Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wstaję rano rześka, radosna, za oknem świeci słońce. Szybciutko wrzucam na siebie ciuchy, pakuję w torbę rzeczy potrzebne do pracy. Jest kilka długopisów, nożyk, notes - wszystko, co kiedyś trzeba było kupić za własną gotówkę, inwestując ... w pracę na kasie fiskalnej.

Hipermarket nie odstrasza mnie, nie wywołuje też we mnie dreszczyku emocji, jaki często towarzyszy klientom podczas zakupów. Jest miejscem, gdzie spędza się trochę czasu w konkretnym celu. Nie przychodzę tam dla rozrywki, chcę zdobyć trochę pieniędzy. Stawka nie powala na kolana, jest to około 4 złotych na godzinę. Nie narzekam, są miejsca, gdzie zarabia się mniej.

Wśród pracowników relacje w miarę pozytywne, oczywiście nie na wszystkich frontach, ale nie jest najgorzej. Szybki przydział stanowisk. W myślach powtarzam hasełko: "Byle nie kasa ekspresowa", i cieszę się, bo dostaję normalną. Niemal każda z nas nienawidzi pracy na ekspresówce (kasie do dziesięciu artykułów), gdzie większość klientów robi awantury i oburzone miny.

Biorę rolki, reklamówki. Jeszcze nie docieram na miejsce, a już zasypują mnie osaczające pytania klientów:
- Już pani otwiera??????
Po raz kolejny spokojnie wyjaśniam, że potrzebuję na to trochę czasu, ale to nie przeszkadza im z miejsca formować kolejki, tłoczyć się z wypchanymi koszykami i wózkami.
Nie spieszy mi się, i tak dzisiaj przyszłam przed czasem do pracy. Spokojnie oglądam sprzęt. Tradycyjnie popsuty telefon - znowu będą problemy z kodami, nie będę mogła się nigdzie dodzwonić, gdy na jakichś artykułach go braknie. Niesprawny odbezpieczacz do ubrań... Zacinająca się automatyczna taśma do przesuwania towarów... i kasetka, w której bardzo mało drobnych...
- Co pani tak długo to robi?! - krzyczy nade mną oburzona paniusia, przyjmując zacięty wyraz twarzy.
- Już otwieram - mówię ugodowo, choć w środku szarpie mną złość.
"Długo się naczekała - myślę. - Aż ze dwie minuty!"
Zaczynam pracę modląc się, żeby klienci nie przynosili dużych kwot pieniędzy. Niestety, mam dzisiaj pecha. Pierwsza osoba, oburzona paniusia z zaciętym wyrazem twarzy rzuca mi zmięte 200zł. Już wiem, że do końca dnia będę miała problem z drobnymi, bardzo trudno jest rozmienić pieniądze, szczególnie od rana.
- Nie ma pani drobniejszych pieniędzy? - pytam z minimalną resztką nadziei.
- Nie mam - odpowiada wściekle, mimo iż ja nadal jestem uprzejma. Kątem oka widzę, że z portela wystaje jej pięćdziesiąt złotych.
- Na pewno? Będę miała bardzo duży problem z wydaniem reszty - informuję.
- A co to mnie obchodzi?! To pani problem!! - odfukuje z ironią, po czym odbiera resztę, złożoną z drobniaków.
- Żarty sobie pani ze mnie robi?! - zaczyna kłótnię.
- Przepraszam, ale o czym pani mówi? - mówię spokojnie, chociaż w środku zaczyna mnie roznosić. "Głupia kwoka" - myślę, ale nie wypowiadam tego głośno.
- Takimi drobnymi to może pani dziecku wydawać, a nie mi. Złożę na panią skargę!
"Skargę za to, że wydałam drobnymi? Super! Dzień zaczął się imponująco" - myślę.
- Przepraszam panią, ale nie mam grubszych pieniędzy w kasetce, to naprawdę nie moja wina - wyjaśniam spokojnie, ale paniusia i tak mi nie wierzy. Widzę ją, jak oddala się w stronę punktu obsługi klienta. Chciała sie na kimś wyżyć i znalazła okazję.
Pracuję dalej. Kilka osób udaje się obsłużyć bez większych problemów. Po chwili podchodzi do mnie koleżanka, siedząca dwie kasy dalej.
- Asystentka kas powiedziała, żebyś zamknęła kasę i podeszła do punktu obsługi - mówi.
Zamykam kasę i idę.

- Złożono na ciebie przed chwilą skargę, podobno byłaś arogancka i nieuprzejma - informuje mnie surowym tonem kierowniczka.
- To nieprawda - odpowiadam, cała trzęsąc się ze złości na myśl o złośliwej wiedźmie, wcielonej w oburzoną paniusię. - Po prostu wydałam resztę drobnymi pieniędzmi, bo nie miałam grubszych w kasetce - próbuję wyjaśnić sprawę.
- Ja rozumiem, że klient może nie wywoływać w tobie ciepłych uczuć, ale jesteś w pracy i musisz trzymać nerwy na wodzy!
"I co ja mam tu jeszcze wyjaśniać? - myślę. - I tak kierowniczka przybrała już swoją wersję!"
- Dobrze - odpowiadam spokojnie.
- Wracaj na kasę! I więcej niech nie słyszę o takich sytuacjach - słyszę na koniec i idę na stanowisko.

Mam ochotę wrzeszczeć i zgrzytać zębami. Pozostaje mi jednak przybrać na twarz spokój i ponownie usiąść na swoim miejscu. Do końca dnia na pewno czeka mnie jeszcze sporo drażliwych sytuacji...

Opublikowano

Długo myślałem, co Ci napisać.

Porównaj to co napisałaś z Twoją Jesienią i powinnaś mnie zrozumieć. Komentarz jest zbędny.
Literacki poziom tego opowiadania jest podobny do poziomu warunków pracy w supermarkecie.
Nie rozumiem celu publikacji? To miał być reportaż?
to najgorszy tekst z Twoich dotychczasowych.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tu jeszcze coś na marginesie bo mnie korci strasznie.

Śledzę od czasu do czasu twoje komentarze. Zarzucasz autorom, że są banalni, nudni, małoliteraccy, a gdy pojawia się tekst mało literacki, zwyczajny opis sytuacji, którą zna milion osób w polsce bo pewnie w domach mają tvn i oglądają uwagę, zachwycasz sie.
Conajmniej zastanawiające niesądzisz?
Opublikowano

Witam wszystkich i dziękuję za komentarze!

Piotrze, rozumiem, że bardziej cenisz to, co w ludziach najcenniejsze - wrażliwość, poczucie piękna, wzniosłe uczucia... Jednak nie tylko z takich rzeczy składa się życie, czasem trzeba zagryźć zęby, by iść do przodu. I to chyba chcę przekazać, pokazując, jak wygląda świat od strony kasy. Świat, którego też nie da się ominąć.

Veggo, wojcie s, Basiu - zastanowię się jeszcze, czy będzie ciąg dalszy. Na pewno sytuacji do opisania mi nie brakuje, nowe tworzą się każdego dnia.

Pozdrawiam serdecznie!
Kasia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dzięki, naprawdę jestem zaskoczony, że to zauważyłaś.

Masz rację. Czasem, trzeba zagryźć zęby, ale to nie jest wcale krok naprzód to tylko odruch marnej egzystencji...rzekłbym nawet krok wstecz. Wzniosłe uczucia, jak to nazwałaś, wrażliwość, estetyka, miłość(szeroko rozumiana) przede wszystkim napędza nas do działania i tylko to liczy się w życiu. Nic innego.

A świat, który opisujesz, każdy z nas zna...tak mi się wydaje.
Kiedyś w Championie widziałem kobietę z wyraźną ciążą, która ciągnęła za sobą wózek z paletą na której było ok. 400kg. Zaproponowałem pomoc, ale usłyszałem,że gdyby to ktoś zobaczył, to już mogła by pakować manatki.

Smutne ale prawdziwe... eh, pozdrawiam bardzo słonecznie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...