Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pieśń Wspomnień

"Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czy może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?"
J (3, 4)

Matce - błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią

I

Mgławica światła w konstelacji dnia
Okrywa szatą nicości ten brak
-pustkę wypełnionych miejsc

Nurtu istnienia nie zatrzymam
Powstawać przemijać odchodzić
-dojrzewać
(ku codzienności spracowanych rąk)

(zatrzymać choć obraz
uchronić przed Lethe*
-cząstkę
mnie? Ciebie? wieczności?)

- -

Madonno co w nieprzerwanej Komunii
Zwiastowania byłaś Ty co Prasakrament
Przeistoczenia przyjęłaś jako Pierwsza
Ty co z Syjonem* JEDNYM przez dziewięć miesięcy
Byłaś - uchroń stygmat pamięci - uchroń JĄ

II

Obraz - impresja emocji pełnych drżeń
Niby Pollock* odtworzyć gest
Rytm jesieni* - rytm duszy - rytm wspomnień

Pamięci tańcz jak menada* synaps wiru
W dytyrambie* fali - odnajdziesz JĄ - nieskrępowaną
Bachusie* przeistocz myśl w świadomość
W przestrzeń inności utajonej sfery umysłu*

III

Fenomenologia* bytu -
Widzimy rzeczy tylko przez ich kształt
Płótna uczuć gmatwaniny farb

W tchnieniu wiatru*
Stałaś się cząstką mnie

Zmartwychwstanie prochu wspomnień
Ten Feniks popiołu uobecnia byt
Więc kurz wieczności w obraz

Przetworzony

IV

Świergot dzieciństwa
Permutacja* młodości
Cisza dojrzałości

Milczenie toni tęsknoty
Drżenia dumnych kłosów
Przebywania wiatru
W myśli - emocji

V

Zatracać siebie -
Nauka pana Alzheimera
Zakrywająca światło
Parteru domu

I dziś widzę tę bezradność w twych oczach
I ten grymas bólu na naszych obliczach

O kalekości pamięci
Hiobowa próbo - lekcjo cierpienia
Wygłosiłaś nam Kazanie na górze Milczenia*

(zbyt mało zbyt mało kochałem
zatwardziałość zatwardziałość serca)

VI

["Bóg jest Miłością"]

Pytasz o przyczynę
(prochem jesteś)
Przyłóż rękę do ust*
(nie pojmiesz nie pojmiesz
majestat zbyt wielki zbyt wielki)

Ona - choroba - czas
To stanie się proste
Gdy Boga odnajdziesz


[Babcia chorowała 6 lat.]

Przypisy:

I

Lethe - mityczna rzeka zapomnienia przekraczana przez zmarłych
Syjon - wzgórze w Jerozolimie, symbol nadejścia nowych czasów

II

Pollock (Jackson) - amerykański malarz, przedstawiciel ekspresjonizmu abstrakcyjnego, twórca malarstwa gestu
Rytm jesieni - obraz Pollocka

menada - kobieta ogarnięta szaleństwem zesłanym przez Dionizosa
dytyramb - pieśń pochwalna ku czci Dionizosa
Bachus - Dionizos
utajonej sfery umysłu - nieświadomość (struktura osobowości wg Freuda)

III

fenomenologia - dział filozofii, zajmujący badaniem sposobu, w jaki rzeczy zjawiają się lub są obecne w świadomości
wiatr - symbol Ducha Św.

IV

Permutacja - aluzje do zmian wysokości głosu

V

Kazanie na górze Milczenia - aluzja do Kazania na górze

VI

Przyłóż rękę do ust - znak odwołania wypowiedzianych słów, uczynił go Hiob po poznaniu majestatu Boga

Opublikowano

Dziekuję za dobre słowa. Bardzo miła nobilitacja :)

Czy Wiara i przekazy biblijne są tu przypadkiem? Na pewno są one głęboko w mej podświadomości. Dziadek do snu czytał mi historie Abrahama, Izaaka, Daniela, Ozeasza... To gdzieś tkwi i chwilach twórczych wypływa :)

Pozdrawiam Simon,

Opublikowano

Po uwadze na temat długości choroby babci, ciężko jest o konstruktywną krytykę, bo zaraz znajdą sie tacy, którzy zakrzykną, że szargam.
Nie będę więc szargać, spytam tylko na boku: czy o wielkich sprawach da się mówić cicho, bez patosu? I czy czujecie, jak wielką siłę wyrazu ma szept?

Pozdrawiam,


Iskra

Opublikowano

Herbert kiedyś pisał, żeby nie wymachiwać swoją protezą i nie krzyczeć. Nie zastosowałem się do tego. Ja nie umiałem tego napisać szeptem...

Czy "Guernica" działała by tak mocno gdyby tragedia była tam ukryta jak w "Ikarze"?

Sprawą wielkim chyba wielki ton nic nie ujmuje. Przynajmniej ja tak sądze.

Dziękuję za opinię

Pozdrawiam Simon,

Opublikowano

Sam ton, byc może, nie. Ale jeśli za tonem podążają słowa - wyrtychy, słowa - drelichy, to co wrażliwszy czytelnik może nie przełknąć skomasowanych emocji Autora. W końcu czytamy nie po to, aby litować się nad twórcą. Szumne, w zamyśle, bywają odezwy i manifesty skierowane do mas. Wątpię, aby Twoja Babcia przedkładała poruszenie Ducha w narodzie nad poruszenie Ducha w poszczególnych osobach. Do poszczególnych nie dotrzesz szablonem.

Opublikowano

Rozumiem.
Dlatego na wstępie zaznaczyłam, że dedykacja wiersza właściwie sznuruje mi usta.
Jednak tutaj wstawiasz tekst nie po to, aby dotarł do Twojej Mamy, ani po to, by kontunuować swoją terapię, tylko po to, aby skierować go do konkretnego odbiorcy, który - stety lub nie - ma prawo kręcić nosem.

Opublikowano

Nie odmawiam prawa kręcenia nosem :)

Tylko uznaje, że patos nie jest zły. Pokazałem wiersz by ukazać moim zdaniem ciekawe spięcie emocjonalne. Nie spodobało Ci się - żałuję, że nie potrafiłem napisać lepiej...

Opublikowano

Jednak dołączę do Izy. Niepotrzebny ten krzyk. Można to napisać prościej, krócej i o wiele mocniej. Właśnie w tych górnolotnych sformułowaniach gubi sie cała moc przekazu. Metafory męczą, przypadkowe rymy tym bardziej.
Zadna dedykacja nie zasznuruje mi ust i nie zwiąże rąk. Może dla mamy dobry, jeżeli trafił i poruszył, ale tutaj nie za bardzo się sprawdza.
Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @klaks Mamy już więc dwie sławne pszczółki: Zosia i Maja. :-)))
    • @LeszczymPoezja, Proza i Promocja - wszystkie na jedną literę.  Ja tam myślę, że z którąś wreszcie się dogadasz :) 
    • Zobacz, spójrz… Oto moje usta. Moje dłonie. Zimno mi. Zimno mi w tej wilgoci. W tej dżdżystej aurze jesieni. Dotknij, a poczujesz. I jak? Mówiłem. Zimne to wszystko, prawda? Tak zimne jak bryłki lodu. I te palce zimne, jak palce mojej nieżywej już matki. Tutaj jest wiatr. I szum schodzący z nagich gałęzi drzew. Idący w liście, co u stóp mych się kręcą. W korzenie. Czuję w wilgotnych włosach twoją dłoń. Twoje palce przechodzące na wskroś. I znowu od początku…   Idę przez te obszary ciszy nagle zbudzonej. Przez ten cichy ciąg zdarzeń. Przez te długie bardzo strumienie czasu. Idę długo tymi korytarzami. Idę w daleki ląd zapomnianych twarzy. Które na końcu. Które tam bardzo… Na końcu...   Ty wiesz. I ja wiem. Wiemy wszystko. Wiesz, prawda? Wiesz wszystko, co chcielibyśmy sobie powiedzieć. Ale nie powiemy już nigdy, chyba że we śnie.   Tutaj, gdzieś. Pomiędzy drzewami. We śnie. Szliśmy. Idziemy. I będziemy szli. I jeszcze…   Kolejny krok. Kolejny…   Zderzam się ze ścianą w pokoju ciemnym i pustym. Odwracam się. I widzę. Patrzę. Szukam… Ze ścian wyciągają się ręce. Czyjeś ramiona. Te ręce zimne. Te dłonie. Te palce… Jakby twoje, które wciąż mnie przywałują gestami.   Zapalam świece. Gwiazdy płoną na niebie. Pomiędzy chmurami, w których jaśnieją snopy odchodzącego deszczu. Tutaj i tam. Odsłaniam zasłony. Szeroko. Firanki na moich skroniach w powiewie otwartego okna. Głaszczą. Łaskoczą. Łaszą się. Przymilają z milczącym kwileniem zmiłowania. Tam wysoko. Na niebie. Na suficie płomyki drgają od zimna. Na szafie jakiś zakurzony kufer nie ruszany przez lata. I wszystko majaczy. Rozpływa się i scala. I migocze, i szumi bardziej jeszcze. I jeszcze…   Lekki trzask podłogi przechodzi w tej ciszy i znika. Ktoś tu, widać, był przed chwilą. Lecz cisza. Cisza. Cisza znowu w tobie. I we mnie. I wszędzie. I jeszcze… Odgłosy jakieś przechodzą. Błądzą wewnątrz naszych ciał złączonych pustką.. I drżą w nas jeszcze… Tak bardzo długo… Jeszcze...   Jesteś tu jeszcze?   Wiesz, ja tu byłem. Czekałem. Albowiem istnieję już tylko w czasie przeszłym. W teraźniejszym kurz okrywa portrety pergaminowych twarzy. Wśród pajęczyn. Na ścianach. W półmroku. W piskliwym szumie gorączki. W ciszy absolutnej. W takiej ciszy dookolnej. Wszędzie. I wszędzie. Która się kryje, i która wyłania się zewsząd. Z każdej szczeliny. Pęknięcia. Spod każdej drzazgi, co wbija się pod paznokieć z ostrym ukłuciem, podczas przeciągania w jakimś napadzie wierzchem palców po drzwiach drewnianych. Po podłodze. Po listwach cokołów… Po pólkach pełnych martwych książek. Zaplamionych. Na okładkach czyjeś oczy zeskrobane żyletką. Wszędzie. Wszystkie oczy niewidzące. Ślepe. Wydrapane. Jakby ktoś chciał się pozbyć wszelkiego spojrzenia. W szaleństwie. W nieadekwatnym przeżywaniu rzeczywistości. W przypływie pasji. W schizofrenicznej mozaice szeptów, co wciskały się natrętnie do uszu. Wśród oddechów. Wśród szybkich. Zmęczonych. Kiedyś. Kiedyś… Ale to było kiedyś. Wśród zapomnianych gestów...   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-17)    
    • @Migrena Żal mi ich wszystkich, bo są jak latarnie w złym miejscu, oświetlają cudze zagubienie, a same gasną po kawałku.   A i ci, którzy się zatrzymują, też niosą w sobie ciemność, która czasem ma kształt samotności, a czasem – tylko pustki.   W tym wszystkim najwięcej boli to, że nikt tu nie jest z natury winny, a każdy trochę poraniony.
    • Spale wszystkie  Twoje wiersze miłosne    I odświeżę pamięć    Urodzę się na nowo  Umrze każde słowo    Wraz z tobą   Bo rozpłyniesz się  Jak prostytutka we mgle    Nocą na mieście
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...