Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

Pewien mężczyzna określonego pokroju, bo jeśli rozmawiamy o winie to mamy na myśli głównie mężczyzn, dał kiedyś plamę. Może inaczej, zrobił ją. No a potem przez dwadzieścia lat szamotał się z tą plamą, chcąc ją zmazać, zmyć, zetrzeć, wyprać, wymazać. No a potem, bo to nie koniec historii, ktoś mu powiedział, zresztą przekonująco i obiektywnie, że tej plamy nigdy nie było. Tym samym kolejne dwadzieścia lat mężczyzny miało wymiar bardzo dziwnego stanu psychologicznego, który również mógł skutkować niejedną plamą, albo na odwrót, niejednym brakiem takowej plamy. Ogólnie rzecz biorąc i czyniąc tak zresztą w skrócie chyba nazbyt telegraficznym, wina i brak winy to bardzo interesujące są psychologicznie pojęcia. Jak mało co i mało które nas tutaj nakłaniają.

 

Warszawa – Stegny, 27.11.2025r.

Opublikowano

Tak, ta plama, to jak Giewont, z każdej strony inna i zależy też od oświetlenia, ale najbardziej od tego, czy ona lubi, czy nie, bo jak lubi, to się może okazać, że żadnej nie było. To jest trochę w sprzeczności z  tym obiektywizmem, z którym peel się zetknął, ale to jeszcze bardzie komplikuje całą sytuację i tak już skomplikowaną. Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale... mężczyzna musi mieć na to fizycznie sprawdzony dowód, żeby ostatecznie przekonać samego siebie. Fajny tekst.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie byłem w bliskiej relacji z takowymi, czyli kłótliwymi kobietami. Kłótliwość, jak sądzę szybko wychodzi i myślę, żebym się równie szybko zniechęcił. Zresztą, to tylko teoria, bo nie mam wiedzy, sorry. 

Opublikowano

@Marek.zak1 Oj Marek, w tej grze pozorów wspaniałych i początkowych, to nie zawsze tak wiadomo, że trafiłeś na panią kłótliwość. I pana kłótliwość dla równowagi również. I nie od razu masz świadomość, że jesteś jak ta kosa co natrafiła na kamień :) Faktem jest też że niniejszym istotnie nieco teoretyzuję...

Opublikowano

@Leszczym

To, co opisujesz, to przecież podwójna pułapka: najpierw dwadzieścia lat walki z winą realną (lub uznawaną za realną), a potem kolejne dwadzieścia z winą... nieuzasadnioną? Wyimaginowaną? A może właśnie z tym, że zmarnowało się poprzednie dwadzieścia lat na zmaganie się z czymś, co "nie istniało"?

Jest w tym coś z Kafki – człowiek skazany na proces, którego powody okazują się iluzoryczne, ale cierpienie jak najbardziej rzeczywiste. Bo przecież te czterdzieści lat życia, niezależnie od "obiektywnego" statusu plamy, zostały przeżyte w określony sposób, ukształtowały tożsamość, relacje, wybory.

Masz rację, że to pojęcia, które "nakłaniają" – do autorefleksji, do pytań o to, co nas więzi, co uznajemy za swoje przewinienia i dlaczego.

 

A propos dużej plamy.

Właśnie przeczytałam kryminał White Loreth Anne "Dziennik mojej siostry", w którym dwóch nastolatków wmówiło trzeciemu, iż dokonał zbrodni pod wpływem alkoholu i grzybków. A oni, jako dobrzy przyjaciele, pozbyli się zwłok. Oczywiście to nie była jego zbrodnia, ale przez 47 lat żył z tą plamą, żył w zawieszeniu, z alkoholem i wyrzutami sumienia. Ale gdy ktoś zasugerował, że został oszukany i zmarnował tyle lat życia -  popełnił samobójstwo (też był na haju) . Zastanawiałam się nad psychologicznym uzasadnieniem takiej reakcji. Pozdrawiam. 


 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...