Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

****


Rekomendowane odpowiedzi

Kłębuszek kurzu poderwał się w górę, aby za chwile, kręcąc się dookoła własnej osi, opaść na swoje stałe miejsce pod stołem.
- Gdybyś nie spał jak zwykle pewnie siedziałbyś tu teraz ze mną... Wiesz, świeżo skoszona trawa ma taki piękny odcień zieleni! I ten niesamowity zapach, czujesz?
Otworzyła okno wpuszczając do pomieszczenia wiatr. Zamknęła na chwile oczy i odetchnęła głęboko. Stała tak dłuższą chwile, patrząc jak wiatr porywa w górę pojedyncze źdźbła trawy.
- Kiedyś uwielbiałam wyrwać się z ....domu- zamyśliła się. Słowo dom brzmiało dziwnie obco. - i wybiec boso na łąkę.
Odeszła od okna i spojrzała na swojego przyjaciela. Jak zwykle leżał w fotelu. Spał.
- To co że śpisz. I tak lubię z tobą rozmawiać- odeszła od okna i powędrowała do lodówki- -Jak myślisz? Kurczak czy schabowy?- Wyjęła z lodówki zapakowane w foliowe opakowania mrożone mięso. Wymachiwała rękoma kontynuując swoje rozważania o obiedzie.
- Czy ty też uważasz, że kurczaka powinno się podawać na szczególne okazje? Nasza kucharka zawsze mi tak wmawiała... Jak myślisz? Miała racje?- Założyła czerwony fartuch i zajęła się obieraniem ziemniaków. Usiadła na drewnianym taborecie i oparła się plecami o ścianę - Gdyby miała racje, nie powinniśmy dziś jeść kurczaka. Jednak i ty i ja mamy na niego ochotę. W takim razie możemy sobie ustalić, że dziś jest właśnie "specjalna okazja". Tak... To dobry pomysł. Rusz tyłek! Chociaż raz pomógłbyś mi przy obiedzie. -Powiedziała trochę głośniejszym tonem, chociaż i tak była pewna, że go nie obudzi. Wciąż spał.
Firanka całą swoją siłą usiłowała wydostać się ze szponów karnisza. Okiennice obijały się o siebie, jakby toczyły ze sobą okrutną walkę.
- O cholera! Moja pelargonia!- zerwała się z miejsca i podbiegła do okna.- Musiałeś tak wiać pieprzony psychopato?! Całkowicie ją połamałeś! Czasem na prawdę cię nie lubię! - Uśmiechnęła się do własnych słów. Doprowadziła do porządku połamaną pelargonię i wróciła do swojego zajęcia.
- Ja ciebie tutaj tak obieram a ty co? Tak po prostu się temu poddajesz? Bez żadnych próśb i błagań? Chyba nie jest przyjemnie kończyć w ten sposób. Zdejmuje z ciebie kieckę, dotykam, a potem bezdusznie kroje na kawałki. Mógłbyś osądzić mnie o gwałt, a ty potulnie mi się poddajesz. Doceniam poświęcenie. -Wrzuciła obranego ziemniaka do garnka i wzięła kolejnego. Usiłowała skupić myśli.
- Mógłbyś chociaż nie chrapać, co? Nie teraz! Błagam! -Lubiła przy nim wrzeszczeć. Wiedziała, że może. - Mruczeć to ty mi możesz w nocy, do ucha, a nie teraz kiedy zagłuszasz naszą domową muzykę! Nigdy nie myślałeś o tym, że każdy dom ma swoją muzykę? Wsłuchaj się.... Ciii... Woda w garnku, słyszysz? Syczy cichutko. Zaczyna się gotować. Lodówka mruczy. Nadaje jednostajny dźwięk. Okiennice uderzajš o siebie. Stuk, stuk, stuk. Ciii...bądź jeszcze ciszej... Korniki. Słychać drapanie. Wyjadają nasz piękny, drewniany sufit. Słyszysz? To kwiaty na parapecie. Rozwijają swoje pąki. Rozdzierajš cichutko swoją delikatną, zieloną skórkę, aby jutro stać się pięknym dorodnym kwiatem. Ciii.... to wszystko co cię otacza jest muzyką.- Z obranym do połowy ziemniakiem w ręku, zamkniętymi oczami spędziła spory kawałek dnia siedzšc, oparta o ścianę, na niewygodnym, drewnianym taborecie.
- No mój drogi, sobota nam mija a ja nawet obiadu nie skończyłam robić. Trzeba wracać do pracy. - Powiedziała do swojego towarzysza po czym ostatecznie zamordowała ziemniaki topiąc je we wrzącym wywarze. Gorąca para uniemożliwiała oddychanie, postanowiła więc jeszcze szerzej otworzyć okno.
- Najwyżej- rzuciła podchodząc do okna- Dziś, nic mnie już bardziej nie przytłoczy. Nawet kolejna połamana pelargonia.
Pajęczyna w rogu kuchni wygięła się przeraźliwie. Jej mieszkaniec zaczšł dorabiać dodatkowe nitki. Obawiał się pewnie przerwania precyzyjnie utkanej sieci. Wiatr zgasił zapalone na stole świece. Wywrócił wazon z kwiatami rozlewając wodę po całym obrusie.
Rozpłakała się. Usiadła na parapecie. Podkurczyła nogi i objęła mocno swoje kolana. Zaczęła się delikatnie kiwać.
- Byłam dzieckiem, więc to był mój dom. Kiedy tam przyjechałam też było wietrznie....

Kot zszedł z fotela. Wskoczył na parapet i otarł się prosząco o jej stopy.
- Tak, wiem. Ja też jestem głodna. Zjedzmy ten sobotni obiad w miłej, rodzinnej atmosferze.- Otarła łzy i zamknęła okno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chwile......chwile......chwile -jednak chwilę.... i czemu tak wiele na początku?

Słowo dom brzmiało dziwnie obco = a może lepiej coś wybrać, np dziwnie, lub obco

zapakowane w foliowe opakowania =? albo zapakowane w folię albo owinięte w foliowe opakowania, no bez takich powtórzeń...

racje = rację

głośniejszym tonem = ton może być wyższy np, ale głośniejszy się gryzie w moim odczuciu

na prawdę = naprawdę

uderzajš =ą, parę razy masz takie znaczki

niewygodnym, drewnianym taborecie = wcześniej wspominałaś, że jest on drewniany, po co to powtarzasz? w tak krótkim tekście powinno się unikać powtórzeń, chyba że to istotne

topiąc je we wrzącym wywarze = a tak z ciekawości, jaki to wywar? tzn z czego?
.........

tyle uwag technicznych, a tekst? trochę niedbale i narzucająco prowadzony, sama fabuła poprawna, choć, jak poprzednicy stwierdzili odczuwalny jest brak punktu zaczepienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...