landszaft
chmury ciurkiem wyciekło lufcikiem
kominy miasta mają w sobie ciepło matki
i chłód ojca stójcie do mnie plecami
stójcie plecami do mnie wysysając błękit
ja będę muskać tercyną smakujecie jak limbo
smakujecie jak pióra które w was wbijam
chowacie dym we włosach gdyby to mogło
być o czymś innym niebo z waszych zdjęć
okrywałoby mnie od nocy słuchajcie
słyszę jak raz po raz zatrzaskujecie usta
i trochę się topię gryzę oddech blizno
ponad głowami poprzez nie zstąpimy