był w stanie przysłonić jej reszty problemów. Wręcz przeciwnie, to on wywoływał lawinę smutków i popularnych w dzisiejszych czasach depresji, które z taką łatwością pojawiły się właściwie z dnia na dzień, bo choć i wcześniej istniały, to starała się o nich nie myśleć.
- Jakoś będzie – powiedziała na odchodne Weronika.
- Jakoś będzie! – powtórzyła Magda i weszła do pokoju dyrektorki.
- Proszę niech Pani siada. Czy ja dobrze słyszałam, że pani ma dla mnie ciekawą propozycję oryginalnych zajęć…
- Pani dyrektor, przyniosłam podanie – weszła jej w słowo, bo nie chciała spłonąć rumieńcem, kiedy ta patrzyła na nią z taką uwagą i życzliwością zarazem.
- Skończyła Pani polonistykę… – uśmiechnęła się dyrektorka. - Proszę niech pani siada i opowie o tym, czym zajmowała się pani do tej pory. Do jakiej szkoły pani chodziła? – spokojnie kontynuowała. - Ach tak…, naprawdę?...
Magda dostała tę pracę. Na razie w zastępstwie. Na rok. Lekcja próbna była tylko formalnością. To była pierwsza szkoła, do której zaniosła swoje podanie.

***
- Życie nie rozpieszcza nikogo. Musimy dbać o to sami – powtórzył i z mocnym postanowieniem znalezienia swojego miejsca na tej ziemi, zabrał się za wciąganie skarpetek.

Opublikowano

zaczynasz bardzo chaotycznie, zniechęcająco wręcz; z czasem się rozjaśnia, język jest niezwykle żywy, ale czasem dokonujesz nazbyt gwałtownych przeskoków. Nie wiem, czy prowadzenie historii w ten sposób, nie spowoduje gmatwaniny - każda część, w kolejnych odcinkach będzie należała do jakiejś osoby, w końcu może to doprowadzić do chaosu. Na razie mały plus, za ten język i chwilę refleksji pomiędzy wierszami. pozdr.

Opublikowano

Dzieki za komentarze:) Jezeli zas chodzi o to, czy to jest czy nie jest literatura, to wybacz asher, reportaz (o ile to jest reportaz) tez jest literatura, bo literatura to "wszystkie dzieła artystyczne zachowane w formie pisanej lub w przekazie ustnym"
:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...