Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Grób nieznanego poety

 

skąd się wzięła ta mogiła

czyje kości w sobie kryła 

Ile mogło minąć wiosen

nim znalazła się wśród sosen

krwią i pyłem przybrudzona

głuchą ciszą ozdobiona

gdzie bukiety się podziały

czy tu znicze ongiś stały

zali jeszcze kto pamięta

że tu żałość mchem muśnięta

leży w pnączach dzikiej flory

raptem drozdów zna utwory

 

ile w świecie takich dusz

których ikrę osnuł kurz

łączy je to jedno miejsce

w którym pamięć plecie wieńce

gdzie w agonii pada nadzieja

póki śmiertelnik czerń przywdziewa

gdzie cień ducha niesie w czeluści 

dopóty kto z serca ostatek wypuści

co się w ludzkim sercu kryło

kiedy kruche jeszcze biło

wszystko to ukryte w wersach

w podlewanych łzami wierszach

 

to poetę tutaj skryto

godność jego mchem przykryto

wiecznie żywe co się tliło

serce rymy krwią kreśliło

w piórze płonął krzyk rozpaczy

słyszy ten kto krzyż obaczy

własnym sercem co głębokie

jako woda wnet szerokie

co by cierpiało z ginącymi kwiatami

co by płakało z cudzymi łzami

 

Edytowane przez Navyeth (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Navyeth Styl bardzo trąci myszką.

 

Większość rymów to słabe, gramatyczne, np. biło/kryło, głębokie/szerokie, wersach/wierszach.

W ten sposób można wygenerować setki rymów, które nie mają większej wartości, no ale rym się klepie, wiersz leci...

 

Tekst naszpikowany patetycznymi wyrażeniami: krzyk rozpaczy, cień ducha w czeluści, głucha cisza, żałość, do tego - a jakże - serce, łzy i krew w co drugiej niemal linijce. A temat przecież sam w sobie ma duży ładunek emocjonalny, nie trzeba tego dodatkowo podkręcać i zakrzykiwać. Im bardziej bolesne treści wiersz ma przekazać, tym uważniej należy szafować słowami.

 

Miejscami niektóre linijki wyłamują się z rytmu, a szkoda, bo akurat dobry rytm mógł być zaletą w tym wierszu.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Maciek.J

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...