Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 ...z lekka zrymowane

 

 

— Nieznośna droga Szafo.

Wystarczy, że ci w dziurce pogmera,

to od razu przed nim, drzwi otwierasz.

A poza tym, nie szarmancko wierci kluczem.

Chyba blatem go walnę. Kultury nauczę.

                

— Czy wy w ogóle wiecie,

że jestem proroczym taboretem.

Wstrzymajcie utarczki, waśnie wasze,

bo jeszcze niejeden z was zapłacze.

 

–– No coś ty! Bzdury pleciesz. Nie inaczej.

 

–– Ale...

                  

–– Dobra, dobra. Mowa twoja głupia, nie mądra wcale.

W ten sposób nas nie zabawiaj. Z moją lubą poważnie gadam.

Jam zakochanym stołem i powiedzieć wolę,

że z tym wszystkim porządek zrobię.

Nie będziesz mnie Szafo, zdradzać z durnym ludziem,

oraz z jego kluczem, tudzież.

                  

–– Durnyś to ty kochanie, pospołu z nogą od stołu.

Ludź tylko zagląda do wnętrza, więc zazdrością, nie nękaj.

Twojej miłości nie umniejsza, gdy ze mnie gadki wyciąga oraz rzeczy.

Na moje wdzięki, on nie leci.

                 

–– Czy wy w ogóle wiecie, że jestem proroczym...

–– Ty nam możesz naskoczyć. Stul nogi taboret,

bo ci sękiem przypier… na dolę i nie dolę.

Nasz temat jest poważny.

A skąd wiesz szafo, że nie pożąda zawiasów oraz drzwi.

No odpowiedz wreszcie mi? Może nawet o twoich molach śni?

                    

–– Zmyślasz stole. Przestań wydziwiać, bo naszej miłości będzie koniec.

Ja ludzia przecież nie zapraszam. Ma biegać przy mnie na golasa?

Prawdę mówiąc, wolę go w gaciach. Ciągle mu zwisa biedaczysko.

Do prawdy. Aż patrzeć przykro.

 

–– Czy wy ogóle wiecie, że jestem...

     

–– Ten znowu swoje. Aż mnie pod oparciem złość piecze.

Jam krzesło wyściełane i szczerze mówiąc, mam przesrane.

Gdy siądzie na mnie, przydusza tyłkiem. To nic, że na chwilkę.

Czasami nawet puszcza gazy.

Ma mnie za nic. Na takiego to jeno kaftanik.

         

–– Jestem gazówka.

Chyba kiedyś z miłości skonam, bo na piekarnik ja napalona.

Te delikatne, błękitne płomienie. Każdy gorący,namiętny, ładny.

Na wymienię na żadne skarby.

A gdyby ciasto chciało ich wiele, to je spalę na czarny węgielek.

       

–– Ze mnie biurko intelektem przykryte. Z was najmądrzejsze, sami widzicie.

Po co w ogóle z wami rozprawiam. Umiecie tylko głupotą zawadzać.

 

–– A czy wiecie, że jestem…

     

–– Taboretem durnym, pewnie!

 

–– A czy wiecie, że jutro zrobią z nas trumny. To będzie nasz koniec.

Spoczniemy pod ziemią, a zaś na innym, każdy poziomie.

 

–– No nie! Taboret. Ja chromolę. Co ty gadasz, matole.

Prawdziwe z tobą skaranie. Aż dobitnie, rzec musiałem!

    

–– To znowu ja, maszynka gazowa.

Miło z wami konwersować, lecz mnie ten problem nie dotyczy.

To wy na dobrą zmianę musicie liczyć.

Przez te ględzenie wasze, mam w sobie węgielek, nie placek.

                        

–– Hej, ciekawska gazówa. Nie podsłuchuj, tylko przyszłość przeczuwaj.

A szczególnie temperaturę. Po dobroci ci mówię.

Twoje ciało z metalu jest.

A zatem, gdy je sfajczysz, to i ciebie wezmą precz.

Jakiś rzeźbiarz niewyżyty, zrobi z ciebie do trumien uchwyty.

  

 

Można by tak dalej. Nie przeczę wcale...  

 

 

 

 

 

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Robert Witold Gorzkowski Nie my decyujemy. Pewnie będą. Czy ja, chyba także... Pozdrawiam serdecznie.  Tak przy okazji, należysz do tych co punkty stawiają tylko swoim. Są jakby zapłatą za czytanie. Tobie daję gratis.    Pozdrawiam serdecznie 
    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...