Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wszystkie nowoprzybyłe szczeniaki są moje. Do czasu. Póki nie podrosną. Dorosłe- stają się psami Pana. Z każdym tak było i jest, z Wałkiem również. Przyznaję, rozstałam sie z nim bez żalu - od małego miał zwyczaj sypiać w łóżku, początkowo skromnie, w nogach, ale wkrótce zapragnął sypiać z głową na poduszce i na dodatek w objęciach, a był wtedy naprawdę wielki. Budziłam się w środku nocy wisząc nad podłogą i wkrótce miałam już tego dosyć. On też miał dosyć, bo pokochał Pana i przeniósł się do jego pokoju na, nie moje już, nieco szersze łózko, nie bacząc, że na tym łóżku od pewnego czasu sypia rudy staruszek bez imienia. Staruszek protestował, został boleśnie skarcony, upokorzony do głębi przeniósł się na dół, do mnie, tu czuje się bezpieczny. Wałek ma teraz nie tylko szeroki tapczan, stolik pod oknem, na którym leżąc wygodnie może widzieć z góry, co dzieje się w ogrodzie, ale i Pana, w którego towarzystwie spędza długie, nieruchome godziny przed telewizorem.
U mnie pojawił się nowy szczeniak. Na jego rodowód złożyły sie wszystkie psy dając w rezultacie idealny wzorzec. Jest piękny. I jaki wesoły, łagodny, dobry. Co mi z tego? On także pokochał Pana. Tylko że do pokoju Pana wstepu nie ma - Wałek nie pozwoli. W ogrodzie, czemu nie, można się pobawić, ale od łóżka i telewizora - wara. A wiec Mój Pies /tak się nazywa - o ironio/ wieczorami skazany jest wyłącznie na mnie. Leżąc na kanapie zapada w głęboki sen. Ale późnym wieczorem, kiedy ja śpię, lubi sprawdzić, czy w ogrodzie wszystko jest w porządku. W środku nocy puka cicho do mojego okna /niski parter/ puk, puk. Zrywam się, lecę do drzwi, ale on już odszedł, dał nura w krzaki, czeka na coś. Na co? I za żadne skarby nie odejdzie. Wracam, kładę się i zasypiam. I słyszę przez sen - puk, puk.

Opublikowano

zgadzam się z Jankiem, przydałaby się większa przejrzystośc. natomiast treść jest bardzo przeciętna, co mi z tego opisu? jest króciótko, przydałoby się wpleść jakieś wydarzenia; również mam wrażenie, że był pisany szybko i jeszcze coś: później go chyba męczyłaś, ale nie miałeś zupełnie pomysłu jak go poprawić więc posłałaś. w dziale p też jest pewien poziom i powiem Ci wychodząc naprzeciw temu co napisałaś mi w z, tutaj publikują naprawdę cenieni i znani pisarze, więc też można wiele się nauczyć.

nie,
pozdr.

Opublikowano

witam:)
Sądzę, że tekst byłby ciekawy, gdyby prócz chęci wyrażenia emocji, zawierał również jakiś konkretny przekaz (jeśli takowy istnieje, to trudno go wyłowić). Rzeczywiście należy poczynić pewne korekty graficzne (źle wprowadzone znaki interpunkcyjne - ukośnik zamiast nawiasu albo przecinek zamiast pauzy). No i muszę się zgodzić z kolegą Jay Jayem, że w tym dziale jest mnóstwo wartościowych tekstów - więc warto zaglądnąć do nich i spróbować nanieść poprawki do swojego utworu. Powodzenia!!
pozdr!

Opublikowano

Masz o sobie bardzo wygórowane mniemanie. Jak większość grafomanów. Czy to nie takie jak Ty osoby, Gombrowicz zwał "ciotkami kulturalnymi"?

Do garów Zosia, nie do pióra! "Sztuki" się kobiecinie zachciało, he he.

  • 1 miesiąc temu...
  • 4 miesiące temu...
Opublikowano

Tekst napisany w pośpiechu?
Tym lepszy - szczery jest
Jay Jay Kapuściński
Podpiera Pan - pisze "przeciętny"
a ja "gonię" po tekstach
i nie znajduję podobnych
może jest nieprzeciętny?

slabizna, grafomania?
ciekawe - co autor tych słow uważa za wybitne "niegrafomańskie"

Pan Zając
pod miedzę! z takimi komentami

nie odstają poziomem od tzw poetów,
którzy piszą
"dupa"
resztę kartki zostawiają wolną
i czekają na oklaski
to dobry, krótki tekst
+

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...