Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

[color=#FF0000]wygrałem w konkursie
wózek inwalidzki produkcji niemieckiej
wylosowano mnie spośród milionów
wózek oddałem dziadkowi bo był już za słaby
żeby dojść do łazienki. cieszył się jak dziecko
mały dziadek. coraz mniejszy stary dobry dziadzio
dał mi trochę pieniędzy. starczyło mi na nowe stereo i
mam teraz ochotę słuchać kilku stacji radiowych jednocześnie
żal wychodzić z domu
tylko dzięki pakietom telefonicznym
mam jeszcze kilku przyjaciół. wieczory tanieją
rozmówcy milczą prawie cały czas
daremnie podjąłem ryzyko zawodowe bycia sobą
[/color]

Opublikowano

.starczyło mi na nowe stereo i
mam teraz ochotę słuchać kilku stacji radiowych jednocześnie
żal wychodzić z domu.

oj żal Panie Ktotamie :) wiersz dobry, nie czytam go pierwszy raz, prawda? choć wydaje mi się że coś tu się jednak zmieniło (nie pamiętałam motywu rozmów i telefonicznych przyjaźni)

pozdoba się, w dobrym, starym stylu

pozdr. a

Opublikowano

Są sytuacje, których mimowolnie stajemy się zakładnikami. Sytuacja nas upupia, ośmiesza. Czasami ktoś /przy okazji/ na tym korzysta.
Korzystanie z sytuacji to próba zaistnienia "bycia sobą", jednakże rzeczywistość od takiej sytuacji
"odstaje", bo rzeczywistość określa nam warunki "bycia sobą".
Wiersz wpisuje się w "filozofię przypadku" jako argument przeciwko pojęciu "szczęścia" jako sytuacji wygranej. Ta wygrana okazuje się być iluzoryczna.
Pozdrawiam autora! gratuluję ciekawego wiersza - J.S.

Opublikowano

dziwią mnie czerwone litery, utrudniając czytanie
chociaż bardzo do mnie przemawia wszystko w tym tekście
poza ostatnim wersem
ryzyko zawodowe bycia sobą - raczej mnie zniechęciło
niż podsumowało w mojej głowie, to, co przeczytałam
przedtem

pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rzeczywiście  wygląda to jak upojenie jesienią, jakieś niezwykłe zespolenie z naturą na granicy dzikości:) podoba się:)
    • Mogłabyś meblować słowem. bo  masz dar pisania pięknych wierszy:)
    • Poruszający wiersz, bardzo sugestywnie przybliżyłeś cmentarny klimat i to pytanie dziecka, które  uderza swoją prostotą :):) pozdrawiam:)
    • @Berenika97 Dziękuję Ci bardzo. "Przystanek końcowy" jest balladą miejską, pełną grozy, depresyjności, mroku i lekkiego zapętlenia w czasie i przestrzeni.  Duch nie jest tak elegancki przypadkowo i nie bez powodu siedzi wśród wyrzutków i pijaków. Jest duszą dekadencką, której bliżej do formy upadku niż do norm społecznych. Jest w zachowaniu i wyglądzie odbiciem samego twórcy. Najszczerzej i najpiękniej wychodzi mi pisanie o śmierci. Taki już mój los. @tie-break Każdą formę artystyczną można przerysować lub zniszczyć jej odbiór. Dlatego też ja mieszam światy. Realny z metafizyką, piękno i zgniliznę, miłość i śmierć. Realizm i oniryzm.  Odbiorca często sam już nie wie czy jest to prawdziwa historia czy jedynie koszmar. Po napisaniu i ukończeniu utworu już nigdy do niego nie wracam i nie robię poprawek ani kontynuacji. Taką mam zasadę od początku pisania
    • Ziemia parzy, dymi gorącem, popiołem, tłuszczem lata.   Idę goły, tylko w jeansach, mokra ziemia między palcami, liście przyklejone do żeber, szeleszczące jak wąż, jak skóra, którą zrzucam, jak wspomnienie, które trzeba rozszarpać, które płonie pod paznokciami, które gryzie język, które mnie ciągnie w dół, w głąb, w głąb pulsującej ziemi. W lustrze kałuży widzę twarz nieznajomego, nie swoją, oczy brudne od torfu, uśmiech pełen pleśni, deszcz, zimny, ślepy, żrący, wgryza się w ramiona, w kark, w pamięć, spływa po mnie jak po kamieniu, wnika w mięśnie, w kości, słyszę, jak pod skórą pękają naczynia, jak struny skrzypiec, które stroi wilgoć, jak dźwięki, które drapią uszy i język jednocześnie. Czuję ziemię, która mnie chce, ciągnie, wciąga, wdycha aż pod język, wgryzam się w jabłko, kwaśne, twarde, z robakiem, sok ścieka po brodzie, smakuje krwią i jesienią, życie trzeba gryźć aż do kości, aż zęby stukną o pestkę losu, aż język będzie krwawić od prawdy, aż oddech stanie się kurzem, aż ciało będzie ziemią, a ziemia ciałem. Liście lepią się do pleców, tatuaże gnicia, znaki rodu, które pamiętają, że wszystko, co rośnie, musi zgnić, żeby było prawdziwe, wiatr świszcze w gałęziach, szczeka, warczy jak stary pies, który śni o słońcu, ziemia oddycha pod stopami, pulsuje, jakby miała serce, które bije w moim, jakby chciała mnie połknąć, wypić, wciągnąć w siebie całego. Pozwalam jej. Niech mnie gryzie, niech mnie pije, niech mnie przyjmuje, niech zrobi ze mnie sok, błoto, zapach grzybów, niech się we mnie przegląda jak w kałuży po burzy, niech mnie rozpruje światłem i zimnem, aż pozostanę samym tchnieniem, aż wszystko co mam, stanie się częścią gnijącej jesieni. Świat się żarzy od środka, w komorze serca płonie ostatni ogień, pełen, dziki, gotowy wybuchnąć, chcę więcej - więcej pogryzionego słońca, więcej błota, zimna, tchu, niech mnie rozpuści w swoim świetle, aż pęknę i ozłocę się gnijącym blaskiem, aż oczy wypalą się ogniem, aż język stanie się ziemią. Śmieję się cicho, bo nawet śmierć tu pachnie ciepło, bo nawet śmierć smakuje życiem, bo nawet w gniciu, w błocie, w deszczu jest szał, jest dzikość, jest JA, który drapie świat i pozwala światu drapać mnie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...