Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 115
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli napisałem, że dla ateistów śmierć jest końcem życia, to miałem na myśli poglądy ateistów oraz ich przeświadczenie o właśnie takim losie. Jeśli natomiast ateista wierzy w życie po śmierci, to już nie jest takim 'czystym ateistą'.
Zauważyłem "brak perspektyw". Jakaś dziwna owa definicja 'wolności'. A po co Bogowi wolna wola? Po co przykładać do niego właściwości świata materialnego? Znam lepszą 'sprzeczność': jeśli Bóg jest wszechmogący, to niech stworzy kamień, którego nie będzie mógł podnieść. :)
A kto dzisiaj zabrania człowiekowi prawdziwej wiary, dalekiej od mediów? Ludziom już nie chce się, taka prawdziwa wiara 'utrudnia pogoń za'. Gdy w Niemczech pojawiła się ustawa nakazująca przekazania 1% podatków na wspólnoty religijne, co się okazało? W Niemczech zaczął szerzyć się ateizm :)
Czy brak wiary oznacza pogardę dla życia? Dlaczego tak miałoby być?
Aha... i jeszcze jedno. Kto narzucił 'bajkę' człowiekowi? Inny człowiek? Wiara chrześcijańska nie propaguje przemocy ('za przemoc' trzeba było przepraszać). Jeśli ktoś narzuca człowiekowi dobro, to jest to jak najbardziej 'śliczna bajka' :)
Opublikowano

Bardzo zabawny ten argument tłumów, uśmiałem się...
Tłumy wiedzą swoje, prawda? ( tym razem Nietzschego polecam, doskonały antyfaszysta)
"Gdzie dwóch lub trzech spotyka się w imię moje..." ( brzmi znajomo ?) Czy dwóch lub trzech to tłum?

Każda bajka jest piękna, owszem, póki mamy świadomość, że to tylko bajka.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja bez wiary jednak czyms jestem. wiara spelnia pewna role, ktora mozna spelnic czyms innym. proste. trzeba znalezc substytut. tak, uwazam ze ze smiercia wszystko sie konczy, uwazam tez, ze nia ma powodu bu sadzic inaczej.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja bez wiary jednak czyms jestem. wiara spelnia pewna role, ktora mozna spelnic czyms innym. proste. trzeba znalezc substytut. tak, uwazam ze ze smiercia wszystko sie konczy, uwazam tez, ze nia ma powodu bu sadzic inaczej.
Przepraszam za moje pytanie, ale jestem po ludzku ciekaw :)
O jakich substytutach piszesz?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja jestem ateistą i jakos bardziej mnie przeraza nieskonczonosc, niz koniec. Ale wasz raj fajnie wyglada:). wiecznosc z Bogiem - rewelacja
Przeraża... ale to nie jest nieskończoność w potocznym tego słowa znaczeniu, chyba nie będzie nudzenia się :)
w jakim potocznym? jestes matematykiem tak? no to uznaj, ze ja tez rozumiem nieskonczonosc. statystycznie w nieskonczonym czasie mam nieskonczone szanse na znudzenie sie:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja bez wiary jednak czyms jestem. wiara spelnia pewna role, ktora mozna spelnic czyms innym. proste. trzeba znalezc substytut. tak, uwazam ze ze smiercia wszystko sie konczy, uwazam tez, ze nia ma powodu bu sadzic inaczej.
Przepraszam za moje pytanie, ale jestem po ludzku ciekaw :)
O jakich substytutach piszesz?

O "filozofii" pogodzenia sie z naturą rzeczy w moim konkretnym przypadku. Mam początek i koniec. Jestem czterowymiarowy. Martwić się śmiercią, to tak jak przejmować się rozpiętością ramion.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przeraża... ale to nie jest nieskończoność w potocznym tego słowa znaczeniu, chyba nie będzie nudzenia się :)
w jakim potocznym? jestes matematykiem tak? no to uznaj, ze ja tez rozumiem nieskonczonosc. statystycznie w nieskonczonym czasie mam nieskonczone szanse na znudzenie sie:)
Ale masz też dokładnie takie same, nieskończone szanse, na brak nudy! :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


w jakim potocznym? jestes matematykiem tak? no to uznaj, ze ja tez rozumiem nieskonczonosc. statystycznie w nieskonczonym czasie mam nieskonczone szanse na znudzenie sie:)
Ale masz też dokładnie takie same, nieskończone szanse, na brak nudy! :)
nie prawda. brak nudy to wydarzanie sie czegos ciagle i brak przerw - szanse zerowe. poza tym, każda kategoria wydarzen jest skonczona, wiec musi sie powtarzac:). choc to ostatnie nie jest tautologicznym dowodem.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ale masz też dokładnie takie same, nieskończone szanse, na brak nudy! :)
nie prawda. brak nudy to wydarzanie sie czegos ciagle i brak przerw - szanse zerowe. poza tym, każda kategoria wydarzen jest skonczona, wiec musi sie powtarzac:). choc to ostatnie nie jest tautologicznym dowodem.
W nieskończonej przestrzeni zdarzeń, a za taką możan uznać 'nieskończoność', każde zdarzenie, w tym również zdarzenie 'braku nudy', zachodzi z prawdopodobieństwem 1. :)
PS. Na operowaniu nieskończoną przestrzenią zdarzeń, stworzona została teoria światów równoległych.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie prawda. brak nudy to wydarzanie sie czegos ciagle i brak przerw - szanse zerowe. poza tym, każda kategoria wydarzen jest skonczona, wiec musi sie powtarzac:). choc to ostatnie nie jest tautologicznym dowodem.
W nieskończonej przestrzeni zdarzeń, a za taką możan uznać 'nieskończoność', każde zdarzenie, w tym również zdarzenie 'braku nudy', zachodzi z prawdopodobieństwem 1. :)
Na tym opiera się między innymi teoria światów równoległych.
Tylko Szanowny Kolego wieczny brak nudy nie jest jednym zdarzeniem, tylko osiagnieciem wyniku pozytywnego w nieskonczonej liczbie losowan. to nie jest jedno losowanie. A znudzenie jest uzyskaniem jednego negatywnego w nieskonczonej ich liczbie. Prawdopodbienstwa sa odwrotne. To tak ja z tym, ze nigdy nie pojade do Rzymu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W nieskończonej przestrzeni zdarzeń, a za taką możan uznać 'nieskończoność', każde zdarzenie, w tym również zdarzenie 'braku nudy', zachodzi z prawdopodobieństwem 1. :)
Na tym opiera się między innymi teoria światów równoległych.
Tylko Szanowny Kolego wieczny brak nudy nie jest jednym zdarzeniem, tylko osiagnieciem wyniku pozytywnego w nieskonczonej liczbie losowan. to nie jest jedno losowanie. A znudzenie jest uzyskaniem jednego negatywnego w nieskonczonej ich liczbie. Prawdopodbienstwa sa odwrotne. To tak ja z tym, ze nigdy nie pojade do Rzymu.
Ach, ten jezyk matematyczny, nie chciałem tak pisać, ale ... :) Przez zdarzenie uwaza się argument funkcji prawdopodobieńśtwa. W sensie matematycznym za 'zdarzenie' możemy przyjąć nawet zwycięstwo reprezentacji naszego kraju we wszystkich meczach na mundialu. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest epsilonowo bliskie zeru (bardzo, bardzo bardzo małe;) :)
Gdbyś żył nieskończenie długo, i nieskończenie długo istniałby Rzym, prawdopodobieństwo tego, że pojedziesz do Rzymu wynosiłoby 1 (zdarzenie pewne). Nieskończoność zawsze wszystko psuje - tak mawiał mój promotor :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no wiesz, głęboko wierzący nie robią syfu:)



chodzi oczywiście o Wierzących a nie Rydzyków itp. nie możesz powiedzieć przecież, że JP2 był złym człowiekiem. a już sam komunizm jest wielkim przykładem, że bez jakiejś odgórnej religii ludzie nie potrafią zapanować nad swoimi rządzami;]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Chodź. Wejdźmy tam. W las głęboki, w polany dzikich listowi o korzennym aromacie wieczornych westchnień. Wiesz, słońce jaśnieje w twoich włosach koroną, kiedy je rozczesujesz dłonią, jakby w zadumie.   Idziemy serpentyną wijącą się, zagubioną w przestrzeni gorącego lata, wśród stłoczonych lękliwie czerwonych samosiewów, wiotkich winorośli… W krzaku jaśminu, co lśni kroplami rosy, jawi się pajęczyna drżąca. I w tym drżeniu, w tej przedwieczornej zorzy, my.   Chodź. Weź mnie za rękę. Chcesz, wiem, choć kroczysz w panteonie niedomówień i jakichś takich, jakby pobocznych spojrzeń, które w tobie kiełkują z nasion niepewności.   Idziemy w cichym kołysaniu wierzb, w powiewach wiatru kładących się na pniach, na przydrożnym płocie drewnianym, na sztachetach, między którymi słońce przepuszcza w migotach swoje cienkie nitki jaskrawego blasku, na kładce przerzuconej nad perlistym nurtem strumienia, wśród feerii mżących kryształów.   Na naszych ustach i dłoniach, na skroniach…   Chodź. Wejdźmy w te szepty rozochoconych brzóz. W ramiona kasztanów ze skrzydlatych cieni. Niech nas oplotą, abyśmy mogli wzbić się na nich ku słońcu lekko. Z cichym krzykiem zamarłym na ustach.   Idziesz z tyłu ścieżką, bądź kilka kroków przede mną.   Dokądś wciąż wchodzisz. Skądś wychodzisz. Z jakichś zakamarków pełnych anemonów, z leśnych ostępów i w kwiecistym pióropuszu na głowie. Bogini natchniona śródpolnym wiatrem łagodnym. Uśmiechnięta.   Chodź. Idziesz. Znowu idziemy. Ty, przede mną. To znowu odrobinę za mną. Obok. Przechodzisz. Przemykasz lekko. Zatrzymujesz się, rozmyślając nad czymś.   To znowu zrywasz się truchtem, wybiegając o parę kroków wprzód.   Idę za tobą w ślad.   Kiedy wyprzedzam cię, oglądam się za siebie. Podaję ci rękę.   Nikniesz w cieniu na chwil parę, jakby celowo, naumyślnie. Na moment albo może i na całą wieczność. Nie wiem tego na pewno, ponieważ olśniewa mnie przebłysk spadający z nieba, co się wywija z korony wielkiego dębu.   Wiesz, to wszystko jest takie ciche i ciepłe. miękkie od poduszek z mchu i paproci.   Szepczę, układam słowa, kiedy ty, wyłaniasz się bezszelestnie z cienia (nagle!) i cała w pozłocie.   Od migotów blasku. Od drżeń.   Tuż za mną. Jesteś. I jesteś tak blisko przede mną, jedynie na grubość kartki papieru tego wiersza, który właśnie piszę (dla ciebie) albo źdźbła trawy, którym muskasz niewinnie moje spragnione usta.   Wychodzisz wprost na mnie, przybliżasz się, jakby w przeczuciu nieuniknionego zderzenia Wyjdź jeszcze bardziej. Proszę. A proszę cię tak, że już bardziej się nie da. Wiesz o tym. Więc wyjdź… Wyjdź za mnie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-07-31)    
    • @Nata_KrukNo, bo jak krótki może być długi ? :) Dziękuję i pozdrawiam:) @Marek.zak1Akceptujesz, zgadzasz się na wszystkie plusy i minusy. Dziękuję i pozdrawiam:)
    • @Alicja_Wysockaten świat jest taki mały Las Palmas jest za rogiem? to ja się oszukałem marzenia mógłbym spełnić w knajpie ? w Gdyni, a nie w Krakowie?   :)) dziękuję i pozdrawiam:)    
    • @Nela Sam wiersz bardzo dobry, niesamowicie trafnie oddaje stan ducha. Dobrze, że piszesz, jest tutaj mnóstwo wrażliwych osób, mamy swoje wzloty i upadki. Jeśli to osobiste odczucia, to warto coś z tym zrobić. Pisanie o tym. to dobry początek. Bardzo pozdrawiam.
    • @Relsom Pięknie! Ciekawe jak brzmi to z muzyką? Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...