Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tymon Ślązak XII


asher

Rekomendowane odpowiedzi

*

Czas mijał. W kącie sali Esmeralda z Amandą zaczęły odstawiać erotyczną szopkę, imitując na stole gorącą miłość lesbijską. Klęczały, niby na jakimś ołtarzu, splecione w namiętnym uścisku. Były dużo bliżej celu, niż ona, lecz patrząc na gęby i ubrania zachwyconych pokazem „ziutków”, nie była w stanie odczuwać zazdrości. Całą trójką, w milczeniu, przyglądali się scenie na stole. Nagle Kuba zwrócił ku niej wzrok i powiedział:
- Jest sprawa...
Uśmiechnęła się z ulgą. A jednak!
- Jest delikatna sprawa do omówienia.
- Taak - zrobiła wielkie oczy - Zamieniam się w słuch.
- Bo ja bym chciał, żebyśmy wszyscy razem...
Od początku zakładała taką możliwość, a mimo to, poczuła się zaskoczona, nawet lekko rozczarowana. Podwójny wysiłek, podwójne ryzyko..., podwójny zarobek. Rzadko przystawała na taki układ. To zależało głównie od tego, kto wchodził w grę.
- A kolegę pytałeś?
- Po co? On wie, że ja bym chciał.
Krystian skinął głową.
Chrząknęła, maskując wahanie. Kuba był uprzejmy i nawet przystojny, lecz pijani faceci nie należeli do jej ulubionych klientów. Bywało, że nie mieli czym zacząć lub nie mogli skończyć. Pewnej nocy jeden z nich zasnął na niej, sprawiając, że omal się nie udusiła. Krystian trzymał się lepiej. Trochę ją kręcił. Lubiła mężczyzn po przejściach, takich, co znają życie, czegoś mogą nauczyć, coś pokazać. W końcu skinęła głową.
- Tylko z kulturą - zastrzegła - Żadnych odchyłów.
- Jesteśmy przerażająco normalni - skwitował Kuba.
- Nie ma ludzi normalnych - odparła i poszła po klucz do pokoju.
Otworzyła im drzwi i przepuściła przodem.
Ciepłe barwy, ciepłe światła i tyle chłodu - pomyślała, zerkając na swoje odbicie w jednym z kilkunastu luster, które Sławek kazał za montować na ścianach i suficie.
Pokazała swoim gościom łazienkę. Rozebrała się do bielizny i ułożyła na poduszkach. Lubiła się w tych lustrach. Mogła bez końca patrzeć na tę wyuzdaną kobietę, jaką już niebawem miała przestać być.
Krystian poszedł pod prysznic, a Kuba przysiadł na rogu łóżka. Był stremowany, może nawet przerażony. Zawsze zastanawiała się, co takich młodych facetów ciągnie do burdelu - potrzeba, żądza, ciekawość? - nigdy jednak nie ośmieliła się zapytać. Teraz, kiedy po raz ostatni korzystała z tego pokoju, poczuła, że nie jest w stanie się powstrzymać.
- Pierwszy raz?
- No. Tutaj tak.
Nie pasował do tego miejsca. Może za sprawą miękkiego spojrzenia, rysów twarzy, sposobu bycia. Nie wiedziała.
- Po co? Nie masz kobiety?
Milczał. Powieka lewego oka drżała mu nieznacznie. To był jedyny objaw zdenerwowania, jaki zdołała uchwycić.
- Odeszła?
- Nie warto o tym mówić.
- Jak chcesz.
Znów banał. Tyle czasu korciło ją, by zaryzykować, a słodka obietnica gorących wyznań okazała się serią krótkich mruknięć.
Zmienili się w łazience. Nagi Krystian nie wyglądał apetycznie. Miał ogromne brzuszysko i okropnie chude nogi, które, wie wiedzieć czemu, utrzymywały resztę ciała w pionie. Pochwycił jej spojrzenie i... tak, zawstydził się.
- W młodości trochę boksowałem - usiadł obok niej i zapalił papierosa. Palił dwa razy więcej, niż jej dziadek, zanim pewnego dnia dosłownie nie wypluł zrakowaciałych płuc - Trener mówił, że mam talent, ale nigdy nie będę mistrzem.
- Czemu?
- Bo mam zbyt drobne ręce i za chude nogi.
- Są ok.
- Nie są. Chciałbym mieć lepsze, ale życie to nie koncert życzeń, tylko randka w ciemno.
Wolała, żeby się nie tłumaczył. Nie przepadała za marudami i mazgajami. Przychodziło ich tu zbyt wielu, by starczyło jej cierpliwości. Krystian jednak stanął na wysokości zadania - zamiast ciągnąć swój smętny wywód, zaczął masować jej stopy. Wyciągnęła się na łóżku i z rozkoszą przyjęła tę nieoczekiwaną pieszczotę.
- Ja mam za małe piersi i żyję - powiedziała.
- Są ok.
Wybuchli śmiechem. Kuba wyszedł z łazienki, zasłaniając ubraniem podbrzusze.
- Widzę, że już jest wesoło...
Edyta uniosła lekko głowę.
- Co tam ukrywasz?
- Eee, hydraulika mi zaskoczyła.
- No, ja myślę. Obraziłabym się, gdyby było inaczej.
Cisnął ciuchy na podłogę. Miał ładne, choć nieco za chude ciało. Pokazała mu palcem, żeby podszedł. Rozerwała opakowanie prezerwatywy i sprawnie założyła gdzie trzeba. Krystian przez cały czas pieścił ją tak umiejętnie, że nie potrafiła utrzymać zawodowego dystansu. Raz się żyje - pomyślała.



*


Z grubego komina sączyły się kłęby szarego dymu, tworząc sztuczną chmurę na przejrzystym niebie. Szum pojazdów dobiegający z pobliskiej drogi wdzierał się do pokoju przez uchylone okno. Zabłąkana mucha, bzycząc, raz po raz uderzała o szybę. Krystian czuł się trochę, jak ona. Widział świat, jakiego pożądał, lecz nie potrafił się do niego przedostać.
Leżeli we trójkę na niezbyt szerokim łóżku w jego kawalerce. Nikt nie spał, ale też nie kwapił się do wstawania. Kiedy Krystian sięgnął po papierosy, Edyta zamruczała:
- Oj, nie pal w łóżku.
Spojrzał na nią zdziwiony, jednak zanim zdążył zareagować, szybko dodała:
- Przepraszam. Myślałam, że jesteśmy u mnie.
- Do mnie było bliżej - uśmiechnął się i wyszedł do łazienki.
Deska klozetowa zazgrzytała niegrzecznie, gdy na niej usiadł. Na koszu z bielizną leżał stos nie przeczytanych gazet. Od paru lat miał czas na czytanie tylko w kiblu, choć ostatnio nawet tam nie umiał się skupić. Nadal nie wiedział co robić. Przychodziła mu do głowy ta sama, natrętna, zbyt ogólnikowa myśl: wyjechać i zapomnieć.
Bezmyślnie wertował kartki kolorowych magazynów, próbując znaleźć coś, co mogłoby go zainteresować. Niczego takiego nie znalazł. Natknął się za to na kolorową reklamę jakiegoś biura podróży. Dalekie kraje, luksusowe hotele, ciepłe morza, piaszczyste plaże, wszechobecna nagość. Najlepszy sposób na terapię - przemknęło mu przez myśl.
Zapalił następnego papierosa. Odkąd został biznesmenem, był kilkanaście razy na Słowacji, raz w Czechach i w Niemczech, ale służbowo. Polskę za to zjeździł wzdłuż i wszerz, zbierając reklamy od Ełku po Jarosław, od Białegostoku po Zieloną Górę. Mógłby na palcach wymienić regiony kraju, w których jeszcze nie był. Był turystycznym patriotą w myśl zasady - cudze chwalicie, swojego nie znacie. Od paru dobrych lat cała Europa, ba, cały świat stał otworem, a on uparcie penetrował rodzime zakamarki. Czas to zmienić - pomyślał i wybiegł z łazienki.
- W twojej lodówce wieje wiatr - stwierdziła kwaśno Edyta.
Zmarszczył brwi. Początkowo nie zrozumiał przenośni, choć mu się spodobała.
- Mówię, że zakupów dawno nie robiłeś.
- Mieszkam tu od paru dni. Nie zdążyłem.
- Miał wielki dom, a w nim wielką spiżarnię - wtrącił Młody z głębi kuchni.
- Smutne - rzekła zmieszana Edyta.
- Możemy zjeść na mieście - podjął Krystian.
- Nie. Już ja coś wymyślę - pokręciła głową i zaczęła przetrząsać kuchenne szafki.
Krystian zrobił krok do przodu, żeby widzieć ich oboje.
- Posłuchajcie. Z uwagi, na trudny czas, jaki mnie czeka, chciałbym was o coś prosić. Zostańcie ze mną tydzień lub dwa. Pozamykam pewne sprawy i gdzieś sobie razem pojedziemy. Co wy na to?
- Nie ma sprawy - odparł szybko Młody - Też potrzebuję odpoczynku.
Edyta pobladła lekko, potem lekko poczerwieniała. Usiadła na taborecie i przyjrzała im się z tym samym zabawnym błyskiem w oku, jakim kilkakrotnie poczęstowała go zeszłej nocy.
- Co wy kombinujecie? Przecież wcale się nie znamy.
- Wiesz o nas więcej, niż my o tobie. Jesteśmy chwilowo w dołku i potrzeba nam wypoczynku przed wspinaczką z powrotem. Kuba to wykształcony facet, ja trochę nadrabiam miną, nie ma powodów mówić, że coś ci z naszej strony grozi. Kto wie, może się zaprzyjaźnimy.
- A nie jest czasem tak, że potrzeba wam dobrego dymania?
- Mogę mówić tylko za siebie. Tak. Chodzi mi właśnie o to. Zapłacę ile zechcesz.
Bardzo chciał, żeby została, ale widząc jej wahanie, stopniowo przestawał w to wierzyć. Polubił ją, a nawet zaczął szanować. Z trudem wyobrażał sobie sytuację, że będzie musiał poszukać innej.
- Wiecie, co? Zjedzmy najpierw śniadanie - rzekła porozumiewawczo.
- Świetna myśl - dodał Młody.
W takim razie zostawiam was. Zróbcie mi tylko mocnej kawy. Młody, wiesz jaką lubię.
Wrócił do pokoju. Łóżko było już zaścielone, śmieci z grubsza sprzątnięte. Uśmiechnął się zadowolony. Włączył komputer i sprawdził stan konta w Internecie. Kwota wydała mu się zaskakująco wysoka. Zerknął na przychodzące przelewy. Jedna z firm, dla której nie zdążył wykonać usługi, przelała pieniądze na podstawie samej umowy, jeszcze przed otrzymaniem faktury.
- Dzięki piękne - mruknął z mściwą satysfakcją - Przyda się na drobne wydatki.
Zapomniał ich zawiadomić, że plajtuje. Przez chwilę kusiła go myśl, by odesłać pieniądze, ale zdusił ją w zarodku. Zastanawiał się tylko, czy trzymać pieniądze na koncie, czy napchać nimi skarpetę.
Młody postawił przed nim filiżankę pachnącej kawy i zasiadł z Edytą do naleśników z resztką dżemu i Nutelli.
Jedli w milczeniu. Edyta zjadła dwa naleśniki, Młody chyba z osiem.
- Gdzie ty to mieścisz? - zaśmiała się.
- Żołądek zajmuje większą cześć mojego ciała.
- Lepiej cię ubierać?
- Raczej tak.
Krystian obrócił się w fotelu. Przyglądał się z radością, jak oboje promienieją blaskiem młodości i drzemiącej w nich energii. Sam zaprzepaścił najlepsze lata na pijaństwo, włóczęgi i spacerowanie po celi. Z tego powodu nie chciał się starzeć. Ciągle wierzył, że ma na to czas i otaczał się młodzieżą, próbując czerpać z tych kontaktów siły witalne i ochotę do życia.
Młody nagle zniknął. Pewnie w kiblu - zaśmiał się w duchu Krystian.
- Fajny facet - stwierdziła Edyta - Jakie studia kończył?
- Wiesz, że nie wiem?! Polonistykę albo coś takiego.
- A ty?
Chrząknął zakłopotany. Lubił o sobie mówić, ale istniały sprawy, na których temat wolałby milczeć.
- Próbowałem kilku szkół, a przez rok nawet studiowałem prawo w Toruniu. Skończyłem jednak tylko zawodówkę górniczą.
- Zdałeś na prawo?!
- Niezupełnie. Przyjęto mnie bez egzaminu, tylko na podstawie dokonań w dziedzinie pojednania ofiar ze sprawcami przestępstw. To bodaj najtrudniejsze zagadnienie, z jakim spotyka się współczesne prawo. Z jednej strony skrucha, z drugiej wybaczenie. O skruchę sprawcy łatwo, o wybaczenie ofiary trzeba walczyć.
- Skąd się to u ciebie wzięło?
Krystian z trudem próbował zebrać myśli. Bezpośredniość Edyty w takim samym stopniu ujmowała go, co zwyczajnie krępowała. Znał tylko jedną kobietę, która to potrafiła. Dziś miała męża, dzieci i pracowała jako sędzia w rejonowym sądzie gospodarczym. Westchnął ciężko na myśl, że mu z nią nie wyszło.
- Nie zawsze byłem taki jak teraz. Za komuny za byle co trafiało się do więzienia. Dziś chuliganów czeka co najwyżej grzywna lub kurator. Lubię myśleć o sobie, jako o więźniu politycznym, ale w świetle prawa nie umiałbym tego udowodnić.
- Jesteś szczery - powiedziała tylko Edyta.
- Jestem - podjął - Lech Wałęsa wyciągnął mnie z tego bagna i sprawił, że na nowo uwierzyłem w siebie i świat, jako miejsce do życia. Przez kilka dobrych lat spłacałem społeczny dług, aż pewnego dnia ego popchnęło mnie do spróbowania swoich sił w szaleństwie biznesu. Dziś wiem, że nie powinienem mu na to pozwolić.
- I co dalej?
Pytanie zawisło w próżni. Krystian pokręcił głową i rozłożył ręce w geście bezradności. Ze zdziwieniem obserwował Edytę, która wstała i podeszła bliżej. Stanęła za nim, położyła mu ręce na ramionach i zaczęła masować mu kark.
- Zostaniesz z nami? - zapytał cicho.
- Chciałabym, ale już nie jestem dziwką. Skończyłam z tym.
- Jak mam to rozumieć?
- Jeśli będzie tak dobrze, jak wczoraj, możemy to robić przez dwa tygodnie lub dwa lata, ale jak powiem, że nie chcę, to nie i koniec. Nic na siłę.
- Nie ma sprawy.
- Skoro wszystko jasne, to idę do wanny. Kuba czeka z kąpielą.
Krystian poczuł igiełkę zazdrości i dumę. Młody się rozkręcał, a o to przecież chodziło.
Odwrócił się do komputera. Setka maili czekała na odpowiedź. Pobieżnie przejrzał kilkadziesiąt i hurtem wykasował. Pozostawił tylko te, które dotyczyły spraw prywatnych. Postanowił przeczytać je innym razem.
Zrobił sobie jeszcze jedną kawę. Z filiżanką w dłoni stanął przy oknie i obserwował jadące samochody. Mieszkanie w pobliżu głównej drogi wiązało się z pewnymi niedogodnościami, jak ciągły hałas czy poziom zanieczyszczeń, lecz miało jedną dobrą stronę - w ciągu kilku sekund można było znaleźć się na trasie do Bielska, Krakowa lub Katowic.
Usłyszał za sobą ciche kroki. Obejrzał się. Młody z mokrą czupryną, ale już ubrany, uśmiechał się zagadkowo.
- My z Edytą zajmiemy się biurem, ty pozamykaj konta i sprzedaj samochód. Kupimy potem jakiegoś rzęcha na moje nazwisko.
Krystianowi łzy stanęły w oczach. Przyjaciel musiał myśleć za niego i szło mu całkiem nieźle.
- Albo nie. Pojedziemy jutro razem na giełdę do Gliwic. W twoim stanie możesz puścić brykę za pół darmo.
- Młody..., dzięki, że jesteś.
- Ja też dziękuję Bogu, że jestem. Wbrew pozorom, parę razy mogło mnie nie być. Bierz dupę w troki. Nasza pani zaraz będzie gotowa.
Krystian przygarnął kościstą postać Młodego z ścisnął z całej siły. Nic nie zatrzeszczało, nic nie pękło. Był kruchy, ale nie słaby.
- Czyś ty z gołą babą w wannie odprawę robił??? - zapytał przyjaciela.
- Coś w tym rodzaju.
Weszła Edyta. Była kompletnie ubrana, na twarzy miała lekki makijaż. Roześmiała się głośno.
- Chętnie popatrzę jak to robicie, ale później. Mamy robotę.
Młody oderwał się od niego jak poparzony.
- Nie podobam ci się? - rzekł Krystian zalotnie.
- A fuj. Zgiń maro paskudna.
Ze śmiechem ruszyli do drzwi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 4 tygodnie później...

życie to nie koncert życzeń, tylko randka w ciemno. - to sobie wkleję do katalogu "złotych myśli"
- W twojej lodówce wieje wiatr - j.w.
Tutaj naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Jestem zdania, że twoje dzieło dojrzało do tego, by zbłądzic pod strzechy. Niestety, powiem ci szczerze, że tytuł jest do dupy. Nie wiem, jak zakończy się twoja historia, więc trudno coś podsunąc, ale na podstawie dotychczasowych wydarzeń mógłby to być : Upadek Tymona, Wahadło, Spirala, Huśtawka, a ostatecznie Beer story.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Żył kiedyś bóbr se w kraju nad Wisłą. Zdolne, poczciwe, stare bobrzysko. Lecz przyszedł rozkaz z zachodu, nie chronić więcej już bobrów, więc teraz winią go już o wszystko.
    • ziemniaki moje drogie chcę was przeprosić wybaczcie mi że byłem wczoraj taki nieostrożny że musiałyście patrzeć na mnie w dziwnym szale nie tak to miało być wierzcie mi   trochę się już znamy obierałem Was już wcześniej i starałem się dla Was i starałem się dla siebie wczoraj chciałem pójść krok dalej postanowiłem dorosnąć do tego by móc zalewać Was wodą solić i gotować zalałem osoliłem zapaliłem gaz zrobiłem co trzeba wróciłem do pokoju wyczekuję Was kończąc kiepski film   odwiedzam Was po raz pierwszy prawie już dochodzicie ale zanim ogień zgasł nie wiem czemu "kurwa" krzyczę do sufitu rozpalam pod Wami ogień na nowo dobrze już dobrze wszystko w porządku wyczekuję Was kończąc kiepski film   odwiedzam Was po raz drugi już wszystkie doszłyście ale ogień płonie a woda sobie leży leży na kuchni wykipiała wyciskam siłę ze szczęk wściekły na siebie wycieram to i odlewam Wam wodę głos z góry mówi mi "ale zostaw jeszcze niech woda odparuje z nich" nic nie mówię skłaniam głowę zostawiam garnek wodo paruj jest już po filmie był tak bardzo bez sensu że chce mi się cicho płakać   głos z góry mnie wzywa "dlaczego nie zgasiłeś ognia ja pierdolę po prostu nie wierzę" idę do Was po raz trzeci bijąc w podłogę piętami jak młoty Jezus Maria co ja zrobiłem przecież mogłem-- gaszę ogień pod Wami patrzę w szoku oczami jak gwoździe patrzę jak przegrywam   nie mogę znieść wbiegam do łazienki staję przed lustrem dobywam nożyczek napięta na mostku rozcinana skóra brzmi dokładnie tak jak wyobrażasz sobie brzmienie rozcinanej na stole skórzanej kurtki krew wita się ze mną mówi "a dzień dobry" czy tak to miało być nie jestem pewien Jezus Maria co ja zrobiłem przecież mogłem-- obmywam się zaraz zimną wodą i mydłem przykładam papier toaletowy już już wszystko już dobrze wyprosiłem krwiarza zanim zdjął buty wystawiłem go perfidnie ale co miałem zrobić od dziś umiem już nagotować sobie ziemniaków ale na te dzisiaj nie chcę patrzeć a rozcinać sobie skóry nie mam więcej zamiaru nie nie spodobało mi się nie to nie jest w ogóle dla mnie   oto było moje małe hara-kiri pierwsze i raczej ostatnie w życiu chciałem Ci się z niego wyspowiadać a Ciebie ciekawi co tam jeszcze u mnie nie patrz tak na mnie i się nie bój nie rozgważdżaj mnie przejętym wzrokiem bo ja już wyzdrowiałem wyleczyłem ducha z przelotnej gorączki zimną wodą i mydłem około godziny temu zanim poszedłem na nasz pociąg   a Was ziemniaki jak już pisałem szczerze przepraszam wybaczcie mi pewnie gdyby nie głos z góry to i tak byśmy sobie poradzili odwiedziłbym Was tylko parę minut później tylko chwilę później i zgasiłbym gaz wydaje mi się że tylko bym Was sparzył że tylko syknęlibyście długo z bólu nie spaliłbym Was żywcem no i w końcu Wy żyjecie i cieszymy się sobą wzajemnie jesteście już u mnie i nam razem miło i wybaczcie mi jeszcze tylko że chwyciłem wtedy za nożyczki no i wiecie same co dalej to było niepotrzebne to w ogóle nie Wasza wina   gdyby tak się stało ze bym Was spalił wówczas naprawdę dotknąłbym dna wydaje mi się że każdy tak ma czasem że prawie dotyka dna ale przeważnie coś cokolwiek go ratuje i dopóki się odważam nurzać się w głębinie i dopóki ratuje mnie jakakolwiek siła czy własny prąd w moim nerwie czy broni mnie czyjaś dobrotliwa ręka dopóty nie jestem jeszcze stracony dopóty nie jestem w sumie żałosny na pewno nie jakoś bardziej niż Ty czy on czy tamten i wciąż nie daję się sobie sprzeniewierzyć    
    • @Amber Właśnie, prawda to, gdybyś chociaż mogła wybrać...
    • @Leszczym To nie jest wybór to konieczność w danym czasie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...