Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

"wiersz o wnuczkach" 1

 

 

 

 

ich życie to łysa żarówka zawieszona nad czaszką,
w malutkim kwadracie w bloku,
wyjąca jak rtęć w gorączce.

nie świeci - tylko rzuca cień własnego śmierdzącego światła,
a oni siedzą pod nią jak karaluchy w garniakach
zrobionych z porzuconych butelek i plastiku z dna oceanu,
kupionych w lumpeksach z centrów
ich ponurych miasteczek.

umierają na miękko,
z oczami wbitymi w ekran jak w hostię.


nie mają marzeń - tylko zdrapki,
które śnią im się nocą jako języki
lizane przez automat do kawy.

ich głowy to akwaria z brudem po reklamach,
gdzie pływają złote rybki
z amputowanymi życzeniami.

serca mają zrobione z topniejącego linoleum,
biją na przemian z dźwiękiem nadchodzących powiadomień.


nie mają idei -  tylko strzępy logotypów
wbite w korę mózgową jak tatuaże z supermarketu.

ich dusze są jak portfele po przejściach -
pełne paragonów i kieszonkowego od
rodziców na emeryturze.


przyjaciele?
głosy w słuchawkach, co grają playlisty melancholii,
czasem piwo na murku pod sklepem.


kochankowie?
ciepłe zwierzęta z funkcją „mute”
i oczami jak ślepe panele dotykowe,
na jedną noc przy zgaszonym świetle,
bez funkcji wydaj resztę.
w ciemności prezerwatywa wypada z ręki
i wrzask na placu - full aborcja od zaraz.


dni -
długie gumy do żucia,
ciągną się jak kisiel po podłodze w lunatycznym biurze,
zostawiając na stopach lepką warstwę cyfrowego kurzu.


sny -
pamiętniki cudzych pożarów,
które próbują odczytać przez filtr z benzyny.

jedzenie -
topiony serek z biedronki,
gratisowy hot dog od kumpla z marketu
i niedzielny schabowy u mamy.


chodzą jak strusie w szpilkach,
z głowami w powietrzu, które śmierdzi Wi-Fi.
oczy mają jak przeterminowane lody -
niby słodkie, ale coś się w nich psuje.
a pod powiekami mieszkają dźwięki
niedokończonych myśli:
"ja...ja...ja..."
„może… może… może…"
kiedyś...kiedyś...kiedyś..."

ich zazdrość to pies z dwiema głowami,
gryzie ich krtań i genitalia naraz,
znaczą podłogi krwią,
ale myślą, że to nowa wersja dywanu IKEA co dziadek kupił im na imieniny.

i żyją -
nie dlatego, że chcą,
ale boją się, że śmierć nie ma Wi-Fi.
bo w ciszy słychać echo:u
„tu nic nie ma”,
głodne, lepkie słowa, co śpią pod językiem
jak zdechły szczur w kiblu.

nie mają hobby -
tylko palce,
co w nocy same scrollują do końca internetu.

nie mają Boga -
mają aplikację,
co przypomina o oddychaniu i wysyła
wersety z cytatami motywacyjnymi.

kiedy umierają -
to jak dym z grilla
zrobionego z plastikowych lalek
od dorosłych dzieci sąsiadów,
a ziemia przyjmuje ich cicho,
jakby wrzucała imię do folderu „spam”.

i gniją - powoli, elegancko,
jakby ktoś chciał z tego zrobić reklamę perfum Armani unisex,
dla ludzi, którzy już nie czują niczego.

 



 

Edytowane przez Migrena (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Leszczym to moja cholerna wyobraźnia. Czasem jest fajna ale nieraz już zaprowadziła mnie na manowce.

W wierszach jest bezpieczna. Ale do czasu. Czasem tak go zagęszczę, że sam się w nim nie mogę odnależć. Coś mnie ciągnie w surrealizm. I w ciszę - ale z tą ciągotą już  walczę.

Dzięki :)

Opublikowano

Mocno, momentami brutalnie, ale widać, że napisałeś go szczerze i z potrzeby. Opowiadasz o pustce, która udaje treść i to w taki sposób... nie da się obok tego wiersza przejść obojętnie. Nie powinno się.

Opublikowano

@MigrenaO rany! Dzieje się! Porażający, brutalnie szczery i ważny, wbija się pod skórę. To wiersz do przeżycia i przemyślenia. 

„ale…”

a jednak czasem –
na tym samym plastiku, co śmierdzi jak przyszłość,
ktoś narysuje serce palcem

czasem kochankowie nie gaszą światła
żeby zobaczyć się w oczach
marzenia nie zniknęły
tylko zmieniły kształt
ubrane w memy

ukryte w playlistach
i paczkach z Allegro z opcją „za pobraniem”

to prawda
gnijemy wolno, w ładnym opakowaniu
ale nawet w tym rozkładzie
ktoś czasem zatęskni za czymś więcej
niż powiadomienie o promocji


więc może,
piszmy listy bez adresu
wiersze jak dziury w betonie
w które wpadnie czyjeś „może”
i zakiełkuje

bo przecież
nie każdy karaluch chce być tylko karaluchem

 

W komentarzu napisałeś, że "coś ciągnie Cię w surrealizm" ....

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


 

Opublikowano

@Berenika97

Bereniko.

Ciągnie mnie bo szukam wciąż wyrazu dla tego, co irracjonalne, podświadome i wymykające się logice.

Chcę  dotknąć prawdy ukrytej pod powierzchnią rzeczywistości.

To moje dążenie do wolności wyobraźni, snu i symbolu, gdzie sens nie musi być dosłowny.

Lapidarnie rzecz ujmując ciągnie mnie do niezależności, oderwania od schematów, szablonów i ponurej rzeczywistości.

Szukam czegoś co jest niewidoczne. Czasem w sposób irracjonalny.

Czasem się w tym gubię jak w labiryncie.

Szukam głębi w człowieku który jest fenomenalny umysłem a sam nie przyjmuje tego do wiadomości.

 

Czasem mam doświadczenia bolesne.

Niezrozumienie.

Ale mam w sobie tę dzikość która jeszcze walczy.

Wiem też, że czasu mam coraz mniej.

Jak każdy.

Tylko nie każdy to rozumie.

 

 

O, i się nagadałem.

Sama chciałaś :)

 

Dzięki Bereniko.

Opublikowano

@MigrenaBardzo dziękuję, teraz wiem więcej! Pięknie podsumowałeś swoją podróż przez życie i świadome, odważne poszukiwanie swojej drogi.  Masz niezwykłą  osobowość, a chęć "dotknięcia prawdy ukrytej pod powierzchnią" to esencja duchowości, sztuki i filozofii. Tak właśnie czułam. Pozdrawiam. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Annna2 tak cudnie poetycko jak tylko ty potrafisz- wzruszyłem się. Stworzyłaś gotowy scenariusz na spektakl telewizyjny.    
    • @Szejker Dziękuję za pytanie - już wyjaśniam, co miałam na myśli. Wiersz od początku buduje nastrój powagi - niemal modlitewnego uniesienia. Pytania do Boga, refleksje nad własną wartością i sensem - to silny, emocjonalnie nośny ton. Natomiast w kilku miejscach pojawia się język, który jakby próbuje za mocno wzniosłością nadrabiać treść -i wtedy pojawia się pewien zgrzyt. Na przykład: - „krzty twojej powagi” – tu wyraz „krzta” jest zbyt codzienny, jakby z innego rejestru, nie pasuje do reszty tonu. - „wszytko mieć stopień od dawien zamierza” - to brzmi bardzo abstrakcyjnie i nie do końca wiadomo, co chcesz przez to powiedzieć. W moim odczuciu warto trzymać się głębi i szczerości, które już są w tym wierszu obecne - ale językowo zadbać, by to nie była wzniosłość dla samej wzniosłości. Czasem prostsze słowo niesie większą moc niż to, które wydaje się bardziej „literackie”. Masz w tym tekście dobre intuicje - teraz tylko trzeba je oszlifować jak kamień szlachetny.   Na koniec - to tylko moje zdanie. Każdy może mieć inne i ma do tego pełne prawo :)
    • "...powstanie w ogóle nie tylko nie miało żadnego sensu, ale było nawet zbrodnią. " Gen. Anders. 31.08.1944.   +++ Umówiłem się na siedemnastą, tak mi śpieszno, mógłbym już, wysłać dzieci z obrzynem na miasto, wzniecić w nim wojenny kurz.   Będą krzyże, zaszczyty, awanse, zdrowie moje będą pić, i na premiera będę miał szansę, co za chwila, chce się żyć!   Jakże strasznie dziś czas ten się dłuży, dość już mam bezczynnych dni, Stalin pewnie nas bierze za tchórzy, bo nie widzi morza krwi.   Yes! Yes! Słyszę - wreszcie siedemnasta. Uszy pieści stenów chór, rozpoczęła się agonia miasta, Świat się dowie, kim jest Bór!   +++ Co dziesięć dni rodził się jeden generał. Co pół minuty jeden człowiek umierał.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Wybuduję dom z drewna, ściółką łóżko wymoszczę. Igłami łąkę zaścielę, potem ją zroszę nocną jeziorną wiatru kąpielą. Różową sukienkę założę, nie przecież wolę krwiście czerwoną. Morze garniturów i garsonek odrzucę. Będzie mnie widać. Tam w kwiecistej okładce są ich losy zapisane, kobiety nie miały praw wyborczych, dziś jest inaczej Krzesło też jest tylko moje, w seledyny je ubiorę, cytrynowym słońcem doprawię. Mogę.   To inaczej niż Basia. Ona musiała szybko życie przeżyć, prawie jak motyl, co żyje jeden dzień. Krzysztof Kamil żołnierz AK i Ona studentka. Kolumbowie rocznik dwudziesty. A potem On zginął od kuli snajpera.   Basia chwilę potem umierała z Jego tomikiem wierszy trzymanym w rękach. Dosięgła ją bomba.   Nie zdążyła powiedzieć o rodzącym się pisklaku, co chciał skorupkę przebić. Polecieć ku słońcu. Dziś śnią otuleni płaszczem, Ich światło sięga Nieba. Już nie ma dwóch stron. Są Ona i On.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...