Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

* * * (ojciec)


janko

Rekomendowane odpowiedzi

ojciec ciągle nie miał dla mnie czasu
nie miał dla mnie czasu
dla mnie

zachlapałem jego biurko kleksami
zachlapałem

poszarpałem rozłożone papiery
poszarpałem

a gdy rozgniewany chciał mnie ukarać
mnie ukarać

powiedziałem:
odejdź - teraz ja piszę
ja piszę


rozbawiony wziął mnie na ręce
wziął mnie na ręce
rozbawiony

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 48
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wykreślić? Ależ Anastazjo, ostatnia zwrotka do kwintesencja. Absolutnie.

Ja jednak radze skierowac wysilki w strone wysilku. Nie pierdol mi tutaj prosze o tym ze scena w ktorej ojciec bierze dziecko na rece jest piekna i jest kwintesencja. no jest. ale jest sama w sobie, a twoj pierdolowaty wiersz o niej nadmienia, a nie opisuje ja. w ogole wez to z dzialu Z, bo sie przykro robi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wykreślić? Ależ Anastazjo, ostatnia zwrotka do kwintesencja. Absolutnie.

Ja jednak radze skierowac wysilki w strone wysilku. Nie pierdol mi tutaj prosze o tym ze scena w ktorej ojciec bierze dziecko na rece jest piekna i jest kwintesencja. no jest. ale jest sama w sobie, a twoj pierdolowaty wiersz o niej nadmienia, a nie opisuje ja. w ogole wez to z dzialu Z, bo sie przykro robi.

hahahha. no jeszcze ma tu ktos głowe na karku
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wykreślić? Ależ Anastazjo, ostatnia zwrotka do kwintesencja. Absolutnie.

Ja jednak radze skierowac wysilki w strone wysilku. Nie pierdol mi tutaj prosze o tym ze scena w ktorej ojciec bierze dziecko na rece jest piekna i jest kwintesencja. no jest. ale jest sama w sobie, a twoj pierdolowaty wiersz o niej nadmienia, a nie opisuje jej. w ogole wez to z dzialu Z, bo sie przykro robi.


o!o!O? Oskar, ale Ty jesteś wulgarzysta i gburzysta. w dodatku
nie masz zielonego pojęcia o poezji. spadaj na drzewo.
( bez odboru)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja jednak radze skierowac wysilki w strone wysilku. Nie pierdol mi tutaj prosze o tym ze scena w ktorej ojciec bierze dziecko na rece jest piekna i jest kwintesencja. no jest. ale jest sama w sobie, a twoj pierdolowaty wiersz o niej nadmienia, a nie opisuje ja. w ogole wez to z dzialu Z, bo sie przykro robi.

hahahha. no jeszcze ma tu ktos głowe na karku

pewnie może ktoś i ma, ale tego o Tobie nie można powiedzieć...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nadąłeś się jak pieróg z kapustą;-).

robisz za echo? może wypowiedz się merytorycznie o wierszu,
a złośliwości - po cóż nam one? niczego nie wnoszą, a tylko
świadczą na Twoją niekorzyść. pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



za to? to znaczy za co? i co Cię śmieszy?
czy to istotne w tym momencie i ma jakiś związek z tematem?
czy ktoś nakazuje robić Ci to, na co nie masz ochoty?
więc proszę trzymajmy się tematu, bo szkoda mojego/twojego czasu
na o(b)dszczekiwanie. eot.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jak się nazywasz? Alkione, prawda? Bo tak właśnie się nazywasz? Nikt nie znał twojego imienia aż do teraz. Opada w chmurze gryzącego kurzu zasłona tajemnicy. Po miliardach lat. Po całych eonach dekad niczym wieczność. Mimo że w przestrzeni jeszcze do końca niewyśnionej… Zatem, powiedz mi, bo tamto nie uzyskało żadnego poklasku, podoba ci się czy nie? Mów szczerze. Masz, naleję ci czegoś mocniejszego. Może rozwiąże ci się język i popłyniesz wartkim potokiem słów. Tylko przesuń się trochę w bok, bo nie widzę księżyca w pełni. Widzę jedynie twoją twarz usianą księżycowymi kraterami. Albo może to ty nim jesteś? Jesteś nim, prawda? To ty jesteś tym księżycem, który wkrada się chytrze srebrną smugą blasku? A zatem mówię do księżyca, nadając mu nawet imię. A zatem…   Tu przerywam na chwilę pisanie, albowiem słyszę jakieś stukania i szurania krzeseł dobiegające z książkowych półek regału. To bohaterowie powieści próbuję wydostać się na zewnątrz. Kołaczą się i wyją jak te psy uwięzione w klatkach. Książka spada na podłogę. Jedna. Druga. Trzecia… Spadają, furkocząc w locie skrzydłami rozbieganych nerwowo stronic. Wzniecają pył zakrzepły przez lata… I znowu cisza…  Cisza, aż w uszach dzwoni. A więc to był jedynie krótki zryw rzeczywistości. Chwilowy błysk pamięci. Tylko takiej enigmatycznej. Zatajonej.   Zatem wchodzę po półkach jak po drabinie. Wspinam się, poruszając wieloma odnóżami, aby dosięgnąć czułkami drgających gwiazd. I kiedy tak osiągam powoli szczyt słyszę jakieś polemiki dobiegające z ciemności. Ktoś się z kimś sprzecza. Spoufala. Kłóci… Muskają mnie słowa, jakby zimne usta całowały skronie. Zamknięte powieki… Okrywam się koszulą z wilgoci i pleśni. Upodobniony na kształt ekscentrycznej ćmy, która wciska się na powrót do kokonu  poczwarki. Zapadam w letarg…   Kiedy się budzę, w dole słychać trzaskanie podłogowych klepek od czyichś kroków. Ktoś bez wątpienia chodzi w tę i z powrotem. Jakby w zadumie. Ale będąc na górze jestem bezpieczny. Nie dosięgną mnie niczyje myśli. Chyba, że jakiś olbrzym o wzroście strzelistej topoli i wiotkich ramionach. Kołyszą się. Kołyszą się za oknami drzewa. Tak blisko i tak strasznie daleko. Na wyciągnięcie ręki. Kołyszą się całe szpalery, te prawdziwie i te urojone… Światła ulicznych latarni żółkną jeszcze bardziej jak woskowe ciało nieboszczyka szykującego się do kolejnej próby wniebowzięcia. A więc jestem w górze. A więc się przepoczwarzam. Albo raczej dopoczwarzam. Wracam do początku. Do nadmiaru niewiadomego piękna. Księżyc przesuwa się. Coraz bardziej odchyla… Odchyla… Odchyla… Coraz bardziej odchyla… Aż trzeszczą wszystkie kości i stawy. Albo ta twarz czyjaś. Nieustalona w rysach.. Absolutnie obca. Niczyja… Oświetla wszystko wartkim potokiem blasku. Posrebrza nawałą pikseli mżące krawędzie przedmiotów… Po lewej stronie rozgrzebane łóżko. Odsunięte na środek krzesło… Po prawej… Na stoliku zwietrzały skrawek papieru. Wazon pęknięty na wpół. I rozsypane wokół okruchy czerstwego chleba…    A więc ktoś tu był. Kto taki? Ktoś coś zaczął, ale nie skończył. Rozsypał się w proch. Zwietrzał jak ta karetka papieru z okruchami nic nieznaczących słow. I widzę siebie. Koło stołu. Siedzę pod ścianą z kolanami pod brodą. Ale nie poznaję do końca, albowiem kościste truchło zatarł w połowie czas. Pod płachtą pajęczyn. Wrośnięte korzeniami w ziemię. Połączone ze ścianą. Z żeliwnymi rurami rozgałęzionymi pod stropem, jakby pępowinami z krwiobiegiem matczynego ciała. Wszystko znieruchomiałe i martwe od wieków. Od całych tysiącleci… W absolutnej ciszy gwiazd. W głębokim oddechu nieskończonej nocy…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-13)      
    • @beta_b Bo na tych złożach, zorza dodana Po na powrozach, tak wyczekana   Bardzo dobry wiersz Zostaje w głowie   Pozdrawiam miło, M.
    • @Andrzej P. Zajączkowski Kolejne strofy, na przecinek Kolejne chwile, łap oberżynę   Bardzo wartościowy wiersz   Pozdrawiam miło, M.
    • @Jacek_Suchowicz I te marzenia, tak doniesione I te pragnienia, będą skończone   Fajnie. Miękko. Z polotem   Pozdrawiam miło, M.
    • @liwia Na sadzenie, po co spory Rozsadzenie, to opory   Ciekawie napisane Podoba mi się :)   Pozdrawiam miło, M.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...