Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

„ Kochamy na podstawie uśmiechu, spojrzenia, widoku ramion. To nam wystarcza i później w długich godzinach nadziei i rozpaczy tworzymy całą osobę, kompletujemy charakter.” - Marcel Proust




… A to jak cię rysuję to nie tylko moja wina… Jestem jedynie człowiekiem i rzeczą całkiem naturalną jest to, że wszystko, co zanotują moje nader niedoskonałe zmysły, podlega mimowolnej natychmiastowej obróbce i transformacji. I tak obraz nie jest już rzeczywistą wizją ale moją relacją, relacją niestety subiektywną.
To, że się staram, że wytężam swoją wolę, że uważam by niczego nie ująć i przypadkiem niczego nie dodać, na niewiele się zdaje. Trudno jest bowiem odrzucić na bok wszystkie uczucia i przemyślenia, wspomnienia i doświadczenie. Spojrzeć lodowatym okiem na jakiś gest, który może kompletnie nic nie znaczyć, który może być całkiem przypadkowy lub wręcz odwrotnie - bardzo charakterystyczny, gest, w którym może jest zawarta cała istota drugiego człowieka, cały jego charakter, cała natura.
Ale staram się. I na tyle, na ile jest to możliwe osiągam sukces. Na ułamek sekundy, minutę, godzinę czy rok odrzucam swój cały wyssany z mlekiem matki, ludzki i całkiem naturalny subiektywizm. A moje oczy niczym obiektyw aparatu, notują każdy twój ruch, każde bicie serca, każdy oddech.
Lecz kiedy w końcu mam szansę być obiektywna, ty rozpoczynasz budowę kolejnych murów. Zakładasz jedną z tysięcy swoich masek tylko po to, by ów aparat zapamiętał tego dobrego ciebie, ciebie bez skazy, bez wady, ciebie idealnego.
Dochodzę do wniosku, że kiedy ty grasz nieczysto i ja powinnam wykazać się umiejętnością omijania rzeczywistości. Nie popełnię przy tym niczego, co choćby przypominałoby zbrodnię… Widzisz? I ja potrafię wyzbyć się sumienia.
Potraktujmy więc, tę chwilę jak zjawisko artystyczne. Wtedy oboje będziemy mogli pozwolić sobie na osobliwą podmiotowość i niepowtarzalny wizerunek: ja - jako artysta, ty - jako mój model.
I tak powstanie dzieło sztuki.


Jesteś taki, jakiego sobie ciebie wymyśliłam, taki jak ja. Myślisz tak samo i mówisz, śmieszą cię te same sytuacje, bawią te same historie, denerwują te same rzeczy co i mnie, i… tylko nie czujesz. Nie. Nie jesteś taki jakiego sobie ciebie wymyśliłam. A miałeś taki być.
Mężczyzna idealny: kochany, czuły i delikatny. Mężczyzna zawsze mający dla mnie choćby odrobinę czasu. Miałam odnaleźć przy tobie bezpieczeństwo i małe, proste radości, przyjaźń i zrozumienie. Przy tobie miałam nie bać się żyć. Miałeś wierzyć i ufać - bo przyjaciele nigdy się nie krzywdzą. Miałeś nie kłamać, zawsze być szczery. Ale i szalony, nieschetatyczny, głody życia jak ja. Tak miało być.
Może i jest… a może nie.
W swoim niepoprawnym marzycielstwie zapomniałam tylko o tym, że szukając idealnego ciebie, znalazłam i zakochałam się w człowieku tak niedoskonałym jak ty.
Świat, w którym żyjemy - nie ma nic a darmo. Życie każe płacić bardzo wysoką cenę za to, co ludzie nazywają chwilą szczęścia. Płacisz i płacisz, aż przychodzi chwila, w której zaczynasz się zastanawiać czy było warto.
Było. Jest. Ale nie mam pewności czy w wartościach bezwzględnych się opłaca. Kilka czy kilkanaście kłamstw - na dobry początek. Kilka pominiętych (zupełnie przez przypadek) faktów. Garść oschłych zachowań, spóźnień, trochę ignorujące podejście do najbliższego otoczenia, słomiany zapał, rzucanie słów na wiatr, brak ciepła i zainteresowania. A chwilę później jakaś dziwna radość i udowadnianie ludziom śmiesznych rzeczy i ta bezpodstawna zazdrość. Człowiek ulepiony z kaprysów. Człowiek?


Ludzie widzą cię na portrecie wiszącym w salonie i pytają: „kim on jest?”, a ja nie umiem im odpowiedzieć. Mówią coś o tym, że jesteś przystojny i masz w sobie to „coś”, czego brak tysiącom. Potem zaczynają skrzętnie dobierać setki określeń odzwierciedlających twój stan ducha i ciała, tworzą całkiem nową, jeszcze bardziej wyidealizowaną postać. Godne politowania… Ci głupcy potrafią dać się omamić jednemu uśmiechowi. Twojemu.
Wchodzisz do salonu i wszyscy cię poznają. „To on - mówią - to człowiek z portretu!”
A ty znów się uśmiechasz. Wystarczy jeszcze kilka podań dłoni, pozdrowień, ciepłych słów i gestów - to, co zwykle: właśnie ta część ciebie. I już skradłeś ich serca. Po to tylko żebym do końca wieczoru słuchała o tym, jaka ze mnie szczęściara.
I jest tylko jedna rzecz gorsza od tego, że ci wszyscy zaślepieńcy się mylą, że to ich „szczęście” ma nieco inny wymiar. To fakt, że pomimo całego ciebie nadal nie umiem cię potępiać.
Może jutro znów uda mi się obudzić tą twoją lepsza połowę. A może już nie będę miała ochoty być fair. Może pęknę, może się zdenerwuję. Może jutro zapomnę, że to, co robisz sprawia ból, albo przestanę czuć. Może wyzbędę się swoich przekonań, uczuć, całej siebie.
I tylko byłoby bardzo przykro, gdyby kiedyś się okazało, że nie było warto.


Dzisiaj wiem tylko tyle, że zawiedzie się każdy, kto kiedykolwiek spróbuje namalować portret bliskiej osoby. Wychwyci i wyłoni bowiem tylko dobre, najbardziej cenione i szanowane cechy, wszystkie te, za które czuje. I pokocha… dużo bardziej. Nie osobę, lecz portret. Wtedy już nie ma przyszłości.



[25.07.1998.]

Opublikowano

ciekawe ujęcie tematu... Twoje opowiadanie zaciekawiło mnie, spowodowała osobistą refleksję.kochamy w innych obraz, ktory nakresliliśmy słowani, uczuciami, imaginacją.
pozdrawiam

Opublikowano

Dzięki za wpadnięcie.
Że mało odkrywcze to wiem, ale jak dla mnie wszystkie prawdy są już odkryte przez filozofów... Co nie znaczy, że czasem nie dociera do mnie z nienacka "a jednak się kręci..." :)
pozdr serdecznie

  • 3 miesiące temu...
Opublikowano

Padamy ofiarą nadzieji, wierzymy że miłość wszystko wybaczy, wszystko przetrzyma, a kiedy zawodzi dajemy jej ostatnią szansę a potem kolejną i następną... a kiedy wyjemy z bólu i wybaczamy setny "ostatni raz" obiecujemy sobie że tym razem to koniec, do następnego razu.
Nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem i choć rzeczywiście nie jest to najlepsza literatura, to przyjemnie poczytać w swoich własnych myślach.
Pozdrawiam ciepło

  • 2 lata później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Najtrudniej jest się otworzyć Nie jestem szafą którą się wietrzy Najtrudniej jest się przyznać Nie jestem oskarżony Najtrudniej jest pokochać Nie jestem kochany Czyżby najtrudniejsze było za nami Nie, to trudno Nie trudno jest na próżno uciekać Nie trudno jest złościć i wściekać Nie trudno jest innych rozgrzeszać Jak łatwo powiedzieć kłamstwo Jak łatwo poczuć strach Jak łatwo udawać i grać A cóż w tym złego, poeta się dziwi I ja się dziwię z nim Przecież gra w uczciwego to najpiękniejsza gra Bo uczciwy to samo sumienie ma  
    • @Berenika97   Bereniko. Ton ciężki, niemal apokaliptyczny a jednak osobisty. W świecie, który miele wszystko w masę, ocala nas uparte trwanie w rytmie własnego kroku.   Twoja poezja. Już mi się do niej tęskniło :)
    • Polityk wchodzi do swojego mieszkania jak huragan w brylantowym smokingu, z kieszeni wysypują się złote monety jak deszcz meteorytów, z teczki wylewają się banknoty jak zielona powódź papieru, a złote sztabki uderzają o podłogę jak kły mamuta, rytmicznie, w takt jego serca – serca pompowanego łapówkami. Pudełka po butach trzeszczą jak trumny przepełnione banknotami, mikser wiruje w szaleństwie i pluje monetami, kaloryfer jęczy, dusząc w sobie koperty gorące jak węgiel z piekła, a szuflady wybuchają jak armaty absurdu, plując na podłogę kolejne łapówki, które wiją się jak robaki karmione podatkami narodu. Banknoty tańczą w powietrzu niczym skrzydła szarańczy, opadają na stoły, krzesła, rośliny, na kota mdlejącego w kącie, szeleścią chórem za oknem: – Idioci, głupcy, płaćcie, płaćcie dalej, bo każda wasza złotówka jest jego świętem. W szafie – sejf, w sejfie sejf, w sejfie kolejny sejf, a każdy mdleje od ciężaru złotych sztabek i banknotów, trzęsie się jak pacjent w gorączce, ale polityk otwiera je z czułością, jakby były matrioszkami chciwości, i śmieje się, że nigdy nie będzie ostatniego dna, bo chciwość nie zna spodu. Złote sztabki układają się w piramidy, monety stukają jak werble koronacji, a polityk klęka przy tym skarbcu jak kapłan pychy, całuje banknoty, tuli złoto, wdycha je jak kadzidło, i szepcze: – Jeszcze… jeszcze… naród niech kona, a ja będę królem złotego świata! Dywan próbuje go udusić ze wstydu, kanapa wyje jak pies skatowany podatkiem, lustro pęka i krzyczy: „Patrzcie na monstrum, co żywi się waszym chlebem!” Ale polityk śmieje się, śmieje tak, że ściany pękają, śmieje się banknotami, śmieje się sztabkami, śmieje się narodem za oknem, który stoi w kolejce do życia – z pustymi kieszeniami i pełnym rachunkiem sumienia. Aż wreszcie staje sąd, w progu, z uśmiechem jak bankomat, i mówi jak wyrocznia absurdu: – Te złote monety? Nie jego. Te banknoty w pudłach po butach? Nie jego. Te sztabki pod dywanem, te koperty w kaloryferze? Nie jego, nie jego, nie jego. I polityk wychodzi wolny, czysty jak kryształ w kieliszku szampana, śmiejąc się w złocie i papierze. A naród za oknem, głupi, naiwny, wyzuty – bije mu brawo i płaci dalej, bo wierzy, że ten skarbiec wypełniony łapówkami zbudowany jest dla niego, choć naprawdę zbudowany jest na nim.      
    • @Alicja_Wysocka  Podskakuję z radości i wiwatuję :) Dzięki :) Troszkę poważniej, najpierw AI wygenerowałem sam dźwięk, później potrzebowałem podpiąć pod klip, za poradą copilota tu uwaga nieby się nie komunikują ze sobą, a zainstalowany program wykonał proponowane zalecenia co do videodysku odnośnie do orginalnego pliku mp3, edytując wgrałem dwa pliki dźwiękowe i jeden przesunąłem na osi czasu, chcąc uzyskać odpowiednią głębię, najdłużej walczyłem z z obrazem, dałem sobie spokój z ruchomym, skorzystałem z propozycji pierwszego AI copilota (z którym początkowo nie szło się dogadać, bo wstawiał mi obrazki z tekstem) gdzie była ta grafika, kolejny schodek to export gotowego pliku, premium, pro i płać, to mnie wkurzyło cała praca na marne, więc go nagrałem bezpośrednio z ekranu, ach wspomnę dlatego premium bo te efekty gwiazdek, i przyciemniania to płatna opcja. Na koniec powiem, że opłaciło - dostałem super komentarz :) Oczywiście wywaliłem programy z kompa, mam wątpliwości czy przy moich zasobach sprzętowo-finansowych jest sens na kolejny klip. Zważając że Ai dokonało tu przełomu, oczywiście wiem o tym że tylko dlatego, bo wydałem odpowiednie polecenia. Tylko dlaczego czuję że to proteza?
    • @Sylwester_Lasota Sylwestrze, to musi być pasjonujące zajęcie. Już sobie wyobrażam te nasz wiersze napisane, które nam zilustruje i zaśpiewa AI - życzę powodzenia! 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...