Trzydzieści lat liczę pieniądze
Patrzą na mnie oschle
Gdy siedzę przy stole
Wspominam moją dolę
Nienawiść ich szczera zżera
A dla mnie to praca
Taki los celnika
Niechęć, pogarda i pycha
Serce zimne i skute lodem
Mam; zmęczone trudem
Stopy mi zamarzły
I nadzieje zgasły
Już nie jestem syn Izraela
Ni nieprzyjaciela
Sierota, choć nie sam
Nie wejdę do Nieba bram
Podnoszę głowę nad siedzenie
I czuję spojrzenie
I wiem sam - oto Pan
On - Kodesz Adonai
„Pójdź za mną” mówi szczodrze
Zgodziłem się. „Dobrze”
Sakwę zostawiłem
Rzymian porzuciłem
Tam, gdzie idzie On tam idę ja
Mój - Kodesz Adonai
Wierzę, że może ja
Wejdę do Niebieskich bram.
@Simon Tracy bałam się że moje że wsi bajanie będzie tu źle odbierane
Ludzie wolą takie bardziej romantyczne wiersze a nie z pogranicza obory i chlewa
Tym bardziej mi miło że jest inaczej
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się