Stary rok, przygarbiony, posiwiały i bez
Jednego zęba, gdyż życie dało mu w kość,
Pakuje swoje manatki i układa w kartony
Kalendarium zebrane w czasie kadencji.
Usiadł ostatni raz w fotelu i wspomina
Miniony czas porażek i wielkiego smutku.
Przywitano mnie hucznie fajerwerkami,
Strzelały szampany i konfetti na balach.
Niech żyje nowy rok – niosło się hucznie
Od wsi po metropolie, witano mnie brawami,
Jak króla, a może i cesarza, wznoszono toasty,
Klepano się po plecach jak po wygranej w totka.
Z tego uwielbienia unosiłem się niczym ptak,
Na skrzydłach niesiony radością ludzi
I marzeniami o lepszym, szczęśliwym życiu.
Cóż, z początkiem stycznia, gdy opadła euforia,
I krzyki poniosły się po krainie, a tamtamy
Zadudniły, że podwyżki, podatki i brak chleba.
Zamknąłem oczy ze wstydu i zatkałem uszy,
A w kalendarzu przerzuciłem kartki na kwiecień.
Niech wiosna nastanie uśmiechnięta, radosna,
I da promyk nadziei, a zapach kwiatów
Niechaj się niesie i mile drażni nosy złośników.
Niestety, zaczęły się jęki na upały i powodzie,
A rolnik rzucił beretem w glebę, klnąc
I złorzecząc na nieurodzajny, zły rok.
Chwalono babie lato i barwną jesień oraz
Zbiory grzybów, lecz o mnie cicho sza.
W smutku minął listopad, nadeszły srogie mrozy,
Oczywiście też z mojej winy, a w grudniu podają
Deszczową prognozę pogody na Sylwestra
I psioczą pod nosem: „Na ciebie, starcze, już czas”