Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Leciałem jak na skrzydłach.
Anielskich a nie husarskich.
Dzień sądny nadszedł

i przyszło rychło płacić

daninę z krwi i potu

na świętym ołtarzu,
utrudzonej do cna Korony.
Żywcem mnie jednak
w ostrowy nie poprowadzą.
Traktem hańby ku uciesze,
żądnego krwi magnackiej gminu.

 

 

Piorunie miły, tyś moim jedynym pocieszeniem i nadzieją
w ostatecznej, ziemskiej godzinie.
Na Ciebie, czerwońców, talarów
i złotych nie żałowałem.
Wyniesiony Ty u mnie dziękczynnie ponad wszelkie boże stworzenie.
Ponad marmazję, miód kasztelański
i krasne mołodycie.
Ty, magnat pośród stadnin
kresowych panów braci.
Ty, potęgą jak sztorm.
Jak fala wezbrana gniewu.
Ukochanej ojczyzny.
Nieś mnie w kulbace,
ponad tą noc październikową.
W bezkres, ginącego
w warkoczach mgły gościńca.

Bóstwo Ty moje,

anielskiej bieli zjaśniałe.

 

 

Bez wytchnienia pracują chrapy.
Wyrzucając pióropusze oddechu.
Ty wiesz sam

gdzie wróg zasadza się ku nam.
Gdzie rota Twoja, spoczywa.
W namiotach i ziemiankach
u ognii bawi się i pije
w tę noc mroźnym tchnieniem okutą.
Uszy Twe strzygą przestrzeń wokół.
Nasłuchują rogów i trąbek kwarcianych.
Niech mnie niesie

dusza nasza zjednana.
Wtulam się z lubością
jak w delikatną dziewiczą kibić
w Twój łeb silny koński.

 

 

Na mym palcu serdecznym -
Jasieńczyk rodowy płonie

złotym grawerem.
Klucz złoty do bram piotrowych

w niebiosach.
On nie buława hetmańska ani
krzyż Chrystusowy, wielki, kanclerski.
Tu płonął chutor, tam młyn a za rzeką pędzono ludzi jak bydło do świątyni
I rżnięto po żywotach

i kiszkach jak wieprze.
Póki sił w rękach starczało
by zamęczać starców i dziatki.
A później wciągnięto
jak sztandary skrwawione,
na gałęziste, suche kikuty.
Na przestrach i ku pamięci srogiej.
W imię popiego chrestu.

 

 

Nie ma tu wolnej od śmierci
i ognia wojny krainy.
Wsi wesoła i spokojna.
Nie na Dzikich Polach.
Nie wśród zapomnianych
przez Boga terenów.
Eques Polonus Sum!
Ja się śmierci w polu nie boję.
Piorunie, Ty jak skała!
Ty nie lękasz się świstu szabel,

furkotu strzał
czy huku samopałów.

 

Lecz dziś cicho wszędzie.
Wokół ani żywota jednego.
Ani jeźdźca ani piechura.
Dymy ognisk porwał wiatr dziejów.
Ziemianki i szałasy,

powróciły do Matki Ziemi.
Lecz coś refleksem złotym świeci wśród leszczyn

na skraju boru iglastego.
Sznur zdobny

na jego końcu róg kwarciany.
Na polu pobliskim

jedynie chochoł cicho stoi.
Zadmij w róg.
Nie czas.
Nie pora.
Powstań z kolan.
Z maligny snu.
Na dźwięk powstania.

ostatniego.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...