Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Info to wysledziłem na jednej ze stron o czeczenii.

" Uważasz, że twoje otoczenie nie wie zbyt wiele o Czeczenii? Chcesz pomóc w promowaniu sprawy Czeczenii w twoim mieście?
Komitet Wolny Kaukaz organizuje objazdowe pokazy filmów o Czeczenii połączone z wykładami.
Potrzebna jest pomoc przy organizacji, to znaczy:
- załatwienie sali
- zorganizowanie sprzetu (odtwarzanie filmów z CD)
- mozliwe pokrycie kosztów podrózy działacza KWK i nocleg
- promocja festiwalu
Często na uczelniach istnieje możliwość zorganizowania takiego pokazu. Jesli tylko możesz pomóc lub chcesz sam/a zorganizwoac jakąś impreze w ramach festiwalu, masz jakis pomysł itp. pisz na miala: [email protected]

Nie badź obojetny/a! Ty także możesz pomóc!

Informacje na bierząco na temat planowanych spotkań na www.kwk.boo.pl "

Opublikowano

chwila, chyba nie do końca rozumiem, to jest festiwal filmów i wykładów o czeczenii? czyli że przychodzisz oglądać filmy, i słuchasz wykładów o czeczenii? o ich problemach, mentalności, sztuce...? czemu to ma służyć i jaki jest cel tego festiwalu? tzn, co to zmieni? dowiem się czegos o czeczenii? no i co to ma zmienić? nie uważam żeby było na co tracić pieniądze i czas, to przecież w niczym im nie pomaga do jasnej cholery, niczego nie zmienia w ich trudnym życiu, w naszym też nie, więc o co tu chodzi? przepraszam, ae mimo wszystko sądze że gdyby nawet zachód podczas drugiej wojny światowej miał zareagowac na to że jesteśmy atakowani, to fakt że puszczali by im filmy o tym jak się nas morduje, opowiadało o naszym życiu itd niczego by to nie zmieniło. chyba nie sądzi pan że po obejrzeniu tych filmów zbierze się armia studentów którzy w ramach wolontariatu pojedzie tam wyzwalać czeczenię. pytam poprostu o to jaki pan w tym widzi sens, jestem cholernie ciekawa.

Opublikowano

Nie rozumiem skąd te złośliwe komentarze. Nie obrażam się bo nie mam tego w zwyczaju (jesli już to tylko na chwile jak sie wkurze,m ale puxniej mi przechodzi i zawsze przepraszam)zresztą przywyczaiłem się juz do tego, choc przyznaje że nie jest to przyjemne.

W takich pokazach chodzi o to by informowac społeczeństwo, które mało wie o czeczenii, o czym przekonuje się na każdym kroku. Może to niewielie daje, ale zanim zacznie się jakies konkretne dzaiałania (akcje humanitarne i tp.) to najpierw ludzie muszą cos sie dowiedziec o czeczenii bo inaczej nie bedą chcieli brac w niczym uidziału.

To tylko propzycja i jeśli ktos nie jest tym zaintereswany to przeciez nie musi nic robic.

do bladego paznokcia: dokładnie to ma na celu choc wole to nazywac informowanie, nie uświadaminie. Lepiej brzmi.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Trafia mnie szlag. Oczywiście, są problemy. Ale czy to znaczy, że mamy się skupiać tylko na sobie? Ciekawe, co by Pan mówił, gdyby nasza sytuacja była taka, jak Czeczenów; i czy nie oburza się Pan, kiedy Polacy są np. dyskryminowani gdzieś na świecie. Tak, zamknijmy się i kwaśmy w swoim własnym, polskim sosie. To obrzydliwie zaściankowe myślenie.
Nie jestem zwolenniczką protestów pod ambasadami, bo niestety nie są one skuteczne (chociaż za dawnych lat sama brałam w takich akcjach udział). Jeżeli natomiast można pomóc w inny sposób, chociażby ucząc uchodźców języka polskiego (o czym pisał Pedro w "koszowym" poście), to czemu nie? Szczerze mówiąc bardzo mi się ten pomysł spodobał i w takiej formie pomocy chętnie wezmę udział.

pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Trafia mnie szlag. Oczywiście, są problemy. Ale czy to znaczy, że mamy się skupiać tylko na sobie? Ciekawe, co by Pan mówił, gdyby nasza sytuacja była taka, jak Czeczenów; i czy nie oburza się Pan, kiedy Polacy są np. dyskryminowani gdzieś na świecie. Tak, zamknijmy się i kwaśmy w swoim własnym, polskim sosie. To obrzydliwie zaściankowe myślenie.
Nie jestem zwolenniczką protestów pod ambasadami, bo niestety nie są one skuteczne (chociaż za dawnych lat sama brałam w takich akcjach udział). Jeżeli natomiast można pomóc w inny sposób, chociażby ucząc uchodźców języka polskiego (o czym pisał Pedro w "koszowym" poście), to czemu nie? Szczerze mówiąc bardzo mi się ten pomysł spodobał i w takiej formie pomocy chętnie wezmę udział.

pozdr
Komentarz usunięto.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Trafia mnie szlag. Oczywiście, są problemy. Ale czy to znaczy, że mamy się skupiać tylko na sobie? Ciekawe, co by Pan mówił, gdyby nasza sytuacja była taka, jak Czeczenów; i czy nie oburza się Pan, kiedy Polacy są np. dyskryminowani gdzieś na świecie. Tak, zamknijmy się i kwaśmy w swoim własnym, polskim sosie. To obrzydliwie zaściankowe myślenie.
Nie jestem zwolenniczką protestów pod ambasadami, bo niestety nie są one skuteczne (chociaż za dawnych lat sama brałam w takich akcjach udział). Jeżeli natomiast można pomóc w inny sposób, chociażby ucząc uchodźców języka polskiego (o czym pisał Pedro w "koszowym" poście), to czemu nie? Szczerze mówiąc bardzo mi się ten pomysł spodobał i w takiej formie pomocy chętnie wezmę udział.

pozdr
Komentarz usunięto.


Wie Pan co, to jest żenada po prostu. Może inaczej by Pan myślał, gdyby był Pan kiedyś w sytuacji uchodźcy. Na jakich ludzi chciałby Pan wtedy trafić? Na takich jak Pedro, czy na takich, jak Pan? Proszę o konkretną odpowiedź na to pytanie.

pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I jak Pan myśli, co by się wtedy z Panem stało?
Komentarz usunięto.


Właśnie - dla Pana to są odległe tragedie. Dla mnie one odległe nie są. To nie jest tak, że nie zauważamy tych "naszych" - po prostu warto rozrzerzyć horyzonty i dostrzec, że świat nie ogranicza się do Polski, że jesteśmy nie tylko Polakami, ale też po prostu ludźmi.


A jaki jest Pana wkład w umniejszanie tych polskich tragedii?
Opublikowano

no własnie widze, ze już go nie ma. Dobrze, ze choc troche dbają o porządek, ale to i tak za mało.

umieszcam tu info z usunietego tematu:

Wiele osób sie burzy, że pikiety czy tym podobne rzeczy nie mają sensu. zmieszczam info jak można pomóc uchodźcom z czeczenii (ale też i innym, którzy są w złej kondycji finansowej). Z ostanich dośwadczeń wiemy co sie dziejem, gdy imigrańci zostaną pozostawieni sami sobie. Ludziom pozbawionym nadziei i perspektyw przychodza do głowy rózne dziwne pomysły. Są zdesperowani, nie mają nic do stracenia. Do czego to prowadzi widac ja juz wspomniałem na przykladzie francji. Musimy sie uczyc na cudzych błędach, ucząc sie na własnych może sie okazac, że jest juz za późno. Trzeba sie więc zając tymi ludźmi dla ich i własnego dobra. Państwo nie zajmuje się tym wogóle, albo prawie wogóle, wiec inicjatywe powinni przejąc zwykli ludzie.

" Mozna Pomóc

Możemy bezpośrednio im pomóc. Wiemy, że dla wielu osób to trudne, ale jest możliwe że ktoś, kto to czyta będzie w stanie komuś pomoc, więc tu są pomysły dla tych, którzy chcą zrobić coś konkretnego.

1. Jeśli ktoś ma leki, nawet poł opakowania, które kiedyś wykorzystywał - maść, czy różne kremy, które nie są potrzebne, możecie oddać uchodźcom.

2. Jeśli ktoś ma małe prace dla kogoś - na przykład, potrzebuje remontu, elektryka, może dać komuś z uchodźców tę pracę.

3. Jeśli ktoś jest lekarzem, pielegnarką czy zna jakiegoś lekarza lub pielęgniarkę: potrzebna jest pomoc od czasu do czasu. Wielu ludzi w ośrodkach cierpi na różne choroby, ale nie otrzymują odpowiedniej pomocy.

4. Potrzebna jest zawsze materialna pomoc, jak ubrania czy jedzenie. Też uchodźcy mają mało pieniędzy, ale kupują wodę bo ich woda w ośrodku nie jest czysta. Jeśli ktoś ma samochód, możecie jechać do zródła i przywieść wodę.

5. Potrzebni są ludzie, którzy mogą uczyć dzieci i dorosłych języka polskiego.

A przede wszystkim, potrzebne jest społeczne poparcie od czasu do czasu.

Jeśli ktoś ma coś dla uchodźcow, ale nie może jechać do ośrodka, my możemy zbierać materialy w inoszopie (ul. Targowa 22 w Warszawie) i przywieźć.

KWK"

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

zapotrzebowanie na tego rodzaju programy jest, nawet duże. Młodzi ludzie, ale nie tylko, chcą wiedzieć o Czeczenii więcej, chcą chociażby o tym rozmawiać, szukają sposobów aby pomóc, choć wszyscy wiemy że to bardzo trudne, a wręcz niemożliwe. Dowodem na to może być konferencja, która właśnie odbywa się w Hotelu Europejskim, przy ul. Lubicz 5 w Krakowie, a została zorganizowana przez Koło Naukowe studentów UJ (żeby się nie chwalić akurat mojego wydziału)- dziś od godz. 10.00 do 19.00.
Sytuacja jest taka, że wcale o Czeczeni dużo nie wiemy, brak jest obiektywnych wiadomości na temat działań na Północnym Kaukazie, bo niby skąd? Skoro dziennikarze nie mają możliwości aby tam dotrzeć. Mimo wszystko, warto chyba poszerzać swoją wiedzę, rozmawiać z ludzmi którzy niejako są świadkami,znali ludzi ,których już nie ma. Jest to temat dla mnie osobiście bardzo aktualny i na pewno wzięłabym udział w pokazie takich filmów, gdybym miała okazję ,np tu w Krakowie

porozmawiam z osobami,które może okażą się bardziej kompetentne, jeśli chodzi o sprawy formalne, sale, pieniądze itd.
cieszę się, Pedro, że ten problem jest bliski nie tylko mnie, jakbyś mógł to podaj dokładny link, lub pisz do mnie na maila:)

pozdr. a

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...