Wsłuchana w ciszę
zaglądam głębiej
tam gdzie wygasły
już wszystkie mroki,
nie pozostawiam
niczego w błędzie
nadchodzi Miłość-
- słyszę Jej kroki.
Słodkim pragnieniem
na wskroś przeszyta
i z wiarą, która
zmazuje zdrady,
idę w głąb duszy
sensem spowita
aż strach przede mną
ucieka blady.
Ogniem sycona,
gaszona łzami
zaczynam istnieć
pod Twym dotykiem,
choć jestem niczym
kałuża błota
pragnę na wieczność
być Ci płomykiem.
Ale dostrzegam
swój koniec świata
spadam na klęczki
leżę kamieniem,
Ty się pojawiasz
tulisz miłością
mówisz, że jesteś
mym przeznaczeniem.
W ogrodzie życia
nic nie zakwitnie
jesli nie skropisz
ziaren cierpieniem,
to co dziś boli
kiedyś zamilknie
nic nieznaczącym
spłynie westchnieniem.
Dla Ciebie żyję
i Ciebie słucham
Tobie oddaję
łez moich morze,
choć nieporadna
zmącona winą
Tobą oddycham -
-moj Wielki Boże!