Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wskazówki nieubłagalnie zabierają
to co chcielibyśmy zatrzymać
kręcąc się wokół na tej samej tarczy
a wszystko się zmienia- o dziwo

łąka nieprzyzwoicie zielona
łapczywie chwyta promienie
łaskoczące za mocno za szybko
zjesiennieje u progu lata

jabłko rumieńcem wyróżnione
z tłumu krzywizn krągłością
kusi by rozkroić ten pyszny
grzech adamowy

słońce roznegliżowane bezwstydnie
smali nagie brązy
dojrzewających kasztanów
nie zdeptane jeszcze buciorami czasu

tylko wiatr niezmiennie taki sam
bezczelnie zawiewa
spódnice coraz to inne
obracając na wszystkie strony

ciemniejące chmury. pędzi
goniąc czas
wiekuistnego milczenia

Opublikowano

a ja postanowiłem (albo samo przyszło) znowu ubrać się w fartuch chirurga
teraz to takiego z boku który wyżywa się na w pełni zdrowym tworze...ale co tam
za skalpel i do roboty ;)


wskazówki nieubłagalnie zabierają
co chcielibyśmy cofnąć
zabiegane wokół tej samej tarczy


łąka bezczelnie zielona
niechlujnie pożera słońce
opalona zjesiennieje u progu lata


jabłko rumieńcem wyróżnione
krągłościami z tłumu
kusi by rozkroić grzech adamowy


słońce roznegliżowane smali
nagie odpadki kasztana
pomarszczone zdeptaniem przez czas


wiatr bezczelnie nieobliczalny
zawiewa coraz to inne spódnice
obracając na wszystkie strony


ciemniejące chmury pędzi
a ty zatrzymujesz czas
niehamowanego milczenia



Pozdrawiam z umytym skalpelem w dłoni
TomaszEkBuziaczekForYou ;)

Opublikowano

jeżeli początek jestem w stanie przetrawić to dalej jest już tylko gorzej.
rzeczywiście kręci się twoje poezjowanie wokół jednej tarczy - trochę monotonnie.
czy nie czuć tego, iż np. 'nieobliczalny wiatr" jest po prostu śmieszny?
pozdr.

Opublikowano

Samo Zło, - nieobliczalny wiatr, nie wiesz że wiatr zawsze jest nieobliczalny, robi szkody gdy zawieje za mocno?nie przekonałaś się jeszcze na sobie?
a że moje poezjowanie kręci się wokół jednej tarczy - czy Cię to tak mocno szokuje? denerwuje?wszak ja mam tylko jedną tarczę,zmieniać jej nie chcę , bo i po cóż i tak jedno miejsce nas czeka,a moje wierszowanie- pan Szuflada,jak wiesz więcej nas tu takich, a tych wielkich na palec tylko, pozdrawiam wcale się nie usprawiedliwiając tylko ciesząc sie że zaglądasz do mnie,
a może pokażesz mi inną drogę?, bo jak widzę na razie Twoja też kręci się wokół jednej osoby, no czasem jest jakaś A ale to też osoba!pa, całuski!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja nie wiem skąd ta wiara w moją inteligencję i nie wymagam wyrzucania czegokolwiek. lepiej zapobiegać niż leczyć, chociaż oczywiście trzeba siać, siać, siać, byle nie wiatrem. pozdr.
Opublikowano

tak szczerze mówiąc, dla mnie ten wiersz średni; potrafisz dużo lepiej Stasiu;

pierwsza część (4 pierwsze strofy) jakoś do mnie nie trafia; brakuje jej melodii czy rytmu (w pierwszej strofie wkradł sie rym);
druga część, wg mnie, dobra; podoba mi się przerzutnia;

mam wrażenie, że w tym tekście tkwi wielki potencjał :), ale nie potrafię przekonać się do formy - za bardzo mi zgrzyta;

pozdrawiam Cię serdecznie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk Dziękuję  Poprawiłem...   Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Miłego dnia 
    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...