Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przecinając serpentyną granatowe niebo
Zniknął w ciemności nocy
Za zszarzałym horyzontem
Łączącym mrok z jasnością poranka

Najprawdopodobniej był to.....
Spadający anioł
Gwiazda z pióropuszem
Lśniąca kometa lub meteor zabójca
Na majestatycznej kopule wszechświata
Pozostawiał złudny blask

Marzyciele widzieli spadającą gwiazdę
Melancholijnie obmyślali życzenia
Marzenia się w końcu spełniają

Pesymiści dostrzegli meteora zabójcę
Przerażenie wymalowało się na ich twarzach,
“The Scram” E. Muncha
Zaczęli pisać listy pożegnalne ,testamenty
Wypowiadali gorliwe modlitwy
Rzewne łzy lały się po policzkach

Astronomowie wypatrzyli lśniącą kometę
Niewyobrażalne podekscytowanie
Wkradło się w ich duszę
Z powodu nieuchwytnie zauważalnego
Poruszenia ciał metafizycznych


Lecz to co upadła na ziemie
Nie było ani gwiezdnym pyłem
Kometą czy meteorem
To był


................................................................................................................



Ten który zwątpił
Wpadł do jeziora
Namoknięte skrzydła jak balast
Ściągały go na muliste dno
Byłby się utopił gdyby nie

Przypadkowa obecność naocznego świadka
Małej dziewczynki
Która podała mu pomocną dłoń
Wyciągnęła z ciemnawo-zielonej głębiny
Na płaski brzeg rzeczywistości
Przykładając usta do ust
Tchnęła doń życie

Mała dziewczynka nieświadomie
Stała się aniołem stróżem
Dla anioła który zwątpił

Opublikowano

Na czasie: http://wiadomosci.onet.pl/4602,temat.html ;)))

A tak serio: no straszne. Z każdym kolejnym wielokropkiem było mi coraz gorzej. Z sześć razy za długie, do tego za oczywiste. Spróbuj krócej, trochę jakiś ciekawych metafor - anioł i spadająca gwiazda to banalne, pocztówkowe aż połączenie. Doceniam chęć budowania tematu - ale mała dziewczynka ratująca anioła to jest wczuwkowe i niestety kiczowate. Ale dobrze, żeś jej do łapy nie dał szczeniaka albo zapałek ;) Ogólnie radzę od nowa.

Pozdrawiam, Antek

PS. Nie mieszaj w to Muncha ;)

Opublikowano

W sensie poetyckim nie porwało mnie, ale Twój wiersz mógłby być wspaniałą recenzją książki Doroty Terakowskiej pt. "Tam gdzie spadają Anioły". Polecam tę książkę.
pozdr
Ariel

Opublikowano

po co tak długo? po co tyle"................"?, anioł który zwątpił? i jeszcze "krzyk" tu wrzuciłeś? no nie! jakiś ikar to to może był,ale nie anioł!:) napisz jeszcze raz, albo mocno poobcinaj,ale nie wiem czy da się z tego coś zrobić,bo temat okrutnie banalny. Życzę powodzenia, bez zwątpienia żeby mała dziewczynka nie musiała podawać Ci ręki:)
pozdrowienia

Opublikowano

Bardziej zainteresował mnie link, który podał Antoni Leszczyc niż ten wiersz.
Nudne i po tysiąckroć przegadane.
Tyle ile razy w tym wierszu postawiłęś kropkę, tyle razy powinieneś zastanowić się zanim napiszesz kolejny taki wiersz.

Pozdrawiam.

Opublikowano

"Czarne anioły choć białoskrzydłe
A na ich twarzach miny przebrzydłe
Na sinym niebie jak fajerwerki
Ale przeklęte raz i na wieki
To są anioły z mojej stodoły
Pouciekały przez dziury w dachu
Anioły śmierci z głowami węży
Latają w górze i czas tam mitrężą
Trzeba by wszystkie razem połapać
W pęczki powiązać wapnem ochlapać
I wsadzić do nieba czy trzeba nie trzeba czy trzeba nie trzeba"

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy będziesz jeszcze kiedyś wspominać o naszej wspólnej zabawie w podchody — które odnajdzie większą odwagę, które podejdzie do drugiej osoby?   Tak bardzo grzeczni, tak bardzo młodzi, tak nieśmiali, jak słońce za chmurką, z nadzieją ciągłą, że wyjdzie ponownie, i znowu oślepi, i znów oczy mrugną.   Czasami niebo chmurzyło się wieczność, a gwiazda, co świecić mi miała za oknem, zamiast znów wyjrzeć, zmierzała w ciemność, oślepiać innych swym blaskiem przelotnym.   Lecz jak daleko by nie uciekła, dnia kolejnego znów mnie witała, a będąc w jej blasku, czułem z nią jedność — była czymś więcej niż wodór i skała.
    • Wszystko jebło. Nie runęło – roztrzaskało się na milion kawałków, a ja zostałam w epicentrum chaosu, zalana ogniem własnej pustki, lodem, który wbija się w kości.   Cisza krzyczy. Każdy oddech wbija się w płuca jak tysiące ostrzy. Każda myśl, każde wspomnienie, każdy cień – rozrywa serce na kawałki, które nie chcą się już złożyć.   To była miłość. Cała, prawdziwa, dzika i pełna nadziei. Oddałam wszystko, co miałam, serce, które biło dla Ciebie, każdą cząstkę siebie, każdy uśmiech, każdą noc, każdy dzień.   A Ty odszedłeś. Nie było ostrzeżenia, nie było słowa. Tylko pustka, która zalała wszystko, co kiedyś miało sens. Świat stracił kolory, dotyk, smak – została tylko dziura, w której kiedyś mieszkała miłość.   Moje oczy patrzą w nicość, szukają ciebie w odbiciach, w cieniu, w każdej drobnej rzeczy. Dusza pali się od środka, rozrywa mnie chaos uczuć, które nie mają gdzie uciec.   Każdy ruch, każdy oddech, każdy dźwięk jest ciężarem, który miażdży ciało i serce. Wszystko, co kochałam, co dawało poczucie bezpieczeństwa, rozprysło się nagle, zostawiając tylko ból i tęsknotę.   Próbuję oddychać, próbuję iść dalej, ale pustka jest oceanem, który wlewa się do płuc, zalewa serce, kruszy każdy krok, ciągle przypomina, że to, co kochałam całym sercem, już nie wróci.   Wspomnienia wracają i szarpią mnie wciąż. Nie mogę ich odrzucić, nie mogę ich wymazać. Każdy uśmiech, każdy dotyk, każdy wspólny moment – wszystko wbija się we mnie i pali od środka.   Już wiem, że nic nie będzie takie samo. Nic nie wypełni pustki, która została po miłości, która była całym moim światem, która dawała sens i nadzieję, a teraz pozostaje tylko echo w sercu.   Ból we mnie nie jest cichy. Nie jest mały. Jest jak tsunami ognia i lodu, zalewające wszystko, co kochałam, co dawało choć cień poczucia bezpieczeństwa.   To nie mija. Jest we mnie w każdej komórce, w każdym oddechu, ciągle szarpie, pali, wypełnia chaos, ciągle przypomina, że wszystko, co kochałam całym sercem, roztrzaskało się w proch i pył.   I mimo że nic nie mogę zmienić, ciągle próbuję istnieć wśród ruin, ciągle próbuję znaleźć choćby ścieżkę, która pozwoli przetrwać kolejny oddech, bo nawet w tej pustce, ta miłość, choć utracona, wciąż mnie definiuje, wciąż mnie kształtuje, wciąż mnie boli.
    • tylko walizka terkocze mi znajomo w tym obcym mieście szczerbatymi frontami kpią nawet kamienice
    • @Jacek_Suchowicz Dziękuję pięknie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...