Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

moja macica ma kształt gruszki
- to dziwne
że o kobiecie świadczy

owoc

na wierzbowych
mięśniach
szybko rumienił się

charakter

delikatnie kwaśny cytrus
- bo z zasad
był naiwno-zielony

wkładam mu w ręce
dobre rady
nieobecnymi ustami

podlewam

- dziś szybko trzeba
dojrzewać

Opublikowano

Mój komentarz może być mało konstruktywny...

Pomysł miałaś dobry, obrazy jakie "wkleiłaś" są również ciekawe, acz "czegoś wciąż mi brak"... nie umiem tego sprecyzować, ale czekałam/oczekiwałam jakiejś "bomby", jakiegoś zanurzenia, pochłonięcia mnie przez słowa, a stało się wręcz odwrotnie - gładko wypłynęłam na powierzchnię. Lubię w poezji nutę niedopowiedzenia, uwielbiam zastanawiać się wielokrotnie nad każdym wersem, szukając drugiego dna, a u Ciebie /niestety/ tego nie ma. Nie jest źle, bo zwiewnie kusisz słowem, ale nie jest też super dobrze, bo czuję niedosyt.

pozdr.

Opublikowano

noo trafiłem na ciekawy bez zbędnych narzekań wiersz

.........

hm ale jednak nie ja wywaliłbym te myślniki
teraz staram się unikać ich
bo równie dobrze czytelnik może sam sobie oddać ten myślnik w myślach


moja macica ma kształt gruszki
to dziwne
że o kobiecie świadczy

owoc

na wierzbowych
mięśniach
szybko rumienił się

charakter

delikatnie kwaśny cytrus
bo z zasad
był naiwno-zielony

wkładam mu w ręce
dobre rady
nieobecnymi ustami

podlewam

dziś szybko trzeba
dojrzewać


pozdrawiam T

Opublikowano

witam wszystkich;)
Vera Ikon:bardzo mi miło po tak ciepłych słowach: bo w sumie to nie jest cąłkowicie mój styl i byłam ciekawa przyjęcia;)

Arkadiuszu: moze dobra passa serwisu się rozpoczęła:> albo Ty masz dziś subiektywnie dobry humor;) w każdym razie ja sie ciesze...


Aniu: ja też bardzo lubie niedopowiedzenie, ale tutaj nie tlyko o klimat chodzi i to w poincie zawiera się ostateczna treść wiersza;)dlateog zostawiam jak jest Dzięki za odwiedziny

Piżmak:tresciwy koemnarz ale jakze sympatyczny:)

Espena Sway: ciesze sie chyba najbardzoiej z docenienia puenty:) dobrze za trafił:)

Stanisławo; ja jestem na bio-chemie stąd specyficzne skojarzenie -a potem poleciało samo:) Dzięki za ciepłe słowa

Tomaszu:uwielbiam myślniki-nie wiem czemu, cała reszta interpunkcyjna w poezji jest dla mnie koszmarem ..a myślniki: nie potrafię się odzwyczaić, jeśli wzniesię się bunt to odstawie je, ale narazie zostają;) Dzięki za smakowity komentarz:)

Opublikowano

Dziwny wierszyk jak na skromną licealistke ;D no, ale skoro 185, to wszystko możliwe.
Dla mnie błędne założenie, co to niby świadczy o kobiecie, ale tu nie jestem żadnym autorytetem, ponadto trudno mi się nawet wczuć ;)
Coś bym pomyślał nad słowem "charakter" - odstaje. Reszta zabawnych skojarzeń jest... zabawna. Acha: czy wkładasz te rady w ręce cytrusa? (jakaś alegoria? tylko jak ją rozumieć? ;)
pzdr. b

Opublikowano

No,no. Odkryłem plus mojej wątpliwej komputeryzacji;)
Świetnie. Mam juz swoją interpretacje. Owoc i charakter dobrze współgrają ze sobą, są jednym i tym samym. Przynajmniej wg. mojej skromnej osoby.
Bardzo dobra pointa, przemyślana i bardzo dobrze łącząca się z treścią. No i to co najważniejsze- koncept.... szkoda moich słów. W końcu nie chcę abyś się pyszna stała;)

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



założenie miało wyjść ironicznie: charakter miał podkreślić dziwne traktowanie dziecka )=(jak chemiczny i zasadowy charakter w chemii), no i skojarzenia rzeczywiście prowiadzłam dość luźno, ale merytorycznie miały być logiczne i chyba są;)

Dzięki wielkie za odwiedzenie:)
Pozdrawiam ciepluteńko
Agata
  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.

       

      Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać.
      Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych. 
      Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot.
      Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan. 
      Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór. 
      Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii.
      Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami.
      Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania.
      Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
      Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech.
      Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości.
      Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie.
      Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców.
      Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.

       

      Styczeń 1977 roku.

       

      KONIEC

       

       

       

       

      ******************************************************

      Edytowane przez Wiechu J. K. (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.   Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać. Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych.  Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot. Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan.  Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór.  Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii. Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami. Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania. Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa. Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech. Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie. Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców. Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.   Styczeń 1977 roku.   KONIEC         ******************************************************
    • @infelia Coś trzeba liniom pokazać, skoro tęsknią za sprawiedliwością.
    • @truesirex   dziękuję truesirex :) a Perfect Blue …uwielbiam :) 
    • @huzarc Zapachniało Norymbergą.
    • @Radosław Krótka forma, ogrom treści.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...