Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Noc mrocznym całunem okryła piekło. Jest to rzecz jasna określenie dość mocno przesadzone i nie do końca zgodne z prawdą, ale za to jak ładnie brzmi! W każdym bądź razie wyłączono palące się w trakcie dnia latarnie, dzięki czemu przynajmniej ta część doby była tu taka, jak być powinna. Silne potrząsanie wyrwało Samaela ze snu.
- Co jest do kur... – jęknął zaspanym głosem, ale urwał widząc mundur pochylającej się nad nim postaci.
- Nocny patrol ORMO, starszy diabeł Skwarek – wyrecytował nieznajomy jednym tchem, energicznie machając legitymacją przed twarzą Samaela. – Można wiedzieć, co obywatel robi w środku nocy w parku?
- Śpię, nie widać?
- Jaja sobie ze mnie robicie obywatelu?! – ryknął ORMOwiec. – Widzę! Dlaczego śpicie w parku?!
Samael zawahał się chwilę i westchnął, odgarniając na bok śpiworek.
- Drobne problemy rodzinne...
Skwarek spojrzał na niego dziwnie i pokręcił głową.
- Jak się nazywacie?
- Samael.
Wyraz twarzy ORMOwca przeszedł dość znaczną metamorfozę. Zaciętość ustąpiła miejsca pojednawczemu, pełnemu współczucia i zrozumienia uśmiechowi.
- T… trzeba tak było od razu – wyjąkał. – Teraz to inna rozmowa. Najlepiej zapomnijmy o całym zajściu – powiedział pojednawczo, wsunął w dłoń Samaela wyciągniętą zza pazuchy flaszkę i oddalił się szybkim krokiem.
Demon siedział jeszcze przez chwilę w zamyśleniu, po czym ostatecznie wygramolił się ze śpiwora, opatulił się kocem i usiadł na ławce. Gdy otwierał butelkę, ktoś złapał go za ramię.
- Pijemy w parku? – głos był skrzeczący i nieprzyjemny. – Młodszy diablik Smołotow, ORMO, dokumenty proszę.

Ranek był zimny i nieprzyjemny. Silny wiatr dął w wydrążonych w skałach korytarzach, zwieszające się z góry malownicze draperie i stalaktyty drżały niebezpiecznie, skrzypiąc i trzeszcząc.
Ogień buzował delikatnie w kominku, nie dając jednak żadnego ciepła. Większa ilość opału stwarzała zagrożenie pożarowe i – jak twierdził WSIMOPP – była niedopuszczalna. Samael i panna Black siedzieli owinięci w futra, grzejąc się przy wstawionej tu przez Lucyfera farelce. Nie zwracali uwagi na poganiający ich do pracy system.
- Fuck the system – mruknęła panna Black.
Jakby na potwierdzenie jej słów, olbrzymi stalaktyt odpadł od sufitu i wbił się w jej biurko. Krzyknęła i straciła równowagę, lądując na torbach z dobytkiem swojego przełożonego. Coś wewnątrz zachrupało. Samael nic nie powiedział, tylko z rezygnacją machnął ręką. To był jego pierwszy, zawierający w sobie taką dozę ekspresji gest tego dnia.
- Może kawki? Herbatki? – zapytała, chcąc nieco ożywić tę smętną atmosferę. Wskutek braku reakcji wyszła na zaplecze i włączyła radio. Wesoły głos prezentera krzyczał:
„Hej, hej, hej! Słuchacie radia Wolna Niedziela! Jest godzina 10:24, sekund 23, za niespełna sześć minut serwis „Spoza i ze świata”, a póki co: pierwsze miejsce na naszej liście przebojów – Banda Zawodzących Kretynów i ich najnowszy singiel, „Tara Bum Cyk”! Zostańcie z na…” Samael wyłączył radio silnym kopniakiem.
- Pardon, poniosło mnie – zmieszał się nieco na widok zaskoczonej miny swojej asystentki.
Przez chwilę zapanowała taka niezręczna cisza, mącona jedynie brzęczeniem trzech much, kotłujących się gdzieś pod sufitem. Z całą pewnością dźwięk ten był o wiele przyjemniejszy, niż radio Wolna Niedziela. Wyrzucony z domu Książę Demonów zdjął ze ściany kalendarz i zaczął coś w nim zapisywać, podczas gdy panna Black zajęła się sprzątaniem resztek radia.
- To się odbuduje… znaczy się: odkupi – powiedział Samael pojednawczo. Było mu głupio. Tak głupio, jak tego dnia, gdy nie kopnął przebiegającego ulicę białego kota, co mogło podważyć cały jego, tak mizernie budowany autorytet. Mówiąc krótko – czuł się jak szmata. Nawet gorzej niż wtedy, kiedy zapomniał rano umyć zęby! To było straszne. Wstał, chrząknął trzykrotnie i usiadł. Po chwili jednak wstał ponownie i przemówił złowieszczym głosem:
- Panno Black, odchodzę.
- Słucham? Gdzie, jak?
- Oj, w zasadzie to nigdzie – zdenerwował się Samael – ale to tak fajnie brzmi. Jadę w delegację.
- Już pan to przecież mówił wczoraj.
- No właśnie. To po co tyle krzyku?
- Nie wiem.
- Ja też nie.
Przez chwilę stali, kontemplując sens własnych słów.
- Proszę zarezerwować mi bilet na wieczór. – powiedział w końcu demon, kończąc zdanie wymownym westchnięciem.
- Gdzie się pan wybiera?
- Na Ziemię.
- Nie! – pisnęła z przerażeniem panna Black.
- Tak.
- Nie!!
- Tak.
- Nie!!!
- Tak do cholery!
- Zwykły, czy międzywymiarowy?
- Niech będzie… międzywymiarowy. W końcu nie ja płacę.
Usiadł przy biurku i zapalił. WSIMOPP wszczął alarm, Samael nie zwrócił jednak na to uwagi. Miał poważniejsze zmartwienia, a komputer i tak nie zdąży wszystkiego wpisać do raportu, do czasu następnej kontroli.

  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

Wciągasz mnie w te piekielne czeluście. :-) , jak diabli.
Nie widzi mi sie tylko ORMO. Może uda ci się wymyslic jakiś inny skrót, nawiązujący do chlubnych tradycji tej pożytecznej organizacji, podkreślający zarazem jego lokalizację?
Piekielna Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej?

Opublikowano

fiu fiu
diabelsko, czarno, piekliście
baardzo się podobały wszystkie trzy części, a panna Black [250 lat?... no no, mój rocznik] :))))
zdecydowanie wolę cysorza od Conna

pozdrawia Lucyfer`ia

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka Niezmiernie mi miło:))
    • @Gosława 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Odmówiono Im minuty ciszy... Tak jakby nigdy nie istnieli, Zakłamane europejskie elity, Uznały Ich tragedię za aspekt nieistotny…   Wielki butny europarlament, Zjednoczonej Europy głoszący idee, Gardząc głośnym przeszłości echem, Pamięci o pomordowanych europejczykach się wyrzekł…   Na z dalekiej przeszłości cichy głos Prawdy, Europosłowie pozostając głusi, Zaślepieni frakcyjnymi walkami, Rzucili się w wir pisania nowych dyrektyw.   I nie zrozumiał podły świat, Ogromu tragedii zapomnianego ludobójstwa, Woli ciągle tylko się śmiać, Gdy na europejskich salonach króluje zabawa…   Odmówiono Im minuty ciszy... By nie była lekcją pokory Dla światłych europejskich elit, Zaślepionych ułudą nowoczesności,   A przecież tak do bólu współcześni, Eurodeputowani z krajów zamożnych, Tak wiele mogliby się od Nich nauczyć, Szacunku do ojców swych ziemi.   Na styku kultur na kresach dalekich, Sami będąc ludźmi prostymi, Całe życie pracując na roli, Całym sercem ją pokochali,   Na każdy kęs białego chleba, Pracując wciąż w pocie czoła, Wszelakich wyrzeczeń poznali smak, Niepowodzeń i gorzkich rozczarowań…   Odmówiono Im minuty ciszy... Jak gdyby była ona klejnotem bezcennym, Ważyła więcej niż całego świata skarby, Znaczyła więcej od kamieni szlachetnych.   A przecież krótka chwila milczenia, Nie kosztuje ni złamanego eurocenta, Wobec zakłamania świata zwykle jest szczera, A rodzi się z potrzeby serca.   Przecież milczenie nie ma wagi, Skrzyń po brzegi złotem wypełnionych, Skąpanych w złocie królewskich pierścieni, Zdobiących smukłe szyje diamentowych kolii.   Przecież krótkie zamilknięcie, Tańsze jest niż znicza płomień, Kosztuje tylko jedno śliny przełknięcie, Gdy znicz całe dwa złote…   Odmówiono Im minuty ciszy... Tak jakby jej byli niegodni, By pamięć o Nich odrzucić Obojętnością Ich cieniom nowe zadać rany…   Po ścieżkach Pamięci, Nie chcą wędrować dziś ludzie butni, Zapatrzeni w postęp technologiczny, Zaślepieni ułudą europejskości,   Po co dziś tracić czas na Pamięć, Rozdrapywać rany niezabliźnione, Lepiej śnić swój irracjonalny o Europie sen, Historię traktując jako przeżytek…   Lecz choć unijne elity, Odmówiły czci duszom pomordowanych, My setkami naszych patriotycznych wierszy, W skupieniu oddajemy Im hołd uniżony…      
    • muszę znaleźć przyjemność w oczach ciemniejszych niż porzeczkowa słodycz tak mówiłeś dotykając Lanę której piegi rozlewały się na brzegach powiek krew po utraconych dzieciach zaschła cichym dźwiękiem rwanej pajęczyny płosząc myśli zapraszasz do łóżka miły niebo źle znosi zdrady w płatkach liliowych bzów dusznych majowych porankach nie będzie zadośćuczynienia to już ostatni list ostatnie do widzenia
    • Jakoś tak posmutniałam  Dla mnie to nawet siłaczka  Pozdrawiam serdrcznie 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...