Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Hm... jestem tu od godziny zarejestrowany i przeczytałem w całości ten post... no i cóż przeraziłem się niektórymi "poradami", czy jak kto woli sugestiami. Nie będę mówił, że nie rozumiem "porad" typu "nie piszcie o miłości, tęsknocie" itp. bo dużo osób to napisało.

Ja osobiście lubię pisać o rzeczach pozornie banalnych, a które przy odpowiednim doborze słów i wyobraźni stają się zaskakujące. Warto spróbować!

Opublikowano

Matko kochana, w co ja się pakuję... Krytyka wskazana, ale krytyka nie powinna obrażać. Debiuty są po to, by pisali tu dyletanci, jeśli ktoś już wie co - i jak, ma dział inny, nieprawdaż?... Gdybyśmy mieli o sobie dobre zdanie (mówię o naszych umiejętnościach), to publikowalibyśmy w prasie ogólnopolskiej, a nie tutaj. Jesli odważamy sie zaryzykowac ostre słowa krytykantów, to nie po to, by dać się masochistycznie obrażać, ale po to, aby coś konstruktywnego usłyszeć, zdaje się? Ja tu dopiero od godziny przynależę, więc jeszcze mnie nikt z błotem nie zmieszał, ale wszystko przede mną. Na teraz wypowiadam się w obronie już publikujących tu swoje próby "dyletantów". Może za parę dni i mnie ktoś potraktuje łaskawie...;) W każdym razie nie widzę większego sensu w rzucaniu żyletkami w stronę mniej czy bardziej udanych "gniotów", bo gniot każdemu zdarzyć się może (nawet Wam, Krytycy kochani nie zawsze wszystko wychodzi - tyle tylko, że jesteście w tej lepszej sytuacji, że umiecie już odróżnić dobre od miernego, więc po prostu nieudaną produkcję wyrzucacie do kosza). Hehe, narażam się Szanownemu Jury, zdaję sobie sprawę... ale że jeszcze nic tu nie zamiesciłam (i wcale nie muszę), to mówię, co myślę (mówię, bo słuchowcem jestem i to, co piszę, to jakby wypowiedziane na głos było). Pozdrawiam obecnych i nieobecnych. Komentarze mile widziane :)
P.S. A swoją drogą - drugim Brelem i tak nikt nie zostanie. (Ten to dopiero o miłości umiał pisać!...)

  • 3 miesiące temu...
Opublikowano

Hej Wam!słuchajcie....mam taki problem. dotąd pisałam wiersze rymowane, wiersze dla siebie. nie mające jakichkolwiek zasad prócz dopasowywania rymów. Ostatnio ktoś mi powiedział, że czas abym zaczęła pisać białe wiersze, skończyć z dziecinnym rymowaniem. Wysłuchałam owej osoby i jej krytyki. I teraz mam do Was prośbę. Jak nauczyć się pisać białych wierszy? Ciężko jest przeżucić się z rymów na wiersze białe. Ale chciałabym spróbować. Proszę o pomoc. Z góry dziękuje:)Pozdrawiam

  • 4 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Wielka prośba do wszyskich komentatorów!!!

Jako młody stażem (choć nie wiekiem) wierszokleta
wręcz domagam się komentarzy, porad i wytykania błędów.
Ale niech to będą konstruktywne rady,
że rymy źle dobrane, że metryka do kitu.
Komentarze w stylu "wiersz jest do bani bo mi się nie podoba
albo bo takich nie lubię ewentualnie idź się przejść bo pisać nie umiesz czy też poprostu żenada" jest dobry w trakcie pogaduszek z koleżkami
i nie ma na celu podniesienia poziomu, tylko zdyskontowanie autora,
a takie zachowanie nie uchodzi poecie. Nie interesuje mnie, że ktoś nielubi
jakiegoś typu wiersza - tylko co mam zrobić by polepszyć warszatat.
Tak więc proszę bardziej zaawansowanych twórców
o więcej porad w komentarzach ale na Boga niech będą kulturalne
i pomocne a nie chamskie i dołujące.

Pozdrawiam serdecznie.

  • 2 tygodnie później...
  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

hej! nie podoba mi się to- w wiele wypowiedzi brzmi: nie piszcie o tym nie piszcie o tamtym
a moim zdaniem powinno się pisać o tym o czym chce się pisać
wiersz może być wspaniały bez względu na to czy będą w nim gołębie, upadłe anioły , mowa o śmierci lub, że będzie kierowany do ukochanej osoby czy będą żeczy kompletnie zaskakujące i niespotykane

  • 3 miesiące temu...
  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Jako krótki starzem pisarz chcę stwierdzić, że ci którzy mają trzy wiersze na krzyż szukają dopiero siebie. Niektórzy naprawdę mają talent, a niektórzy dopiero się dowiedzą że cierpią na jego brak. Pisanie to jakiś sposób znaleźienie siebie, poszukanie tego co nas zadowala. Nie każdy jest artystą, nie każdy wie jak pisze się wielkie dzieła (np.ja). Szukamy tu siebie i czasem znajdujemy a czasem los posyła nas dalej szukac tej jednej najważniejszej odpowiedzi na tak ważne pytanie:kim jesteśmy?

Opublikowano

Z calym szacunkiem do ludzi korzystających z tej strony.Uważam że, jeśli mamy pomysl na ciekawe opisanie paznokci, mgły itp. powinniśmy go pokazać. Włąśnie po to jest ten serwis. Nie strofujmy kogoś bo pisze o miłości.Oklepane? trudno każdy ma prawo wyraźić swoje myśli. Miłości są różne:brata do siostry, matki do syna, dwóch przyjaciół. Piszemy o tym co czujemy. Mam jedną żelazną zasadę, którą chciałam się z wami podzielić.

1.Piszcie sercem i duszą a nie rozumem. Pierwsza wersja może zawierać(lepiej zeby nie zawierała)błędy ortograficzne. Gdy uchwycicie tą myśl poprawcie na strofki i skorygujcie bez błędów.

Pozdrawiam, literowy kaleka

Opublikowano

Chyba dobrze się stało, że zostałem zaproszony do dyskusji, bo już myślałem, że ten, raczej inteligentny portal został skasowany, bo od dłuższego czasu nie mogłem z nim się połączyć. Dziękuję pani Karolinie Walczyńskiej.
Na forum wiele padło słów i dobrych rad, jak pisać, a jak nie pisać. Sam jestem dyletant wzorcowy. Przede mną są dyletanci niższego rzędu, a za mną - wyższego. Według mnie jest to pojęcie względne i niestety lekko pogardliwe, określające gorszego ode mnie. Inni, lepsi lub tylko uważający się za nich powiedzą, że to właśnie ja jestem dyletant. Czyli właściwie to dyletantów w rzeczywistości nie ma, albo są nimi wszyscy, bo nad każdym może znaleźć lepszy.
Co do pisania, lub nie, to uważam, że bezwzględnie należy pisać, tylko jak słusznie wielu dyskutantów to podkreślało, nie wszystko należy publikować. Łatwo powiedzieć! Ale co zrobić, gdy chce się myślami podzielić z innymi? Więc publikuję i zrobiło się kółko, wróciliśmy do początku. Z tego wszystkiego pozostaje tylko UMIAR.
Dlaczego należy pisać? No, bo myśli, pomysły, które miałem wieczorem, przez noc pierzchają i rano trudno je zebrać w sensowną całość. Mózg nasz osobisty komputer nie rejestruje wszystkiego szczegółowo - a więc pisać, segregować, poprawiać po kilka razy i ewentualnie podzielić się z tym z innymi. Serdecznie pozdrawiam i dodam patetycznie - niech żyje poetyka!

  • 3 tygodnie później...
  • 3 miesiące temu...
Opublikowano

Nie doczytałem wszystkich komenarzy-porad, które umieściliście, spowodowane było to odczuciem że i tak się niczego nie naucze czytając wasze posty. Jednak piszac poniższy komentarz zjechałem na dół strony i zobaczyłem odpowiedź Marleny C. i jak to określiła "szczęka mi opadła" bo jak się przekonacie sa to słowa bliźniaczo podobne do moich
( przynajmniej w kilku kwestiach ) Wierzcie mi zbierzność formy niezamierzona, gdyż nie czytałem jej komentarza. Dopiero w połowie mojego zajrzałem niżej.


Hmm... Z tego co tu przeczytałem, zrozumiałem jedno, "nie pisz tego , nie pisz tamtego, nie pisz o tym, nie pisz o tamtym", wychodzi na to, że chyba macie dosć wierszy o miłości, nadziei, patriotyźmie, i innych waznych dla człowieka, i w kształtowaniu jego świadomości, uczuciach. Wem ja tez nie lubię czytać, od jednego autora, wierszy o tym samym, lecz nie popadajmy w przesadę, nie mówmy ludzom by nie pisali na konkretne tematy.
Mało w waszych poradach budowania, więcej niszczenia, więcej zakazów, mniej drogowskazów. . Jakby się na to nie patrzeć nie mozemy zakazywać pisać. Ilu pisarzy pisało wspaniałe wiersze o tych uczuciach, o których nie chcecie juz słyszeć w poezji? Czy to juz poczatek jakiejs nowej epoki literackiej? Musicie zrozumieć, że poezja to szepty duszy, jest więc jest najczystrzą formą przekazu uczuć i emocji. Więc jeśli pisarz jkocha , czy nie ma o tym pisać?
Nie piszę o miłości zbyt dużo, to fakt, jestem tu nowy więc może nie mam, w waszym przekonaniu, prawa do wypowiadania tych słów, ale czytać o miłości, dumie, patriotyźmie, pisanych nie raz w patetyczny sposób, chcę.
Moja zasada pisania poezji: Pisz o wszystkim, jeśli umiesz to robić to jesteś pisarzem, jeśli umiesz ubrać to w odpowiednie słowa, metafory, rymy i odpowiednią rytmikę, jesteś pisarzem technicznie przygotowanym do poezji, jeśli przelejesz w wiersz całe swoje serce, duszę może ktoś uzna Ciebie za poetę ;)

Niestety liczbą komentarzy zniechęciliście ludzi do czytania tego działu, myślę że admini powinni go pisać sami, w oparciu o propozycję userów.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano
Domowe ćwiczenia na temat aniołów

Różewicz Tadeusz

Anioły
strącone

są podobne
do płatków sadzy
do liczydeł
do gołąbków nadziewanych
czarnym ryżem

są też podobne do gradu
pomalowanego na czerwono
do niebieskiego ognia
z żółtym językiem

anioły strącone
są podobne
do mrówek
do księżyców które wciskają się
za zielone paznokcie umarłych

anioły w raju
są podobne do wewnętrznej strony uda
niedojrzałej dziewczynki

są jak gwiazdy
świecą w miejscach wstydliwych
są czyste jak trójkąty i koła
mają w środku ciszę

strącone anioły
są jak otwarte okna kostnicy
jak krowie oczy
jak ptasie szkielety
jak spadające samoloty
jak muchy na płucach padłych żołnierzy
jak struny jesiennego deszczu
co łączą usta z odlotem ptaków

milion aniołów
wędruje
po dłoniach kobiety

są pozbawione pępka
piszą na maszynach do szycia

długie poematy w formie
białego żagla

ich ciała można szczepić
na pniu oliwki

śpią na suficie
spadają kropla po kropli

Jest tutaj cisza, są anioły (!) /a nawet milion aniołów w pewnym fragmencie/, są gwiazdy, są struny jesiennego deszczu. I nie uważam, by przez to wiersz był gorszy.

Wytykanie "słów niedopuszczalnych w poezji" jest wg mnie głupotą :p

Ja mam tylko jedną radę: trzeba myśleć nad tym, co się pisze i pisać to, o czym się myśli i co się czuje. Jednocześnie. Wiem, że to trudne, bo sam początkujący jestem. Ale warto się zawsze zastanowić, co czytelnik może uzyskać z lektury naszego u-tworu.

To wszystko. Pozdrawiam.

Pozdrawiam.
Opublikowano

i słuchaj kółek wzajemnej adoracji.jest tu co najmniej jedno.ja nie należę.
i słuchaj poetów. są tu tacy co uważają że poetami są
i jest tylko jedna prawda.no może dwie
i staruchy i dziady to najlepsi autorzy
;)
a ja poetą nie jestem i mi wolno ją kochać i czytać a co :)

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Hej czytam i czytam i mówi sie tu wolno nie wolno,pisać nie pisać próbować nie próbować.Jestem też początkującym i uważam że emocje i to jak patrzy każdy na świat jest inne tyle ludzi tyle spojrzeń.I fakt nie każdemu może sie wszystko podobać.I uważam że poezja to kwestia talentu nie idzie sie nauczyć jej.Poezja wypływa ze środka.I uważam że nie ma ograniczeń i ważne żeby pisać bo to sie czuje a nie wymuszać sie bo tego czy tego nie wolno.I po prostu traktować na serio.Takie moje zadanie.Życze wszystkim samo krytyki i obiektywizmu.Pozdrawiam początkujących;) Jęśli czujecie to piście!P.S pozdrawiam kółko wzajemnej adoracji

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



już wiem dlaczego te wiersze Z takie głupie są

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta władze to by chciały żebyśmy pracowali do śmierci.   a najlepiej jeszcze parę lat po śmierci.   a potem żebyśmy się gdzieś utopili.   żeby zasiłku nie wypłacać.    
    • @AndrzejB wzruszająco bardzo. Wszystkiego dobrego Wam
    • Wstęp Miłość — słowo, które od wieków wymyka się znaczeniom. Każdy, kto próbował ją nazwać, pozostawił po sobie tylko ślad — nie definicję. Jest w niej ogień i cisza, namiętność i spokój, pragnienie i rezygnacja. Rodzi się w spojrzeniu, dojrzewa w dotyku, umiera w milczeniu, by potem powrócić — w innej postaci, w innym ciele, w innym czasie. Ta rzecz o miłości nie jest traktatem. To zapis niewielu odcieni z palety barw. Zapis chwil i drgnień. Opowieść o tym, jak miłość rodzi się, igra, rani, i leczy. Rzecz o miłości  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Narodziny i żar   Miłość Erosa — namiętna Namiętnie jest słyszeć, Jak czas nie upływa, Lecz stoi w miejscu. Kiedy tak na nią patrzysz — Reszty świata nie widać. Ty jesteś światem. Drogowskazem, Za którym będzie pożądać. Będzie światłem w latarni, Twoim tętnem, Enigmą.   Miłość — Epithymia (pragnienie, pożądanie) Pożądać — to żądać. Żądać, by mieć na własność. By móc nad nią górować. By wynosić się ponad nią. Czasem z pogardą. Gdy się ją osiągnie — Chce się więcej. Innej. By znowu, od nowa, Móc żądać. Pożądać. Górować. Czerpać. Pochłaniać. Brać. Nic w zamian nie dawać. Tylko bawić się nią.   Miłość narowista Jeżeli czujesz miłość — wielką, narowistą — trzymaj mocno cugle. Nie puszczaj ich. Wiedz, że musisz mieć nad nią władzę. Na początku jest trudno. Musisz ją wyczuć, by móc ją okiełznać. Lecz po jakimś czasie możesz delikatnie je poluzować, O ile utrzymujesz już równowagę. Wtedy możesz puścić cugle namiętności. Pamiętaj tylko, by nie ulec jej za bardzo. By nie przefolgować, by nie wpaść w sidła obsesyjnej miłości. Taka miłość nie jest dla wszystkich. Musisz być wytrwały i czujny. Całe życie musisz przy niej trwać. Z czasem będzie ci łatwiej nad nią zapanować.   Gra i uniesienie Miłość ludus — gra, zabawa, przygoda Miłość w ruchu. Ucieka, zanim ją nazwiesz. Śmieje się, gdy próbujesz ją zatrzymać. To taniec spojrzeń i gestów, Które niczego nie obiecują. Dotyk, który znika, Zanim zdążysz go zapamiętać. Ludus nie zna powagi. Nie składa przysiąg. Nie chce trwać — chce błyszczeć. I gaśnie wtedy, gdy próbujesz się nią nasycić.   Miłość niegrzeszna Niegrzecznie o nią pytać. Wiemy, że jest. Nigdy nie zapominamy, że była. Zakotwiczona w ciele, Niezabobonna, Odważna, Hojna, Wesoło i tkliwa. Nie bywa zazdrosna. Nie cierpi, gdy jest sama.   Miłość urokliwa Jest jak sen, który się nie kończy. Sen, w którym jesteś ty i ja. Sen, w którym jesteśmy my — sami. Odwrotność życia. Nie budzimy się z niej. Nie możemy się wybudzić. Całe życie w nią gramy. Poza nią — nic. Tylko pustka. Jest szczęściem i radością. Wszystkim naraz.   Miłość promienista — kwitnąca Jej aura promienieje w czerwonej poświacie. Pulsuje, oddycha światłem. Na świat się otwiera — Jest energią, która trwa. W wieczności ma swój początek, Choć nigdy nie umiera. Miłość uskrzydlająca Tę najtrudniej opanować. Trzeba ją wyczuć, oswajać, by nie odfrunęła. Zbliżać się powoli, przykucnąć, delikatnie głaskać. Tej miłości koniecznie musisz spoglądać w oczy. Nie możesz inaczej. Czasem bywa pierwszą, Tą, która jeszcze nigdy nie uniosła się w przestworza. Musisz jej pomóc — lecz tak, by powróciła. By wracała. By była. By trwała. Taka miłość jest wartością I nadaje sens życiu.   Cień i granica Miłość obsesyjna Bywa mocna. Obsesja i pożądanie — są blisko siebie. Tylko wtedy są jednym. Tylko wtedy, gdy są w stanie uniesień. Wtedy tylko są razem. Bo rumak pożądania ciągnie w jedną stronę, A obsesja — na oślep. A miłość nie znosi, kiedy ją ponosi.   Edit et amo Kocham i nienawidzę. Pytasz — Jak to się dzieje? Nie wiem. Lecz kocham. Cierpię i szaleję.   Miłość dystrofina (choroba Hanahaki) Choroba z miłości. Brak na nią lekarstwa. Poza samą miłością nie istnieje nic — Istnieje tylko nicość. Życie bez niej staje się pustym trwaniem. Wyrazem jej obecności jest ból i cierpienie, Brak snu, depresja wegetatywna — Wegetacja.   Miłość pogardliwa Pogardliwością stajesz się, gdy pogardliwie patrzysz. Oddychasz pogardliwie. Masz w sobie zaszyty obraz dnia — Uchwycony fragment, Schowany na dnie szuflady. Wyobrażasz sobie, że to jest miłość. Niestety — to tylko obraz, jeden z wielu. Więc nadal patrzysz pogardliwie I nie umiesz z tego wybrnąć. Trwasz w niej, myśląc, że to ta właściwa miłość.   Miłość dychotomiczna Wszystko albo nic. Miłość w czarno-białych odcieniach. Bez półtonów, Bez szarości. Tylko ogień Albo lód.   Dojrzałość i spokój Miłość pragmatyczna — trwała Pragma jest w nas. We mnie i w tobie. Od pradawnych czasów. Balansuje w nas Pomiędzy rozsądkiem a głupotą. Między tym, co trzeba, A tym, co chcemy. To miłość, Która trwa.   Miłość spolegliwa O niej pisano wiersze. Czujna, wierna, zawsze przy tobie. Będzie cię witać i odprowadzać. Zawsze — do końca. Nigdy nie zdradza. Będzie się nawet narażać, By być z tobą. By trwać. By wybaczać. Czasem nawet — by być poza wszystkim. Oparta głównie na zaufaniu.   Miłość storge — łagodna Odnosząca się do drugiej osoby. Czasem przeobrażająca się w miłość bratnią. Cała ta łagodność jest jak sen. Jesteśmy w nim zanurzeni — Jak w wodzie źródlanej, Nieskazitelnie czystej, Niczym niezmąconej, Oczekującej, by się w niej zanurzać. Tylko w ten sposób można żyć, I trwać w krainie łagodności. Tylko tak można stać się łagodnością.   Miłość storge — rodzinna Odnosząca się do wielu osób. Objawia się łagodnością. To wspólne odczuwanie. Wspólne budowanie. Troska o wspólne szczęście.   Miłość ofiarna — Agape O Agape. Agape, czemuś ty jest we mnie, Agape? Tak wzdychał Katullus do Klodii. Lecz miłość jego nie miała ujścia — Na więcej mógł liczyć wróbelek Klodii. Bywa nieszczęśliwa. Nie wymaga wzajemności. Nigdy nie zazdrości. Nie czeka na poklask.   Philautia — miłość własna Ostatnia i pierwsza. Źródło wszystkich innych. Ta, w której wszystko się zaczyna I w której wszystko się kończy. Miłość do siebie — Nie z próżności, lecz z poznania. Ze zrozumienia, że aby kochać innych, Trzeba najpierw przyjąć siebie.   Rzecz o narodzinach i powstawaniu   I stało się. Narodził się człowiek. Z miłości powstał. W miłości żył. W miłości umierał. A wraz z nim — świat. I wszystko to, co o świecie można było pomyśleć. Narodziło się dziecię — kruche, bezbronne. Należące tylko do tego świata, Tylko z tym światem związane. Od początku do końca. Zanurzone w człowieczeństwie. Świat nagle się obudził, Gdy dziecię otwarło oczy. Obraz świata stawał się z dnia na dzień szerszy — puchł jak ciasto drożdżowe. Siedząc na kolanach matki, spogląda na świat z zachwytem. Świat jego jest jeszcze mały. Taki ot, niewielki. Gdy zmarznie, poprosi matkę, by rozgrzała jego świat…  niewielkim kaloryferem. Świat u niego zaczyna się w pokoju, a kończy — za oknem. Ale z czasem, gdy staje się starszy, coś zaczyna się zmieniać. Im bardziej człowiek próbuje go poznać i okiełznać, tym bardziej świat się rozrasta, uciekając w stronę nieskończoności. I wtedy — w połowie swego życia — człowiek przysiadł. Zastanowił się, czy jest w tym sens: by w nieskończoność gonić króliczka, skoro i tak nie da się go złapać. Może warto zatrzymać się przy tym, co pewne. Co można dotknąć ręką. Co staje się namacalne. I tak zaczął się zastanawiać nad pewnikami i aksjomatami. Pewnikiem jest, że się urodziłem. I że od dnia narodzin jestem świadomym człowiekiem. Innym pewnikiem — że świadomym stałem się dopiero w dorosłości. A jeszcze innym, że dopiero wtedy, gdy zacząłem świadomie używać zmysłów i słów. Aksjomat tych pytań leży w możliwościach odpowiedzi i w sposobach ich udowodnienia. Pewniki zaś można pozostawić takimi, jakie są. Niech będą subiektywnymi odczuciami. Niech pozostają puste — by mogły napełnić się sensem dopiero wtedy, gdy ktoś je nazwie miłością. Jeżeli wszystko zaczyna się z miłości, to i w miłości trwa, i w miłości się kończy. I to można uznać za pewnik. Niezależnie, jakiej miłości dotykamy — żyjemy w niej. Muzike nas otacza. Jaki ma związek muzike z miłością? Jest najszerszym obrazem miłości, kryjącym w sobie moc oddziaływania na duszę. Czy odczuwamy nawałę uczuć, słuchając Chopina? To te same uczucia, które rządzą miłością: pożądanie, uniesienie, tęsknota, zachwyt, ból. Taka jak miłość — dotyka nas głęboko, niespodziewanie, w całym naszym wnętrzu. Więc siedząc tak i rozmyślając, wznoszę oczy ku pięknu i miłości. My, jako ludzie, przeszliśmy przez wszystkie etapy miłości. Każde dziecko — bez wyjątku. Otacza nas piękno i miłość. W każdej z opisanych miłości, a także w tych nieopisanych, tkwiliśmy i jesteśmy w nie zanurzeni po dziś. Przed narodzinami. W trakcie narodzin — wraz z pierwszym oddechem. Bo oddech równa się energia. Pneuma towarzyszy nam przez całe życie. Kiedy odchodzi, kończy się też nasz żywot.   Sens życia — poszukiwania   Co nadaje sens naszemu życiu? Zadając to pytanie, zataczamy koło. Każdy z nas ma przecież zakodowany inny cel — indywidualną ścieżkę, do której dąży. Cel możemy nazwać sensem. A co jeszcze nazwiemy sensem sensu stricto? Istota życia, dla której się rodzimy, wydaje się pewnikiem — przedłużamy linię istnienia. Ale czy to wszystko? Skoro spełniamy ten obowiązek nieświadomie, niezależnie od woli? Pneuma daje nam życie i odbiera je. Boska energia krąży w nas wszystkich — ta sama, odwieczna. Chcemy czy nie — jesteśmy zanurzeni w miłości. To ona jest tłem naszego istnienia. Co więc nadaje sens? Muzike, miłość i cel. W nich znów odnajdujemy boską energię, która prowadzi nas przez kolejne etapy życia. Czy jednak na każdym etapie widzimy to samo? Zapewne nie. A jednak każde dziecko, na swój sposób, widzi świat podobnie — czysto, bez filtrów. Będąc dziećmi, mamy wrażenie, że nasze życie będzie trwać wiecznie. Być może to odczucie ma związek z energią prenatalną — pierwotną siłą, która w nas drzemie i prowadzi nas ku dorosłości. Wtedy nie myślimy o chorobach, o przemijaniu. Egzystencjalizm jest nam obcy. Śmierć i odchodzenie nie mieszczą się jeszcze w naszym horyzoncie. Dziecko nie doświadcza jeszcze zagrożeń, które z czasem dotykają umysł dorosłego. Dopiero w okresie dojrzewania pojawiają się cienie — uzależnienia, zaburzenia odżywiania, depresja. A prawdziwe choroby psychiczne, jak choroba afektywna dwubiegunowa czy schizofrenia, ujawniają się później — u progu dorosłości. Tak więc krąg się zamyka — od prenatalnej energii po zmagania z własnym umysłem. Całe życie jest ruchem między światłem a cieniem, między nieświadomą siłą istnienia a świadomym poszukiwaniem sensu.   Krok ku dorosłości   Krokiem ku dorosłości możemy nazwać przebudzenie świadomości. Zaczynamy poszukiwać swojego miejsca w świecie. Próbujemy dopasować się do otoczenia, odnaleźć w nim własny rytm. Zwykle zaczyna się to od buntu — potrzeby zmiany, sprzeciwu wobec tego, co zastane. Nie jesteśmy zadowoleni z rzeczywistości, w której żyjemy. Chcemy czegoś więcej. Pragniemy być lepsi, dojść dalej niż ci, którzy są najbliżej nas. Pojawiają się tarcia, nieporozumienia, oddalanie się od dorosłych. Szukamy zrozumienia wśród rówieśników — tam, gdzie czujemy wspólnotę doświadczeń i podobnych problemów. W ich towarzystwie odnajdujemy ukojenie, chwilowe poczucie sensu. Na przełomie XX wieku modne staje się życie w komunach — ucieczka od konwenansów, od społeczeństwa, od narzuconych reguł. Życie w squocie, na własnych zasadach, wymyślonych przez siebie. To symboliczny gest odcięcia się od świata dorosłych — niewidzialna kurtyna, za którą próbujemy zbudować własny świat. Poznajemy, eksperymentujemy, tworzymy. Wciąż mamy w sobie zapas energii, która pcha nas do przodu. Egzystencjalne pytania odkładamy na później — na czas, gdy świadomość dojrzeje do refleksji nad przemijaniem. Na razie — poszukujemy.   Krok ku dorosłości (II)   Lecz czy to rzeczywiście jest prawdziwy krok ku dorosłości? Od dziecka przechodzimy przecież przez kolejne etapy miłości — najpierw czystej, bezwarunkowej, potem coraz bardziej złożonej. Teraz również doświadczamy miłości, lecz nasz wachlarz emocji się poszerza. Doznania stają się bardziej namacalne, głębsze, szersze. Ale czy jednak to wciąż można nazwać krokiem w dorosłość. Dopiero obieramy kierunek. Próbujemy postawić stopę na ziemi, oswoić ją. Nie czujemy się jeszcze na siłach, by w pełni wstać i iść dalej. Prawdziwym krokiem w dorosłość stanie się powrót do domu — Mówiąc dom mam na myśli powrót do pierwotnego kształtu naszego Ja. Symbolicznego rozpoczęcia nowego etapu własnego życia. Będzie nim związek, praca, wejście w społeczną hierarchię. To wszystko jest nieuniknione. Wszyscy się przed tym wzbranialiśmy, a jednak moment ten musiał nadejść. Dorosłość nie przychodzi nagle — przychodzi wtedy, gdy przestajemy jej unikać.   Rzecz o narodzinach powtórnych   Dać życie — to jak narodzić się powtórnie. W akcie przekazywania życia dzielimy się własną energią — tą samą, która została nam dana u początku istnienia. Jesteśmy świadkami cudu narodzin, a zarazem narzędziem, przez które przepływa siła tworzenia. To najpiękniejszy gest, jakiego może dokonać człowiek. Nie byłby on możliwy bez wcześniejszych etapów życia — bez buntu, dojrzewania, bez dotknięcia granic świadomości. Aby dać życie, trzeba najpierw zrozumieć, czym ono jest. Mamy więc dom i ogród, a w nim drzewo — symbol życia, odradzania i trwania. Wkraczamy w dojrzałość — w etap troski i odpowiedzialności. Musimy dbać o nasz dom, pielęgnować ogród, strzec jego korzeni. Nasza energia prenatalna słabnie, lecz w zamian otrzymujemy coś bezcennego — świadomość przemijania. Uczymy się akceptować, że wszystko ma swój czas. Dotykamy chorób, cierpienia, utraty, lecz tuż obok nas płynie wielka rzeka mądrości. A nad nią rozciąga się las, który możemy nazwać Boską Apteką — miejscem uzdrowienia, ukojenia, powrotu do źródła.   O dojrzewaniu świadomości   Kiedyś byłem dzieckiem — myślałem jak dziecko, czułem jak dziecko, postrzegałem świat oczami dziecka. Z czasem dorastałem. Myśli stawały się inne — głębsze, bardziej złożone. Przestawałem myśleć jak dziecko, choć wciąż je w sobie nosiłem — ciche, kruche, pełne zdziwienia. Mogłem dojrzewać, rozwijać się, poznawać. Wszystko to działo się w świecie norm i znaczeń, w pewnej nieokreślonej kulturze — wśród ludzi, z ludźmi i dla ludzi. Wszystko następowało po sobie w sposób płynny, naturalny, jakby według tajemnego porządku. Z Boską precyzją. Zgodnie z kodem, który został w nas zaszczepiony — kodem życia, przemijania i odradzania się.   Życie Dorosłe   Więc oto jestem — zanurzony w dorosłości. Tkwię w swoim ogrodzie życia, otoczony znanymi twarzami, tymi, których kocham. Najbliżsi. Wypełniam dni punkt po punkcie, kartkę po kartce — jakby to był Boski plan. Moja droga była kręta, zawiła, pełna zakrętów… Ale może właśnie po to, by w końcu stała się prostsza, bardziej przewidywalna. Wiem, dokąd zmierzam. Doświadczenie prowadzi nas przez życie — ku końcowi. Czy w tym tkwi cały sens naszej egzystencji? A może to jedynie kolejny etap w nieustającej wędrówce? Ciało przypomina o przemijaniu każdego dnia. Umysł zwalnia. Sięgamy pamięcią do przeszłości — do chwil innych, do młodości, do dzieciństwa. Analizujemy. Mamy czas. Czas, by prześwietlić własne życie. Patrzymy za siebie. Patrzymy przed siebie. Nadszedł moment, by zmierzyć się z własnym egzystencjalizmem: Gdzie jestem? Kim jestem? Dokąd zmierzam? Zanurzamy się w filozofii, religii, biologii… I często znajdujemy odpowiedzi. Ale im głębiej drążymy, tym więcej rodzi się pytań. Odpowiedzi uchodzą nam między palcami. Wszystko zaczyna nas przerastać. Więc wracamy do początku. Do miłości.   Starość - Powrót do Miłości   Podążając ku końcowi naszej wędrówki, zbliżamy się do rozwiązania. Musimy poddać się Boskiemu planowi. Nasza przygoda na ziemi dobiega końca. Nasze ziemskie odbicie wkrótce zniknie. Siedzimy w jaskini, spoglądając przed siebie. Obok nas — całe życie, które przeżyliśmy. Nie możemy jej opuścić, lecz widzimy siebie nawzajem. A może raczej — własne odbicia Boskiej energii, skumulowane cząstki, które przenikają nasze ciała. Wiemy, że już niedługo znów połączymy się z energią Stwórcy. Znów staniemy się miłością. Zanurzymy się w pięknie, by móc na nowo się narodzić. I tak — bez końca, bez początku. W zgodzie z rytmem kosmosu. I tak kończy się nasza krótka mowa — o powstawaniu, życiu i miłości. Bez śmierci. Bo życie nie kończy się na śmierci. Ono się wtedy dopiero zaczyna.                                                                                                                  
    • W której mieszkają „wyśnione” rzeczy - Kraina nie dorzeczy.  
    • @Robert Witold Gorzkowski  dzięki. Robert smutne to, co piszesz. Jak dużo w ludziach jest małostkowości, a wydawałoby się, że tam nie powinno jej być    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...