Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Opwiadania Kanadyjskie II: W forcie Liard cz.1


Pedro Salazar

Rekomendowane odpowiedzi

1

Była wczesna wiosna. Na leśnych polankach, gdzie docierało więcej promieni słonecznych, zieleniła się gęsta, soczysta trawa. Pod rozłożystymi drzewami, w głębokim cieniu, leżały jeszcze spore płaty brudnego, szarego śniegu, który w niczym nie przypominał pięknego, błyszczącego puchu z przed paru tygodni. I właśnie na polanach koncentrowało się życie. Liczne kosy i szpaki buszowały w murawie, i wygrzebywały z ziemi ospałe jeszcze po zimie robaki, które nie próbowały nawet uciekać. Na skraju lasu wylegiwała się borsuczyca z młodymi. Te baraszkowały beztrosko wokół matki, która tylko pozornie drzemała. W rzeczywistości bowiem uważnie obserwowała, czy małe nie oddalają się zbytnio i natężała do granic możliwości słuch, chłonąc z niepokojem dźwięki dolatujące z kniei.
Trzech wojowników z plemienia Szewanezów przemierzało bezkresne puszcze Tolandii. Wkroczyli właśnie na spore, zeszłoroczne pogorzelisko wywołując popłoch u przebywających tam zwierząt, które w przerażeniu czmychnęły pod osłonę drzew. Był to odział Sokolego Oka, zdążający do Fortu Liard z wioski leżącej u źródeł Hay river. Wieźli oni skóry i futra przeznaczone na sprzedaż.
O zachodzie słońca Indianie przekroczyli wrota fortu. Przybyli w ostatniej chwili, ponieważ strażnik właśnie zamykał bramę. Ze względu na późną porę punkt skupu skór był już zamknięty, więc Indianie udali się do gospody "Pod Łosiem" aby coś zjeść. Usiedli przy stole w rogu sali, a gdy jedli podszedł do nich jakiś nieznajomy i spytał :

- Czy mogę się do was przysiąść ?

Indianie jakkolwiek zdziwieni tym pytaniem, gdyż w sali było dużo wolnych stolików zgodzili się. Nagle na dworze rozległy się strzały i okrzyki przerażenia. Po chwili do saloonu wpadło kilku uzbrojonych mężczyzn. Jeden z nich wysoki, barczysty brodacz, podszedł do stolika przy, którym siedzieli Indianie. Oparł ręce o stół i krzyknął:

- Wynoście się parszywe, czerwonoskóre psy. To nie lokal dla dzikich.

Sokole Oko zlekceważył go widząc, że jest pijany. Jednak ten nie dawał za wygraną. Podszedł do czerwonoskórego, chwycił za ramię i zaczął szarpać. Tego już było za wiele. Indianin poderwał się. Złapał rękę napastnika. wykręcił ją tak mocno, że biały aż jęknął z bólu. Następnie pchnął go. Ten przeleciał przez całą salę i przewracając się rozbił na drzazgi jeden ze stołów. Jego kompani ujrzawszy klęskę swego wodza przystanęli niepewnie. Lecz widok pozostałych Indian, którzy wstali i dobyli tomahawków ostatecznie ostudził ich zapał. Zabrali nieprzytomnego przywódcę i pospiesznie opuścili Saloon.
Karczmarz podszedł do nich z awanturą, za zniszczenie lokalu, zapłacili więc za wyrządzone szkody i wraz z nowo poznanym białym, który przysiadł się do nich, wyszli na ulicę.

- Winszuję - rzekł z lekką ironią - jednak nie wiecie z kim zadarliście. To adoptowany syn dowódcy fortu, Jim O’Hara, oczko w głowie ojca. Gilbert patrzy przez palce na jego wybryki, kiedy dowie się jak z nim postąpiłeś, będzie z wami kiepsko. Lepiej przenocujcie u mnie. Nie powinniście teraz zostać w karczmie - tu uśmiechnął się przyjaźnie - nie zdążyłem się przedstawić. Jestem Xawier Delacroix. A wy?
- Moje imię brzmi Złamany Nóż, a to moi przyjaciele - odparł Sokole Oko, który nigdy nie ufał białym - chętnie przyjmiemy gościnę.

Po kilku minutach drogi dotarli do parterowego drewnianego budynku. Mieściło się tam mieszkanie i kantor handlowy. Wnętrze było skromne, lecz schludne i czyste. Gdy weszli Xawier przedstawił im swoja żonę Brigitte. Czerwonoskórzy byli zmęczeni, więc zaraz po kolacji wskazano im gościnny pokój, w którym rozwieszono hamaki.

cdn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hej dzięki za wizyte. Jeśli czytasz mało o Indianach to zapraszam do innch moich tekstów, jesli jeszcze ich nie czytałaś, naprzykład do opow. Ogień Serca. U mnie prawie zawsze znajdzie się cos o Indinańcach. NAwt jeśli nie bezpośrednio to wsposób zakamuflowany taka jak np. w "Śmierci partyzanta". Niestety ostatno muzy są na mnie obrażone.;)

pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pedro ile ty już prac zaczynałeś i nie kończyłeś?? (a przynajmniej nie wklejałeś kolejnych części).
ja już się gubię pomału, chociaż twój styl mi odpowiada i sam mogę się sporo nauczyć.
mam nadzieję, że ujrzę niedługo drugą część tej historii :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo zacząłem i napewno skończe. Poprostu ostatnio nie mam warunków do tego by coś stworzyc. Wrzucam poprostu stare poprawione kawałki. Może niedługo napisze kontynuacje któregos z nich.

Pomysły są, ale ostatnio coraz gorzej z realizacją. Ale ja pisze "wyskokowo" jak mam swój czas to pisze jak najęty, a potem mija często nawet rok, aż nadejdzie ten dobry okres. Ostantni był 4 miesiące temu (akurat była sesja i pewnie dlatego tak kiepsko poszła). Jak pisałem muzy są ostatnio na mnie obrażone.

Zresztą i tak mało kto czyta, a choc pisanie sprawia mi przyjenośc to przydali by się też jacys czytelnicy. Postów pod moimi tekstami ja na lekarstwo, a i wyświetleń coraz mniej.

Moje dwa ostanie teksty ominęłi nwet asher i leszek. (nawet moją wypowiedz pod jego ostanim opowiadaniem zignorował, pewnie przypadkiem, ale to i tak mało przyjemne)

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija ...A tak sobie chciałem coś starszego u Ciebie przeczytać. :)
    • @Somalija Zwykle nie lubię spoilowania, ale tutaj bardzo pomaga tag, którym podpisałaś wiersz.
    • jest dość nieprzyjemnie, wręcz ordynarnie pokacowo, klimat w pokoju schnie na wiór. siedzę na bezwódczu i czuję, jak przenikają mnie szybkopędne obrazy.   na przykład taka wiewiórka, niemal do reszty wjeżdżona w asfalt. tylko ogon jako tako się ostał. i falowała ta martwa kita, poruszana pędem powietrza, gdy przetaczały się obok i nad nią, auta.   znowu wizualizuje mi się dzieciństwo. zarazem chcę pełni dorosłości. takiej bez trzymanki i na chama.   o, ludzie się schodzą. cali z powietrza. deszyfranci  moich kolorowych wizyjek, niewidzialni przyjaciele, panie o małpich twarzach jak u Bukowskiego,  prawilne ziomeczki w szmizjerkach.   parytety – do parteru! niech tylko ksobne się liczy, dreszcz leci z absurdalnie wielką prędkością przez trawione gorącem ciała.   musi być agresywniej i z głębi, jakby markiz de Sade,  siedząc na plecach Walaszka, pisał scenariusz nowego  odcinka Matysiaków!  abyśmy wydobyli z wnętrz całe pokłady pozornie niespajalnego, cisnęli sobie w twarze bryłkami tego urobku!   parę złych wiadomości: dziecko zaczęło rosnąć  w oku naszej wspólnej koleżanki. trzeba je wybrać,  ranę przemyć tequilą lub octem. jeden z kumpli  wspominał coś o zdolności kredytowej,  WIBOR-ze. no i się doigrał.   musimy mu przyszyć do głowy kolorową  czapeczkę ze śmigiełkiem (widziałem takie  u dzieciaków na amerykańskich filmach) i zamknąć gnojka w jednoosobowej kapsule  (nie wiem, skąd wziąć! może zrobimy z toi-toia!),  aby posiedział sam ze sobą,  nauczył się szczeniackiego egocentryzmu.   a tak poważnie: nic nie trzeba. kruszą się ściany,  pęka strop tej dyskoteki. nawet mżawka podeschła. ostatnie strugi, ciurkotliwie ściekające z fal  eternitu, niosą powtarzający się obraz:  ja mozolący się nad listem, który zamierzam  wrzucić do butelki. i cisnąć nią  w rozkołysaną przestrzeń.   ja pochylony nad kartką, o głowie rozpłaszczanej przez zwały piachu nasuwające się na skronie.  
    • @Kasia Koziorowska Super    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Kawał dobrej Poezji. :) Dołączam pozdrowienia.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...