Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Mój Mały Książę powiedział dziś bardzo zdecydowanymi gestami bym nareszcie dorosła. Napotkał moje zadziwione spojrzenie, ale nie raczył mu odpowiedzieć. Szeptał chyba: „już czas”. Wróciłam w swój ulubiony kąt pod parapetem, tuż koło fiołków, nieopodal lampy i czekałam.

Wrócił skandalicznie późnym wieczorem. Wymęczonym wzrokiem ledwo mnie musnął. Próbował się gęsto tłumaczyć tylko chwilę, w następną ostentacyjnie podniosłam rękę na znak milczenia. Skulona w kłębek mimo najszczerszych chęci nie przespałam tej nocy a (nie wiedzieć czemu) on przeciwnie.
Postanowiłam nie ułatwiać, dla odmiany. Większość czasu spędzałam u siebie nie dając powodu do zainteresowania. Widziałam po lekko nerwowych ruchach, że stokroć bardziej wolałby moje warczenie i złość. Obojętność zawsze budzi wątpliwości, ze szczególnym natężeniem u mojego Małego Księcia.

Wyjątkowo nie do śmiechu i dumy było mi, gdy raz wyszedł. I nie wrócił.
Miał rację, pięknieję ocierając ostatnie łzy.

Kłujemy się dalej. To dziwne jak szybko człowiek się adaptuje do nowych warunków. Nie dopuszczam myśli, że tak już pozostanie. Spanikowana w środku nocy wstaję zasiać obok fiołków nadzieję, wspaniale kwitnie na wiosnę, zieleni się zimą, wesprze nas. Odliczam kolejną pełnię pytaniem „już?”

Obijam się w swoim małym terrarium, wszystko inne już przerobione do znudzenia. Wyjdę.
Dziwnie. Zgiełk okropny, przed tym ostrzegał.
Wysyłam uśmiechy. Dziwne – nie wracają. Opowiadał, że tak bywa.
Przysiądę i obejrzę zabawy parkowe, fantastyczna pogoda na spacerowanie i piaskowe babki. Nikt?
Rodzi się we mnie poczucie, że miał rację. Dziwne.
Wróciłam, ale zastałam zimno. Uchyliłam szybę by nałapać ostatnich promieni na wieczór. Bez niego są wyjątkowo uporczywe. Jeszcze kilka dni i rozsadzam nadzieję.

Przyszedł list, zupełnie bezuczuciowy. Bał się splamić charakter. Lepiej gdybym założyła swoje okulary, ale Mały Książę twierdził, że skrzywiają mi rzeczywisty obraz świata. Czytam bez. Znów rachunki.

Śniłam absolutnie bajkowo! Morze. Pojadę, tam są zatopione odpowiedzi. Piaskowy brzeg przeszłam zupełnie czysto, a tyle opowiadał o degradacji środowiska. Siadam i otwieram się. Morze liznęło mi kolano na znak akceptacji - kontakt nawiązany. Komplementuję, ale wydaje się niewrażliwe, idę do źródła. Wygładziło się zupełnie i milczy, jakbym czymś uraziła. Wchodzę po ostatnią deskę - ciągnę za języki. Milczy jak zaklęte!
Wycieczka piękna, acz nieskuteczna.

Wita oblodzona klamka. Tak nie może dłużej być. Dzwonię. Jeszcze milczy, gra niedostępnego. Budzę celowo, żeby trzeźwo myślał jak do mnie mówi. Chrząkam subtelnie by nie zaczynać wprost, ale wiem, że od przejścia do rzeczy dzielą mnie sekundy. Łaskawie stwierdza, że słucha. Rozwijam się.

Nie wiem, czy rozumiesz, chcę. Na tym koniec, przekazuję mu wodze. Myśli. Parzę herbatę. Myśli. Dramatycznie ziewam, ale i to na nic. Upiera się, że myśli. Wątpię.

Zapukał dwukrotnie, dla pewności. Wchodzi, rozgląda się zupełnie jakby nie poznawał. Siada gdzie miał zwyczaj. Stawiam między nami wina. Zaczyna się unosić, że coś sugeruję, kiedy ja tylko chciałam wspólnie smakować. Przed północą plączemy języki w warkocze i jest jaśniej, pewniej.

Najbardziej lubię poranki przesiąknięte ciepłem. Oddycham swobodniej, gdy się uśmiecha. Mój Mały Książę może nie podlewa wszystkiego co zasadziłam, ale to ceni.

Kolejne dni roziskrzały nam oczy. Nocami zaczął stwierdzać, że dorosłam.

Do dziś dźwięczy mi w uszach. „Dojrzeliśmy do tego, by zacząć żyć bez siebie.”

Opublikowano

Ładne, choć tradycyjne. Temat rzeka, która płynie od tysięcy lat. Też usłyszałem 15 lat temu taki zarzut, gdy opisałem rozstanie. Dziś trudno to zrobić w oryginalny sposób.

Opublikowano

podoba mi się :) chociaż trudno pisać o rozstaniu bez banału - tu go nie ma. tylko te "Rzęsy szczodrze podlewane łzami rosły" kiczowate.
maluchne usterki tu i ówdzie. brakuje kilku przecinków, coś może dzielić OD przejścia do rzeczy, a nie DO. poza tym jak dla mnie dużo za dużo pytań retorycznych. nadużywane stają się manierą i irytują. i wcale nie brzmią dramatycznie.
no i ten Mały Książę... bardzo podoba mi się tekst. elementy są wybitnie smakowite ("wita oblodzona klamka" chociażby), ale Mały Książę nijak mi tu nie pasi, wręcz mnie mierzi...
pozdrawiam :)

Opublikowano

Dziękuję za komentarze. Przyznaję, że całość pachnie banałem, ale starałam się ująć wszystko w jakieś świeższe ramy. Mały Książę to pseudonim osoby istniejącej, nie chciałam zmieniać bo pasuje idealnie :)
Poprawię kilka nadmienionych drobiazgów.

pozdrawiam ciepło

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @KlipMasz rację, co dwie kwarty to nie jedna. A może zrezygnować z piwa na:  " po czterech kolejkach grzańca" Co Ty na to? Pozdrawiam.
    • ŚLADAMI  PRZESZŁOŚCI   śladami przeszłości w kolorowych bucikach  czas czasami dojrzewa wyrozumiałością  chodząc po zielonkawych nadziejach   wiatr unosi szeleszcząc jesienią  sny co w spełnieniu pozostały nawet o tym nie wiedząc    bawią się myśli w piaskownicy bytu szaro-kolorami na sztaludze życia  otwartymi wrotami rajskiego ogrodu   którego wciąż  nie widać        _____________________________________________
    • @iwonaroma Myśl filozoficzna... Zapraszam...  
    • Berenice, autorce wiersza "Malarz i ona"     Paweł kończył portret młodej kobiety. Malował go już ponad tydzień. Robił to, jak zwykle, na zamówienie. Portret, który miał być urodzinowym prezentem, zamówił mąż kobiety, starszy od niej, zamożny dyrektor filii zagranicznego banku. Pomimo komercyjnego charakteru zamówienia, Paweł wkładał wszystkie swoje umiejętności w to, aby końcowy efekt stał się arcydziełem malarskiej sztuki. Siedząca przed nim kobieta była ładna, miała inteligentną, pociągłą twarz. Zgodnie z sugestią malarza pozowała do portretu sama, zamiast, jak czyni to wiele innych osób, zwyczajnie przynieść swoje zdjęcie. W trakcie pracy poznawali się coraz lepiej. Przez kilka dni siedzenia przed malarzem kobieta mówiła o sobie, o swoim życiu prywatnym, pracy, mężu. Każdego dnia, po kilkugodzinnym pozowaniu oglądała postępy w pracy artysty. Nie wyrażała przy tym żadnych uwag. Umawiali się na dzień następny i żegnali. Tego dnia wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Kobieta stanęła za sztalugami, spojrzała na niegotowy jeszcze portret i wpatrywała się w niego przez chwilę. – Musisz coś zmienić – powiedziała do malarza. – Portret jeszcze nie jest skończony – odparł. – Nie o to chodzi. Jestem inna, niż mnie namalowałeś. – To znaczy…? Kobieta spojrzała na Pawła. – Jak mnie malujesz, musisz wiedzieć, że myślę tylko o jednym. – O czym? – Że chcę się z tobą kochać. Kobieta zbliżyła się do mężczyzny i pocałowała go w usta. Objęła go, a następnie rozpięła górny guzik koszuli, a potem następny i jeszcze jeden. Po chwili znaleźli się na kanapie, a Paweł, patrząc na twarz leżącej i uśmiechającej się do niego kobiety, mógł dojść do wniosku, że malowany portret istotnie nie oddaje tego, kim jest w rzeczywistości. Kilka dni później oddawał ukończony portret kobiety jej mężowi. Miał mieszane uczucia. Żaden malowany obraz nie był nawet w części tak udany, jak właśnie ten. Najbardziej podobał mu się sam, lekko widoczny, uśmiech. Z każdego miejsca wydawał się inny. Odnosił wrażenie, że zarówno wzrok, jak i uśmiech skierowane są tylko do niego. Mąż patrzył na portret żony z uznaniem. Zamówione dzieło podobało mu się, tak jak podobała mu się jego kobieta. Malarz dobrze uchwycił wszystkie cechy zarówno fizjognomii, jak i charakteru malowanej osoby. Zadowolony wyjął z portfela umówioną kwotę i wręczył ją artyście. Ten zapakował gotowy obraz i przekazał go nowemu właścicielowi. Pawłowi nie było żal oddawać swojego najbardziej udanego dzieła. Wiedział, że będzie jeszcze nie raz je widzieć, podobnie jak jego właścicielkę.     /Gwałt w Nowym Jorku i inne opowiadania/
    • Ciekawy temat malarza i malowanej kobiety. Subtelny dialog emocji, bo obraz to nie tylko ciało, ale próba sięgnięcia głębiej. Napisałem króciutkie opowiadanko "Lisa", dokładnie o tym, ale takie męskim okiem, z większa dawką erotyzmu, zresztą znasz mój styl:). Pozdrowionka 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...