Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kolejarz z Tłuszcza o nazwisku Szewc postanowił sprzedać dom. Długo szukał dobrego kupca, który by dał mu odpowiednią cenę. W końcu znalazł. Kupiec nazywał się Pietrzyk i był taksówkarzem. Szewc po transakcji zaprosił nowego właściciela na kolację. Był rok 1950 i zaopatrzenie kulało, mimo to skrzętna gospodyni, jaką była Szewcowa przygotowała prawdziwą biesiadę. Czegóż tam nie było, jak na wiejskim weselu. Prawdziwa, swojska kiełbasa, salceson, szynka. Do tego na ciepło bigos i flaczki. Taksówkarz patrzył z podziwem i pogratulował kolejarzowi żony.
-To wielkie szczęście Jasiu, mieć kogoś takiego w domu – powiedział rozmarzonym głosem.
Byli już po kilku kieliszkach i serdeczność rozchodząca się po całym ciele nakazywała im przejść na ty.
-Masz rację, a co, twoja żona nie troszczy się o ciebie?
Taksówkarz machnął ręką.
-Szkoda słów, napijmy się.
Chyba jednak nie było mu szkoda, bo kiedy przepił i przekąsił powiedział.
-W biurze robi… - powiedział to z taką odrazą, jakby mówił, że wykonuje najstarszy zawód świata.
Szewc po wódce myślał szybciej i zrozumiał, że coś jest nie tak.
-Nie martw się Kazik, może ją zwolnią.
-Może – westchnął Pietrzyk – ale kiedy. Czy ty wiesz co się w Warszawie w tych biurach dzieje? Nie do pomyślenia. W oczki se cały dzień zaglądają, kawę mielą, potem parzą i gadają. Człowiek cały dzień za kółkiem zasuwa i myśli. Ona w tym biurze sama, a tych facetów czterdziestu. Bo to jest biuro projektowe. Nowe domy projektują. Napijmy się Jasieńku drogi, bo mnie szlag trafi jasny.
-Tak jest. Słyszałem coś o tym. U nas w Tłuszczu też była taka jedna. Sekretarka. W komitecie robiła i jak w ciąże zaszła to sekretarz zaraz na placówkę dostał przydział. A ona sama z dzieciakiem, głupiego szukała.
-No więc ja sobie Jasiu tak pomyślałem, grosza trochę jest odłożonego, na czarną godzinę, domek na prowincji trzeba jakiś kupić, żonce dzieciaka zrobić, to na dupie usiądzie, nie Jasiu?
-Święta racja. Ja widzisz w odwrotnym kierunku. Na stolicę.
-Bardzo dobrze. Czy ty myślisz, że ja bym się wyprowadzał gdyby nie to biuro? Do Tłuszcza? A na cholerę mnie to, masz rację Jasiu, masz spokojną żonę, możesz mieszkać w Warszawie, ale uważaj, na biura uważaj.
Kiedy skończyła się pierwsza butelka mężczyźni nieco śmielej przeszli na tematy, których na trzeźwo nie poruszano. Na wszelki wypadek Szewc zamknął okno a Szewcowa podgłosiła radio, jak zwykle puszczali Szopena.
-Słyszałeś Jasiu co się w tym Krakowie wyprawia?
Jasiu nie słyszał.
-Hutę budują. Z całej Polski nierobów pościągali, Służba Polsce, rozumiesz?
-Co w tym złego? Huta się przyda.
-A przyda, przyda. Wiozłem jednego gościa, to mi powiedział. Na Wawelu ją budują.
-Na Wawelu?
-Pół Krakowa podobno już zburzone, a z drugim się jeszcze wahają. To skurwysyny, czerwona zaraza, co Jachu?
Kolejarz Szewc rozrzewnił się na myśl, że na Wawelu będzie huta. Poszedł po drugą butelkę. Pietrzyk złapał go za rękę.
-A ze stonką Jasiu słyszałeś?
Tym razem słyszał.
-Czytałem. Napisali w Trybunie, że widziano nad Bałtykiem amerykańskie samoloty, które ją zrzucały.
-Acha, tak było. Tyle tylko, że mój szwagier akurat był na wczasach. I widział wszystko, jak na dłoni. To ci mogę powiedzieć, że te amerykańskie samoloty miały czerwone gwiazdy, paniał?
-Paniał. A żeby ich.
-W Korei to myślisz, że co innego? Mówię ci Jasiu ci Koreańcy z północy co napadli na tych z południa, to wcale nie byli Koreańcy.
-Nie?
-Oj Jasiu, na jakim ty świecie żyjesz. Trybunę czytasz i potem takie kwiatki. To Ruskie byli, tylko dla niepoznaki przebrane za Koreańców.
-To cwaniaki.
-Jeszcze jakie. Jakby normalnie jako Ruskie najechali to zaraz by ich cały świat potępił, a tak to kto się Koreańcom zabroni naparzać. Ale nie bój się Amerykanie też nie są w ciemię bite. Nie mogli na Ruska iść normalnie, musieli się przebrać za ONZ. I teraz się tłuką.
W połowie drugiej półlitrówki obaj mężczyźni zgodnie postanowili wysłuchać „Głosu Ameryki”. Niestety na wszystkich kanałach był Szopen. Pietrzyk zadał filozoficzne pytanie.
-Czy oni ochujeli z tym Fryderykiem?
Mężczyźni dokończyli butelkę i obejmując się czule zaczęli śpiewać. Zapomnieli na chwilę o antykomunistycznym nastawieniu i odśpiewali „Dawaj zakurim”. Szewcowa próbowała ich uciszyć, ale to ich jeszcze bardziej rozjuszyło. Już nie byli kolejarzem i taksówkarzem, zdawało się im, że są rewolucjonistami, którzy z pieśnią na ustach i ze sztandarem idą by podpalić świat. Szewc otworzył okno i po ulicach Tłuszcza rozszedł się „Marsz Budionnego”, zaraz potem „Dzień pobiedy”. Cała złość skupiła się na znienawidzonym Szopenie.
-Precz z Szopenem! Precz z zaplutym karłem z Żelazowej Woli, precz z żabojadem! – słychać było bojowe okrzyki.
Szewcowa załamywała ręce i próbowała ich uciszyć.
-Jeszcze będzie jakieś nieszczęście, zobaczycie jeszcze z tego będzie jakieś nieszczęście.
Mężczyźni przetrzeźwieli po północy. Zjedli ciepłe flaczki. Przestali zwracać uwagę na Szopena sączącego się z radia. Korzystając, że żona Szewca krzątała się w kuchni przeszli na tematy łóżkowe.
-A jak u was w łóżku? – Pietrzyk puścił oko w stronę Szewca. – Daje?
-Co ma nie dawać, jak to żona – uśmiechnął się Szewc.
-A dobrze chociaż? – dopytywał się taksówkarz.
-A co ma być źle. Jak to żona.
Kolejarz Szewc nie był przyzwyczajony do zwierzeń na takie tematy, nie chcąc obrazić gościa nie okazywał swojego niezadowolenia.
-A widzisz Jasiu, mówisz żona, a moja mi wprowadziła reglamentację.
-Jak to?
-Normalnie. Raz na dwa tygodnie.
-Nie.
-Tak jest. I właśnie dlatego zacząłem ją podejrzewać. Ona sama, w tym biurze, a te chłopy jak byki, nażarte, robotę mają lekką, to co, głupoty im nie przychodzą do głowy?
-Pewnie, że przychodzą. Czego mają nie przychodzić. Chłop młody wystarczy, że na ulicy spódnicę zobaczy, a w tej Warszawie, to dziewuchy, ech, mówię ci, już się nie mogę doczekać. Bo ja ma rozumiesz dojście, do przydziału na M-3, nowe osiedle, mówię ci żyć nie umierać.
-A pewnie, stolica to jest stolica, gdyby nie te biura, masz może Jasiu ćwiarteczkę, na drugą nóżkę
Jasiu miał. Październikowa noc zdawała ciągnąć się w nieskończoność. Trzecia butelka okazała się wyjątkowo płytka. Szopen z radia znów zaczął o sobie przypominać. Wpół do szóstej Pietrzyk stwierdził, że od tych mazurków chce mu się rzygać i idzie na dwór. Szewc postanowił go wesprzeć. Śpiewali chodząc w koło domu „Nie rzucim ziemi”, zdawało się im, że są powstańcami idącymi na katorgę, albo z katorgi, nie mogli sobie dokładnie przypomnieć.
Z samego rana przyjechała ciężarówka po rzeczy Szewców.
Kiedy Szewc i Szewcowa wsiadali do ciężarówki, Pietrzyk pożegnał się z nimi, jak z najbliższą rodziną.
-Dzięki Jasiu za wszystko. Tak mi was żal, tak bardzo mi was żal…
-Żal? Nie rozumiem.
Pietrzyk otarł łzy i uśmiechnął się tajemniczo.
-Co ja ci będę mówił, przeczytasz w Trybunie.
Pietrzyk pomachał odjeżdżającym i wrócił do domu. Spiker w radiu radosnym głosem obwieszczał.
-W związku z planem 6-letnim Sejm uchwalił ustawę o wymianie pieniędzy, mającą na celu walkę ze spekulanctwem walutowym. Gotówkę można wymieniać w proporcjach 1 nowy złoty za 100 starych, a rachunki w bankach - 1 nowy złoty za 3 stare. Wprowadza się też zakazu posiadania walut obcych, złota i platyny. A teraz zapraszam wszystkich radiosłuchaczy na koncert jakiego jeszcze nie było – „Mazurki Szopena na cztery ręce”.

Opublikowano

Czegóż tam nie było, jak na wiejskim weselu. - może zamiast przecinka pauza?
grosza trochę jest odłożonego, na czarną godzinę - a przecinek po co?
ale uważaj, na biura uważaj. - ale uważaj na biura, uważaj. (może tak lepiej?)
Szewcowa podgłosiła radio - podgłośniła
Ogólnie - świetnie, finał zaś po prostu powalający.

Opublikowano

Nie napisałem, że zaskakujący, lecz "powalający". Wiadomo było, że to się musi źle skończyć, ale w jaki sposób, tego zapewne przewidzieć nie zdołałeś.
Do Piotra. Może byś zakończył jakoś tak, że jednak warto pracować w biurze, bo ma się dostęp do różnych tajemnic.

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Robert Witold Gorzkowski Nie my decyujemy. Pewnie będą. Czy ja, chyba także... Pozdrawiam serdecznie.  Tak przy okazji, należysz do tych co punkty stawiają tylko swoim. Są jakby zapłatą za czytanie. Tobie daję gratis.    Pozdrawiam serdecznie 
    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...