Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

a ona mi tu tak a stuku a puk
młoteczkiem gumowym wybija
zwoiki prostuje już proste trzy dni
i śmieje się ha ha trze psu d

klejnoty królewskie i wchodzi na blok
tu będzie ten dziur znakomity
mam ci ja te nogi drgające hop hop
mówiła a lazł po niej ślimak

skąd pancerz i rogi i tarcza i smyk
zesmyknął się między palcyma
a oczy wywala na śmietnik i w tył
turlocze po piwie pusz pięć

nonieno nonieno nie bębnij w mój mózg
a w czaszki twarzową część uderz
bo stukasz jak bardzo zepsuta maszyna
młoteczkiem gumowym rachciach

Opublikowano

Przede wszystkim za duzo wyrazen onomatopeicznych. Glowna tresc sie w nich gubi. Wiem, ze moglo byc to zamierzone, ale co za duzo, to niezdrowo. Widac jakies zalazki gwary, tyle, ze sa to wlasnie jedynie zalazki stylizacji i wlasciwie nie wiadomo, jaka to gwara, po co etc.
Ogolnie - jest rytm, sensu nie dostrzegam.
Michalina

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zesmyknął - nawet nie ma takiego słowa w słowniku, jest natomiast "smyknąć", ale to określenie potoczne.
palcyma - też nie gwara
turlocze - to już totalna pomyłka. wyraz stworzony na potrzeby tego wiersza
lazł - ???

GWARA, terytorialna odmiana języka ogólnonar., podrzędna w stosunku do dialektu; mowa wsi, różniąca się cechami fonetycznymi, morfolog., składniowymi, leksykalnymi (np. gwara łowiecka, podhalańska, kurpiowska); niekiedy nazwa języka środowiskowego lub zawodowego, np. gwara myśliwska, więzienna, uczniowska.

potoczny - często, stale się zdarzający; często, na co dzień, powszechnie używany, stosowany, spotykany; codzienny, pospolity, zwyczajny»

Warto znać definicje. Proste?

Sensu nie znalazłaś, bo nie szukałaś. Nie namawiam jednak, bo po co?
Opublikowano

łubudubu umciaumcia hyc hyc! - przeczytasz np cos takiego i wiesz od razu, ze jest to super hiper neologizmo-onomatopeizm? Tego typu zwrotow uzywasz w swoim wierszu w wiekszosci. I nie wazne, czy jest to stylizacja na gware, czy nie (moim zdaniem jest). Chodzi o to, ze w natloku tego typu niezrozumialych zlepkow zwykly czytelnik nie dostrzeze wiekszego sensu, dlatego wiem, ze sens sie zgubil.

zesmyknal - skoro nie ma tego w slowniku, to skad mam wiedziec, czym to jest? Zreszta moge wysnuc przeciez jakas hipoteze, jeszcze przed przejrzeniem wszystkich slownikow jezyka polskiego, gwary podhalanskiej, terminow obcych itd?
Poza tym wyraz 'palcyma' - poprosze o definicje.

Opublikowano

to jak nie gwara, to może dialekt, dialekt mieszany, socjolekt... albo jeszcze lepiej odmiana językowa ;)
śmieszny ten spór o cień osła.

W wierszu baardzo brakuje mi rymów :) są już tetrastychy, rytm, tylko rymów do pełni szczęścia brakuje.

Lubię innowacje i oryginalność, ale też uważam, że tych onomatopei jest ciut za dużo.
Dobry tytuł,przyciąga :)

Pozdrawiam ciepło
Coolt

Opublikowano

Proszę o definicję "tra la la".
Definicja "palcyma" wygląda tak: Jest to stylizacja, ale polegająca na niedodpowiedniej odmianie rzeczownika rodzaju męskiego II "palec". Końcówka -ami została zamieniona na -yma, co najbliższe brzmieniowo jest narzędnikowi przymiotnika w liczbie mnogiej, w której to występuje końcówka -ymi.

Poświęciłem trochę czasu i powywalałem te niby "ozdobniki". Niewiele czasu poświęciłem.

Wersja light dla tych, którym przeszkadzają onomatopeje w liczbie czterech sztuk:

a ona mi tu tak
młoteczkiem gumowym wybija
zwoiki prostuje już proste trzy dni
i śmieje się ha trze psu d

klejnoty królewskie i wchodzi na blok
tu będzie ten dziur znakomity
mam ci ja te nogi drgające
mówiła a lazł po niej ślimak

skąd pancerz i rogi i tarcza i smyk
zesmyknął się między palcyma
a oczy wywala na śmietnik i w tył
turlocze po piwie pusz pięć

nonieno nonieno nie bębnij w mój mózg
a w czaszki twarzową część uderz
bo stukasz jak bardzo zepsuta maszyna
młoteczkiem gumowym

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wiesz Coolt. Rymów nie ma celowo, choć same cisnęły się na klawiaturę. Musiałem cholernie kombinować, żeby nie było. Jeżeli masz takie życzenie, to może kiedyś...
Właśnie "spór o cień osła" i dokładnie to, co mówisz. Celowe błędy w odmianie językowej.
Onomatopei za dużo jednak? Cztery to nie jest jakaś kosmiczna liczba (pięć, jeżeli jeszcze podciągnie się pod to "turlocze"), bo nie wierzę, że stuku puk liczysz jako dwie. W takim połączeniu tworzą jedną oddającą dźwięk uderzenia z towarzyszącym echem.
Opublikowano

Szanowny Autorze. Przede wszystkim 'tra la la' to element mojego nicka i raczej nie musze tego wyjasniac. Po drugie jesli zamieszczasz tu wiersz, to chyba po to, abysmy go oceniali i komentowali. Chyba, ze wolisz opinie w stylu ladny/brzydki.
Ok, podales definicje 'palcyma'. Tylko wytlumacz mi, po co to tu jest? W moim nicku 'tra la la' mozna zastapic łubudubu albo srutututu i bedzie dobrze, ale jesli cos takiego jest w wierszu - ZAMIERZONY blad jezykowy to pytam sie, jaki byl ten ZAMIAR i czemu wlasciwie sluzyl? Co chciales przez to powiedziec?
Poza tym, nie miej pretensji, jesli ktos wiersza nie czuje i pyta. To Ty go napisales, nie ja i to Ty wiesz, co chciales przez niego przekazac (mam nadzieje).

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Szanowna komentująca. Ja tylko pytam przekornie o "tra la la", bo "palcyma" w tym wierszu pełni swoją rolę, której nie będę tłumaczył, ponieważ Szanowna komentująca wytłumaczyła sobie takie brzmienie po swojemu, popełniając przy tym podstawowy błąd i przypisując błędną formę gramatyczną do gwary.
Tłumaczenie swoich intencji i zamiarów to bardzo niedobra rzecz, więc pozwolisz, że nie zrobię tego. Niech czytelnik sam pomyśli, jeżeli ma ochotę.
Ocena, ale rzeczowa. Porównaj komentarz Coolta ze swoim, a zobaczysz jaka jest różnica. Pozwolisz, że zacytuję: "łubudubu umciaumcia hyc hyc! - przeczytasz np cos takiego i wiesz od razu, ze jest to super hiper neologizmo-onomatopeizm? Tego typu zwrotow uzywasz w swoim wierszu w wiekszosci."
I tu następuje przekłamanie. Cztery onomatopeje to większość tekstu? A to ciekawe.
Nie podoba się? Nie mam pretensji i nie będę walczył o to, żeby się spodobał, ale gdy ktoś podpiera swoją opinię argumentami, to chciałbym, aby te argumenty były prawdziwe i oparte na solidnych podstawach. Jeżeli nie są, to już lepiej napisać, że się nie podoba, bo nie ten styl.
Opublikowano

Nie wiem co ie ze mna dzieje, ale gdy czytalem ten wiersz, to balemn sie co bedzie dalej :)
Lubie takie wiersze, dla mnie niesamowity klimat :) .
Rzadko cos komentuje i rzadko cos mi sie podoba, taki mam gusta.
Ale ten wiersz zapadl mi w pamieci :) .

Pozdrawiam.

Opublikowano

Autorze

Czytajacy ma prawo do blednej interpretacji i nie nalezy go za to mieszac z blotem. Bledna forma gramatyczna to czesty element gwary (lub pozornie bledna), wiec nie wiem, czemu jest to taki znowu podstawowy blad. Wciaz jednak usilnie prosze o wyjasnienie powodu obecnosci tego wyrazenia w utoworze, moze byc PW, jesli nie chcesz zdradzac tajemnic utworu szerszemu gronu. Czytelnik pomyslal i wysnul interpretacje. Ale skoro mnie z tego powodu atakujesz, dobitnie zaznaczajac, ze interpretacja jest zla, domagam sie sprostowania.
A jesli chodzi o onomatopeje. Uparcie powtarzasz liczbe 'cztery'. Moze powinno sie wiec przeliczyc ilosc liter w tych czterech onomatopejach i nastepnie porownac do ilosci liter w calym utworze, itd? Czy nie sadzisz, ze nie o to wlasnie chodzi? Czytajac, akurat te srodki za bardzo narzucaly mi sie i przeslanialy tresc. Nie obchodzi mnie, czy jest ich 4, 10 czy ile tam sobie wstawisz, moim zdaniem jest ich za duzo i zaznaczylam to. To Twoja sprawa, co z tym zrobisz, ale zadaniem komentujacego jest chyba wskazanie (jego zdaniem) plusow i minusow utworu. Popraw mnie, jesli sie myle.
Na koniec - moim zdaniem przedstawilam swoja opinie o utworze (Przykro mi, ze nie jest to opinia przychylna - moze wlasnie tutaj tkwi cala kosc niezgody?) i jestem przekonana, ze poparlam ja wystarczajaca iloscia argumentow. Jesli wciaz jest Ci ich malo, moge kontynuowac.

Opublikowano

A proszę bardzo. Obecność onomatopei w całym tekście wynosi około 5% (procent). To jest większość? W stosunku do czego większość?
Nie chodzi tutaj o negatywny komentarz, bo takie przyjmuję bez nerwów. Chodzi o dyskusję na temat. Może Szanowna Koleżanka nie odbierać tego tekstu pozytywnie i chwała jej za to. Chętnie dowiedziałbym się jednak, co z techniczego punktu widzenia zrobiłem źle, jak to poprawić i z jakich źródeł korzystać, aby podobnych błędów nie popełnić w przyszłości (nie chodzi o onomatopeje i celowe błędy gramatyczne, bo to już przerabialiśmy i dotyczy raczej treści).

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesień jest zawsze piękna w barwach ciepłych skąpana wspomina uroki lata pokory ucząc od rana ;)))
    • W podziemnym przejściu handluje głupek. Z roztartym nosem jak majeranek. Wertykalnie przedstawia swoje dzieła. Wystawia arlekiny jak z rękawa. Nostalgia za wódą wyryła mu bruzdy na czole i policzkach. Czarne jak heban usta, przepalone fajkami, wydmuchują już tylko w dal sadze. Przechodząc obok niego, wymamrotał coś pod nosem: — Kup pan książkę. Spojrzałem. Uśmiech u stóp drabiny — Henry Miller. Nowela za uśmiech i pięć fajek. Do dziś nie mogę jej zapomnieć. Wyryła mi na czole takie same bruzdy. Tyle że ja już tyle nie palę. Nieraz, kiedy czuję fajki, wstrzymuję powietrze i nie oddycham. Po drodze tyle syfu w powietrzu. Butadien w aerozolu, brylantyna we włosach. Boję się, że wybuchnę od zapalonego papierosa. Eksploduję jak brudna bomba w Central Parku. Impreza u hermafrodyty. Tam zawsze odchodziły niezłe akcje. Umówiłem się z kumplem. Furmanek jeździł bordowym polonezem. Kurwa, strach było wsiadać — bagażnik pełen dragów. Ale co tam — imprezą pachnie. Pojechaliśmy do „Kulturalnego” na parę piwek. Tam ekipa już czekała. Z głośników zalatywało Riders on the Storm – The Doors. Zapaliłem papierosa, czekając na browara. Dwóch znajomych z roku zaparkowało pod knajpą i wciągali kolejkę „wściekłego”. Wzięło mnie na kazania: — Po pijaku to średnia jazda, chłopaki. — A poza tym, na Karmelickiej macie samochód na chodniku. Pały zholują. Po pół roku na obronie dowiedziałem się, że pały… to oni. Niezły film. A Furmanek częstował ich marychą, nie wiem ile razy. I ten bagażnik z dragami. Wiem co mówię — nie raz w nim jechałem. Siedząc z Dominikiem, oglądaliśmy laski. Pełno ich tam było — w końcu „Kulturalna” i „Rentgen” to knajpy UJ-tu. Dwie miejscówki, gdzie można było naprawdę zabalować. Siedzimy i oglądamy. W drugiej Sali jakiś performance — laski w białych kitlach mieszają koktajle. Wymalowane na kobiety-wampy. Faceci z ogonami, wymachując rękami, oddają się rytmicznym, fallicznym tańcom. A my tak ukradkiem: raz na zgrabne tyłki studentek, raz na performance. Rozmawiamy o filozofii kartezjańskiej i dualizmie. Skąd ten Kartezjusz — sam nie wiem. Ale jak mawiał Dominik: — Świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia. — Wiesz, czemu Konfucjusz jeździł tyłem na osiołku? — Bo chciał zobaczyć świat od tyłu. I tak w kółko. Zaczął się temat piękna. — Stary, wiesz czym jest piękno? — Znasz istotę piękna? Zamyśliłem się. — Piękno… rzecz względna — odpowiedziałem. — A czy brzydkie może być piękne? — No wiesz, stary… — Zrób kolejkę, to ci powiem, jak to jest. Podczas rozmowy nie zauważyliśmy, że zrobiło się ciasno przy stoliku. Wzięliśmy jakieś browary. Po chwili wracamy do rozmowy. Dominik uśmiechnięty, ciągnie swój wywód. — Bo widzisz: ona — piękna, zgrabna, rasowa blondyna. A on — niski, cherlawy, syfy na twarzy. I są razem. I się kochają. Albo odwrotnie: ona niska kulka, a on wysoki, postawny facet. Wszyscy razem, wszyscy się kochają. — No tak… w sumie często tak bywa — przytakuję. — Bo oni zanurzeni byli w tej samej boskiej materii. Dotknęli oboje istoty tego samego piękna. — Dobrze mówisz, stary. — Platon był gościem. Dominik nie zwraca na mnie uwagi, nawija dalej. — Widzisz, na rynku, przy Adasiu, jest kałuża. Brudna. Ktoś w nią splunie, ktoś zakiepuje fajkę, ohyda. Każdy ją omija, żeby nawet kaloszy nie zamoczyć. — Ale… przyświeci słońce. Odbije się w niej wieża Kościoła Mariackiego. I ta sama kałuża staje się dziełem sztuki. Możesz kupić akwarelę i będziesz się nią zachwycał całymi dniami. — Piękno, piękno i jeszcze raz piękno. Pojęcie względne. Można by o nim całymi dniami i nocami rozprawiać. Ciężko by było — gdyby się nie przysiadła Siwa. Ładna blondynka z kamienicy przy Alejach. Ojciec jakiś szych, ponoć w policji. Wiecznie go nie było — więc piliśmy i upalaliśmy się u niej w mieszkaniu. Raz o mało nie spadłem z dywanu. Siwa chodziła z Oliwią — przyjeżdżała ze Śląska. Czarnula, włosy na Kleopatrę. Rasowe kobiety, obie. Na roku było ich sporo. Ja, Dominik, Furman i Piotr — byliśmy trzy razy K. Z kilkoma jeszcze facetami byliśmy mniejszością. Rok należał do kobiet. Była drobna Kaśka — dla odmiany, ojca miała z Indii. Ładna ciemna karnacja. Była Magda z Tarnowskich Gór. Wszystkie łączyło jedno — były ładne i mądre. Ale nie o tym mowa. Siedząc z Dominem w knajpie, rozmawiając o filozofii, oglądając panienki, w pewnej chwili postanowiliśmy: — Wyruszamy. Na zachód. Na koncert do Wrocławia. Prawie wakacje, piękne lato. Wyruszamy stopem przed siebie.                                                                                              
    • Śliczny, taki czuły wierszyk.
    • Myśl pozytywna nas uratuje:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...