Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

doceniam Łysa głowo twoją wrażliwość szczególnie jeśli chodzi o ptaki
nie to, żebym była ornitologiem ale kocham wszelkie PTASZYSKA
życzę wysokich lotów
POZDRAWIAM
ptaszyna

p.s-skin head-glany itp. są mi obce ale czasy tamtych subkultur hmmmmmmmmm
i ta wiara ,nadzieja , obrona własnych ideałow-to było COŚ , ych..

Opublikowano

dygresja ż I, DCMs. ~sji; lm D. ~sji (~syj)
«odejście od tematu, od głównego wątku; uwaga, wypowiedź wtrącona w tok opowiadania, umieszczona w jakimś tekście, utworze literackim»
Robić dygresje.
Wrócić do tematu po małej dygresji.

Jak widzisz drogi skin headzie, dygresja jest odbieganiem od tematu, którego to tematu nie zdefiniowałeś, a który jak mniemam nie jest istotny.

Ten wiersz to dygresja od słownika najwyraźniej.

Opublikowano

Jakby to Panu wyjaśnić,
dygresja jako odejście od bardzo nieaktualnej tematyki moich śmiesznotworów wpół-lirycznych przez napisanie utworu który podejmowałby ową tematykę.
Nienawidzę opisywać bieżących wydarzeń na świecie, gdyż oczywistym jest ich mała wartość literacka, jak zresztą wszystko co moje. Jeśli więc uraziłem Pana i kogokolwiek jeszcze tym wierszem to przepraszam bardzo i błagam o wybaczenie, inaczej bowiem winien będę do końca swych dni nie dotknąć się pióra aby odkupić swe winy, choć czyż nie tego oczekuje Pan z lubością?
P.S. To miłe że opanował Pan już takie trudne słowo i chce się tym pochwalić. Jednakże w moim skromnym mniemaniu rola poety nie ogranicza się jedynie do wykuwania słownika na pamięć, ale do TWORZENIA go.
P.S.2. Być poetą na pokaz to nie być wogóle.

Pzdr.
nie-poeta

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Więc może lepiej się ukryć

Zacznij się chować.

No a to już czysta wycieczka osobista. Fajnie jest sobie pogawędzić. Kiedy Pan tak pisał o ryciu słownika na pamięć, ja sobie pomyślałem, o języku intersubiektywnym i jego zaletach, o zbawiennym wpływie cechy komunikacyjnej języka...
Przyszła też refleksja, że kiedy Pan pisze do mnie "zacznij się chować", to przecież nie musi to być tryskający antypatią afront, bo przecież "chować" może w pańskich ustach znaczyć coś zupełnie innego. Moje naiwne, słownikowe postrzeganie tych słów, mogło się okazać całkiem błędne, bo wystarczy wysilić zamszałą wyobraźnię, by dostrzec piękno przekazu. To mogło być pozdrowienie w pańskich ustach, wyznanie miłości, albo deklaracja lojalności. Któż przewidzi jaki obszar języka tym razem Pan udoskonalał?

Pozdrawiam.
w całkiem klasycznym znaczeniu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zacznij się chować.

No a to już czysta wycieczka osobista. Fajnie jest sobie pogawędzić. Kiedy Pan tak pisał o ryciu słownika na pamięć, ja sobie pomyślałem, o języku intersubiektywnym i jego zaletach, o zbawiennym wpływie cechy komunikacyjnej języka...
Przyszła też refleksja, że kiedy Pan pisze do mnie "zacznij się chować", to przecież nie musi to być tryskający antypatią afront, bo przecież "chować" może w pańskich ustach znaczyć coś zupełnie innego. Moje naiwne, słownikowe postrzeganie tych słów, mogło się okazać całkiem błędne, bo wystarczy wysilić zamszałą wyobraźnię, by dostrzec piękno przekazu. To mogło być pozdrowienie w pańskich ustach, wyznanie miłości, albo deklaracja lojalności. Któż przewidzi jaki obszar języka tym razem Pan udoskonalał?

Pozdrawiam.
w całkiem klasycznym znaczeniu.

definitywnie wyznanie miłości.

z lubością
pzdr.

nie-poeta

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
    • @Berenika97 Bereniko. To Twoje komentarze są przepiękne. Dziękuję uśmiechami :):):) @Alicja_Wysocka Al. Oj, potrafisz, potrafisz :) Ty jestes literacką bestią :)  W najlepszym tego słowa znaczeniu !!! Dziękuję za uroczy komentarz :) Polne słoneczniki Ci kładę u stóp :) @Annna2 Aniu. Tak jest. Jak drzewo ! Dziękuję Aniu.
    • @Migrena z tą prostotą to prawda, tak miało być dzięki
    • @Dekaos Dondi

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Czyli inaczej trzykrotki. :) 
    • @Natálie Vašutová  Twój tekst kojarzy mi  z "Raportem z oblężonego miasta" Ta kołdra zdaje się przed czymś uchronić- co poza nią- egzystencjalne pytanie- co poza nią? Ona determinuje spokój?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...