Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Czerwcowa Bitwa Limerykowa - wyniki


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Witamy serdecznie,

Tematem bitwy czerwcowej jest granica.
Prawidłowo skonstruowane limeryki z dowolną miejscowością (lub miejscem) w pierwszym wersie w pozycji rymowej, można wklejać w nieograniczonej ilości.

Następnie w terminie do 20.06. - godz. 24, należy przesłać dwa limeryki na zadany temat (niekoniecznie spośród tych wklejonych), e-mailem na adres: [email protected]


Udanej zabawy, ciętego pióra i zaskakujących puent :)
Ewelina i Jacek

  • 2 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Witamy serdecznie,

Do Bitwy Czerwcowej przystąpili:
- Antoni Leszczyc
- e-m-e-m
- Franek Klimek
- kall

Oto limeryki nadesłane na konkurs:

Antoni Leszczyc

Granica

W Warszawie, tak bliżej przedmieści,
pan Zenek Nałkowską przepieścił.
Gdy zastał ich ranek
pochwalił się mamie.
Tak rodzą się wielkie powieści!

Proeuropejski

Na zjeździe lekarzy z Pabianic
rum Dunki mi lały do szklanic.
Otwarte są Dunki
na dobre (!) stosunki.
Już wierzę w Europę bez granic!
............................................................

e-m-e-m

Biegał raz zombi z Sosnowca
nawet przed wyjściem z grobowca.
I choć biegi miał za nic
to w grobowcu bez granic,
wcielał się w postać sportowca.
...........................................................

Franek Klimek

Limeryk przygraniczny

Pan pewien pieszcząc panią w Krynicy
był już u celu, już na granicy,
wtem usłyszał: - Ach, te chłopy,
czekaj, zdejme te rajstopy!
(Trzeba cierpliwość mieć do dziewicy)

Limeryk graniczący z Urzędem

Pytano mędrca ze wsi Zawroty
czy są granice ludzkiej głupoty.
- Były - powiedział uczony pono
- Ale je u nas dawno zniesiono,
bowiem w urzędach były kłopoty.
.................................................................

kall

jajecznie

na granicy ze Stombajkami
pewna baba handlowała jajkami
że niby od młodej kury
w rzeczywistości z rury
w domu ma karton ze sztucznymi białkami

okularnica

na granicy Rądkowa i Łęczycy
mieszkał były mąż okularnicy
innego kochała
bryle oddała
teraz żyją z drugim na ulicy
..........................................................


Miejsce pierwsze otrzymuje Antoni Leszczyc za limeryk proeuropejski

Wyróżnienie dla Franka Klimka za limeryk przygraniczny


Serdecznie gratulujemy :)


W związku z małym zainteresowaniem przerywamy konkurs do odwołania.


Pozdrawiamy
Ewelina i Jacek

Opublikowano

Szczęka w dól, nie spodziewałem się :)
Dzięki Franek, gratulacje za wyróznienie - dzięki i jury :)

A - ja mysle, że jakby wrócić do wklejania na forum, to by mógł być większy trochę popyt. Przynajmniej mam taką nadzieję :)

Pozdrawiam, Antek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Ależ wszak wklejać dalej można było, a nawt wskazane:

- na forum można umieszczać limeryki na zadany temat, w dowolnej ilości bez potrzeby zaznaczania, że limeryk jest konkursowy;

Pozdrawiam
Ja.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...