Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Haiku nie należy zaopatrywać tytułem.
(Poniżej kilka tłumaczeń Basho dla okazania) Dodając tytuł, ułatwiacie sobie zadanie (oszuści) ponieważ sugerujecie, co jest zawarte w treści. Chodzi o to, by w ograniczonej ilości słów, przekazać obraz chwili, a mistrzem ten, kto w pozornie błachej treści, głębszy sens umieści. Ja siebie oczywiście, nie zaliczam nawet do praktykantów, ale... Kochani, zlitujcie się...
Pozdrawiam - Lefski

A dla tych, co po angielsku nie tego, mój przekład na polski


The wind from Mt. Fuji Wiatr od Fudżi
I put it on the fan. zabiorę go w wachlarz.
Here, the souvenir from Edo. Oto pamiątka z Edo. (Tokyo)


*Edo: the old name of Tokyo..



Sleep on horseback, Sen w siodle,
The far moon in a continuing dream, odległy księżyc w nieustannym śnie,
Steam of roasting tea. opar prażonej herbaty.


Spring departs. Wiosna odchodzi.
Birds cry Lamentują ptaki
Fishes' eyes are filled with tears Rybie oczy zalane łzami


Summer zashiki Letni salon
Make move and enter rusz się i wejdź
The mountain and the garden. góra i ogród


*zashiki: Japanese-style room covered with tatamis and open to the garden.





What luck! Jakie szczęście!
The southern valley Południowa dolina
Makes snow fragrant. "rozpachnia" śnieg


A autumn wind Jesienny wiatr
More white bielszy
Than the rocks in the rocky mountain. niż głazy w górach skalistych


From all directions Ze wszech stron
Winds bring petals of cherry wiatr niesie płatki wiśni
Into the grebe lake. w ptasie jezioro


Even a wild boar
With all other things
Blew in this storm.


The crescent lights
The misty ground.
Buckwheat flowers.


Bush clover in blossom waves
Without spilling
A drop of dew.



ale nie o to chodziło...

pozdrówska L.

Opublikowano

Mozemy sie umowic ze tytuly w tej sekcji, maja jedynie zadanie klasyfikacji i latwego znalezienia... a nie sa czescia utworu...

Format poezji-dot-org troche dyskryminuje utwory bez tytulu, gdyz wymaga zeby cos wpisac w to miejsce... Po czy traktuje to jak tytul... czyli czy chesz cz nie masz tytul. Nawet nadawanie numerow wierszom stwarza problemy, gdy jeden staje sie wazniejszy niz drugi...

Opublikowano

The wind from Mt. Fuji Wiatr od Fudżi
I put it on the fan. zabiorę go w wachlarz.
Here, the souvenir from Edo. Oto pamiątka z Edo. (Tokyo)


*Edo: the old name of Tokyo..


Ten jest świetny! Piękny pomysł. Podaj tłumacza.
Mam przeczucie, że angielskie tłumaczenie psuje - przegaduje.
Reszta szczerze mówiąc beznadziejna. A mówiąc dyplomatycznie,
może dla bardziej zaawansowanych czytelników niż ja.
Tłumaczy też wymienić należy. Choćby za karę.
Ale nie o to chodziło.

Co do tytułowania. Najlepszym rozwiązaniem jest wklejanie początku utworu.
Można też wymyslać literkowe "ilustracje". Ale to niepotrzebnie udziwnia.

pozdrawiam
jul

Opublikowano

Wiatr od Fudżi
zabiorę go w wachlarz.
Oto pamiątka z Edo.

Basho/tlum. Lefski


Aby pokazać, co mi się tu podoba, a co nie,
zamienię wachlarz na coś pospolitszego ;)


szumiące morze
w sklepiku z pamiątkami
kupuję muszlę


Podstawowy mechanizm ten sam.
Tylko rekwizyt bardziej zgrany, aż się boję, że to plagiat.
Z góry przepraszam!
No i nie ma tego magicznego podmuchu.

pozdrawiam
jul


ps

http://haiku.az.pl/forum/viewtopic.php?haiku=122&view=next

tutaj jest morze i muszla i ten sam mechanizm.
Ale klimat inny.

Opublikowano

Nie rozumiem. Angielskiego tłumacza nie znam. Przekopiowałem to z jakiejś strony o haiku, żeby pokazać, że klasycy nie dają tytułów haiku. Polskie przekłady z angielskiego są moje(jeśli o to Ci chodzi)
Pozdrawiam-lefski

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
    • @tie-break To świetny wiersz: mądry, dojrzały, pisany z wielkim wyczuciem formy i znaczeń. Łączy intymność z uniwersalnym doświadczeniem odchodzenia od słów, które miały dawać schron.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...