Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

izabela młynarska

Użytkownicy
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez izabela młynarska

  1. wiatr szeleści szeptem twojej duszy pajęczyna iskrzy zroszeniem włosów dotykam okiem złotej wstążki słońca w palce wplatając jedwab kruchych loków mógłbym tak poić się tobą bez końca zatracić zmysły w szklistym upojeniu dziękuję Bogu żeś nie jest mi obca w bezdomnej chwil w doczesnym istnieniu na stole kubek gorącej herbaty gazeta pełna różnych wiadomości jestem szczęśliwy bo jestem bogaty jako niewolnik namiętnej miłości spojrzenia w oczy nic mi nie zastąpi oddechu który pocałunkiem kradłem czas bezlitośnie wszystkiego nam skąpi dlatego w lęku przy tobie kładłem by snu niteczką zasznurować oczy jesteś tak blisko... a jednak daleko chciałbym napisać... powiedzieć tak wiele... usta ułomne są w szczerym wyznaniu brzemienność słów niezwykle bezpłodna strach mnie ogarnia na myśl o rozstaniu śmierć w sprawiedliwość wrasta się podła już czuję drżenie spłoszonego serca zegar przegryza pępowinę bytu Bóg – wielki stwórca bezwzględny morderca czy nas ocali w Swej szczodrości świtu?... gdybyś był przy mnie... zasiałam ci kwiatki tak bardzo chciałabym być teraz z tobą czułam twój dotyk... lecz to były płatki które podlałam łez gorzkich żałobą znalazłam listy a w nich tyle ciebie kot pomrukiwał na moich kolanach patrzę na gwiazdy srebrzące się niebem i bluźnię Bogu śmiałością w pytaniach kubek herbaty kawałek szarlotki już nie smakują jak kiedyś przy tobie i nawet miód bywa już niesłodki tak bardzo tęsknię i cierpię po tobie kochana moja wciąż przy tobie jestem mówię i ciszą i liści szelestem powiewem wiatru całuję twe włosy promieniem słońca zaglądam ci w oczy ty mnie nie widzisz lecz czy to widzenie ważniejsze bywa od czułego czucia?... kiedy nastanie twoje przebudzenie będziesz mi bliższa niż byłaś... niż jesteś
  2. - Eutanazji nie! – wrzeszczał przerzucają ciało z prawej na lewą stronę i odwrotnie – Eutanazja jest okrucieństwem – wiercił się w gnieździe skórzanego fotela, jakby w poszukiwaniu wygody – i każdemu, kto jest za wprowadzeniem eutanazji powiem... – rozejrzał się z dumą dokoła, jakby dla wzbudzenia trwogi – Bój się Pana Boga! – uniósł palec wskazujący w geście ostrzeżenia – Nie ty dałeś życie, by decydować o jego końcu! Brawa. Aplauz eksplodował ogromnym poparciem wygłoszonych przekonań. Wrzawa wydawała się falować w powietrzu rytmem zadowolenia. - I jak? – wtrącił, rozbrajając się z plątaniny mikrofonów, kabli i kabelków – Jak pani myśli, dobrze wypadłem? - Rewelacyjnie. – zapewniła reżyser, ściskając mu dłoń. Czuł satysfakcję i podniecenie. Klasnął z zadowoleniem w dłonie. Zeskoczył z podium. Zgasły światła. Ekipa telewizyjna krzątała się to tu, to tam, sprzątając wyposażenie i sprzęt porozkładanych sznurów i poplątanych kabli. W radosnych podskokach podszedł do szczupłego mężczyzny, ukrytego w półmroku sali. Zuchwale klepnął zamyślonego obserwatora w ramię i ponownie klasnął w dłonie. - Zobaczysz Mieciu – zasyczał rozpromieniony – jeszcze wypłyniemy na szerokie wody polityczne. - Aha... – mruknął obojętnie, kiwając się to w przód, to w tył, jak wahadło starego, trzeszczącego zegara. - Tym występem zdobędziemy olbrzymie poparcie, a później,... – szturchnął kompana łokciem w bok – a później... – roześmiał się głośno, bulgoczącym dźwiękiem – Zapraszam cię dzisiaj do Śródmiejskiej na kieliszka. - Jakiś facet na ciebie czeka przed wyjściem. – wskazał palcem lekko uchylone drzwi. Poprawił marynarkę. Dłonią przygładził przerzedzoną grzywkę i powoli, jakby ostrożnie ruszył we wskazanym kierunku. - To znowu pan?... – rozejrzał się szpiegowsko wkoło, chcąc sprawdzić bezpieczeństwo półmrocznego terytorium – Mówiłem panu, że nic nie zrobię w tej sprawie. Przykro mi! - Mam dzieci... – zaczął wychudzony mężczyzna, dławiąc się zduszanym płaczem – Nie mogę teraz umrzeć. Co będzie z Jasiem i Ewunią... - Panie Purzyński. – pokiwał lekceważąco głową – Niechże mnie pan nie bierze na sentymentalne opowiastki, bo takich jak pan jest mnóstwo. Jakbym chciał wszystkich brać pod uwagę, to państwo zeszłoby na psy. Nie mogę łamać zasad, których autorem jestem ja sam. No, panie Purzyński niechże się pan zastanowi... - Przecież pan może mi jakoś pomóc. Błagam pana, ten lek jest w stanie uratować mi życie. - Panie Purzyński!, – krzyknął, grożąc kościstym paluchem – bo stracę cierpliwość. Skończył pan sześćdziesiąt lat? - No... Tak. - No, właśnie, a refundacja zakupionych przez pacjenta leków przysługuje ludziom do pięćdziesiątego siódmego roku życia. Pan już się nie kwalifikuje. – Purzyński uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć na własną obronę, ale czas nie okazał się szczodry i w tym przypadku – Ile pan pożyje bez leku?!... rok, dwa lata, czy sześć, siedem miesięcy?... - No, tak jakoś i będzie... - No i po co marnować czas panie Puryński?! Idź pan do jakiejś knajpy. Zabaw się pan. Wyjedź pan gdzieś. Zrób pan cokolwiek, tylko nie łaź pan za mną do jasnej cholery!, bo cierpliwość stracę... – dodał sycząc przez zaciśnięte zęby. Światło zgasło całkowicie. Zapadła ciemność.
  3. Jasiu - jeszcze jedno; po prostu uważam, że każda opinia jest ważna dla każdego wiersza; autor sam powinien przeczytać wszystkie komentarze, przeanalizować wiersz i opinie na jego temat, a na końcu wyciągnąć wnioski - takie jest moje zdanie w przypadku Staffa np. krytycy nie zostawili na nim suchej nitki w ocenie napisanego przez niego dramatu; Staff zrezygnował więc z pisania tego rodzaju tekstów; a dziś?... dziś krytycy uważają, że zrobił olbrzymi błąd ja np. cenię sobie każdy komentarz - nawet Twój dosadny, bezlitosny i konkretny, dlatego jasiu zły nie bądź zły pozdrawiam
  4. jasiu - nie Ty mój Drogi nie Ty skomentowałeś autora, a tylko zwróciłeś uwagę pewnemu autorowi, że powinniśmy się zjamować krytykowaniem naszych prac a nie nas samych; autorowi, który w krytyce bezposrednio zwrócił się z "wypowiedzią" do Ciebie a nie do podmiotu lirycznego, czy w ogóle utworu (również Pan chyba nie rozumie, co Pan czyta:-) ) Janek usmiechnij się :-))))
  5. aniu ja zgadzam się i z jednym i zdrugim komentarzem z pierwszym - rzeczywiście konstrukcja trochę razi z drugim - jest coś w tym wierszu, co chwyta i co trzeba jeszcze doszlifować nie jestem mistrzem tego rzemiosła, więc to tylko moje odczucia; twój wiersz pachnie zadumą Tomku - po co te zwłoki?! :-)... smród w tym wierszu popsuje wszystko, co jest wartościowe Jasiu - złość nie wnosi nic dobrego; sam komuś zwracałeś uwagę, że oceniamy utwory a nie autorów, a Tomek również pisze i to całkiem dobrze (w moim odczuciu) i jego komentarz jest równie wartościowy, jak twój, każda opinia jest ważna, bo każda jest oceną subiektywną - wiesz co było ze Staffem w dziedzinie dramaturgii, kto więc wie, co nam pisane w przyszłości; masz rację, że porównanie przemyśleń do szyszek jest OK Pozdrawiam wszystkich
  6. iza - dzięki; usiądę nad kartką raz jeszcze, przeczytam ponownie (może kilka razy) i zobaczymy...
  7. Tomku - wiersz miał na celu wpadać w prozowatość, jak i łączyć banał z czymś wartościowym; powstał w wyniku wrażeń, jakie pojawiły się po przeczytaniu zawziętej dyskusji na temat "dobrych" wierszy; polemikę prowadził jasiu zły z ... (już nie kojarzę z kim - to nie istotne z kim; ważne jest, że w tej wymianie zdań było dużo złośliwości, zawziętości i w ogóle nieprzyjemnych relacji); zadałam sobie pytanie - jaka jest recepta na "dobry" wiersz i czy pisanie w stylu stworzonym przez Herberta, czy np. Białoszewskiego nie jest plagiatem (nie w pełnym tego słowa znaczeniu); czy w poezji nie powinno się szukać czegoś nowego - nawet jeśli się to coś nowe nie podoba, czy wprowadza kontrowersyjne emocje (zastanawiałam się nad wywodami Gombrowicza na temat sztuki w ogóle - I cz. Dzienników); a poza tym, czy połączenie ze sobą banału z czymś lepszym i w miarę godnym uwagi jest błędem, jeśli chodzi o (nazwę to) chwyt stylistyczny?; czy to nasze wspólne pisanie i ocenianie się zwłaszcza w tak nieprzyjemnej atmosferze, jak w przypadku wyżej wymienionym nie jest właśnie połączeniem banału z czymś wartościowym?... dzięki za komentarz Tomciu pozdrawiam - I.
  8. stoją gotowi do startu jakby ich parzyła ziemia przeskakują z nogi na nogę w ułamkach uniesienia – ? – trzymają długopisy – latawce z wkładem o kolorze [dla nich] cennego pragnienia kartki szeleszczą niewinnością nie padło jeszcze ani jedno słowo nawet chrząknięcie czy westchnienie – być może są zbyt banalne takie codzienne szare i proste bez dziwacznego uskrzydlenia lepiej nie operować wielkości skalpelem nie-wyszukanych dźwięków czy myślenia kosz pomysłów na sukces pusty brama jeszcze kołacze łańcuchem stopa o stopę ociera się złośliwie warcząc obcasem i zgrzytaniem piachu czas płynie pluskiem wiatru – bezpowrotna rzeka – obmywa chłodem nie-cierpliwe oczekiwanie brama otwarta ruszył! tłum galopem kroków fala głów zalała stragany jak sztorm napędzany huraganem który drzazgą wydłubuje resztki i pluje drwiną w twarz wszelkiemu istnieniu potok słów rwał ciszę miazgą bezsensu chaos wklejał swój zapis na artykulacyjną kliszę tworząc bełkot bełkotowi nie-równy jakieś skrawki poszarpanych myśli jak kolorowe szmatki przebierał wiatr w koszu zasłyszenia z napisem PRZECENA są tacy którzy piórem łaskoczą nos nadymają się dumą nie-słuszną (?)... kartkując przepisy na „dobry” wiersz recytowane na wydechu nie-zapomnienia jakby teoria miała pomóc nie usnąć nie zakopać się w stercie zobojętnienia krzyk przebił skorupę rozproszenia tłum szalał jak opętany zachłanne dłonie szarpały nitki odzienia... Herbert stał nagi! w słońcu Adamowego cienia a za nim Różewicz i Miłosz wyrastali spod ziemi jak drzewa z których obrywali liście by zwilżyć usta natchnąć pustkę kroplą nadziei na jutro oryginał czy kopia? jak i co podziwiać? czy odczucie nie jest tak naprawdę sztuczne? jakiś turkot rozwiązłych myśli szyfr dryfujących słów o zwiędłych żaglach bezwietrzności okrzyknęli! go poetą pusta butelka wyślizguje się z kieszeni chciał do niej wcisnąć list zgubił nawet do domu klucze
  9. Jasiu - koncept przekombinowany, bo i życie czasami bywa przekombinowane i mało oryginalne (czasami lubię pisać o tym, co czuję:-) ); strofy (?)... być może masz rację; czy jedna warstwa interpretacyjna nigdy nie stworzy dobrego wiersza...?... w tym przypadku bym z Tobą polemizowała; serdeczne dzięki jasiu, jasiu, jasiu (co?!) - uśmieeeechnijj się :-)) Piotr - dziękuję i szanuję (nie każdy musi czuć to samo, a i ja wróblem jestem - ot!, wierszokletką chyba bardziej niż poetką, taka tam ze mnie sentymentalna kobietka na biegunach tzn. w postępującym wieku "dojrzewania") :-) ściskam mocno i nie złośliwie a z wdzięczności za szczerość Tomciu - wielkie dzięki za krawieckie przeróbki, pasuje wyśmienicie i nawet na ramionach się nie marszczy :-) Stasiu - dziękuję za spostrzegawcze oko i komplement, który podniósł mnie na duchu DO WSZYSTKICH - dzięki za uwagi pozytywne i negatywne; jeszcze nie mam w ręku pióra a zwykły długopis z wymiennym, tandetnym wkładem za 3,50 zł; może kiedyś będę władać piórem; kto to wie?... (Norwid by odpowiedział, że przyszłe pokolenia :-) )
  10. ja jak poprzednicy wprowadza w zadumę obraz zataczającego się koła czasu i Syzyfowa wspinaczka po X-y i Y-i Pozdrawiam
  11. ja podobnie jak poprzednicy wprowadza w zadumę obraz zataczającego się koła czasu, jak i Syzyfowa wspinaczka po X-y i Y-i Pozdrawiam
  12. ja podobnie jak poprzednicy wprowadza w zadumę obraz zataczającego się koła czasu, jak i Syzyfowa wspinaczka po X-y i Y-i Pozdrawiam
  13. ja podobnie jak poprzednicy wprowadza w zadumę obraz zataczającego się koła czasu, jak i Syzyfowa wspinaczka po X-y i Y-i Pozdrawiam
  14. ja podobnie jak poprzednicy wprowadza w zadumę obraz zataczającego się koła czasu, jak i Syzyfowa wspinaczka po X-y i Y-i Pozdrawiam
  15. Jay po prostu nie czuję w tym poezji, chociaż... zastanawiam się, czy istnieje jakaś definicja poezji, która byłaby wykładnikiem zasad pisania?(!), dzięki którym człowiek mógłby zostać wielkim lub dobrym poetą?... Gombrowicz nie przepadał np. za krytyką - uważał ją za ułomność, ale (dla mnie) krytyka, to możliwość wyrażania własnych wrażeń; ile indywidualności - tyle opinii pozdrawiam - I. P.S. Twoja proza wciąga, Twoje wiersze dopiero poznaję
  16. bardzo mnie oczarowałeś przypomniałam sobie własną drogę poznawania Boga, którego również spotkałam po raz pierwszy "przy okazji stania w kolejce"... tyle w tym naturalnego piękna, bo prostego i szczerego małe litery przy - pana jezusa?... a może podmiot liryczny pragnie wyrazić wciąż dręczące jego ciekawość pytanie, dotyczące Boga w ogóle: czy istnieje?, jaki jest?, kim jest i gdzie?, dlaczego wszyscy traktują go tak, a nieinaczej?... przypomniałam sobie lekcje religii i szereg przygotowań do komunii, a także następujących po komunii kolejny szereg przygotowań do świąt i poprzedzających owe uroczystości spowiedzi; nauka obejmowała mnóstwo zasad, nakazów, zakazów, wskazówek, co wolno, czego nie powinno się robić i czego powinno się unikać, by się nie zbłaźnić w Kościele, ale nikt nie wyjaśniał dokładnie, dlaczego ma tak właśnie być, a nie inaczej - to był taki mechanizm wiary w Twoim wierszu (przynajmniej w moim odczuciu) dostrzegam proces wewnętrznego dojrzewania człowieka do świata, do Boga; widzę w nim taką prostą, szczerą naturę ludzką dzięki za wspomnienia
  17. Ka-PUŚĆ-iński do głosu swobodę :-) rzeczywiście bardzo obrazowo zaakcentowany ból (w szczególności) kobiecych pragnień zatrzymania na wieki młodości, ale czy nie ma w tym przesady?... poczułam się tak, jakbym niechcący podsłuchała rozmowę ekspedientki sklepu z kosmetykami z jedną ze stałych klientek o drugiej klientce, która właśnie albo "umarła, albo zmądrzała" takie sobie nie gniewaj się, ale jakoś do mnie nie dotarło - może dlatego, że ja lubię swoją postępującą starość (?) :-) pozdrawiam
  18. a jak jest tym razem kochani??... :-)
  19. za progiem został sen o przyszłości kołysze się w fotelu na biegunach jakaś muzyka ciszy tańczy ospale... szuraniem kapci i tylko żal w niej słyszę nie zamknęłam drzwi może kiedyś jakiś głos wypełni pustkę i ciepłem otuli sen jakiś dotyk w dłoni klucze... już niepotrzebne jak dźwięk który tylko rani
  20. kochani dziękuję za komentarze ... chyba raczej macie rację :-) nie popisałam się, a podpisałam się :-) raz jeszcze dziękuję/biorę do serca pozdrowionka
  21. aniu delikatność i kobiecy wdzięk, aż chciałoby się człowiekowi równie pięknie zakochać i poić tą cudowną miłością w malinach, na trawie, z owadami na ciele... zmysłowość subtelna i dosadna zarazem mężczyźni niech drżą :-) pozdrawiam
  22. no,no,no... czytało się z zapartym tchem życie narratora niesamowicie zwariowane jak codzienność zaskakującego Jasia Fasoli - ktoś przychodzi, obcy, a sympatyczny i w dodatku zostaje na noc; szybko łatwo, ale przyjemnie... to już nie było "kurwa mać" bez nacisku, bo pod ciężarem jakiegoś szponiastego cielska pewnie trudno było bohaterowi odpowiednio zaakcentować oburzenie; przypuszczam, że może wypiszczał przytoczony zwrot cieniutkim głosikiem przyduszenia pozdrawiam p.s. nie lubię kotów :-)
  23. przyznam, że brak mi śmiałości w wyrażaniu opinii na temat tekstów innych autorów, bo sama nie uważam się za mistrza pióra - więc jeśli nie potrafię latać, to czy mam prawo krytykowania równych sobie lub lepszych żółtodzióbów w tej dziedzinie ?... :-) zobowiązuję się jednak na przedstawianie osobistych wrażeń, w jakie wpadam po przeczytaniu wybranego materiału dzięki aksja
  24. trzask łupiny zamyślenie... jakby wstrzymanie czasu w bezdźwięcznej obręczy pierścienia pourywane słowa przez rozkojarzenie w zmowie zatartego milczenia upulchnienie rozziarnionej skorupy bytu przebite szpilką nadziei niewinność przebudzonego świtu w iskrzącej zroszeniem pościeli naiwność w czystości kryształu z kroplą pijaństwa na ustach i wiatr jak wino sączone pomału w błękitu łaciatych chustach ramiona przestrzeni szal westchnień i marzeń bez wstydu oczy sklejone spojrzeniem i lekkość słodkiego spokoju oswojona ochrzczona zaspokojeniem
  25. Tomasz, ach!, Tomasz zwinność słowa? to masz aż można Ci pozazdrościć takiej plastycznej umiejętności :-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...