Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Wakss

Wakss

Zewsząd ogród wsiąka, w zlęknione me lico.
Przypłynąłem szukać, piękna krzewów mglistych.
Roślin wzrokiem jeszcze, nie objętych w pełni.
Tych, co sieją zapach, nieznany w mych nozdrzach.

 

Krasota zmysłowa, pękła niczym czaszka.
Brud oraz ścierwizna, płynie po tęczówkach.
Z róż krew się dobywa, trawa wolno milknie.
Zapleśniała ścieżka, o ofiary woła.

 

Umysł mi się łamie, w natury zagięciach.
Gdy dłonie spod trucheł, wyłażą w popłochu.
Wspinają na drzewa, z gałęzi kościstych.

 

By wzrokiem mierzwić me, wspomnienia nieczyste.
Kciukami wędrować, po juchych bluźnierstwach.
Cielsko przy agonii, chcąc przez odór strawić.

Wakss

Wakss

Zewsząd ogród wsiąka, w zlęknione me lico.
Przypłynąłem szukać, piękna krzewów mglistych.
Roślin wzrokiem jeszcze, nie objętych w pełni.
Tych, co sieją zapach, nieznany w mych nozdrzach.

 

Krasota zmysłowa, pękła niczym czaszka.
Brud oraz ścierwizna, płynie po tęczówkach.
Z róż krew się dobywa, trawa powoli milknie.
Zapleśniała ścieżka, o ofiary woła.

 

Umysł mi się łamie, w natury zagięciach.
Gdy dłonie spod trucheł, wyłażą w popłochu.
Wspinają na drzewa, z gałęzi kościstych.

 

By wzrokiem mierzwić me, wspomnienia nieczyste.
Kciukami wędrować, po juchych bluźnierstwach.
Cielsko przy agonii, przez odór strawić.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...