Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Rafał Hille

Rafał Hille

 

Tam gdzie mnie nie było, to pusta ulica przed twoim domem. Otoczona

oknami, oczami za firanką. Stałem tam kiedyś gdy zapaliłaś światło w

 

swoim pokoju. Duszno od spojrzeń ludzi spod zasłon. Moich oczu wlepionych

w iskry dookoła wirującej nocą wiolonczeli. Ktoś obcy wyciągnął do ciebie moją

 

rękę. Byłem w niebie, byłem w piekle, siedziałem już skurczony w swojej

nowej trumnie. Widziałem go przed domem, stał i patrzył na nas. Tylko tu

 

byliśmy bezpieczni  pod żarówką sześćdziesiąt wat. Widziałem go z okna

jego cień mieszkał na murze domu naprzeciwko. Patrzył gdy ręka chwyciła

 

smyczek, ślizgała po strunach twojego instrumentu . Zapach rozgrzanej

kalafonii smarował muzykę. Wysokie „C” rozprysło kilka kropli krwi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rafał Hille

Rafał Hille

 

Tam gdzie mnie nie było, to pusta ulica przed twoim domem.  Otoczona

 oknami, oczami za firanką. Stałem tam kiedyś gdy zapaliłaś światło w

 

swoim pokoju. Duszno od spojrzeń ludzi spod zasłon. Moich oczu wlepionych

 w iskry dookoła wirującej nocą wiolonczeli. Ktoś obcy wyciągnął do ciebie moją

 

 rękę. Byłem w niebie, byłem w piekle, siedziałem już skurczony w swojej

nowej trumnie. Widziałem go przed domem, stał i patrzył na nas. Tylko tu

 

byliśmy bezpieczni  pod żarówką sześćdziesiąt wat. Widziałem go z okna

 jego cień mieszkał na murze domu naprzeciwko. Patrzył gdy ręka chwyciła

 

smyczek, ślizgała po strunach twojego instrumentu . Zapach rozgrzanej

kalafonii smarował muzykę. Wysokie „C” rozprysło kilka kropli krwi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rafał Hille

Rafał Hille

 

 

Tam gdzie mnie nie było, to pusta ulica przed twoim domem.   Otoczona

 oknami, oczami za firanką.  Stałem tam kiedyś gdy zapaliłaś światło w swoim

 

 pokoju. Duszno od spojrzeń ludzi spod zasłon.  Moich oczu wlepionych w iskry

 dookoła wirującej nocą wiolonczeli. Ktoś obcy wyciągnął do ciebie moją rękę.

 

Byłem  w niebie, byłem w piekle, siedziałem już skurczony  w swojej nowej trumnie.

Widziałem go przed domem, stał i patrzył na nas. Tylko tu byliśmy bezpieczni

 

 pod żarówką sześćdziesiąt wat.  Widziałem go z okna, jego cień mieszkał na murze

domu naprzeciwko. Patrzył gdy ręka chwyciła smyczek, ślizgała po strunach twojego

 

 instrumentu .  Zapach rozgrzanej  kalafonii smarował muzykę.  Wysokie „C”  rozprysło

 kilka kropli krwi. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I śni mi się już tylko jakieś jasne ciało Przykryte złotą tkanką planet października   Jarosław Iwaszkiewicz, Plejady   I. Patrzę na gwiazdy, gorące litery na granatowym, jesiennym niebie. Zastanawiam się, w słowa jakiego języka ułożą się dla liści klonów, które odpowiadają im ledwie dostrzegalnym drżeniem na utrudzonych gałęziach. Jesteś najcierpliwszą konstelacją. Od dawna wysyłasz znaki do miejsc, których jeszcze żadna ludzka mowa nie umiała nazwać, ani wypełnić rozpadlin w ich skorupie pamięcią o świetle. Ty to potrafisz. Wiesz, po co niedługo drzewa odsłonią się przed przeszywającym wzrokiem wiatru z północy. Gwiazdy świecą także zimą. Dla bezlistnych klonów, które już nie mają żadnych tajemnic. Dla mnie, żeby lśnienie śniegu pod stopami nie bolało tak mocno.   II. Blizny to znaki, które łączą wszystkie narzecza, gwary i dialekty świata w jedną opowieść. W tej opowieści migotliwe pocałunki deszczu na źdźbłach traw rozlewają się twoimi niezliczonymi imionami. Bo nie masz jednego imienia. Każdy kwiat, każda gwiazda, każdy płatek śniegu, każda łupina po pękniętym owocu, rzuca ci posłusznie pod stopy swoją własną nazwę. Codziennie możesz być inną postacią piękna. Taką, jaką zechcesz przyjąć z moich słów. Upływ krwi to już przeszłość. Teraz pod cienką membraną szeptu tętnią tysiące kolorów, które uczysz czułości. Niewyczerpanej, niewyobrażalnej, nienazwanej dotąd w żadnym ziemskim rozkwicie.   III. Drzewa o zachodzie. Słońce obmywa je z trudów dnia czerwonozłotą pieśnią. Jestem jedną z gałązek. Ty - głosem, który się pamięta z dzieciństwa, głosem czytającym baśń albo wskazującym drogę. Jestem tylko jedną z gałązek. Ty - baśnią, drogą, troską. Kiedyś podaruję ci to słowo. To, którego się szuka przez całe życie, aby słońce nie znikało z nadejściem nocy, lecz wciąż trwało zmierzchom na przekór. Wówczas, głęboko pod stwardniałą korą, w późnojesiennych dziuplach, na granicy łzy i uśmiechu, solenna obietnica stanie się wiecznym promieniem.  
    • @Wiechu J. K. Również pozdrawiam cieplutko

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Chcę, aby zostało po mnie coś poza guzikami, gdy przyjdzie godzina próby. W szeregu, na szachownicy — jej koszmar jak cień idzie przez lata mojej dorosłości.   Nie wagarowałem jak inni, gdy łobuzy na lekcji przyrody zabili Pana od historii. Jego brulion, poplamiony, mam w szufladzie — pomimo drwiny — ocalony.   Choć inni w tym czasie, zaplatając kwiaty we włosach, radzili mi leczyć się z paranoi, dziś mają opcje awaryjne, plecaki ucieczkowe, adres na Costa del Sol i kompletny brak obowiązku.   A ja — mam siebie.  
    • @Berenika97 Na forum bokserów wyczytałem: boxer, the best antidepressant ever. Moja Sowa odeszła niedawno i to czuję bardzo.  Jako  wyciszaczy odgłosów świata, polecam duże misie. Tego z lewej znalazłem przy kontenerze na ubrania, jest wyprany i zdezynfekowany. Drugim bawiły się moje dzieci, też jest fajny:). Pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Umysł jest jak własne "m", a zmysły jak podwórko, na które wychodzimy się przewietrzyć :)) Potrzebujemy całości.   Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...