Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

to tylko ja

Użytkownicy
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez to tylko ja

  1. Kłębuszek kurzu poderwał się w górę, aby za chwile, kręcąc się dookoła własnej osi, opaść na swoje stałe miejsce pod stołem. - Gdybyś nie spał jak zwykle pewnie siedziałbyś tu teraz ze mną... Wiesz, świeżo skoszona trawa ma taki piękny odcień zieleni! I ten niesamowity zapach, czujesz? Otworzyła okno wpuszczając do pomieszczenia wiatr. Zamknęła na chwile oczy i odetchnęła głęboko. Stała tak dłuższą chwile, patrząc jak wiatr porywa w górę pojedyncze źdźbła trawy. - Kiedyś uwielbiałam wyrwać się z ....domu- zamyśliła się. Słowo dom brzmiało dziwnie obco. - i wybiec boso na łąkę. Odeszła od okna i spojrzała na swojego przyjaciela. Jak zwykle leżał w fotelu. Spał. - To co że śpisz. I tak lubię z tobą rozmawiać- odeszła od okna i powędrowała do lodówki- -Jak myślisz? Kurczak czy schabowy?- Wyjęła z lodówki zapakowane w foliowe opakowania mrożone mięso. Wymachiwała rękoma kontynuując swoje rozważania o obiedzie. - Czy ty też uważasz, że kurczaka powinno się podawać na szczególne okazje? Nasza kucharka zawsze mi tak wmawiała... Jak myślisz? Miała racje?- Założyła czerwony fartuch i zajęła się obieraniem ziemniaków. Usiadła na drewnianym taborecie i oparła się plecami o ścianę - Gdyby miała racje, nie powinniśmy dziś jeść kurczaka. Jednak i ty i ja mamy na niego ochotę. W takim razie możemy sobie ustalić, że dziś jest właśnie "specjalna okazja". Tak... To dobry pomysł. Rusz tyłek! Chociaż raz pomógłbyś mi przy obiedzie. -Powiedziała trochę głośniejszym tonem, chociaż i tak była pewna, że go nie obudzi. Wciąż spał. Firanka całą swoją siłą usiłowała wydostać się ze szponów karnisza. Okiennice obijały się o siebie, jakby toczyły ze sobą okrutną walkę. - O cholera! Moja pelargonia!- zerwała się z miejsca i podbiegła do okna.- Musiałeś tak wiać pieprzony psychopato?! Całkowicie ją połamałeś! Czasem na prawdę cię nie lubię! - Uśmiechnęła się do własnych słów. Doprowadziła do porządku połamaną pelargonię i wróciła do swojego zajęcia. - Ja ciebie tutaj tak obieram a ty co? Tak po prostu się temu poddajesz? Bez żadnych próśb i błagań? Chyba nie jest przyjemnie kończyć w ten sposób. Zdejmuje z ciebie kieckę, dotykam, a potem bezdusznie kroje na kawałki. Mógłbyś osądzić mnie o gwałt, a ty potulnie mi się poddajesz. Doceniam poświęcenie. -Wrzuciła obranego ziemniaka do garnka i wzięła kolejnego. Usiłowała skupić myśli. - Mógłbyś chociaż nie chrapać, co? Nie teraz! Błagam! -Lubiła przy nim wrzeszczeć. Wiedziała, że może. - Mruczeć to ty mi możesz w nocy, do ucha, a nie teraz kiedy zagłuszasz naszą domową muzykę! Nigdy nie myślałeś o tym, że każdy dom ma swoją muzykę? Wsłuchaj się.... Ciii... Woda w garnku, słyszysz? Syczy cichutko. Zaczyna się gotować. Lodówka mruczy. Nadaje jednostajny dźwięk. Okiennice uderzajš o siebie. Stuk, stuk, stuk. Ciii...bądź jeszcze ciszej... Korniki. Słychać drapanie. Wyjadają nasz piękny, drewniany sufit. Słyszysz? To kwiaty na parapecie. Rozwijają swoje pąki. Rozdzierajš cichutko swoją delikatną, zieloną skórkę, aby jutro stać się pięknym dorodnym kwiatem. Ciii.... to wszystko co cię otacza jest muzyką.- Z obranym do połowy ziemniakiem w ręku, zamkniętymi oczami spędziła spory kawałek dnia siedzšc, oparta o ścianę, na niewygodnym, drewnianym taborecie. - No mój drogi, sobota nam mija a ja nawet obiadu nie skończyłam robić. Trzeba wracać do pracy. - Powiedziała do swojego towarzysza po czym ostatecznie zamordowała ziemniaki topiąc je we wrzącym wywarze. Gorąca para uniemożliwiała oddychanie, postanowiła więc jeszcze szerzej otworzyć okno. - Najwyżej- rzuciła podchodząc do okna- Dziś, nic mnie już bardziej nie przytłoczy. Nawet kolejna połamana pelargonia. Pajęczyna w rogu kuchni wygięła się przeraźliwie. Jej mieszkaniec zaczšł dorabiać dodatkowe nitki. Obawiał się pewnie przerwania precyzyjnie utkanej sieci. Wiatr zgasił zapalone na stole świece. Wywrócił wazon z kwiatami rozlewając wodę po całym obrusie. Rozpłakała się. Usiadła na parapecie. Podkurczyła nogi i objęła mocno swoje kolana. Zaczęła się delikatnie kiwać. - Byłam dzieckiem, więc to był mój dom. Kiedy tam przyjechałam też było wietrznie.... Kot zszedł z fotela. Wskoczył na parapet i otarł się prosząco o jej stopy. - Tak, wiem. Ja też jestem głodna. Zjedzmy ten sobotni obiad w miłej, rodzinnej atmosferze.- Otarła łzy i zamknęła okno.
  2. czuje sie zaszczycona i czerwienie sie jak buraczek... :) pozdrawiam serdecznie! :)
  3. również przeczytałam. a że jest ze mnie całkowita amatorka to powiem tylko tyle : PIĘKNE! :) zgodze sie z asherkiem, że pachnie.... poetycką prozą i jabłkami:) pozdrawiam serdecznie!
  4. Salvador Dali !! Za jego dziwactwa :) No i Beksińki :) Oboje mnie zachwycają... POzdrawiam:)
  5. W mojej głowie wielka wojna. Mnóstwo broni i karabinów maszynowych. Ogromne armaty. Flaga przeciwnika wbita w sam czubek głowy powoduje okropny ból. Strugi krwi płyną po całym ciele kończąc swój żywot w podłodze. Wsiąkają w drewniane klepki. Czuć smród. Armatnie kule biją raz za razem. Wielkie słupy ognia wznoszą się w powietrze. Włosy zginęły w bohaterskiej bitwie o wolność. Rany na brzuchu służą za okopy. Ból. Wojsko powoli się wykrusza. Niebo wzbogaci się o dwa tysiące nowych gwiazd... Jeszcze słychać strzały. Czy to już koniec rozgrywki? Pewnie czas sie poddać. Resztkami sił wymierzam ostatni cios. W odpowiedzi otrzymuje rwący ból. Przegrane oczy mają odcień zieleni... Może uda się odbudować budynki? Na horyzoncie nie widzę posiłków. Biała flaga na maszt. Dwa-zero dla was
  6. dzięki :) Teraz rzeczywiście jest lepiej:) Poranne pozdrowienia;)
  7. poprostu wyciąć i będzie dobrze? :) nie mam przekonania do tego mojego wiersza, więc nie wiem;) Pozdrawiam!
  8. efekt uboczny deszczu kąpiące sie w niej słońce oślepia twoje oczy zanim wyschnie pomoże wróblom w codziennej toalecie to jej jedyne przeznaczenie
  9. Jeden los nas wszystkich czeka. Rzeźnickie noże w rękach Pana. Rozdzierają ciało, tną na kawałki, niszczą. Jeden cel. Jedno przeznaczenie. Po drodze tylko chwile szczęścia, bursztyny znalezione na piaszczystej plaży. Łąka, przestrzeń. Wolność. Drutu kolczastego nikt z nas-maleńkich nie widział. Niewidzialna granica szczęścia rozciągała się bowiem niepostrzeżenie. Tak. My wiedzieliśmy, lecz żadne z nas nie widziało. Wierzyło sie w anioły... Jeden los nas czeka. Rzeźnickie noże w rękach Pana. Dokarmiani, rozpieszczani żyliśmy. W samotności i głodzie pomrzemy w "szczytnym celu". On prowadził mnie na najzieleńsze łąki. On pozwolił jeść i spać do woli. On pozwalał, żebym odczuwał wolność. On dawał mi życie. Pan był moim pasterzem... Lecz. Wolność jest tylko halucynacją. Życie jest ulotną chwilą. Pan jest moim zabójcą. A kiedy przyjdzie dzień zagłady nasze głowy zasilą Pańskie stoły. Tłuszcz odłoży się w Pańskim brzuchu. Zamieszka między Pańskimi fałdami. Pan jest moim pasterzem. Wszystkiego mi zabraknie. Wiara, Nadzieja i Miłość nic nie pomogą.
  10. widze... wspaniały styl pisania! wspaniałe słowa! wszystko wspaniałe. kazdy fragmencik twoich wizji. gratuluje! i życze powodzenia w dalszym pisaniu:)
  11. Czy myślisz czasem o śmierci? Na pewno. Przecież wiem, że cię to dręczy. Chodzi za tobą jak kot. Zakrada się w nocy do twojego łóżka powodując dreszcze i ból każdego kawałeczka ciebie. Ona przychodzi do ciebie jak deszcz. Niespodziewanie. Przepowiadają ją tylko jaskółki. Czarne zakonnice. Ona jest jak pies. Wiernie chodzi za tobą zawsze i wszędzie. Nie opuści cię nigdy. Wierna przyjaciółka. Ona jest jak nietoperz. Gdy idziecie w świetle księżyca wplątuje ci się we włosy. Szarpie i dusi. Powoduje mętnienie skóry. Ona jest jak sen. Zasypiasz, bo musisz. Z jedną małą różnicą. Wieczności. Jest jak długopis jednorazówka. Zużywa się, więc go wyrzucasz. Śmietnik zdobywa kolejnego członka partii upadłych. Ona jest. Trwa i czeka na ciebie. Nie da się tego ukryć, nie da się jej pokonać, nie da się jej zlikwidować. Więc wiem. I nie mów mi więcej bzdur, że cię to nie przeraża. Bo wiem, że powinno. Twoje życie to zwykła jednorazówka. Nie licz na wymienne wkłady. Asortyment sklepu jest znikomy. Nie przewidujemy dostawy.
  12. to tylko ja

    (bez)sens

    Nie znam sie na tym, ale mi sie podoba niezmixowane:) pozdrawiam!
  13. usiadł pod ścianą bezsilny białe stało się czarne kości przebiły skórę nawet komary-ostatni przyjaciele uciekły krew przestała płynąć żyjemy poddając się złudzeniom gubiąc resztki nadziei upadł ON- -Anioł
  14. W dłoni trzymam uschłe kwiaty Szczątki życia Resztki wspomnień Płatki róż czerwonych W kolorze zgniłej zieleni Rozgniatam Otwieram okno Rozpościeram ręce To koniec waszej drogi
  15. dzięki za komentarze. może rzeczywiście śmierdzi wierszem:) cóż... tak mi jakoś wyszło:) ot i anka napisała:"śmierdzi" wierszem i to takim z serii "jestem samotna, nikt mnie nie rozumie..." Najciekawsze jest to, że nie jestem samotna ;) pozdrawiam!
  16. to tylko ja

    destrukcja

    ulica brukowana naszymi głowami rozjechana przez nowego mercedesa krawężnik wyłożony naszymi kośćmi miażdżony przez siedzące dzieci chodnik z kawałków skóry deptany przez wiele stóp pasy na drodze ułożone z naszych palców skruszone przez przechodniów poddani destrukcji codziennie umieramy
  17. Unoszę się ciągle do góry, do góry, wzwyż. Kręcę się wokół własnej osi wśród czerwonych motyli. Nade mną czarna dziura. A nad nią napis "podobno jesteś w niebie". Zanurzam się w czarnym świetle. Nagle czuje przypływ gorąca. To jakiś anioł rozrąbał mi niewidzialną głowę i zaraz zabił też siebie. Z połową niewidzialnego mózgu, kawałkiem niewidzialnej nogi, która zaraz odpadnie z czerwonymi motylami unoszę się w gwiezdnym pyle. Znajduje chatkę ze słomianym dachem. Na drzwiach napis " bóg- twoja doradca, lecz NIE PRZESZKADZAĆ!" Bóg wygląda przez okno. Macha do motyli, lecz one odleciały. Nie tak miało wyglądać niebo. Z kawałkiem niewidzialnego mózgu, ze swoją nogą w dłoni, z jelitem wychodzącym przez odbyt z brakiem boga i motyli krążę w tak zwanym niebie. Chyba żałuje tego, że skoczyłam. Miałabym głowę, nogi tam gdzie trzeba, jelito w prawidłowym miejscu, odpowiednią ilość motyli i boga. Nie tak miało być Samotna w przestrzeni, w czarnym świetle, wśród okruchów z gwiazd z własnymi narządami, które zaczynają cuchnąć. Tak bardzo chciałabym usiąść teraz na krawężniku pod blokiem. Motyle... Wróćcie. Boże... Niebo nie miało tak wyglądać. Niewidzialne strzępy powiek opadły. Spod nich kapią brudne niewidzialne łzy. Tyk, tyk, tyk, tyk, tyk, tyk, tyk, tyk. W każdej sekundzie, tyk, tyk, tyk, w każdej sekundzie, tyk, tyk bądź szczęśliwy, tyk, tyk, tyk, tyk, tyk. Mija czas. Motyle wróciły, lecz już ich nie potrzebuje. Otwieram własną kancelarię z napisem "niebo"
  18. to tylko ja

    ciemność

    Chłodna herbata Wygląda ciekawie na świat Szukając swojego szczęścia Otwarte okno przywołuje komary Lecz nawet one Milczą przeraźliwie Latarnia uliczna gaśnie Teraz już tylko gwiazdy Jak główki od szpilek Pozostał jedynie dzień Na ucieczkę Od ciemności Lecz nawet on Wydaje się szary i zmęczony Zasypia
  19. to tylko ja

    ****

    wszystko juz śpi drzewa ptaki ludzie jedynie ćmy przyleciały do światła ja również zasypiam brodzę w rzece szukając bram nieba drabina do wnętrza ziemi z głowy wyrastają konary depczę zamki z piasku puste krzesło dłonie rozdzierają serce "na krańcu świata są miliony aniołów"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...