Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pierwsza myśl zaistniała, zabiję te bydle, ludzkie zwierzę, po co ma żyć skoro zabił mi brata, pomyślał Hubert pałający chęcią zemsty, sfrustrowany pijąc w samotności whisky.
Wiedział jak to zrobić, więc wszystko przemyślał dokładnie. Policja już znała personalia mordercy, był nim. Karol S. Recydywista, chuligan z sąsiedniego osiedla., a od swojej znajomej, która była świadkiem wiedział, że to właśnie on był winny śmierci Marka. Na policję w zasadzie nie liczył, bo wielokrotnie już do nich dzwonił, nieudolni stróże prawa jeszcze nie pojmali sprawcy, pożytek z nich żaden, lecz jedno potrafią najlepiej, przyłapać na piciu i mandat wlepić pod sklepem. Wiedział, że tak być nie może, trochę wstawiony nie myśląc zbyt długo wziął telefon i zaczął dzwonić do kumpli, swoich starych znajomych, miał przecież wielu przyjaciół, którzy mogli mu pomóc. Tak się składało, że kilku z nich to dresiarze i dealerzy, ale równi goście, zawsze chętni żeby komuś przylać. Znał ich jak własną kieszeń, w końcu kiedyś byli kolegami z podwórka, a teraz z innej części miasta. Jeden z nich miał ksywę Iwan, stary dres i szalikowiec, lubił zadymy po meczach, a co najważniejsze miał sprzęt, kije do gry w baseball i kastety, to wystarczyło żeby był przydatny. Zaś na drugiego mówili Piła, blokers, który kroił często obcych na swoim terenie, w tym kraju bez pracy tak zarabia wielu. Ostatnim zwerbowanym był Artur, szybszy w działaniu niż myśleniu, parę lat przećwiczył na sterydach, był bramkarzem na jednej z pobliskich dyskotek, istna maszyna do zabijania, miał zawiasy w sprawie o pobicie, był to jego pierwszy wyrok. Razem stanowili zgraną paczkę, jadąc do Huberta już wiedzieli, że ma sprawę nie cierpiącą zwłoki. Była godzina 18, kiedy samochodem marki BMW dojechali na miejsce. Zapukali do drzwi, Hubert otworzył i rzekł, wejdźcie panowie mam poważny problem. Wszyscy weszli do pokoju i rozsiedli wygodnie jak paniska, wtedy Iwan przemówił pierwszy, kopę lat Hubert, dawno nie gadaliśmy, nasze drogi trochę się rozeszły, wiem odparł Hubert, ale pora żeby znowu się zeszły, mam kłopot i potrzebna mi jest wasza pomoc, bowiem jest sukinsyn, który zabił mi brata, chciałbym go dorwać jak najszybciej i zobaczyć jego ścierwo w dole, a kim jest ten skurwiel o którym mowa zapytał Artur z ciekawością, Karol S. Stara recydywa z sąsiedniego osiedla, pewnie myśli, że jest bezkarny, bo się skrywa przed psami, ale możemy go dorwać przed nimi i do lasu wywieźć, wystarczy powozić się po mieście, wiem gdzie tą gnidę można spotkać, no to jak będzie Artur wchodzicie w to czy nie?, dobrze odparł Artur, załatwimy go wspólnie, ale jakby coś nie było nas tu ostatnio. Wyszli od Huberta w milczeniu, już wiedzieli co trzeba zrobić, najpierw odwiedzili osiedle Karola S., pytali o niego w nadziei, że ktoś go widział, jednak ludzie niechętnie o nim mówili głównie ze strachu, ponieważ lubił napady z pobiciem. Pół godz. później pojechali prowadzić dalsze poszukiwania. Jeździli po mieście całą noc aż do 5 rano, już prawie mieli kończyć, kiedy Hubert nagle spostrzegł zabójcę brata, który szedł po chodniku spokojnym krokiem, jest ten śmieć krzyknął, zwijamy go. Artur podjechał z piskiem opon, wszyscy wybiegli z impetem z samochodu, Piła podbiegł pierwszy uzbrojony w kij, zadał cios w plecy, gość upadł i zwijał się z bólu, wtedy podszedł Hubert i powiedział: i co teraz gnoju? już masz przesrane, jedziesz z nami, jesteś zwykłym trupem. Po tych słowach zaciągnęli go do bagażnika i wrzucili do środka jak zwykły worek kartofli. Jadąc do lasu poza miasto, milczeli jakby myśląc o swoim alibi, tylko Hubert nieustannie mówił: w końcu go dorwaliśmy, będzie skamlał jak pies o własne życie, myślał, że mu ujdzie na sucho, trochę się przeliczył... .W końcu dojechali na miejsce, wjechali w leśną drogę, Artur zahamował i wszyscy wysiedli z samochodu. Iwan i Piła trzymali w rękach kije, Artur otworzył bagażnik i powiedział: wyskakuj zasrańcu z bagażnika, ten wyszedł powoli jeszcze obolały, wtedy Artur kopnął go w krocze, a gdy się schylił z bólu, zadał w twarz porządny cios z kolana, gość od razu zalał się krwią, Hubert w tym czasie wyjął łopatę i sznur z samochodu, z którego zrobił powróz na szyję dla przyszłego denata. Na pobliską polanę zaciągnęli go jak zwykłe zwierzę, potem zaczęli bić kijami po całym ciele, a najbardziej po głowie i tak długo aż zrobili z twarzy, jedną wielką krwawiącą ranę. W końcu któryś krzyknął: wystarczy, już na pewno nie żyje. Hubert chwycił za łopatę, musiał przecież wykopać dół na zmasakrowane zwłoki. Kopali grób na zmianę, w końcu miał być głęboki, zbyt płytko zakopane zwłoki, to przecież amatorstwo i byle frajer może je odnaleźć. Wrzucili trupa do dołu, potem zasypali i dokładnie przyklepali ziemię. Po skończonej robocie Hubert czuł się o wiele lepiej, nie myślał, że zabił człowieka, nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Kawał dobrej roboty panowie, już nie będzie zaśmiecał naszych ulic powiedział Hubert i dodał: komu w drogę temu czas, spieprzajmy stąd, po czym poszli do samochodu i odjechali.

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @lena2_ Zgadza się, lecz takiej kontrolowanej złości, gdyż nie warto burzyć swój wewnętrzny spokój.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @viola arvensis Egzystujemy w świecie złamanych serc. Przydałby się warsztat naprawczy, gdzie plastry miodowej miłości zabliźniałyby takie rany. Viola, każdy człowiek to osobny świat i aby takie dwa światy - kobieta i mężczyzna- mogły razem funkcjonować w trwałym i długim związku, potrzeba jest nie tylko miłość, lecz obopólne zrozumienie, które powinno się razem wypracowywać.  Pozdrawiam Cie serdecznie. 
    • Kiedy miałam kilka lat, ogłoszono stan wojenny. Wysłuchaliśmy komunikatu przez radio, które zwykle było puszczane nad ranem. Choć jeszcze było ciemno, mogliśmy wykorzystać nagle dany nam czas na koziołki i inne radosne wygłupy. Cieszyłam się, że zostanę w domu, ale nagłą sielankę przerwała mama, wyjaśniając, że to znaczy, iż mogą nadjechać czołgi. Odtąd, od tego dnia i tej godziny, czołgi mogły wynurzyć się w każdej chwili, zwłaszcza że nie tak daleko od nas znajdowała się jednostka wojskowa. Mijaliśmy się czasem z nimi w drodze do lasu, gdy wyjeżdżały na poligony, zza mijanych murów, wracając z zakupów. W święta odwiedzaliśmy je, nieruchome, ustawione jeden obok drugiego, niosąc w sercach kolorowe chryzantemy. Tym razem tylko opuściły swoje pudełka i jak nakręcane zabawki wyjechały w strajkujących, przeciw bliżej nieznanemu wrogowi, który czai się tuż, tuż.    Gdy zniknęła koleżanka z klasy, uciekała przed czołgami. To właśnie one z bliżej niezrozumiałych mi powodów nakazały opuścić dom małej dziewczynce o dwóch warkoczykach zawiązanych na kokardki, zupełnie takiej samej jak ja. Dopiero co bawiłyśmy się u mnie w domu i na umówiony sygnał udawałyśmy przerażenie, zaglądając przez przedpokój w puste oczodoły straszliwej maski Króla Olch. Eksponat już rangi historycznej, zaprojektowany przez pana Zitzmana. Skądinąd ręce, które ją wykonały, były przedłużeniem nierealności wszelkich alternatywnych zakończeń, jakie niesie z sobą teatr. Na domiar złego, zamieszkałam przy drodze oznaczonej w planach jako droga ewakuacyjna dla czołgów. Przeciw możliwemu niebezpieczeństwu posadzono szpaler drzew. Okna wybudowano wyłącznie w ścianach sąsiednich od tych, których usytuowanie mogłoby zdradzić, iż ktoś chciałby usłyszeć lub potajemnie zobaczyć wyjeżdżający na misję czołg.   Schowaliśmy się tam, drzewa wybujały do góry, szansa na niezauważenie nas, wysoce wzrosła. Życie jednego człowieka, cóż znaczy w żarcie historii.      
    • Zapachniało Asnykiem... Kiedyś mi się zdarzyło takie nawiązanie do jego wiersza "Między nami nic nie było": A tu mam jeszcze "wersję dla leniwych" :)   A Twój wiers bardzo ładny. Trochę w nim Asnyka, ale bardzo dużo Violi :)   Pozdrawiam serdecznie.
    • @Berenika97 przepiękny. Rozbiłaś bank ostatnich czytań. bb
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...