Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pan się uważa za kulturalnego tylko dlatego, że rażą Pana takie słowa? Pan sobie ogranicza dostęp do kultury. Nie chodzi tutaj o ten tekst.
Pan uważa, że to, co zacytuję poniżej niczego nie wnosi do literatury polskiej i światowej?

Sylogizm prostacki
Bursa Andrzej

Za darmo nie dostaniesz nic ładnego
zachód słońca jest za darmo
a więc nie jest piękny
ale żeby rzygać w klozecie lokalu prima sorta
trzeba zapłacić za wódkę

ergo
klozet w tancbudzie jest piękny
a zachód słońca nie

a ja wam powiem że bujda

widziałem zachód słońca
i wychodek w nocnym lokalu

nie znajduję specjalnej różnicy


Dyskurs z poetą
Bursa Andrzej

Jak oddać zapch w poezji...
na pewno nie przez proste nazwanie
ale cały wiersz musi pachnieć
i rym
i rytm
muszą mieć temperatury miodowej polany
a każdy przeskok rytmiczny
coś z powiewu róży
przerzuconej nad ogrodem

rozmawialiśmy w jak najlepszej symbiozie
aż do chwili gdy powiedziałem:
"wynieś proszę to wiadro
bo potwornie tu śmierdzi szczyną"

możliwe że to było nietaktowne
ale już nie mogłem wytrzymać


"W moim kutasie jest sześciocalowa kość. Rozepcham swoim nasieniem wszystkie zmarszczki w twojej cipie, Taniu.(...) Rżnę cię, Taniu, tak abyś czuła się zerżnięta"
"Zwrotnik Raka" - Henry Miller

"- W końcu jesteś dobrą pizdą, nie? Najlepszą, jaka jest na ziemi. Kiedy chcesz! Kiedy masz ochotę!"
"Kochanek Lady Chatterley" - David Herbert Lawrence

Dziki sierota
Allen Ginsberg

(...)Pytanie duszy
.A zranieni
tracą swe rany
w swej niewinności
- chuj, krzyż
wspaniałość miłości.
A ojciec opłakuje
w ruderze
złożoności pamięci
tysiąc mil
stąd, nie wiedząco niespodziewanym
młodzieńczym obcym
włóczącym się ku jego drzwiom.

tłum. Marcin Walkowiak


"- Nie stój tak, pomóż mi! - krzyczę. - Ty zarazo hotentocka, niech cię diabli, to wszystko przez ciebie i przez tę twoją kurewkę!"
"W sercu kraju" - J. M. Coetzee
Opublikowano

jest rzeczą powszechnie wiadomą, że brzydota, zło są bardziej atrakcyjne niż piękno i harmonia , tak jak używki uzależniają by ostatecznie posiać spustoszenie ale każdy ma swoje miejsce na drodze duchowego rozwoju.W dzisiejszych czasach żeby pisać mową aniołów/wg."Beniowski"Słowackiego/ trzeba mieć chyba więcej odwagi niż siekierą zajebać syna bożego.Zajebać to już prawie wszyscy potrafią.

Opublikowano

Pan się przyczepił, jak większość, jednego czy dwóch słów, które nie są najważniejsze w przekazie tego tekstu. Jedno "zajebać" postawione przed oczami zasłania cały widok, chociaż jest niezmiernie maluteńkie. Dlaczego tak się dzieje?
Oczywiście, można nie lubić takiego albo innego stylu i zachwycać się Słowackim. Dlaczego nie? Niech jednak Pan nie sugeruje, że w utworach literackich stworzonych przed erą Słowackiego nie używano wylgaryzmów, bo zafałszuje Pan historię literatury. Śmiem nawet twierdzić, że w każdej epoce było ich tak samo dużo i w każdej część czytelników nie akceptowała takiego stylu.

Opublikowano

W powyższej wymianie zdań przestało być zabawnie. Właściwie od początku nie było. Jeśli, to rozśmieszył mnie może brak proporcji. Dobór środków jak na polowanie na niedźwiedzia, a efektem jest ledwie zmiażdżenie komara. Gdybym jeszcze wiedział, że ujebał peela w napletek, śmiałbym się szczerzej.

I tyle w tej kwestii. Przytoczenie Bursy i innych przykładów dosadności nie uzasadnia (moim zdaniem) wyzbycia się pewnej powściągliwości w poezji.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I co, że kawa?… tak, o osiemnastej… wypiję ją do cebuli… tak, cebuli smażonej z koncentratem pomidorowym. Będę syta, będę wreszcie rozpieszczona po całym tym dniu, który mnie swoimi mackami dotykał, skubał i energiami moimi chciał żonglować. Próbował mnie przekupić paskudną kawą rozpuszczalną do której dołożył cukier, jakiego nie zamawiałam. Potem była zupa dyniowa… czy raczej krem marchwiowy z octem. A te oczekiwania względem, bezwzględne jednak, oczekiwania wobec ciała... mojego ciała… mojego.   Ciało się nie godzi, zakłada pancerze, sztywnieje, składa się przecież z wody, która lubi się układać w piękne wzory, dajmy na to kompozycje sprawdzone, klasyczne śnieżynki… nie interesują go bełkotliwe nuty, ani przypadkowe słowa. Trzy metry ode mnie, ukraiński młody człowiek buduje swoją biografię uchodźcy, wtóruje mu drugi, podobny. Śmieją się w swoim języku, na dwa języki się śmieją, spierają te swoje dwa języki, wystawiają je, te mielące bez ustanku ozory rozpuszczają i ładują to w eter, w mój umysł… mój umysł... Moje ciało nie reflektuje na to, nie reflektuje też na angielską smęciznę, która do tego w tle, raz się zwija, raz rozwija. Moje ciało, co na gardle mu utknął krem marchwiowy i napój kawopodobny.   Nie jest łatwo być ciałem w dyskomforcie. O tak, jestem ciałem, nie zawiesiłam się w samym tylko umyśle. Mam nogi, mam ręce i mam też myśl o cebuli i świeżo mielonej kawie. Myśl anty anty, bo teraz anty grawitacyjna jest moja myśl, spieszy się do domu, a tu ją na koniec katują sytuacją politycznie – społeczną, gospodarczą nawet. Myśl moją, która w ciało wchodzi, która ciałem steruje, która jest teraz wodą wzburzoną, spienioną, zmęczoną… dziś zmęczoną tak bardzo... bardzo zmęczoną.   Wreszcie moja myśl, zakrywa się kocem wieczornym, zakrywa tym kocem też ciało… naraz jestem daleko, daleko od donośnych uchodźców, co obok nadal dyskutują swoim alfabetem pokrętnym, daleko od nut przerzuconych na drugą stronę, zawieszonych na suficie, na głośniku, nut równie bezbarwnych, kolejnych bezbarwnych nut, jak piosenka w którą się układają, razem z wokalem rozwleczonym niebotycznie... niczym sweter szerszym niż dłuższym, odsłaniającym pępek… a we mnie jest cebula, obietnica cebuli i druga obietnica, ta do jej popicia. Obie zerkają na zegarek. Jest piątek, na zegarku jest za pięć sobota. Ciało wie, ciało pamięta, że mu umysł obiecał osiemnastą, więc przestaje słyszeć wszystko inne, przestaje się w tym męczyć, pamięta i czeka. To się nazywa zaufanie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Nata_Kruk Miło mi Nato! Po przeczytaniu wielu wierszy i prozy na ten temat, odwiedzam czasami esensja.pl, zadumałem się na ten listopadowy dzień i tak wyszło. :))))
    • @Berenika97 @Nata_Kruk  ...nie jest tak źle, to tylko nostalgia za tym co było. Dziękuję za czytanie :)  
    • Ładnie, ładnie, trochę przypomina mi środkami stylistycznymi "Białą magię" K.K. Baczyńskiego,  którą zresztą bardzo lubię. A u Ciebie jest nawet bardziej fizycznie - dla mnie to zaleta ;)    Pozdrawiam :)   Deo
    • @hania kluseczka dokładnie tak jak piszesz. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...