Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

.



Posępny demon duch wygnania
Wolno nad ziemią leciał grzeszną
Przed nim tłum wspomnień się wyłaniał
Z tych dni zapadłych w noc bezkresną
Tych dni jak cherubin czysty
Jaśniał na wszystkie strony świata




Biegnę przerażony w szalonym tempie. Moje serce wali jak dzwon. Hmm.... Dlaczego ja cały drżę i trzęsą mi się ręce i nogi. Po co właściwe biegnę?. Czy ja śnię? Nie! Nie jest to sen, bo naprawdę biegnę i to wszystko, jest realną rzeczywistością, przecież czuję ten podmuch wiatru na twarzy i to nieprzyjemne uczucie delirki i tą ogarniającą aurę nocy. Muszę biec już dość długo, ponieważ zaczynam się dusić i palą mnie mięśnie nóg.
Powoli tracę tempo. Oddech wolniejszy, spokojniejszy, ustaje ból podbrzusza. Moje zdezelowane buty ślizgają się na wilgotnych kocich łbach. Wchodzę na most, na rzece Kolorowej. Zatrzymuję się, z powodu wycieńczenia kręci mi się w głowie, jak po kilku głębszych. Opieram ręce na barierce, a na nich głowę. Czuję ,że pot spływa mi po palcach. Ale to nie jest pot, tylko krew. Całe ręce i ubranie mam czerwone. Co się stało? Skąd ta krew? Co ja zrobiłem? Nie wiem. Nie mogę sobie kompletnie nic przypomnieć. Amnezja ogarnia mój umysł.. Zamykam oczy i szukam wspomnień. Nic, nicość, pustka. W pewnym momencie, błysk wyobraźni, niedalekie wspomnienie. Halucynacje niczym jasne pioróny pojawiają mi się przed oczami, widzę pojedyncze zamglone obrazy, klatki w aparacie: niewyraźną twarz, szyderczą i obrzydliwą, wielki głaz, przerażające spojrzenie, światło w tunelu, blond kręcone włosy, nóż, krew, litry krwi. Po chwili wraz z wizjami zaczynam słyszeć dziwne odgłosy, które powracają jak bumerang, uderzając mnie z wielką szybkością. Słyszę śmiech, tak samo szyderczy jak ta obrzydliwa twarz, słyszę płacz, płacz małej wylęknionej dziewczynki.
Co się dzieje? Czy ja zwariowałem? Znów patrzę na zakrwawione ręce , czuję obrzydzenie, wychylam się przez barierkę, wymiotuję, wyrzucając z siebie wszystko: złość agresję, przerażenie, paniczny lęk i strach.

W domu chcę zmyć się z krwi, lecz ona nie schodzi, czuję jak jestem tym oblepiony, przesiąknięty złem. Spoglądam w lustro, widzę demona, ma wielkie czerwone oczy, małe kły. Jego włosy chaotycznie porozrzucane wyglądają jak rogi. Kim ja jestem? Co we mnie siedzi? Czy nie jestem upadłym aniołem?


Głowa przybita do pierza poduchy
Kołdra otulająca ciało swym ciepłem
Zamknięte powieki
Chcę zasnąć ale nie mogę
Ciągle przed oczami widzę
Zamazane niekształtne obrazy
Śnie! Dlaczego nie przychodzisz?
Czekam zniecierpliwiony
Na fantastyczne podróże
W świat wyobraźni sennej
Traumatyczne myśli piszą
Scenariusz przerażającego koszmaru
Który czai się schowany
W zakamarkach podświadomości
Aby wywlec się z ciemnej głębiny
W najmniej oczekiwanym momencie

Zaczyna się wyświetlanie
Krótkich niezrozumiałych filmów
Śnią mi się zastygłe kobiety
Monumentalne posągi
Wielobarwne motyle
I ogrody, przepełnione
Soczystymi owocami
Wtem
Nadciągają czarne chmury
Owoce w ogrodzie gniją
Motyle tracą swoje barwy
Zamieniając się w krwiożercze
Monstrualne owado-poczwarki
Niebo wylewa się na świat
Monumentalne posągi kobiet płaczą
Zalewane krwistym deszczem
Ziemia pęka i z ciemności wyłania się
To coś... Przebudzenie
Aura nocy ogarniająca zewsząd
Leżę analizując interpretując sen
Tykanie zegara zakłóca cisze
Walczę z myślami, przegrywam
Paranoja ciemność sen

Cisza, coś się w niej jednak porusza
Powieki mam zamknięte
Ale już się budzę
Coś drga w tej ciszy
Nie wiem jeszcze co to takiego
Ogarnia mnie jednak lęk
Lęk przed czymś
Co zwali się na mnie
W momencie w którym uniosę powieki
Nie chcę się jeszcze obudzić
Ale budzę się
Nie pomaga to zaciskanie powiek
Ta chęć ucieczki w sen
Oczy mam jeszcze zamknięte
Gdy dopada mnie świadomość



Wraz z pierwszymi porannymi promieniami słońca, usłyszałem pukanie do drzwi, które wyrwało mnie z dziwnego stanu otępienia, odłączenia umysłu od ciała. Niby ze snu, ale tak naprawdę zbudziłem się już jakiś czas wcześniej i te dziwne odgłosy wydały mi się na początku złudzeniem. Puk, puk, puk lecz gdy się znów powtórzyły, uzmysłowiłem sobie, że ktoś stoi za drzwiami. Przerażony podszedłem ,chwyciłem klamkę , za drzwiami nie było nikogo, lecz na ziemi leżał list. Szybko podbiegłem do okna. Gdy odsłoniłem żaluzje ujrzałem wybiegającą z kamienicy mała dziewczynkę o blond kręconych włosach, gdy tak biegła jej śliczne loczki podskakiwały wraz z nią, po chwili znikła za rogiem.......



„Un’ Chevalier parfiatrt” *


Uratował mnie pan
Jestem bardzo
wdzięczna
Mój anioł stróż
Będę się za pana modlić
Widziałam co pan zrobił
Znalazłam mały nóż
Są na nim inicjały
Będą mi one pana
Przypominać
Do końca
Moich dni
Jeszcze raz dziękuję


Mon hure a son **



c.d. prolog n.


* Wspaniały rycerz
** Wybiła moja godzina

Opublikowano

są drobne błędy, gdzieś tam nie ma spacji, to gdzieniegdzie jedna za dużo, ale specjalnie nie rzucają się w oczy.
przeczytałem, tylko mam wątpliwości czy ten pierwszy tekst w kolumnie nie wyglądałby lepiej napisany w jednym ciągu, po prostu normalnie.
tak poza tym jest ok, czekam na cd. tajemnica - bardzo dobrze.
pozdr.

Opublikowano

dzięki za odwiedziny, teksty w kolumnach powstały w zupełnie innym okresie czasu i na początku nie miały ze sobą nic wspólnego, ale w trakcie pisania STRASZNYCH NOCY jakoś spasowały tematyką i dlatego je podpiołem do całości..

nisko się kłaniam i pozdrawiam

Opublikowano

przeczytało się. miałam problemy z przebrnięciem przez poetyckie fagmenty (taka osobista awersja), ale udało się :)

Biegnę przerażony szalonym tempem - w szalonym tempie, nie?
to wszystko, co mi się dzieje jest realną rzeczywistością - co się ze mną dzieje. realną rzeczywistością? maśło maślane
ustaje boleć kolka - proszę, "przestaje". i nie jestem pewna czy kolka boli, nie znam sie na kwestiach anatomicznych, więc nie zajmuję stanowiska w tej sprawie ;)
pojawia się nowo położony asfalt, który rozpoczyna drogę po moście - ?? zmień coś, żeby nie sprawiało wrażenia, że asfalt rozpoczyna swoją wędrówkę
czasem brakuje polskich znaków np czuje - czuję

kontynuacja?

Opublikowano

bardzo podoba mi się sposób, w jaki Malujesz te wizje
jak powiedział Freud: sny są królewską drogą do podświadomości
z niecierpliwością czekam na c.d.

pozdrawiam
//może: kolka odpusciła, albo ustąpiła
i jeszcze: "Dlaczego ja cały drgam" a może drżę/?///

Opublikowano

początek naprawdę wspaniały!przeplatany sennymi wizjami, widać ja perfekcyjnie potrafisz z posćwiadomosci wyławiać na pładki brzeg rzeczywistosci swoje sny.
lecz końcowki nie zrozumiałam, jest dla mnie nieczytelne, jakby zabrakło ci pomysłu a moze mi wyobraźni do fragmentu :
Mój anioł stróż
Będę się za pana modlić
Widziałam co pan zrobił
Znalazłam mały nóż
Są na nim inicjały
Będą mi one pana
Przypominać
Do końca
Moich dni
Jeszcze raz dziękuję poproszę o wyjaśnienie....
pozdrawiam deszczowo aksja

Opublikowano

Już aksjo wklejam kolejny fragment (oczywiście do końca nie dopowiedziany) strasznych nocy "prolog lecz nie pełny" kolejny fragment ale jeszcze nie od początku tylko jakoby kilka godzin wcześniej

zapraszam do lektóry i dziękuję za miłe słowa i za poświęcenie chwilki lektórze

nisko się kłaniam i pozdrawiam

Opublikowano

Pierwsze cztery wersy dobre (poprawić interpunkcję) potem załamanie rytmu (o rymie w ogóle trudno mówić). Mógłbyś nad tym jeszcze poślęczeć.
Nie! nie jest to sen bo naprawdę biegnę = Nie! Nie jest to sen, bo naprawdę biegnę
uczucie de lirki – de lirki?
ustaje ból podbrzusza – niekiedy pierwszy pomysł jest najlepszy – ustępuje kolka
Wchodzę na most, który jest na rzece kolorowej – wyciąłbym „który jest”, i Kolorowej jeśli to jest nazwa, lub kolorowej rzeki – jeśli to tylko wygląd
domu] – usuń klamrę
Zatrzymuje się = zatrzymuję się
wycięczenia= wycieńczenia
W pewnym momencie, błysk wyobraźni – tu chyba nie chodzi o wyobraźnię, lecz przypomnienie, świadomość?
Jak jasny piorun widzę – nie rozumiem tego sformułowania
wraz z wizualizacją – wizualizacja? Fe! Z wizją.
zaczynam słyszeć urojone odgłosy – jeśli słyszysz te głosy, to skąd wiesz, że są urojone? Przecież piszesz w pierwszej osobie.
Wymiotuje =ę
W domu chcę zmyć z ciała krew – nie podoba mi się szyk (krew z ciała?), (obmyć się z krwi?) ( z ciała zmyć krew?), (zmyć z siebie krew?)
czuję jak jestem tym brudem oblepiony – piszesz o krwi nie o brudzie, a więc nią oblepiony, lub wykasuj „tym”.
ma wielkie czerwone oczy, małe kły – według mnie demon winien mieć małe czerwone oczy i wielkie kły, ale widać są różne ich gatunki
Jego włosy chaotycznie porozrzucane – coś mi nie leży szyk tego zdania
Głowa przybita do pierza poduchy – piękne sformułowanie
dziwnego stanu zamyślenia, odłączenia umysłu od ciała – może otępienia?
Puk puk puk – przecinki
Z przestrachem podszedłem ,chwyciłem klamkę , za drzwiami nie było nikogo, - (przestraszony, przerażony) podszedłem (do? drzwi) i otworzyłem. Za drzwiami nie było nikogo
Szybko podbiegłem do okna, gdy odsłoniłem żaluzje = Szybko podbiegłem do okna. Gdy odsłoniłem żaluzje
Mój anioł stróż
Będę się za pana modlić - w kwestiach poezji jestem NOGA, ale wydaje mi się, że „Będzie się z a pana...”

To tyle uwag technicznych. Generalnie tekst wielce obiecujący. Zobaczymy, czy nie rozmienisz go na drobne.

Opublikowano

Bardzo dziękuję za tak wnikliwą analizę tekstu zwłaszcza od strony technicznej, przy pisaniu poezji nie trzeba tak bardzo zwracać uwagi na interpunkcję, z którą mam notoryczny problem
podczas pisania prozy, a właśnie to jest moim marzeniem by pisać prozę, wiem, że czeka mnie jeszcze żmudna praca, ale cóż zrobić gdy pasja wciąga niemiłosiernie

jeszcze raz dziękuję za spędzony czas w korygowaniu tekstu, mam nadzieję, że było warto się tak poświęcić przy tych wypocinach

nisko się kłaniam i pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Poetycki język, pełen sugestywnych obrazów i głębokiej symboliki, sprawia, że jest to lektura wymagająca, ale satysfakcjonująca dla czytelnika poszukującego w poezji czegoś więcej niż tylko ładnych słów. To wiersz, który zostaje w pamięci na długo po przeczytaniu, zmuszając do refleksji nad własnym "jestem"
    • A Iwa, Pawle, chce lwa, pawia
    • I stryczek czekał. Cierpliwie. Tak samo jak tłum na placu St Genevieuve. Gdzieś w oddali ulic dzielnicy Blerváche, zarżały konie, północny, zimny wiatr, dął we flagi na blankach murów, ludzie strwożeni i zagubieni w swych myślach, nie mogli być pewni już ani zbawienia ani potępienia. Upadły im do stóp kajdany i wielu z nich poczuło wolność swych czynów i sumienia. Byli ludźmi stworzonymi na podobieństwo Boga. Lecz gdzie był ten ich Bóg? W postaci ojca Oresta czy ojca Nérée? Czy może jednak ukrył on się skutecznie w obliczu umęczonego skazańca?     Wielu patrzyło teraz na Orlona a on uczuł jakby moc nie pochodząca ani od Boga ani Szatana. Zrozumiał jak wielu pobratymców, ludzi ulicy i rynsztoka. Okrytych nie chwałą i złotem a fekaliami i brudem, solidaryzuję się z jego męczeństwem i widmem nieuchronnej śmierci. Widział ich usta. Suche i spękane. Sączące cichcem, pokłady górnolotnych i chwalebnych modlitw. Widział jak nagle zgasło słońce górujące nad brukiem placu. I cień długi padł na miasto i jego mieszkańców. A może wyległ on z dusz ich. Może i ich grzechy zostały darowane i uciekały teraz z ciał by ginąć cicho pod wzrokiem czujnych posążków aniołów. U stóp posągu świętej Genowefy, do której w godzinie próby i zwątpienia tak często modliły się jego dziewczęta.     Wreszcie spojrzał z ukosa na samego ojca Oresta. Sam nie wiedział czy wypada mu coś rzec na jego świątobliwa postawę wiodącą go ku chwale zbawienia duszy i ocalenia głowy. Wiedział jedynie, że obcy mu tak naprawdę ojczulek, zajął się nim niczym synem marnotrawnym, choć Orlon nigdy mu nie obiecał poprawy swego zachowania czy odkupienia win. Prędzej jednak życia by się wyrzekł niż losu ulicznika i wyrzutka.     Tak często przychodziło mu pisać w swych wierszach o atmosferze i pulsie tego miasta, które oddychało zbrodnią i występkiem a którego krwioobieg stanowiły szelmy i łotry, murwy i alfonsi, włamywacze i mordercy. Wszyscy Ci, zjednoczeni w upadku ideałów i pochwale swej zgorzkniałej pychy. Wszyscy, którym lochy Neufchatel były okrutnym domem szaleństwa a drewniana Agnes była wybawicielką od codziennej rutyny. Planów zbrodni i zysków. Ucieczki w bezdnie, czarnych bram do piekła. Uliczek Gayet. Gdzie pieniądz, tańczył między palcami sutenerów i chlebodawców dziewcząt a moralność cicho skomlała, pobita i pohańbiona w kałuży krwi niewinnej. Przybrała twarz dziewcząt takich jak Pluie czy Biała Myszka. A łzy jej były ciężkie od bólu i nienawiści do ludzi władzy i losu francowatego.     I choć ciężko było w to uwierzyć, nawet Orlonowi. Sam uronił łzy. Tu, na podeście miejskiej szubienicy. W obecności oficieli, sądu i miasta. Widać Bóg mu przebaczył. Chmurę przegonił silny wiatr i znów promienie słońca oświetliły jego twarz. Ojciec Orest dojrzał te łzy i patrzył na niego z dumą jak nieraz robił to jego ojczym. Jego duch znów stanął mu przed oczyma. Ojciec Lefort znów pouczał swe przybrane dziecię. W ogrodzie biskupiej rezydencji.   - Pamiętaj Orlon. Grzechy nasze doczesne są nam ciężarem na sercu, jak kamienie omszałe, polne. Więc nie grzesz więcej ponad to co Twe serce będzie mogło unieść. Każdy grzech nie jest miły naszemu stwórcy, lecz grzeszeniu myślą i mową łatwo jest ulec. Człowiek jest na to istotą zbyt prymitywną i porywczą. Nie grzesz synu mój jednak zbyt wiele czynem wobec bliźniego. Bo grzechy wobec braci i sióstr naszych szczególnie są niemiłe Panu. Pokuta za nie jest surowsza a konsekwencję zbyt często nieodwracalne. Pokutuj i wybaczaj a będziesz doskonalszy w podążaniu za prawdą. Kieruj się nią i sercem a zjednasz ludzi pod sztandarem niczym król. Przekaż im słowo do umysłów I niech im zakiełkuję w sumieniu. Niechaj Twym sztandarem i herbem będzie prawdą synu a lud pójdzie za Tobą choćby w odmęty śmierci.   Warto by wykorzystać nauki ojczyma. Przecież był królem. Półświatka i zbrodni. No ale cóż, trudno. Nie każdy rodzi się kardynałem czy papieżem. A on urodził się kłamcą i manipulantem więc zjedna jakoś ten zwarty, liczny tłum.     Z jego ust popłynęły słowa nieprzystojne dla umierającego, a jednak dziwnie święte, bo wypowiedziane z serca, które widziało już piekło – i ludzkości, i niebios   - Boże szelmów, wszetecznic i łotrów bez czci … - urwał nagle w pół zdania jakby nie do końca wiedząc czy chce je kończyć tą myślą którą zamierzał. Niepewnie, szukając wsparcia w głowach tłumu. Dojrzał swą ukochaną Tibelle. Wiedział, że dla niej warto żyć i bluźnić. Kochać i brukać. Świętych i innowierców. Zakonników i murwy upadłe. Zaczerpnął solidny haust powietrza i wykrzyczał pewnie na cały głos aż echo zerwało do lotu gołębie z pobliskich dachów - Pobłogosław, miłosiernego króla!
    • Ule ja kupię! I pukaj, Elu
    • Dzień skwarny odszedł. Na podkurek się swarno zebrało. Oświetlony zewsząd chutor, jak latarnia na skale wytrwała pośród stepów oceanu. Brodzą i legną się leniwą strugą czernawą, struchlałe, lękliwe osiedli ludzkich, cienie. W pomrocznym maglu, letniego wieczora mieszają się ze sobą. Jazgot niestrudzonych świerszczy, parsknięcia sprowadzanych do stajni koni i skowyt daleki samotnego łowcy. Prężą się dorodne łopiany, jak iglice wież strzelistych. Na straży wyniosłych, płożących się pośród traw, ostrów burzanu. Płaczę nad Tobą Matko a łza jak ogień me lico gore. Jak szabla moskalska, rzeźbi na policzku blizny ślad. Na tych ziemiach od wieków, tylko śmierć, nędza i wojna rządzi. Więc by przeżyć trzeba mieć dusze i serce z tytanu.   Nadzieje pokładamy tylko w gniewie. A honor nasz i wola, upięta rapciami u pasa. Nasze krasne, stalowe mołodycie, dopieszczone ręką płatnerską. One w obroty tańca, biorą dusze naszych wrogów do zaświatów. W trakcie sporów, wojen czy dymitriad. Piorunie! Leć Miły! Wartko, jak po niebiosach, jasna kometa. Zapisz to w bojowym dzienniku. Mór zaduszony. Zaraza do cna wybita. Jej wojsko teraz jak ten burzan, ukwieci cichy step. Po gościńcu kamienistym. Odsiecz zaprowadzona. Wróg w perzyne rozbity. Skrwawione, roztęchłe, spulchnione od gazów rozkładu. Dają radość dzikiemu ptactwu i zwierzynie. Do ostatniej porcji, słodkiego szpiku.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...