A może powój zrywasz, gdzieś przy torfiakach,
rozgrzanym słońcem wczesnego lata.
Dróg nieprzespanych nie z tego świata.
Zbożem śpiewasz w purpurowych makach.
Śpi ikebana schowana w Łyny brzeźniakach,
a z nich utulana wciąż moja słów dzielnica.
A wartownicy cienie, ta nasza dziś ulica,
chabrowe sny schowane w łez absmakach.
A może znajdę Cię gdzieś w tafli jeziora,
a klangor żurawi wciąż śmiech pamięta
Mamo- trudna i zbędna ta moja perora
Niwa bezkresna to lnu znów metafora
Piękna i droga Mateńko zawsze święta.,
a polna panna wiatrem jeszcze rozpięta.