Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Kwiatuszek

Kwiatuszek

                  *GERANIUM*

                 W zagraconej altanie wielkiego domu pamiętającego jeszcze lata siedemdziesiąte, stała doniczka. Zwykła, gliniana z przeschniętą ziemią. Rosła w niej roślinka. "Rosła" - to zbyt wiele powiedziane. Bardziej wegetowała. Dwa na pół zielone listki pięły się na długiej, suchej łodydze w kierunku okna. Altana miała je prawie z każdej strony, było więc w niej bardzo dużo słońca. Mało zatem prawdopodobne by prawie ususzona roślinka szukała właśnie tego. Pragnęła wody. Dlatego ze wszystkich sił walczyła, by wydostać się na zewnątrz.

          Anielka zaglądała co jakiś czas do altany. A to żeby coś wyciągnąć, a to znów żeby coś schować. A czasem uchylała drzwi tylko po to, aby zerknąć na ledwo żyjący badylek. Zauważyła go całkiem niedawno, przestawiając z kąta w kąt jeden z pięćdziesięciu kartonów z pamiątkami i rzeczami "być może kiedyś się przydającymi".

- Biedactwo, uschło, bo wszyscy zapomnieli, że w ogóle istnieje - jej twarz delikatnie posmutniała.

Podrapała się po czubku swojej gęstej, kasztanowej czupryny, jakby chciała z najgłębszych zakamarków wydobyć pomysł - 

czy da się jeszcze coś zrobić z dziwnym kwiatkiem.

 

 

 

Kwiatuszek

Kwiatuszek

                  *GERANIUM*

                 W zagraconej altanie wielkiego domu pamiętającego jeszcze lata siedemdziesiąte, stała doniczka. Zwykła, gliniana z przeschniętą ziemią. Rosła w niej roślinka. "Rosła" - to zbyt wiele powiedziane. Bardziej wegetowała. Dwa na wpół zielone listki pięły się na długiej, suchej łodydze w kierunku okna. Altana miała je prawie z każdej strony, było więc w niej bardzo dużo słońca. Mało zatem prawdopodobne by prawie ususzona roślinka szukała właśnie tego. Pragnęła wody. Dlatego ze wszystkich sił walczyła, by wydostać się na zewnątrz.

          Anielka zaglądała co jakiś czas do altany. A to żeby coś wyciągnąć, a to znów żeby coś schować. A czasem uchylała drzwi tylko po to, aby zerknąć na ledwo żyjący badylek. Zauważyła go całkiem niedawno, przestawiając z kąta w kąt jeden z pięćdziesięciu kartonów z pamiątkami i rzeczami "być może kiedyś się przydającymi".

- Biedactwo, uschło, bo wszyscy zapomnieli, że wogóle istnieje - jej twarz delikatnie posmutniała.

Podrapała się po czubku swojej gęstej, kasztanowej czupryny, jakby chciała z najgłębszych zakamarków wydobyć pomysł - 

czy da się jeszcze coś zrobić z dziwnym kwiatkiem.

 

 

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...